Maska z łez

Twarz promienna jak poranna rosa

Iskrzy się tysiącami małych gwiazd.

Gładkie i połyskujące oblicze jak tafla uśpionego jeziora -

Nie lico ludzkie widzę, lecz najjaśniejszego bóstwa.

 

A cóż to? Czemu uśmiech wciąż się ukazuje?

Ach, to nie lśniąca buzia, lecz cudowna maska.

Czyżby z diamentu? A może z najskrytszych marzeń zrobiona?

Jednak jedynie prawda rozwiewa mglistą obłudę pytań,

Ukazuje nam narodziny pozoru.

 

Szok i współczucie otulają swymi mrocznymi skrzydłami,

Gdy smutna historia na cierniowym powozie mnie nachodzi.

Gdyż maska - nie z diamentu, lecz z łez została stworzona,

Przez zimno bólu i żalu zmrożona

 

Lecz to nie klątwa, a matczyna ochrona,

Osłania biedną istotę przed zbutwiałym światem.

Tak więc maska trwa i trwać będzie

Niczym piękna, eternalna istota.

Jej istnienie jedynie zakończy

Miłosne ciepło bądź ramiona śmierci.

Średnia ocena: 3.8  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • Sokrates 2 dni temu
    Dobre
  • zuraw 2 dni temu
    Cieszę się 🫶🏻💚
  • Pulinaaa 2 dni temu
    Piękne
  • zuraw 2 dni temu
    🫶🏻💚💚💚
  • piliery 2 dni temu
    Bardzo to dziewiętnastowiecznie. Gdzieś tam szumi infantylny Przybyszewski, Miciński?. Szkoda czasu na takie powroty.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania