Maskarada

Wychodzę na ulicę,

Nakładam maskę.

Ludzie jak skazańcy,

Idą przez las straty.

Mijam budynki,

I bezwiedne spojrzenia.

Cień jest wraz ze mną,

Choć, nie przypomina cienia.

Usta bez tchnienia,

Twarze,

Jak żywy ideał.

Oblicza bez usposobienia,

Wyzbyte emocji cienia.

Wykreowany ideał,

Powielany jest przez pokolenia.

Określona struktura,

Odwodzi od samodzielnego myślenia.

Odwodzi od kreowania,

Dawnych poglądów przełamywania.

Wszyscy są więc tacy sami,

Skryci za swymi maskami.

Klaunem być tu nie wypada,

Istna jest to maskarada.

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • piliery dwa lata temu
    Co Ci ślina do głowy przyniosła to zostało wpisane. Jeszcze trochę rymów "ania" by się znalazło.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania