Mazgaluś

tyle do opłakania: nasi drodzy zmarli czający się

za szafami (zdjęcia zdeponowane w sejfach,

bankowych skrytkach i na dnie kieliszków

zdają się przeczyć ich istnieniu, jakby realne

były tylko cienie, ślady nie pozostawione

przez jakąkolwiek osobę),

 

smutne pejzaże, jak choćby ogród z wrośniętym

strumykiem, wilgotna ścieżka, w której kwiaty,

ryby, błyski. zanurzam palce. płocho jest, niestabilnie.

drżąca przestrzeń, w której wyczuwam sól.

 

sfrustrowany, mikry ja będący jak dziewięćdziesięcioletni

kaskader, który niewiele jest w stanie zdziałać,

chcę owyć, okwilić całe oceany niemożności,

chciejstw, ulotnych pragnieństewek.

 

tak niewiele trzeba, by całkiem się rozrzewnić.

wystarczy pościelówa, wspomnienie, albo puenta

niemożebnie fiksanckiej powieści detektywistycznej

(okazuje się, że za zabiciem baronostwa,

ich dzieci i służby stoi przeklęty kandelabr,

albo inny zaczarowany przedmiot).

 

tak: płakać gorzkimi łzami, ale ze śmiechu!

– staram się myśleć optymistyczniej,

lecz zaraz odpływa wszystko co dobre. co złe.

nie udaje się, wymuszony grymas.

trudno się cieszyć albo porozpaczać.

 

patrzę z kamienną twarzą, jak strumyk

staje się coraz cieńszy i płytszy.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Brym Brym ponad rok temu
    Jest to pierwsza twórczość przeczytana na portalu, świetne pióro!
  • Florian Konrad ponad rok temu
    Dziękuję w imieniu swoim i swoich piór :)
  • Senograsta ponad rok temu
    Strumień sobie płynie niestabilnie.. Mnie do rozrzewnienia wystarczy whisky, kapka i już wzruszenie, a ładna buzia na zdjęciu, ho hoo. Fajnie się czytał
  • Florian Konrad ponad rok temu
    Dziękuję. Mi od łychy bardziej leży szampanskoje igristoje, ale co kto lubi :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania