Masaż
Kiedy wracałem parkiem ze szkoły, przechodząc koło ławki, na której siedziały dwie staruszki, wśród potoku wypowiadanych przez nie słów, usłyszałem jedno ciekawe zdanie.
- Przeciwieństwa przyciągają się.
Bardzo zainteresowało mnie, co przeciwnego ma przyciągać coś innego. Gdybym nie szedł ze szkoły na skróty i rozmowa nie dotyczyłaby mojej nauczycielki, o wyjaśnienie tego zdania zapytałbym rodziców, lub dziadków. Jednak bałem się, że wyjdzie na jaw moje szwendanie się po mieście zamiast skorzystania z najkrótszej bezpiecznej drogi powrotnej. W szkole nie mogłem też zapytać się, ponieważ musiałbym przynajmniej opowiedzieć, co te dwie panie mówiły. Rozmowa ich, nawet ja wiedziałem, że była nieprzyjemna dla mojej pani i pytając się o wyjaśnienie musiałbym też wspominać o niej. Tego nie mogłem zrobić, ponieważ już miałem problemy w szkole i nie chciałem mieć jeszcze większych.
Nawet teraz po upływie tylu lat, mogę śmiało powiedzieć, że w szkole podstawowej mnie nękali. Najwięcej problemów miałem z dwoma przedmiotami, dla innych łatwych, a dla mnie wyjątkowo trudnych. Pierwszym był śpiew, nauczycielka wszystkich chwaliła oprócz mnie, inni mieli poczucie rytmu i ładnie śpiewali. Natomiast ja czegoś takiego jak wyczucia harmonii nie miałem i po kilku moich recitalach w klasie moim zdaniem bardzo udanych, miałem zakaz dalszego śpiewu wydany osobiście przez dyrektora.
Ten to mnie się czepiał nie tylko z tą muzyką to jeszcze z zajęciami praktyczno- technicznymi. Dobrze, że to cholerstwo teraz nie jest przedmiotem, przecież jak można wymagać od dziecka żeby zrobiło na zimę karmik dla ptaków, umiało przyszyć guzik, haftować, tworzyć z papieru lampiony, latawce czy lampki nocne. Podczas kolejnych lekcji z tego przedmiotu pogrążałem się stale. Nawet dziewczyny opanowały wbijanie gwoździ, przycinanie desek, wkręcanie wkrętów, a ja nie tylko, że nie potrafiłem tego, to jeszcze wszystko niszczyłem szczególnie narzędzia. Nikt nie chciał mi uwierzyć, że to było przypadkiem i niechcąco. Wtedy stał się modny dyslektyk, tylko nikt nie chciał uwzględnić (dys) śpiewu i (dys) z zajęć manualnych. Przecież gdybym ładnie śpiewał, rysował, malował, tańczył, grał na instrumencie, szył i prasował ukończyłbym podstawówkę, a nie wylądował w szkole specjalnej. Tam z kolei chcieli mnie nauczyć robienia pędzla do malowania z naturalnego włosia oraz kija i przez sześć lat im to się nie udało.
Z podstawówki prawie niczego nie wyniosłem, oprócz znajomości z Julitą, od kiedy pamiętam zawsze chudą i z nerwowymi ruchami. Wszędzie było jej pełno, wszystko popsute naprawiała i była stale chwalona. Wyjątkowo uparta prawie jak osioł, cokolwiek zapragnęła musiała to zdobyć i mieć.
Jak tylko ukończyłem podstawówkę poszło mi z edukacją znacznie lepiej może, dlatego, że śpiewu i prac ręcznych nie było. Szybko zapomniałem o wcześniejszych niepowodzeniach i zaangażowałem się w sport. Zacząłem odnosić sukcesy i zwiedzać świat przy okazji różnych mitingów. Kariera sportowca nie trwa wiecznie i pewnego dnia zdałem sobie sprawę, że już jestem za stary na uprawianie wyczynowo sportu. Mogłem zostać pomocnikiem trenera i z biegiem czasu oraz po zdobyciu doświadczenia zająć jego miejsce. Praca z młodzieżą mi nie odpowiadała, ponieważ nie chcieli słuchać poleceń i stosować się do nich. Sami wiedzieli, co dla nich jest najlepsze, wystarczało im spojrzenie na ekran smartfona i wyczytanie z Internetu porad o prawidłowo przeprowadzonym treningu.
Dostałem propozycję, jako były sportowiec reprezentujący miasto, pracy w straży miejskiej. Miałem zajmować się obserwowaniem monitoringu i nie wymagało to na ogół pracy fizycznej. Jednak zdarzały się przypadki, że zauważone przeze mnie osoby były bardzo agresywne. Wtedy zostawiałem swoje stanowisko i wsiadałem do podstawionego służbowego pojazdu. Zajeżdżaliśmy na miejsce, ja wyskakiwałem z gabloty, ładowałem kilka szybkich w klienta i wracałem jak gdyby nigdy nic na swoje krzesełko przed monitorami. Następnie moi koledzy czy koleżanki interweniowali i sprawcę przekazywali policji. Pewnego razu podczas nocnej zmiany około godziny dwudziestej trzeciej zobaczyłem jak dwóch podchmielonych osiłków próbuje wyrwać kobiecie torebkę. Standartowo wskoczyłem do autka i po niespełna minucie oddałem poszkodowanej jej własność.
Okradzioną okazała się moja koleżanka z przed lat Julita, nawet w słabym ulicznym świetle reprezentowała się tragicznie. Doskonale widoczne były jej spracowane ręce, gdy odbierała swoją własność, a twarz miała poprzecinaną głębokimi bruzdami. Wyglądała nie na moją rówieśniczkę tylko jak moja matka. Wizerunek jej był tak szokujący, że wydobył u mnie pokłady dawno ukrytego człowieczeństwa. Przez ten czas jak jechałem samochodem musiała dostać czymś w głowę, bo teraz krwawiła. Zrobiłem prowizoryczny opatrunek z chusteczki jednorazowej i odwiozłem ją na pogotowie. Tam szczęśliwie została przyjęta poza kolejnością i to tylko ze względu na mój mundur, obwiązali bandażem jej głowę i z rozpoznaniem wstrząśnięcia mózgu odesłali do domu. Ponownie wykorzystałem pojazd służbowy do prywatnych celów i odwiozłem ją pod budynek, w którym mieszkała. Tam czekała na nią matka i dwoje śpiących dzieci. Rola mężczyzny jej życia ograniczyła się tylko do zapłodnienia i ucieczki przed łożeniem na ich utrzymanie.
Cholera, najgorsze jest w życiu to, że jak kogoś uratujesz to przejmujesz nad nim opiekę. Nie tak jak w literaturze, w powieści wybawca zawsze może liczyć na rewanż ze strony uratowanego, który w takim przypadku mówi:
- Byłem ci winny życie, teraz jesteśmy kwita.
Matka Julity nie dość, że stara to jeszcze od wczesnych godzin rannych pracuje, dzieciaki wymagają opieki i karmienia. Ona leży na łóżku niedysponowana i kto to wszystko ogarnie. Musiałem wziąć na siebie ten kielich goryczy i dźwigać ten ciężar. Dzieciaki wspaniałe, choć tyle dobrego mnie spotkało w roli niańki, na wsparcie mojej mamy nie miałem, co liczyć, ona tylko w koło powtarzała.
- Po co ci baba z dwójką dzieci? Stać cie na lepszą, tyle panienek bez zobowiązań do wzięcia, tylko w naszym budynku są dwie.
Po tym następowało szczegółowe wyliczanie kilkudziesięciu panien z naszej dzielnicy gotowych do za mąż pójścia. Gdyby mi tak nie truła z pewnością zapomniałbym szybko o Julicie, jednak zrobiłem jej na złość i objąłem rodzinę koleżanki szkolnej opieką.
Strażnicy miejscy dobrze zarabiają i stać mnie było na codzienne zakupy i zabronienie Julicie pójścia do pracy podczas rekonwalescencji. Początkowo miała mi to za złe, gdy firma, w której pracowała, rozwiązała z nią umowę zlecenie. Kiedy jej stan zdrowia poprawił się, powiedziała mi.
- Zamierzam walczyć o ciebie.
Gdyby mnie ktoś zapytał.
- Dla kogo ona to robiła?
Prawdopodobnie nie byłbym w stanie odpowiedzieć, czy dla siebie, dzieci, lub tak sobie. Nagle przeistoczyła się w boginię seksu, powabu, intelektu, empatii, w momencie jak wstała z łóżka, poczułem się jak prawdziwy bóg. Wszystkie moje pragnienia, zanim pomyślałem, były zaspokajane. Świat, jaki mnie otaczał stał się przyjazny, przy mnie była wspaniała kobieta, cudowne dzieciaki, istny raj, taki z marzeń i snów. Początkowo staliśmy się parą, a nie długo później małżeństwem. Było tak cudownie dopóki Julita nie poszła ponownie do tej samej pracy i nie wróciła przepracowana do domu.
- Kochanie tak mnie wszystko boli, zrób mi masaż.
Wydawało mi się, że jak mi robiono masaż w czasie mojej kariery sportowej, to teraz ja też potrafię go wykonać. Przyłożyłem się solidnie, Julita stękała, a ja myślałem, że tak jest jej dobrze. Rano jak się tylko obudziłem, to zobaczyłem swoją żonę całą posiniaczoną. Teściowa mając w pamięci pierwszego partnera córki, zgłosiła pobicie na policję. Wtedy miałem okazję poznać po raz pierwszy w życiu dzielnicowego. Mundurowy zjawił się i założył naszej rodzinie kartotekę. Nie interesowało go, że te siniaki to tylko pochodne masażu, a nie przemoc w rodzinie.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania