"Martin Eden"
a rzeka gdzieś na niebios spocznie progu*
Doglądamy się nawet z księżyca.
W każdą noc zajdzie dalej niż my z jego razowej strony.
Przeciągani pod krwią, kilwaterem sezonowanego bólu i potu.
Dopóki refleksje.
Pani Stasiu, klimakterium, pod którym hajcują, zmienia się.
Teraz to tylko szastać emeryturą, umierać z pilotami kina domowego.
Czochrać się tak, żeby streszczało w szwach
ku pokrzepieniu zainstalowanych rozruszników.
____________
* Jack London
Komentarze (4)
Wiersz również bardzo dobry.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania