Matełko Sprawiedliwy

Miałem kiedyś takiego kolegę, Matełko, co zdobył rozgłos za sprawą swej szlachetności i pogardy do kuglarstwa, do których całkowicie odmienne podejście miał mój kolega Blacha, ten krętacz pierd*lony. Zdarzyło się tak, że na zajęciach z logiki miało mieć miejsce kolokwium, na którym obaj koledzy nie pojawili się umyślnie, aby zyskać możliwość podejścia do niego w późniejszym terminie. Ćwiczenia prowadził typ, który wyglądał i mówił jak Cejrowski, z tą tylko różnicą, że nie obnosił się ze zgrubieniami na swoich piętach i miał świadomość istnienia innego rodzaju odzieży, niż koszule w palemki. Tydzień później, po oddaniu poprawionych prac, pan profesor rozsiadł się za biurkiem i zwrócił do mojego kolegi Blachy, tego kanciarza zasr*nego i pyta O, A CZEMU TO PAN BLACHA SIĘ NIE POJAWIŁ NA KOLOKWIUM TYDZIEŃ TEMU? Zapytany kolega zaczął się coś tam kręcić w krześle i mętnie tłumaczyć, że YYY był w drodze, ale YYY autobus się spóźnił YYY, no i potem jeszcze się zepsuł w ogóle i YYY jak dojechał na uczelnię, to już było po ptakach. Pan profesor Niecejrowski wydął wargi i pokiwał głową, po czym wydał werdykt o treści NO I WIDZI PAN, JA NIE JESTEM TERAZ W STANIE UDOWODNIĆ PANU, ŻE TEN AUTOBUS SIĘ NIE ZEPSUŁ, WIĘC SIĘ PANU UPIECZE. Ten kretyn Blacha, ten wiarołomca jeb*ny, przytaknął cały zadowolony i wrócił do rysowania kut*sów w moim zeszycie.

Następny na liście nieobecności był poczciwy Matełko. Po usłyszeniu tego samego pytania, co jego bardziej dwulicowy kolega, nasz cnotliwy bohater wstał, podparł swą zgarbioną pod ciężarem złego uczynku postać knykciami o drewniany blat stołu, zwiesił głowę i wypowiedział następujące słowa: PRZEPRASZAM, PANIE PROFESORZE. NIE BĘDĘ OWIJAĆ W BAWEŁNĘ, NIE BĘDĘ SZUKAĆ WYMÓWEK I PRÓBOWAĆ WYTŁUMACZYĆ SWOJĄ NIEOBECNOŚĆ. PRAWDA JEST TAKA, ŻE PO PROSTU NIE NAUCZYŁEM SIĘ, NAWALIŁEM I STCHÓRZYŁEM. DLATEGO NIE PRZYSZEDŁEM NA KOLOKWIUM.

Reakcja pana profesora była niemal identyczna, jak uprzednio, lecz tym razem w jego głosie było uznanie i podziw, a nie politowanie i niesmak. Spojrzał prosto na Matełko zza wypolerowanych szkieł noszonych przezeń okularów i powiedział, że BARDZO DZIĘKUJĘ, PANIE MATEŁKO. TO NA PEWNO NIEŁATWE BYĆ SZCZERYM, KIEDY KŁAMSTWO JEST W ZASIĘGU RĘKI. CIESZĘ SIĘ, ŻE BYŁO PANA STAĆ NA TĘ DEKLARACJĘ I BARDZO DOCENIAM PAŃSKĄ PRAWDOMÓWNOŚĆ, BRAWO. BRAWO, powtórzył głośniej, na co zdezorientowana klasa rzeczywiście nieśmiało zawtórowała oklaskami, a Matełko zrobił się czerwony na twarzy i pozwolił sobie na nieśmiały uśmiech pod nosem. JESZCZE RAZ BRAWO, uciął pan profesor, ALE NA KOLOKWIUM PAN NIE BYŁ TAK CZY INACZEJ, rozłożył ręce i wpisał mu p*zdę do indeksu.

Średnia ocena: 4.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • 00.00 miesiąc temu
    Klasyka, wszędzie niekompetentni i lawiranci wychodzą na wszystkim lepiej, jest nawet na to uzasadnie.
  • droga_we_mgle miesiąc temu
    Jak pisała 00.00, klasyka, ale bardzo fajnie napisana :)
  • zsrrknight 3 tygodnie temu
    ten capslock trochę niepotrzebnie, ogólnie zapis trochę jakby niedbały, choć błędów chyba nie ma. Ogólnie treścią i klimatem przypomina mi różnego rodzaju internetowe pasty i zapewne taki był zamiar... Niezłe tak czy owak.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania