Marność istnienia - Po co patrzysz w niebo?
Latarnie uliczne patrzyły na niego żółtym wzrokiem, kiedy szedł chodnikiem. Silny wiatr przeganiał jego włosy, które momentami zasłaniały mu połowę twarzy. Zdejmował je z oczu rękoma. Daremny wysiłek. Po kilku przegranych bitwach, postanowił związać je w kucyk.
Kąciki jego ust powędrowały ku górze, na co moje zareagowały podobnie. Zatrzymał się i zaczął wpatrywać się w niebo. Na księżyc.
Uśmiech zszedł mi z twarzy. Zupełnie go nie rozumiem. Mógł robić to samo w domu, przez okno. Albo chociaż na podwórku. Ale nie! Musiał przecież odejść kilka kilometrów dalej, żeby popodziwiać sobie ogromną, świecącą kulę. To jakiś fetysz? Debil. I na czym polega to jego istnienie? Jego życie? Nie ma ważniejszych rzeczy do roboty? Żona, dzieci? A jak nie, to może kot czy pies? Ludzie jednak mnie załamują... Zamiast zrobić coś pożytecznego, wolą stać i szczerzyć się do kromki chleba czy kawałka sera, jak kto woli. Słabe istoty, myślące, że władają wszechświatem albo go stworzyły. Tfu! Jak ja nienawidzę ludzi!
Nieważne. Wyszedł, to wyszedł, właściwie - lepiej dla mnie. Jeśli będę rozmyślać w ten sposób o wszystkich, stracę na wartości, zyskując ohydną cechę.
Kim jest? Nie wiem. Czym się zajmuje? Nie wiem.
Nic nie wiem. Ja tu tylko sprzątam.
Komentarze (6)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania