Maska z łez
Twarz promienna jak poranna rosa
Iskrzy się tysiącami małych gwiazd.
Gładkie i połyskujące oblicze jak tafla uśpionego jeziora -
Nie lico ludzkie widzę, lecz najjaśniejszego bóstwa.
A cóż to? Czemu uśmiech wciąż się ukazuje?
Ach, to nie lśniąca buzia, lecz cudowna maska.
Czyżby z diamentu? A może z najskrytszych marzeń zrobiona?
Jednak jedynie prawda rozwiewa mglistą obłudę pytań,
Ukazuje nam narodziny pozoru.
Szok i współczucie otulają swymi mrocznymi skrzydłami,
Gdy smutna historia na cierniowym powozie mnie nachodzi.
Gdyż maska - nie z diamentu, lecz z łez została stworzona,
Przez zimno bólu i żalu zmrożona
Lecz to nie klątwa, a matczyna ochrona,
Osłania biedną istotę przed zbutwiałym światem.
Tak więc maska trwa i trwać będzie
Niczym piękna, eternalna istota.
Jej istnienie jedynie zakończy
Miłosne ciepło bądź ramiona śmierci.
Komentarze (5)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania