Poprzednie częściMax na tropie wstęp

Max na tropie rozdział 2

Rozdział 2

 

Śledztwo cz 2

 

— No i co, sprawdziłeś ten numer?

— Tak, a wiesz, czego się dowiedziałem.

— Skąd mam wiedzieć?

— Samochód jest zarejestrowany na Lindę Sims.

— Co? Powiedz, że żartujesz!

— Niestety, nie.

— Linda Sims jest moją klientką. Wczoraj do mnie przyszła i poprosiła, żebym śledził jej męża.

— Po co?

— Bo podejrzewa go o zdradę.

— Rozumiem, ale ty na nią lepiej uważaj.

— Czemu?

— Bo jest z niej przebiegła lisica, udaje biedną, a tak naprawdę jest bajecznie bogata.

— Żartujesz?

— Nie.

— A czy ona jest niebezpieczna?

— Stary, i to bardzo. W pół światu ma ksywkę „Krwawa Linda”.

— O matko kochana! Hans, natychmiast jedź do klubu Różowa Lady.

— Po co?

— Nie zadawaj głupich pytań, tylko rób, co mówię.

— Okej, okej.

Max rozłączył się, wyciągnął z szuflady pistolet, naładował go i wybiegł z budynku. Po znalezieniu się na dworze wsiadł do swojego czarnego Ferrari i odjechał.

Po dotarciu na miejsce zatrzymał auto na parkingu przed klubem, ze schowka wyciągnął pistolet i wysiadł. Po wejściu do środka barmana jednak nigdzie nie było.

Korytarzem ruszył w stronę biura Billa Simsa. Nagle usłyszał krzyki dochodzące z wnętrza.

— Frank, co ty wyprawiasz? Odłóż ten pistolet, porozmawiajmy.

— Milcz! Jak mogłeś to zrobić mojej siostrze?

— Ale co? — zapytał Billy.

— Nie udawaj, że nie wiesz, o czym mówię.

— Ale ja naprawdę nic nie wiem.

— Kłamiesz!

— Mówię prawdę, nigdy Lindy nie zdradziłem, ona cię okłamała.

Detektyw niespodziewanie stanął w drzwiach.

— Frank, rzuć broń! A potem kopnij ją w moją stronę — poprosił Max.

— Nie! On musi zapłacić za to, co zrobił Lindzie.

Barman wycelował w stronę Simsa i oddał strzał, ale chybił. Potem podszedł do siedzącego w fotelu szefa i przyłożył mu lufę do głowy.

— Wstawaj!

Billy posłusznie wykonał jego polecenie.

— Błagam, nie rób mi krzywdy.

— Milcz! Ruszaj się! No, już.

Billy powoli wstał i ruszył w stronę drzwi, a za nim szedł barman.

— Frank, naprawdę chcesz sobie zmarnować życie? — zapytał Max.

— Dla Lindy zrobię wszystko!

— Nawet zabijesz?

— Tak.

Detektyw w pewnym momencie poczuł uderzenie w tył głowy i upadł.

Gdy odzyskał przytomność, okazało się, że w pokoju był tylko on i Hans.

— Co się stało? — zapytał Max.

— Zostałeś uderzony w głowę.

— Gdzie jest barman oraz mąż mojej klientki?

— Nie wiem. Gdy wszedłem, ty leżałeś na ziemi i nikogo innego nie było.

Hans pomógł wstać Maxowi i posadził go w fotelu, po czym wyszedł. Detektyw, pozostawszy sam, na spokojnie zaczął przeszukiwać biurko pana Simsa.

Nic nie znalazł, więc podszedł do wąskiej szafki, otworzył ją, a tam stosy papierów — wszystkie wyjął i położył na biurku.

W pewnym momencie zauważył wydruk bankowy, który informował, że z konta Billa Simsa została wypłacona dość spora suma pieniędzy.

— Hans, chodź tutaj szybko!

Przyjaciel, słysząc swoje imię, wpadł do pokoju jak burza.

— Czemu tak krzyczysz? — zapytał Hans.

— Bo znalazłem coś ciekawego.

— Pokaż.

Max podał Hansowi wydruk bankowy.

— Ciekawe, kto to zrobił?

— Dowiedzmy się tego.

Mężczyźni pojechali do banku, lecz niczego się nie dowiedzieli, ponieważ urzędnik odmówił udzielenia informacji.

— Nie rozumie pan, to jest bardzo ważne, od tego zależy czyjeś życie — mówił Max.

— Ja rozumiem, ale nie mogę.

— A nie może pan zrobić wyjątku? — zapytał Hans.

— No dobrze.

Urzędnik przez chwilę stukał na klawiaturze, po czym powiedział:

— Z informacji wynika, że pieniądze wypłaciła Linda Sims.

— Bardzo panu dziękuję.

Przyjaciele, po wyjściu z banku, rozdzielili się, bo Hans miał coś jeszcze do załatwienia. Max koledze dyskretnie wrzucił do kieszeni podsłuch, po czym wsiadł do swojego auta. Następnie, w bezpiecznej odległości, ruszył za nim.

Po chwili dotarł przed kawiarenkę o nazwie „Japońskie Smaki”, do której wszedł Hans. Podszedł do kobiety siedzącej przy stoliku.

— Hans, co ty kombinujesz? — zastanawiał się Max.

Detektyw wyjął ze schowka tablet, a po włączeniu go założył słuchawki.

— Linda, musisz na jakiś czas wyjechać z Miami.

— Dlaczego?

— Bo Max znalazł wyciąg bankowy i w banku dowiedział się, że to ty wypłaciłaś.

— Ten kretyn, mój brat Frank, miał zniszczyć wszystkie dowody mnie obciążające!

— Ja się wszystkim zajmę. Max więcej nie stanie nam na drodze.

— Mam nadzieję, bo ten detektyw zaczyna powoli mnie denerwować.

— Sama go wynajęłaś.

— Tak to się zgadza, bo miał szukać kochanki mojego męża, a nie grzebać w moim życiorysie.

Dąbek, mając niezbity dowód na to, że jego przyjaciel Hans pracował dla mafii, ruszył w drogę powrotną. Po dojechaniu na miejsce wysiadł i zaczął iść w stronę kamienicy.

— Czy ty jesteś Max Dąbek? — zapytał bandyta.

— Tak, a o co chodzi?

— Ostrzegaliśmy cię, żebyś się nie wtrącał, ale nie posłuchaleś. To teraz dostaniesz nauczkę.

Detektyw próbował ich wyminąć, ale nie pozwolili mu na to. Jeden z napastników zaszedł go od tyłu i złapał za ręce, a drugi uderzył Maxa trzy razy w brzuch. Z bólu upadł na kolana, a bandyci spokojnie odeszli.

Detektyw, pomimo że był obolały, wstał i udał się do biura, gdzie zastał obraz jak po przejściu trąby powietrznej. Zostawił wszystko i udał się do swojego mieszkania. Po znalezieniu się w nim zamknął drzwi, wziął prysznic i poszedł spać.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (7)

  • ZielonoMi 3 miesiące temu
    Błędów co niemiara.
  • Namietny dotyk 3 miesiące temu
    Jakich błędów? Al mi pomagał ale trzeci rozdział poprawiam sama
  • ZielonoMi 3 miesiące temu
    Namietny dotyk Interpunkcyjnych i literówki.
  • Namietny dotyk 3 miesiące temu
    ZielonoMi zostały poprawione
  • Margerita 3 miesiące temu
    Fajne
  • Namietny dotyk 3 miesiące temu
    Dziękuję
  • ZielonoMi 3 miesiące temu
    Mar sama siebie komentuje, czy to już akt desperacji? 😆

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania