Max Kein I - Walka
Dwaj wojownicy stali naprzeciwko siebie, skąpani w blasku zachodzącego słońca. W rękach trzymali długie, lśniące miecze, ostre niczym żyletki. Pierwszy z nich nazywał się Jerhem, bandyta i najemnik z Ukarri, odziany w brązową tunikę i lekki półpancerz chroniący klatkę piersiową. Drugim mężczyzną był Max Kein, Łowca, którego bali się wszyscy inteligentni zbójcy, najemnicy czy barbarzyńcy. Jak widać, Jerhem nie należał do tych, którzy szanowali własne życie. Max miał na sobie jak zwykle swoją czarną niczym noc luźną szatę z kapturem, pod którą miał stalowe płytki, mające bronić kluczowych części ciała.
- Masz jeszcze szanse, żeby się wycofać – mruknął Łowca.
- Prędzej zginę, niż się poddam – odpowiedział hardo bandzior.
- Tak, to prawda. Szybko zginiesz – rzucił Kein, spadając na swojego przeciwnika niczym grom i atakując, go szybkim cięciem wręb.
Jerhem sparował cios, po czym wykonał błyskawiczną kontrę wycelowaną w podbrzusze przeciwnika. Max spodziewał się takiego posunięcia, dlatego odbił ostrze zbira w lewo, chcąc wytracić je z dłoni, jednakże Jerhem był dobrym szermierzem i trzymał broń mocno, wiedząc, że z Łowcą tak łatwo nie wygra. Odskoczyli od siebie, by zacząć powoli krążyć wkoło chcąc dostrzec choćby najmniejszą lukę w obronie przeciwnika. W pewnej chwili najemnik runął na swojego rywala, próbując ciąć go na odlew, ale Max sparował cios z gracją i sam zaatakował nyżkiem, jednocześnie obracając się w miejscu. Jerhem nie zdążył się zasłonić, lecz miecz Maxa drasnął, go tylko rozcinając ubranie na udzie, skąd zaraz zaczęła sączyć się lekko krew. Znów odskoczyli, ale tylko na moment, gdyż znów zetknęli ostrza, próbując naprzeć na swojego przeciwnika całym ciężarem ciała. Po jakimś czasie takiego siłowania odczepili się od siebie, mimo to Max zdążył pchnąć błyskawicznie zbira w okolice pachwin. Jerhem sparował atak w ostatniej sekundzie. Stali na wprost siebie, wbijając oczy w broń przeciwnika. W końcu Max ciął wkłąb, próbując trafić w biodro. Miecz przeciął ciało, z którego natychmiast polała się krew. Najemnik wrzasnął, nie wiadomo czy z bólu, czy ze złości, po czym natarł na Keina z taką wściekłością, że parowanie ciosów przyszło Łowcy z niemałym trudem. W końcu Jerhem złamał obronę wroga i ciął go w ramię. Krew zaczęła sączyć się spod rozciętego materiału, barwiąc go na ciemną czerwień. Zbir widać było, że z upływu krwi zaczyna słabnąć, więc Max szybko zaatakował, chcąc wykorzystać okazję. Przeciwnik podniósł miecz, ale Łowca bez problemu uderzył i wytrącił go z rąk Jerhema. Ten nie wiedząc, co ma zrobić, rzucił się na Maxa z pięściami, jednak jego ostrze wbiło się głęboko w brzuch najemnika, który jęknął, po czym zwalił się ciężko na ziemię. Max usiadł na pobliskim pieńku i patrzył na zachodzące słońce. Wiedział, że przyjdzie mu jeszcze pokonać wielu wrogów, jednak po to tu przyjechał…
BY SZERZYĆ SPRAWIEDLIWOŚĆ
Komentarze (7)
Zasłużona 5.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania