Marność istnienia - Machina czasu
Stado mamutów pogalopowało dalej, tylko mój swędzący odbyt przypominał o doznanej przygodzie z wiercipiętkiem.
Nastawiony Dal Czas mrugnął filuternie czerwonym okiem. Podrapałem tyłek i wlazłem do kapsuły.
"Tym razem wybiorę XX wiek"
Zamigały hiperbole czasoprzestrzeni, zakrzywiona przestrzeń stuliła się i wlazła z powrotem w muszlę ślimaka. Wychynąłem w Czarcim Jarze o poranku. Srebrzystym dzwoneczkiem wibrował czyjś śmiech. Wychynąłem z kapsuły okiem. Cyklopim okiem. Załzawiłem ale dostrzegłem dziewczę. Prawdopodobnie dziewicze dziewczę. Srebrzyło dzwoneczkiem w chaszczu, nieopodal krzaczka.
Nie musiałem nawet rozbierać wzrokiem, wszystko było widać.
"No i co dalej?"
Kapsuła przesuwa po wykresach ale nie cofa lat. To co wiem teraz nie wiedziałem czterdzieści lat temu. Byłem taki chojrak - tchórzliwy pies, że wolałem udawać robota, wstydziłem sie bycia człowiekiem z jego popędami i emocjami. Przechlapałem swój czas, najlepszy czas - gdzieś leciało do wtóru srebrnym dzwonkom. Lepiej zniknę, odlecę gdzieś w niebyt. Bo w którym miejscu wykresu znajdę to co mnie uspokoi? Tego miejsca już nie ma i nie będzie, musiałem zwolnic miejsce nigdy przeze mnie nie zajęte.
Teraz powinienem siedzieć w kurniku na grzędzie albo umrzeć.
Wybieram to drugie.
Komentarze (5)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania