Marysia IV
IV
W tle leci sobie Kortez. Siedzimy w mieszkaniu mojej mamy. Ja, Marysia, Karol i Ania. Na stole rozłożona jest plansza do gry. Monopoly. Wieczór umilają nam lampki wina. Rozmawiamy, oszukujemy się na sztuczne pieniądze. Żyjemy. Karol zerka na moją półkę z książkami. Dostrzega pozycję zajmującą się tematem wojennym. Odkłada wino. Duma nad tytułem. Czekam, aż zagadnie o jej treść. Nie lubię rozmawiać o książkach. Nigdy nie umiem oddać faktycznych przeżyć związanych z przyswojoną treścią. Światem osobnym. Tylko dla mnie. Czekam jednak z pewną dozą niecierpliwości. Jestem ciekawy, w jaki sposób Karol wyłoży na światło dzienne, domieszkę nadszarpniętego serca. Czekam. W między czasie kupuję najdroższe pole na planszy. Czekam jako Bucholc gier planszowych.
– Mój dziadek zginął w obozie. Ostatnio natrafiłem na zapiski Babci, z czasów okupacji niemieckiej – odzywa się Karol.
– Ciężki temat – przyznaję. – Wiesz, przeraża mnie, z siłą jakbym sam to przeżył, odrażający odór wszelkiego nacjonalizmu. Jak można, ze względu na rasę, mordować ludzi. To jest przerażające. Ta książka, na którą zwróciłeś uwagę, zahacza o temat codzienności w obozie. Świat nierealny. Nie rozumiem tego. Znaczy, rozumiem, jestem w stanie wytłumaczyć sobie z jakich pobudek to wynika, ale jako człowiek nie rozumiem i nie chcę rozumieć. – Rozgadałem się bardziej niż myślałem. Po prostu. Zdarzają się momenty, które szarpną. To jeden z nich.
– Babcia opisywała głównie tęsknotę za dziadkiem. – Karol wraca do zapisków. – Piękne świadectwo miłości. Okropne okrucieństwo życia. Do tego wszystko podszyte olbrzymią niepewnością jutra. Jak to jest bać się o jutro? – zastanawia się głośno. – Ale tak naprawdę. Jak to jest słyszeć kroki żołnierza za drzwiami, nawet gdy nikogo tam nie ma? Jak to jest?
– Nie wiem, nie chcę wiedzieć – odpowiadam krótko. Mądrości na bok. Tak trzeba.
Dziewczyny milczały, skupione jak nigdy. Serce poruszyło w nich uwagę, dotychczas rozproszoną czasem niewinności. Czasem, na jaki każdy człowiek zasługuje. Zadumę przerwała Marysia.
– Moja babcia opowiadała nam przed śmiercią o Mazurach. Byli to ludzie, którym próbowano wyrwać tożsamość. Rosjanie, wkraczający na ich ziemię, oczekiwali deklaracji o byciu Polakiem. Mazurowie, mówiący po niemiecku, mieszkający na nowych ziemiach polskich, czujący odrębność własnych tradycji, od lat zmuszani byli do podporządkowywania się siłom wyższym. Usilnie próbowano wyplewić ich tożsamość. Babcia jako mieszkanka tamtych rejonów, doświadczyła bestialstwa Rosjan. W głowie został mi zwłaszcza jeden obrazek. Nasi, niestety, sąsiedzi, ustawiali kobiety w szeregach i dokonywali masowych gwałtów. Śmiali się przy tym, ryczeli jak zwierzęta, napinali mięśnie i pluskali się w tej niepohamowanej niczym rządzy wyższości. Płakałam długo po tej historii. To jest niemożliwe. Co musi się dziać w głowie takich ludzi. – Marysia kręci głową, jakby chciała wyprzeć świadomość istnienia tychże bestialstw. – Babcia, po tych wydarzeniach, długo myślała o Bogu. Nie odwróciła się od wyznawanej wiary. Czy przez samą wiarę, nie wiem. Może nie potrafiła zasnąć ze świadomością, iż to całe cierpienie nie ma żadnego sensu. Że Rosjanin, bawiący się lalkami, jest jedyną namacalną i czekająca na nią rzeczywistością. Może. A może chciała zobaczyć raz jeszcze swoje zamordowane dziecko. A zamordowane w jaki sposób? Wbity nóż w oko. Babcia widziała tę sytuację na własne oczy. Czy można po tym żyć? Czy można po tym związać się tylko z jedną, naszą rzeczywistością? Nie wiem. Babcia opowiadała, jak nocami widziała swoje dziecko. Jak dorastało z każdym dniem. Śniła o komunii, bierzmowaniu, pierwszych miłościach, o dorosłości swego dziecka. O wnukach. Śniła. Tylko to zostało z gruzów życia. To ludzie. To ludzie to wszystko zrobili. Ja…, nie wiem, czy to wszystko jest po coś, czy warto w ogóle, czy warto iść w świat, który może wszystko nam spalić, wyszarpać serce i cisnąć nam nim prosto w twarz. Nie wiem. – Kończy Marysia. My milczymy. Nie umiem nic powiedzieć. Może nie chcę. Zerkam na zegarek. 23:00. Wiem, co będzie jutro. Wiem, czego mam się spodziewać. Wiem, że nikt nie wrzuci mnie do kotła okrucieństw. Nie odbierze wolności, nie zagrozi śmiercią. Wiem, że będę mógł przejąć się troskami codzienności, że będę mógł planować swoje życie. Co, gdybym nie wiedział? Zamykam oczy. Myślę o mamie. Myślę o mojej ojczyźnie. O rzeczach dla mnie cennych. Myślę o czarnej dziurze. Myślę, która rzeczywistość jest tą realną.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania