Meg z cyrku rozkoszy

Pokochałem kobietę, które porosła książkami. No tak, bo jak miałem do wyboru karlicę z brodą, kulawą treserkę psów i Kobietę Brodawkę, to z tego całego cyrku dziwadeł, oklejająca się książkami Meg była i tak najnormalniejsza.

- Te Romeo! - Gustaw nie dawał mi spokoju od kiedy dowiedzieli się o naszym romansie. - Poczytał bym, przelecisz mi coś. Sorry stary, miałem powiedzieć czy mi coś POLECISZ.

- Spierdalaj - mruknąłem pod nosem, lecz w stronę osiłka pomachałem tylko ręką w ni to przyjacielskim, ni obojętnym geście. Wiedziałem już, że nie rozsądnie jest drażnić człowieka, który gołymi rękami łamie podkowy i dźwiga na rękach obie bliźniaczki Hipopotamo. Nie miałem jednak tego dnia ochoty na żadne rozmowy.

 

Informację o rozwiązaniu grupy właściciel cyrku podjął wczorajszej nocy i prócz mnie oraz Meg nikt jeszcze o tym nie wiedział. Po prawdzie, to i my wiedzieliśmy tylko dla tego, że akurat podwijałem jej spódnicę gdy nieoczekiwanie wrócił do swojego wagonu w towarzystwie jakiegoś urzędnika. Ledwo schowaliśmy się do szafy z podwójnym dnem. Książki, których nie odczepiła od siebie po występie wbijały mi się w każdy kawałek ciała, ale na swój sposób było to nawet romantyczne. Nakryci niczym para podlotków na obozie harceskim, chowaliśmy się w szafie podsłuchując mimowolnie rozmowę obu mężczyzn.

- Cyrk od pół roku przynosi straty Wiliamie - mówił człowiek, którego nie znaliśmy - możesz sprzedać go albo teraz wyciągając choć część pieniędzy, albo roztrwonić wszystkie oszczędności, by uczynić to samo za kolejne trzy miesiące.

- Mylisz się Robercie, to nie jest jeszcze nasz koniec. Mam już zakontraktowanych na przyszły sezon braci syjamskich i chłopca z nogami zamiast rąk. Ludzie nadal są spragnieni dziwactw i zapłacą za to każde pieniądze.

Nie widziałem nic, a do tego Meg zaczęła właśnie dobierać się do mojego rozporka, więc coraz ciężej było mi skupić się na rozmowie mogącej zważyć na naszym losie.

- Gówno prawda! Ludzie nie chcą już dziwadeł, chcą piękna, sztuki, artyzmu. Przemijacie tak samo jak inni przed wami. Błagam cię braciszku, sprzedaj to póki jeszcze są kupcy.

- To moja rodzina - słowa Wiliama przepełnione były żalem i byłem pewien, że nie mówi tego tylko jako pustego frazesu - Większość z nich nie ma się gdzie podziać, jeśli sprzedam cyrk nie ma pewności, czy nowy właściciel nie postanowi ich wyrzucić.

- Na bogów! Will. Nie jestem im nic winien. To banda dziwaków, którzy za kilka dolarów obnażają plebsowi jak bardzo los postanowił ich skrzywdzić. Niektórzy są do tego zwykłymi chochsztaplerami!

- To moja rodzina.

Czułem jak Meg pieści moje go członka, posuwając miarowo swoją smukła dłonią. Stroniczki niewielkiego tomiku wierszy, który miała przymocowany do nadgarstka dodatkowo drażniły mnie po brzuchu. Wiedziałem, że robi to za głośno. Na szczęście na zewnątrz właśnie prezentował się Truman ze swoją kolekcją dwugłowych zwierząt - tłum krzyczał na przemian z radości i przerażenia.

- Ja jestem twoją rodziną. Matka, Sara. Nie te dziwolągi!

- Oni zaakceptowali mnie takiego jakim jestem.

- Oni zaakceptowali, że im płacisz. tylko tyle.

- Nie mogę sprzedać cyrku. Nie chcę tego i nie zrobię.

- Jesteś tak samo durny jak ten twój Mózgotrzep.

Zbystrzałem na dźwięk swojego imienia. Robert nie zamierzał jednak kontynuować mojego wątku. Dobrze, bo i tak nie skupiłbym się teraz na nim za specjalnie. Dłoń Meg w ostatniej chwili zatkała moje usta powstrzymując krzyk rozkoszy. Gdyby nie ścisk dwóch ciał upchanych w drewnianym pudełku przeznaczonym na jedną osobę, zapewne osunąłbym się na ziemię. Zamiast tego z trudem łapałem oddech odsuwając od twarzy strony jakiegoś opasłego tomiska, które w miało niby przerastać jej przez bark.

- Pobrudziłeś Hucka Fina - szepnęła mi do ucha.

Nim dotarło do mnie, że spuściłem się właśnie na najnowsze dzieło Twaina zdążyłem się już zastanowić co w naszej szafie robi jeszcze Czarnobrody ze swoim hakiem. Faktycznie jestem Mózgotrzepem!

- Robercie, postaraj się zrozumieć. Muszę im pomóc jak bardzo będę w stanie. Jeśli miałoby to oznaczać, że stracę wszystkie pieniądze, niech tak będzie. Poprowadzę ten cyrk przez trzy miesiące, a potem rozwiążę grupę.

- Nie mój cyrk, nie moje małpy - Robert nie zamierzał dalej przekonywać brata.

Trzask drzwi od wagonu uświadomił nas, że starszy z braci Moradyni wyszedł zostawiając naszego chlebodawcę samego.

- Możecie wyjść.

Zesztywnieliśmy. No ja w części, bo kawałek mnie potrzebował nieco więcej czasu, by zesztywnieć ponownie. Skąd wiedział.

- Do was mówię zbereźnicy.

Delikatnie pchnąłem drzwi i spoglądając w stronę Williama. Wyglądał jak gdyby doskonale się bawił, po odbytej przed chwilą rozmowie na jego twarzy nie było nawet śladu.

- Przeraszamy - wycedziła Meg - skąd Pan wiedział?

- Przycięłaś drzwiami szafy kawałek sukienki z Dziełami zebranymi Orwella. Prócz tego nad szafą wisi panoramiczne lustro.

Odruchowo oboje podnieśliśmy głowy by zobaczyć doskonałą szklaną taflę pokrywającą połowę sufitu. No to miał niezły widok pomyślałem przepraszając w myślach jednocześnie

Williama Moradyni, Marka Twaina i Huckleberrego Finna.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Akwus 18.02.2015
    Wprawka nr 3: opowiadanie na ok 5000 znaków zaczynające się od słów "Pokochalem kobietę, która porosła książkami..."
  • KarolaKorman 18.02.2015
    ,, Pobrudziłeś Hucka Fina"- to mnie rozbawiło do łez. Bardzo mi się podobał ten tekst. Lekki i z humorem. Zostawiam 5 :D
  • Amy 21.02.2015
    Fajny pomysł z tymi książkami :) Z lustrem chyba też :D
  • Marzycielka29 31.07.2015
    Bardzo przyjemnie się czytało, dodatkowo wywołałeś uśmiech na mojej twarzy:D Właśnie idę do pracy, a ludzie dziwnie na mnie patrzą bo uśmiecham się do telefonu :D : p 5

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania