Marta i skarb
Marta była fotografem, przez co często wyjeżdżała w plener. Pewnego dnia wróciła do mieszkania późno w nocy. Była tak zmęczona, że poszła spać w ubraniu. Ledwo przyłożyła głowę do poduszki, to z miejsca zasnęła. A po chwili znalazła się w sennej krainie, w której stał piękny, stary dom. Miał on wielkie okna, a drzewa otulały go zielonym woalem. Na paluszkach zakradła się pod dom od strony ogrodu.
„Co ja wyprawiam?” – pomyślała.
Przez drzwi dla służby weszła do środka. Naprzeciwko znajdowały się schody. Udała się nimi na piętro, zaraz przy nich były drzwi. Spinaczem je otworzyła, po czym lekko uchyliła i zajrzała do pomieszczenia. Było urządzone skromnie, pod oknem stało biurko, mocno już zniszczone, a na nim zielona lampka.
„Ciekawe, do kogo należał?” – pomyślała.
Ostrożnie zamknęła drzwi i ruszyła w stronę drugich, które znajdowały się naprzeciwko. W ten sam sposób je otworzyła i weszła do środka. Pokój był umeblowany w secesyjnym stylu. Wzdłuż ściany stał rzeźbiony kredens z drzewa kaukaskiego. Podeszła do tego mebla i otworzyła drzwiczki z zieloną szybką. I jej oczom ukazały się przepiękne figurki porcelanowe. Żeby nie marnować czasu, pośpiesznie zaczęła pakować je do worka. Już miała opuścić mieszkanie, gdy się obudziła.
„Co to było?” – zastanawiała się.
Rano wstała potwornie niewyspana. Dopiero kubek gorącej kawy postawił ją na nogi. Kiedy smarowała sobie chleb, zadzwoniła jej komórka. Wstała od stołu i wyszła z kuchni.
— Halo?
— Cześć, Marta, tu Jolka.
— No cześć, co słychać u ciebie?
— Wszystko dobrze, ale dzwonię w innej sprawie.
— A w jakiej?
— W takiej, że chcę cię zaprosić do siebie.
— A wiesz, że bardzo chętnie ciebie odwiedzę.
Po rozłączeniu się w sypialni spakowała najpotrzebniejsze ciuchy. Potem wsiadła do swojego BMW i z piskiem opon odjechała. Przez pierwsze kilka godzin jechało jej się świetnie, ale w pewnym momencie samochód stanął na środku drogi i nie chciał ruszyć.
Chciała, czy nie chciała, musiała wysiąść. Powoli ruszyła przed siebie. Dość długo szła, aż dotarła do ścieżki prowadzącej w las.
Ponieważ było już ciemno, przebiegła ją nagle. Znalazła się przed domkiem, który wyglądał tak samo jak w jej śnie.
Z bijącym sercem ruszyła w stronę budynku. Mosiężną kołatką zastukała. Po chwili w drzwiach stanęła staruszka w okularach i siwych włosach.
— Dzień dobry.
— Dzień dobry, pewnie pani się zgubiła?
— Nie zgubiłam się, tylko auto mi się zepsuło.
— Rozumiem.
— Ładny ma pani dom.
— Dziękuję, mój pradziadek wybudował go dla mojej prababci. Kiedyś to on był piękny, a obecnie wymaga gruntownego remontu.
— Rozumiem, czy mogłabym skorzystać z telefonu?
— Oczywiście.
Staruszka otworzyła szerzej drzwi, a Marta weszła do środka. Na stoliku przed drzwiami stał aparat telefoniczny. Staruszka zostawiła ją samą i poszła do kuchni. Marta wykręciła numer Jolki, ale się nie odezwała. Po chwili w przedpokoju z tacą pojawiła się starsza pani.
— I co, załatwiła pani wszystko?
— No niestety, ale nie, bo koleżanka nie odebrała.
— Zaparzyłam właśnie herbatkę, może napije się pani ze mną?
— Nie chciałabym pani sprawić tym kłopotu.
— Ależ to żaden kłopot.
— W takim razie bardzo chętnie.
Kobiety przeszły do ogrodu, gdzie usiadły przy niewielkim stoliku. Długo rozmawiały o dawnych czasach. W pewnej chwili Marta się pożegnała ze starszą panią i ruszyła przez ciemny las do auta. Gdy znalazła już samochód, odjechała stamtąd. Po dojechaniu do przyjaciółki wszystko jej opowiedziała. Mężowi Jolanty za bardzo się w to nie chciało wierzyć, uważał, że kłamie.
Następnego dnia z samego rana Marta z Piotrem i termowizyjną kamerą tam pojechała. Dzięki temu urządzeniu w pokoju z kredensem odkryli zamurowane drzwi.
Po zburzeniu ściany okazało się, że prowadzą one do sekretnego pomieszczenia. Był tylko mały problem – nikt nie miał klucza. Więc Marta otworzyła je za pomocą zszywacza i weszli do środka.
Pomieszczenie było niezbyt duże, przy drzwiach stały trzy kufry z ozdobami. Starsza pani, widząc ten pokój, rozpłakała się. Piotr ją objął ramieniem.
W pierwszym kufrze znajdowały się papiery wartościowe, stare fotografie oraz wycinki prasowe. W drugim była rodowa biżuteria i trochę sreber. W trzecim zaś były suknie i inne stroje. Staruszka, widząc te pamiątki, na dobre się rozpłakała.
— Niech pani nie płacze – poprosiła Marta. – Teraz będzie pani mogła przeprowadzić remont tego pięknego domu.
— Bardzo wam dziękuję.
Staruszka w pewnym momencie się od nich oddaliła, znikając im z oczu. Po chwili wróciła z przepiękną szkatułką wysadzaną perłami.
— To dla ciebie, moje dziecko.
Marta wzięła od niej szkatułkę, po czym zajrzała do środka, niemal z wrażenia straciła oddech – była tam przepiękna diamentowa kolia z pierścionkiem i kolczykami.
— Ta biżuteria jest przepiękna, ale nie mogę jej przyjąć.
— Weź, mnie się ona nie przyda.
— Dziękuję.
W taki oto sposób Marta wróciła do domu z nowym nabytkiem – w postaci secesyjnej biżuterii.
Komentarze (12)
Ostatnio mi Zenza polecił chatbgt"
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania