Marudnie o pisoleniu.
Co jakiś czas próbuję coś napisać, stworzyć jakąś spójna i interesującą opowieść. Natrafiam jednak na trudności. Brak wiedzy ale i własną niezborność. Podejmując się próby przekazania czytającemu obrazu muszę go najpierw sam zobaczyć. Przy próbie zapisania go okazuje się, że umykają mi szczegóły, istotne elementy, które tworzyły spójny i wierny obraz. Czy można sobie jakoś pomóc? Jak kiedyś zauważył jeden z fachowców; można i warto posługiwać się stereotypem lub archetypem. Różnica między tymi obcobrzmiącymi wyrazami jest niewielka; archetyp to np. krasnal, stereotyp to także krasnal. Jedno oznacza, że jest to pierwotny (arche) konstrukt, słowo-klucz. Drugie, że jest to oklepane słówko. Tu już widać, że to, czy będzie to stereo czy arche, zależy od kontekstu. Temat jednak nie jest tak płytki, jak mogłoby się wydawać. Jestem laikiem, może właściwiej byłoby powiedzieć gnotykiem (nie mylić z gnostykiem) i podejmując próby pisania poszukuje i „odkrywam” (jak podejrzewam) sprawy i wiedzę dawno poznaną, której uczą gdzieś na jakichś studiach. Mnie nie uczyli, muszę sam do prawd dochodzić, odkrywać odkryte. Co więc takiego „rzuciło się mnie na oczy”? Ano właśnie to, że nie tylko krasnal może być stereotypem. Na przykład spojrzenie. Z pode łba, mroczne, drwiące, łzawe... Albo gest; rozkazujący, władczy, pełen rozpaczy...
Postawa, uśmiech, krok, szata... jakby tak powoli podejść, to niemal wszystko co dotyczy człowieka, zostało już zamknięte w archetypy i stereotypy tyle, że o tym nie pamiętam pisząc. Zamiast; filującego i co chwilę kopcącego ogarka, powodującego mroczne cienie na twarzy, która chwilami wydaje się stara i przerażająca by w kolejnym rozbłysku światła, odzyskać swą naturalną łagodność i młodość - mam w tekście; płomień świecy rozświetlający mrok komnaty...
Zapominam, że przyjrzenie się obrazowi w mojej głowie sprzyja tworzeniu nastroju, że to właśnie dopiero kontekst tworzy albo moją oryginalną scenę, albo stereotyp niezbyt ciekawy, który spłynie po czytającym nie zostawiając śladu. A ślad przecie potrzebny, by zechciał czytać dalej, by to moje pisolenie miało jakikolwiek sens. Im więcej jednak myślę, tym mniej piszę i mniej mam ochoty by pisać. Bo z tego mojego myślenia wyłazi mierność i infantylność może nie tego co chciałbym(!) przekazać ale tego co potrafię(!) przekazać. Jedyna nadzieja w uporze, który jest nieodłączną częścią mnie. Może jednak za jakiś czas będę potrafił przekazywać w miarę wiernie to, co w mojej niedoskonałej łepetynie się lęgnie. Czego sobie i innym próbującym pisać życzę.
PS. I cholernie nadal żałuję, że próby dyskusji o pisaniu przeradzają się w dyskusje (tzw. gównoburze) o walorach osób, zamiast o zaletach i wadach tekstu. Niezależnie od tego jak wielkie ma się ego, warto jednak mieć świadomość, że zamieszczenie tekstu to obnażenie się na sali balowej. Nie należy mieć żalu, że ktoś niedowidzący pieprzyk na plecach weźmie za pchłę lub cień na stopie za psią kupę. ***
*** Reszta pierwotnego tekstu wyrżnięta w pień - Dziękuję Tjeri i Canu za zwrócenie mi uwagi na niestosowność pouczania innych, a tak ową resztę można było odczytać. Dziękuję.
Komentarze (18)
Bardzo mi się podobało. Bez wulgaryzmów, epitetów i chamskich odzywek. Gdyby niektórzy myśleli w ten sam sposób co Ty...
No nic, pozdrawiam :)
A piątka jest ode mnie.
Próżno upatrywać zmian.
Pozdroxix
Pozdrawiam
To wyjątkowo zacznę od minusa - drugą część bym wycięła, bo jest trochę ten teges moralizatorska i trochę doszywana.
A pierwsza bardzo mi podeszła, szczególnie "Jestem laikiem, może właściwiej byłoby powiedzieć gnotykiem (nie mylić z gnostykiem) i podejmując próby pisania poszukuje i „odkrywam” (jak podejrzewam) sprawy i wiedzę dawno poznaną, której uczą gdzieś na jakichś studiach. Mnie nie uczyli, muszę sam do prawd dochodzić, odkrywać odkryte. " właśnie tak o sobie myślę i tak czuję. Że wyważam otwarte drzwi, że wszyscy to wiedzą, a ja się zastanawiam... Trafione.
Fajne rozważania filozofopisarskoje.
PW - to jedyne lekarstwo, klub poprawiaczy rozmawiający ze sobą merytorycznie, przekazujący wrażenia bez tego co mnie się tak dobrze udało - moralizatorstwa. Z moim charakterkiem, jak widać, ciężka sprawa. Dzięki.
Nie jestem zbyt dobry w dialogach, w tym aby naturalnie brzmiały, często z nich po prostu rezygnuję.
Teraz na przykład piszę taki tekst o człowieku wspinającym się po dachach miasta i największą trudnością jest wyważenie elementów - z jednej strony pokazać jak bardzo bohater jest wyspecjalizowany we wspinaczce, ale z drugiej strony nie przesadzić z ilością mechaniki podparć i podciągnięć; obrazowo i metaforycznie opisać "żyjący" budynek, ale też nie stać się zbyt rozwlekły, nie stracić wątku; zastosować oniryzm ale zachować poczucie, że wydarzenia nie są tylko wyobraźnią bohatera. I wszystko dzieje się w jakimś mieście, jakimś kraju i jakichś czasach i nie ma w tym dialogów...
Czy to lenistwo, czy tylko zwolnienie myśli z tych ciągłych kanonów poprawnego pisania. Czy piszemy na miarę? Nie ma wykroju na dobre pisanie. Jest chwila, kiedy coś się otwiera i lecisz jak ptak. Widzę często swojego bohatera, widzę problem, tylko nie wiem jak ugryźć to jabłko, żeby wszystkim smakowało i coś zostało dla mnie. Żeby ogryzek też był zjedzony, a smak nie odbijał się czkawką.
Pozdrawiam serdecznie filozofa Opowi. Ładnie to zrobiłeś, a powiadasz, że nie umiesz.
Z Krościenka ślę ukłony
PS Ze mnie to taki filozof jak z koziej rzyci flet, ot czasem coś mnie napadnie, to pisnę ;)
Bardzo ciekawa i pouczająca lektura.
Pozdrawiam
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania