Martwy Punkt - część 3/3
Z samego rana pod główny miejski szpital podjechały dwa czarne samochody marki Mercedes, oznakowane jako pojazdy Europejskiego Instytutu Innowacji i Technologi. Wysiadło z nich kilku mężczyzn w garniturach. Wbiegli niemalże do budynku, a po chwili wybiegli, prowadząc Marię siedzącą na wózku. Jej stan był stabilny, ale lekarz nie zalecał jej opuszczać szpitala, jednakże był tylko lekarzem i nie mógł decydować o losie, który już przypieczętował Instytut. Maria lekko ospała siedziała już w samochodzie. Taix siedział na miejscu obok kierowcy. Powiedział wolno:
- Plan jest prosty. Udamy się do siedziby Kultu Czerwonego Smoka - tutaj przerwał wypowiedź i splunął za okno - i odbierzemy Hemo-Akernator, który przecież należy już do Instytutu. Co więcej, mamy parę asów w rękawie..
- Ach tak? A jakich to?
- Pamiętasz esencjonalistę o imieniu Garwax? Jedzie właśnie pancerną ciężarówką w innej części miasta. Gotowy do walki.
- Co prosze? Przecież... jeszcze wczoraj toczyli walkę. Wieczorem. Martwy Punkt wyrzucił go z budynku. Nie miał szans aby...
- Powiedziała kobieta, która zszywała ręce ludzi z maszyną. Nikt nie powiedział, że nie możemy go wykorzystać. Udało się nam stworzyć z niego kolejnego cyborga w przeciągu nocy. Nie próżnowaliśmy.
Maria była zszokowana. Nie sądziła, że Omicron posunie się do czegoś tak drastycznego.
- Co więcej - Taix kontynuował - złapiemy Martwego Punkta. Omicron potrzebuje esprów do badań. Smutne, że tak skończy się jego życie. Czasami myślę sobie, czy naprawdę wszyscy Ci ludzie muszą ginąć. Ale potem, potem patrzę na wyniki jakie dzięki nim uzyskujemy. Każdy essencjonalista zchwytywany przez nas jest poddawany morderczym badaniom, ale dzięki nim wiemy coraz więcej.
- Tak? Co takiego na przykład.
- Nie dalej jak tydzień temu, w końcu dowiedzieliśmy się, jak powstają te "nadprzyrodzone moce" esprów. Nie są niczym nadzwyczajnym. Okazało się, że w atmosferze zawieszone są mikrodrobiny nieznanego pochodzenia. Zwą się kryształami esencji. W zależności od człowieka, mogą, choć nie muszą, reagować z jego mózgiem. - Taix wyciągnął kartkę z jakiejś teczki i przeczytał fragment dokumentacji - Przenikają do żył i krwią dostają się do całego ciała, a w tym mózgu. Mózg jest wtedy w stanie wytwarzać specyficzne fale, które powodują te zdolności. Takich ludzi nazywamy esencjonalistami, lub esprami.
- Jasne, przecież wiem. Więc tak to działa też w przypadku tych antymagicznych?
- Podobnie, choć nie całkiem. Niektórzy ludzie, posiadają zdolność odpychania wszystkich mocy esencji. To właśnie ludzie antymagiczni. To z nich tworzyłaś cyborgi, gotowe do walki z pozostałymi esprami. Wszystkich tych degeneratów można do czegoś wykorzystać. Z antymagicznych tworzyć odporne na moc cyborgi, a następnie użyć je do łapania kolejnych esprów do badań. Ten plan jest genialny.
- Dlatego potrzebuje Hemo-Akernatora. Wtedy... nie będziemy musieli szukać kolejnych antymagicznych. Mając coś co może tworzyć dowolne tkanki żywe na podstawie DNA, będę w stanie odtwarzać ich ciało w kółko przy użyciu urządzenia.
Maria uśmiechnęła się. Jeśli zdobędzie to urządzenie, zacznie się produkcja na masową skalę. Awans, podwyżka i pieniądze. Kiedy już to otrzyma, zwolni się z instytutu, wyda paręnaście milionów na usunięcie NKU z głowy i ucieknie gdzieś na odległe, gorące wyspy. Tam, gdzie nic nie będzie ją już obchodzić. Dziś będzie jej ostatnie, ciężkie zadanie.
Martwy Punkt dźwigając ciężką, srebrną walizę szedł przez podejrzaną dzielnicę. Wszedł do mrocznego budynku w którym mieściła się siedziba Kultu Czerwonego Smoka. Dziś było tam jeszcze mroczniej niż zwykle. Przy ścianach postawiono świece, widać było nieco wyraźniej żelazny tron pośrodku sali. Tłum kultystów stał w okręgu. Powitał go mroczny, ciężki głos przywódcy.
- Kto tam?
- Martwy Punkt.
- Podaj hasło.
- Ognie Tulimara nas uwolnią.
- Wykonałeś zadanie...
- Tak. Mam walizę i ubiłem Garwaxa.
- Zaiste, Czerwony Smok uczyni cię kimś wielkim.
Chłopak postawił walizę na środku pokoju. Po chwili jeden z kultystów wręczył mu wielki czarny plecak. Wypełniony był forsą. Zarzucił go sobie na ramię.
- Należyta zapłata. - odezwał się przywódca - Zostaniesz z nami, będziemy dziś świętować śmierć Garwaxa.
- Chyba podziękuję. Mam parę planów na głowie...
- Niestety, to nie była propozycja, ha ha. - przywódca kultu zaśmiał się cynicznie. - Zacznijmy rytuał. Gdy wytworzymy smocze jajo, zwielokrotnimy je tą maszyną. Armia potomków Tulimara zaleje ten świat.
Kultyści ustawili się w okręgu i już mieli rozpoczynać swoje obrzędy, kiedy nagle rozległ się wielki huk. Ściany zaczęły drżeć, podłoga pękała w kilku miejscach. Wschodnia ściana budynku została rozbita. Dużo światła wlało się do mrocznej, gigantycznej siedziby sekciarzy. W świetle i pyle wzniesionym przez upadek ściany, widoczne były ciężkie, wysokie sylwetki o czerwonych oczach. Cyborgi. Wszystkie, jak na jedno polecenie rzuciły się do wnętrza. Rozległ się krzyk przywódcy:
- Zatrzymać intruzów! Na pewno przyszli odzyskać srebrną skrzynie!
Grupa kultystów ustawiła się niczym mur przed tronem. Sięgneli po broń i wycelowali we łby napastników. Padły strzały, lecz niewiele dały. Cyborgi, pomimo otrzymania strzałów prosto w głowę nadal maszerowały szybkim krokiem. Martwy Punkt spróbował obalić jednego z nich tak jak poprzednio, lecz nie udało mu się. To nie były prototypy. Ich całe ciała były całkowicie odporne na moc. Musiał działać. Podleciał do góry, przeskoczył wciąż stojącą gromadę kultystów, która jakimś cudem wciąż opierała się natarciu i zgarnął srebrną skrzynię z podłogi. Cyborgi momentalnie przestały napierać w kierunku sekciarzy, a zaczęły ścigać chłopaka. Walizka była bardzo ciężka, więc Martwy Punkt zrobił jedyną rzecz, jaka przyszła mu do głowy. Odbił się jeszcze raz, wylądował na przeciwległym końcu sali. Otworzył walizkę. W środku znajdowało się spore urządzenie, którego wygląd był trudny do opisania. Kilka wyświetlaczy, podajników, otworów, wentyli, buteleczek i innych bliżej nie określonych elementów przytwierdzonych do sporej wielkości metalowej tuby. Obok była jeszcze tabliczka informująca, że jest to jedyny egzemplarz, kosztujący około 1000000 miliardów euro. Jeden z najdroższych wynalazków jaki widział świat. Bogatszy o tę wiedzę, Martwy Punkt podniósł Hemo-Akernator mocą telekinezy. Gdy już chciał z hukiem uderzyć nim o ziemię, nagle poczuł jak coś zaciska mu szyję. Ciężka, mocna, robotyczna ręka. Usłyszał męski głos zza pleców.
- No, no, całkiem cwany ruch. Chciałeś zniszczyć urządzenie. Pozwól więc, że coś Ci powiem. Niestety, twoja historia tutaj się kończy. Trafisz tam, gdzie pozostali esprowie. Do sali esencjonalistów Omicronu, elitarnego oddziału Instytutu Innowacji, który prowadzi badania nad rzeczami, których nie pojęli by zwykli ludzie tego świata.
- Zabijaliście... niewinnych…. - wydusił chłopak, z trudem łapiący powietrze.
- W imię nauki mogą ginąć nawet miliony! Czymże jest kilka ludzi zmienionych w bezmyślne marionetki, jeśli stają się oni tak użyteczną bronią! Jesteśmy organizacją, działającą zgodnie z rządem, co czyni nas praktycznie niepokonanymi. Nie takie rzeczy działy się z naszej winy i nikt nie reagował! Wybuch elektrowni w dystrykcie gromowym 5 lat temu to nasza robota. Chcieliśmy, by jak najwięcej osób opuściło ten obszar i nie zapuszczało się do niego. Wtedy dopiero cyborgi mogły być spokojnie testowane. Nikt nie zareagował. Potem wyłapywaliśmy ludzi z ulicy. Niczego nie świadomych. Szukaliśmy tych specjalnych, antymagicznych, aby kontrować esencjonalistów. Nikt nie reagował. Stworzyliśmy z nich marionetki. Cyborgi. Bezmyślnych żołnierzy działających na nasze zawołanie. I dopiero po 5 latach testów, zjawia się jakiś chłopiec z telekinezą i myśli, że zatrzyma tak wielki przełom w nauce! Ha ha! Naprawdę musisz być naiwny.
Martwy Punkt próbował uwolnić się z potężnego uścisku cyborga, lecz na próżno. Urządzenie które wciąż trzymał za pomocą mocy upadło na ziemię, lecz się nie rozbiło. Rozległ się ciężki głos z ciemności. Pośród cyborgów stał przywódca kultystów:
- Puść go!
Światło latarki oświetliło przybysza. Był to pierwszy raz kiedy Martwy Punkt widział lidera kultystów na żywo. Miał długie, czerwone włosy i opaskę na oczach, a więc prawdopodobnie był ślepy. Długie czarne szaty i tatuaże zdobiące jego ręce. Wyglądał na bardzo silnego.
- Jeśli tego nie zrobisz - lider kontynuował - to będę zmuszony użyć mocy Tulimara, władcy ognia.
- Bełkot! Nie naukowy bełkot! - Taix, który wcześniej mówił z Martwym Punktem wyłonił się z ciemności - Nic nie znaczysz w tym świecie. Wierzycie w jakieś chore - splunął - rytuały, a wasza siła jest nikła przeciw naszej potędze.
- Mylisz się. Oceniłeś nas zbyt pochopnie.
Z ciemności wyłonił się cały tłum kultystów. Rozpalili pochodnie w rękach. Pozostałe cyborgi, które stały tuż obok odwróciły się w ich stronę.
- Spopielić ich. - lider wydał rozkaz. - pokażcie im moc, jaką dał nam kosmiczny byt Tulimar!
Nagle iskry sypnęły się z sufitu. Pochodnie zachwiały się jakby od wiatru. Na ziemi zapłonęły kosmiczne runy i symbole. Cyborgi stanęły w ogniu. Ich skóra zaczęła się topić, krew rozlewać, a mechanizmy rozpadać. Garwax stojący pośrodku sali także spłonął. Ogromne języki ognia w mgnieniu oka zbudowały labirynt o wysokich ścianach nie do przejścia. Taix patrzył na to z podziwem.
- Ja, lider Kultu Czerwonego Smoka, pseudonim mój Koron, wznoszę swoją rękę ku niebu. - wykrzyczał lider - Użycz mi swej mocy Tuliamrze.
Kultyści w czarnych szatach wyłonili się z ognia i stanęli przed cyborgiem wciąż trzymającym ledwo przytomnego Martwego Punkta, Taixem oraz Koronem. Wznieśli pochodnie ku górze. Sekciarze stali w płomieniach nie przejmując się tym. Można by pomyśleć, że to magia chroniła ich przed spaleniem, ale to twarde, ognioodporne szaty. Z kolei płonące runy, to efekt rozlania łatwo palnej benzyny z kilkoma domieszkami, zwiększającymi ściany ognia.
- Widzę, że naprawdę byliście przygotowani. - Taix był pod wrażeniem działań kultystów - niestety nadal nie jestem tu sam.
Z nieprzeniknionej ciemności za Taixem i cyborgiem, wyłoniły się jeszcze dwie postacie. Drugi agent Torx oraz jadąca na wózku Maria.
Wszystko działo się bardzo szybko. Taix podniósł z ziemi Hemo-Akernator i rzucił do Torxa, który go złapał i szybko zaczął uciekać. Nagle jednak poczuł, że ktoś go chwycił. Ciężkie, żelazne ramie trzymało go za szyję. Odwrócił się i zobaczył cyborga, który jedną ręką wciąż dusił chłopaka, a drugą próbował go zatrzymać.
- Co jest?! Taix, Maria?
Robot podniósł go do góry i przerzucił za plecy. Torx wleciał w wielkie ściany ognia. Nie było opcji, aby udało mu się przeżyć.
- Maria? Co twój robot właśnie... - Taix spoważniał i spojrzał ze zgrozą na uśmiechającą się kobietę na wózku.
- Mam tego dość. Chciałam się zabić i nie kontynuować tego. Potem myślałam, że obejdzie się bez ofiar i zakończymy tą walkę. Ale widzę, że muszę powstrzymać to sama.
- Cholera, Maria, nie teraz.
- Właśnie teraz. Pamiętaj, że mój umysł ma bezpośrednią kontrolę nad cyborgami.
- Pamiętaj, że mój także. A ja mam dodatkowo kontrolę nad tobą. Nie sprawdziłaś się, więc zostaniesz zastąpiona. Podzielisz los Agnusa.
Wyciągnął z kieszeni jakiś malutki przycisk i coś na nim nacisnął. Triumfalnie spojrzał na Marię, która bezradnie patrzyła w płomienie.
- Nie sądziłam, że posuniesz się do tego...
Minęła chwila i Narzędzie Kontroli Umysłu zaczęło robić swoje. Maria zaczęła tracić kontrolę nad sobą, osunęła się z wózka i krzycząc padła na ziemię. Pluła krwią, zwijała się z bólu, a po chwili skonała.
- Nie sądziłem, że tak szybko okażesz się nieprzydatna.
Kopnął kilka razy leżące ciało Marii. Podniósł Hemo-Akernator leżący na ziemi. Kultyści patrzyli na to, nie wiedząc do końca co właśnie się stało. Kobieta nagle zmarła na ich oczach.
- Skoro Maria już nie żyje... to jedyną osobą która włada cyborgami, jestem ja. Nikt już nie pokrzyżuje moich planów.
Taix zaśmiał się maniakalnie. Czuł, że dostanie podwyżkę za uratowanie projektu. Robot rzucił ledwo przytomnego chłopaka na ziemię. Martwy Punkt po chwili podniósł się, stojąc na mocno ugiętych nogach. Bycie trzymanym za szyje przez tak długi czas naprawdę nie sprzyja byciu silnym i gotowym do walki.
- A więc wciąż żyjesz? Myślałem, że już jesteś truchłem! - Taix szczerze zalał się śmiechem.
- DOŚĆ TEGO! ZDECHNIESZ! - wykrzyczał Koron - TEN CHŁOPAK NIE ZASŁUŻYŁ SOBIE NA TAKI LOS! NIKT NIE ZASŁUŻYŁ!
Dzierżąc pochodnie i broń palną kultyści ruszyli na Taixa. Agent jednak był na to gotowy. Zaplanował, że może pojawić się potrzeba użycia bomby przeciw grupie wrogów. Kopnął wózek na którym wcześniej siedziała Maria, a on przejechał kilka metrów i wyleciał w powietrze z ogromnym hukiem. Większość kultystów została rozsadzona. Ostało się kilku wraz z przywódcą. Wyglądali na oszołomionych całym tym zajściem.
- Nie macie ze mną szans głupcy! - Taix patrzył na nich z dziką satysfakcją
Martwy Punkt stał wciąż o własnych siłach. Jego bariera wydała się zablokować część wybuchu, ale przez to był jeszcze bardziej wyczerpany. Bał się, że jeśli spróbuje użyć mocy na Taixie, sam umrze. Pozostało mu patrzeć i liczyć, że uda mu się wyczekać odpowiedni moment i uciec. W tym czasie cyborg dobił niedobitki i pozostałych kultystów. Koron przyjął cios w żebra i pogrążył się w gorejącym ogniu Chłopak przyglądał sie temu. Spostrzegł coś dziwnego. Coś, czego nie zauważył wcześniej. Ten cyborg, wydawał mu się znajomy. Ta kobieca sylwetka. Te piękne włosy. Te zgrabne ramiona. Ciało, które już gdzieś kiedyś widział. I wtedy go olśniło.
- O r i a n a . . . - powiedział na głos z wrażenia. - Co oni Ci zrobili.
Nie da się opisać, w jaki szał wpadł w tym momencie biedny, ledwo żywy Martwy Punkt. Jego oczy, czerwone od podduszania, stały się bardziej wyłupiaste, źrenice stanowczo się zwęziły, a mięśnie podbudowały. Odzyskał siłę, przynajmniej chwilowo.
- TAIX! - Krzyknął biegnąc z pełną prędkością w kierunku Agenta. Wtem Cyborg zagrodził mu drogę.
Chciał użyć mocy, ale przypomniał sobie, że nic z tego. Taix już miał zacząć się śmiać, ale wtem stało się coś nieoczekiwanego. Podłoga zaczęła drżeć. Cała, wielka, betonowa płyta na której stał cyborg Oriany wyleciała z hukiem na kilka metrów w górę. Robot bezwładnie na niej stał, po czym upadł prosto w płomienie. Można by sądzić, że Martwy Punkt zabił swoją przyjaciółkę, lecz wcale już nie postrzegał jej jako człowieka. Wiedział, że musiała zostać zabita, a potem odbudowana w ciele robota. To już nie była Oriana.
- Zabiliście moją jedyną przyjaciółkę. Zmieniliście ją w bezwładną kukłę sterowaną przez chorych na umysł ludzi.
- To wszystko w imię nauki... - Taix wyglądał na zdenerwowanego
- Wiesz co mnie obchodzi taka nauka? - Martwy Punkt czuł, że nie kontroli nad własnym gniewem.
- Może się jakoś dogadamy?
- Och tak! Zafunduje Ci cieplutką śmierć!
Skupił całą swoją moc i uniósł nieco Taixa. Ten wyciągnął pistolet z kieszeni i wymierzył w przeciwnika. Wiedział, że to nic nie da, ale wolał spróbował. Padł strzał i nabój zatrzymał się tuż przed głową chłopaka, po czym, wykonał zwrot w tył i poleciał z równie szybką prędkością. Trafił. Polała się krew z boku Taixa. Po tym, moc Martwego Punkta rzuciła nim o ścianę. Uderzył o betonową powierzchnię plecami, czując jak łamie się mu kręgosłup. Opadł bezwładnie, wprost w wielkie języki ognia.
- Dokonasz... wielkich rzeczy.... - odezwał się głos gdzieś z ognia. Był to Koron, przywódca kultu.Wyszedł kulejąc i trzymając się za obolałe biodra - Możesz naprawdę zmienić coś w tym chorym świecie.
Martwy Punkt spojrzał obok, na leżący wciąż na ziemi Hemo-Akernator.
- Rób co uważasz. Ja muszę się skupić na odbudowie grupy kultystów.
Esper z satysfakcją uniósł przedmiot i uderzył nim o ziemię. Urządzenie rozpadło się na setki kawałków. Wraz z przywódcą wymknęli się z pomieszczenia, po czym odeszli, każdy w swoją stronę. Niedługo po tym, na miejscu pojawiła się policja i straż pożarna. Pożar trzeba było w końcu ugasić.
Przez następne kilka dni, Martwy Punkt wybierał się do Dystryktu Gromowego, aby sprawdzić, czy projekt z cyborgami nie jest tam kontynuowany. Chociaż tyle mógł zrobić. Usypał też na cmentarzu symboliczny grób swojej jedynej przyjaciółce - Orianie. Nie mógł wybaczyć sobie, że nie dopilnował jej bezpieczeństwa, gdy wspomniała o dziwnym incydencie z mężczyzną trzymającym jakieś urządzenie, zapewne określające antymagiczność człowieka. Długo nie mógł pozbierać się po tej sprawie. Długo nie potrafił pracować jako zabójca, po tym co się stało. Pieniądze które dali mu kultyści wystarczyły mu na wiele długich dni. Nie wiem czy wrócił do swojej pracy, wiem jednak, że lepiej niż ktokolwiek zrozumiał kruchość ludzkiego istnienia.
Komentarze (3)
A czemu nie przeszło w konkursie? Może jakimś kryterium była poprawność językowa? Sporo błędów interpunkcyjnych, przecinki są w "dziwnych" miejscach, a nie ma tam, gdzie powinny być. Trochę też usterek stylistycznych - jeśli w jury konkursu był jakiś polonista to pewnie go/ją to drażniło i nawet nie zastanawiał się nad treścią. Jak będziesz znanym pisarzem to będą ludzie, którzy będą to poprawiać ;).
Widzę, że trochę zahaczamy o tę samą tematykę - bliska przyszłość, coraz większe powiązanie ludzi z maszynami....
Szkoda, że "zabiłeś" Orianę tak "na amen". Może jakimś sposobem siła ludzkich uczuć Martwego Punktu zwyciężyłaby i wyzwoliła jej cyber-umysł spod władzy złych ludzi... Pozdrawiam
No cóż, nadal się uczę pisania, a interpunkcja, muszę przyznać, nigdy nie była moją mocną stroną. Zawsze stawiam te przecinki tak "na czuja" i może temu wychodzi to jak wychodzi.... i bardzo możliwe, że to zaważyło na dopuszczeniu do dalszej części. Niestety, organizatorzy nie chcieli udzielić mi odpowiedzi na pytanie, czemu praca została odrzucona.
Hmm z tym wyzwoleniem umysłu Oriany - ciekawy pomysł. Cała ta praca powstała też całkiem na szybko i szczerze... czasem tego żałuje i patrząc na nią z perspektywy czasu myślę sobie że mogłem ją napisać lepiej. Raczej nie będę pisał dalszych części do tego opowiadania, uznaje je za skończoną historię.
A co do wspólnych tematów - generalnie całość jest historią poboczną do mojego pięcioczęściowego universum (którego akcja rozciąga się na praktycznie ponad 14 miliardów lat, więc jest to sporo), i tego typu tematyka to tylko wycinek całości, ale cieszę się, że komuś przypadło to do gustu :>
Ja również pozdrawiam!
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania