Martwy punkt
Utknąłem w martwym punkcie
Znów budzę się nad ranem
W głowie myśli różne
Sprawy nieposkładane
Ciągle ten zamęt
Wiecznie nie widać końca
Staram się trzymać ramę
Zaproszony do tańca
Tajemnice, których
Już nigdy nie rozwikłam
Codzienne bzdury
W, których brodzić mi przyszło
Powierzchowne relacje
Z spotykanymi ludźmi
A ja chciałabym czuć bardziej
Prostota mnie nudzi
Poczucie braku
Przesyca mnie do głębi
Czuję, że coś tracę
Czuję, że można więcej
Brak satysfakcji
Towarzyszy mi uparcie
Rozsadza czaszkę
Kąsa zażarcie
Gdzie jest ukryte
To czego szukam?
Czy znajdę przyczynę?
Czy sobie odpuszczę?
Skąd rodzą się we mnie,
Te ciągłe rozterki?
Pytanie, kim jestem?
Nie przestaje mnie dręczyć.
Dokąd idę
I co chcę osiągnąć
Mroczne wizje
One przychodzą do mnie
Coraz bardziej
Odcinam się od świata
Czuję pogardę
Do tego co przedstawia
Tak bardzo staram
Się pozytywnie myśleć
Ale nawet wiara
Już nie daje mi wytchnąć
Obserwuję to szaleństwo
Które obok się dzieje
Tą pogoń za lepszym
Która zabija szczęście
Po części w tym jestem
Nie da się tego wyzbyć
Musiałem znaleźć miejsce
Gdzie mogłem przywrzeć
Wypadkową decyzji
Życiowych się stałem
Stworzony bez przyczyny
Wciąż trwam uparcie
Czekam na szansę
Być może bezpodstawnie
Ten, kto je rozdaje
Niech rzuci ją na mnie
Już cała nadzieja
Powoli umiera
Skoro nic nie ma
Chyba czas się zbierać
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania