Medalik
Pamiętam jak gęsiego wzlatywały kołyski,
przeglądaliśmy opalone poświaty reklam,
gdzie miasta wylewały się z błyszczących pater.
Daleko to przed nami, jak puste karmniki,
mruczący pod kołami asfalt.
Może przyjdzie wieczór obity o słupek,
ranek wyjęty z bezkształtnej sztalugi,
a ty wokół siebie znów rozedrzesz liście.
Komentarze (11)
Pozdrawiam.
Może przyjdzie wieczór obity o słupek,
ranek wyjęty z bezkształtnej sztalugi,
a ty wokół siebie znów rozedrzesz liście
- zamiast "miast wylewających się z błyszczących pater" - słupek na parkingu, ranek we mgle, a gdy już pojawia się jakiś prześwit, nie wynika on z łagodnego rozsunięcia dłońmi liści, kryjących jakąś tajemnicę. On wynika z tych liści rozdarcia.
Niby wszystko jest, lecz za mało na zachwyt.
Nie pod niebiosa. Taki zwyczajny.
Mimo, że ograniczony ramką asfaltowej drogi, którą zdobią cienie szybujących ptaków.
Skojarzenia me, zdają się być oderwane od tekstu, ale nie są. Przynajmniej, po mojemu.
Pozdrawiam:)↔%
BINGO
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania