Martwica I. Groteska

Groteska.

Opatula ludzkość niczym wąż. Wpija jad w ich ducha sprawiając, że odbierają oni rzeczywistość przez pryzmat odgórnie przyjętych norm i zachowań.

Jednak czy są właściwe?

Omiatając wzrokiem ziemię z tak daleka łatwo zauważyć niedoskonałości. Rysy na szkle. Brud na niedomytej szklance. Jednak by dostrzec coś niewłaściwego należy patrzeć pod światło. Tak jak i ze szklanką, tak z człowiekiem Słońce uwypukla rany.

Jednak niezbyt interesują mnie ludzkie rany. Są zepsute. Spróchniałe. Nieprawdziwe. Prawdziwością jedynie jest to, co człowiek czyni. Nie po to otrzymał dłonie by zadawać nimi ból.

A jednak to robi. Satysfakcjonuję go to.

Żygać mi się chcę, gdy patrzę jak rozumna istota kieruję się instynktem. Jak zwierzę. Jednak zwierzętami chyba nie jesteście. Prawda?

Groteska.

Człowiek. Wielki Pan Ziemi i Wszechświata nad którymi nie ma żadnej kontroli. Wybiera najprostsze tłumaczenia, by stwierdzić, że to drzewo jest „mojsze” niż Matki Ziemi. A Matka Ziemia –jak każda zresztą Matka – swoją cierpliwością ukazała, że znieść może miliony lat. Jednak czy nie o rok za dużo?

Gładzę opuszkiem palca miecz, który wiele tysiącleci temu podarował mi Ognisty Ptak wraz z Błękitnym Smokiem. To właśnie nim przecinam nici, przez które człowiek czerpię ducha gwiazd. Ich wiedzę. Ich intuicję. Bo tym właśnie jesteście. Jedną z tryliarda gwiazd rozmieszczonych po całym wszechświecie. Niczym więcej. Wasze istnienie zależne jest od mojego kaprysu i kaprysu mi podobnych. Wielki Ptak i Wielki Smok oczekują waszego końca.

Ja zresztą też.

***

Obserwując rodzaj ludzki pojęłam wiele rzeczy.

Pojęłam jak wiele wy nie pojmujecie, choć wydaję się wam, że pozjadaliście wszystkie rozumy.

Nie.

Szukacie Prawdy? Tej jednej jedynej? Jednak ona nie istnieję. Wszystko jest Prawdą i Nic zarazem.

Prawdą są bogowie i bóg. Prawdą jest Jezus w cierniowej koronie. Prawdą są kosmici i to, że jesteście kontrolowani.

Ale zarówno to nieprawda. Bo któż z was, kto dziś stąpa po ziemi to widział?

Ja widziałam. Jednak moje oczy są ślepe na ziemskie sytuację. Więc jak mogłabym to widzieć? Widzieć Prawdę? Nie. Prawdy się nigdy nie zobaczy. Tak samo jak wiatru. Jego działanie poczujesz gdy uderzy ci w twarz, jednak nigdy go nie dostrzeżesz. Czucie. Tak, to bardzo ważne, ale nikt z was już tego nie praktykuję.

Komin na którym siedzę jest niewygodny. Zaraz ktoś zginie w wypadku.

Ciach. Nić się urywa.

Zaraz ktoś utopi własne dziecko.

Ciach. Linia – jeszcze wątła – zostaję przecięta.

Takie to wasze istnienie.

Groteska.

***

Każdy z was czegoś poszukuję. Śmieszni poszukiwacze szczęścia. Ale bardziej niż szczęścia to poszukiwacze pieniędzy.

Oj, nieszczęśni.

Zabijacie drzewa by uczynić z nich walutę, która wyznacza waszą wartość. Kto ma więcej drzew jest ważniejszy. Zabawne.

To ziemia ma najwięcej drzew, a w waszych oczach jest gówno warta.

Pet na drodze. Papierek po lodach ekipy wrzucony w trawę. Cóż wy sobą reprezentujecie? Biedę jak ten wasz raper Peja?

Jak można reprezentować biedę skoro ma się dom i co zjeść?

Pojedźcie do Somalii. Tam poznacie prawdziwych reprezentantów biedy.

Zakłamane istoty żyjące we własnym umyśle. Dość was mam. Jesteście robactwem tego świata. Gdybym tylko miała moc przeciąć wszystkie nici zrobiłabym to bez wahania. Nie zasługujecie by stąpać po ziemi i czynić z niej królestwo betonu. Ziemia nie oddycha. Ziemia się dusi by wyście czuli się komfortowo.

Wysoka trawa by przerażała. Oj tak. Przerażałaby was tak samo jak waszych przodków, którzy w tym całym stresie przyjęli pozycję wyprostowaną.

Żeby ich co czasem nie żeżarło.

A szkoda. Mogli wtedy zginąć.

Przeklęte małpy.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania