Martwe jezioro
Mam w sercu miejsce, gdzie nic nie mieszka,
jak martwe jezioro bez dna, bez brzegów.
Nie płynie rzeka, nie śpiewa mewa,
cisza tam rośnie wśród echa i śniegu.
Nie boli — bo wszystko już dawno zgasło,
nawet cierpienie się stamtąd wyniosło.
Został mi tylko pusty oddech,
jakby mnie nie ma, choć wciąż tu jestem.
Dotyk mnie mija, słowa przelatują,
ludzie się śmieją, a ja nie słyszę.
Zamknięty w sobie, choć nikt nie zamykał —
sam się zapadłem w tę własną ciszę.
Czasem noc płacze, a ja nie mogę.
Nie ma już łez, tylko chłodne zmarszczki.
I tylko myśl, ta jedna, najprostsza:
czy pustka może być jeszcze bardziej pusta?
Komentarze (1)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania