Menda

Kolejny wyrok dobiegł końca, opuszczam budynek z okratowanymi oknami i już mam nagraną kolejną robotę. Trzeba jednego frajera łapiducha uwolnić ze szmalu, namiar dał mi kumpel z celi, który zakładał mu alarm i monitoring dwa lata temu. Jedyne bezpieczne wejście jest przez dach, okna dachowe i właz trzeba sobie darować są pod alarmem. Wejść do jego chaty można inaczej, wystarczy usunąć kilka dachówek, wcisnąć się do windy towarowej i nią zjechać na parter. Wyłączyć zasilanie alarmu i willa stoi otworem. Skąpiradło na akumulatory pożałował, to teraz dostanie za swoje.

Zakupiłem po drodze na melinę ubranie robocze i tanią komórkę na kartę. Dzięki telefonowi sprawdziłem, gdzie szanowny doktorek skubie klientów, do wieczora jest w szpitalu. Zaraz potem rozpoczyna dyżur na pogotowiu, od rana jest w przychodni, później gabinet prywatny. Po cholerę mu tyle kasy, pazerny gnój.

Uwielbiam wymierzać sprawiedliwość społeczną, a za zarobione w ten sposób pieniądze jeszcze dobrze się bawię. Współczesna melina to nie jest lokal starej daty gdzie były tylko stare dziwki i kiepski alkohol, żarcie również było do bani. Należąca ta do ślepej Krychy jest ekskluzywna, dziewczyny młode pierwsza klasa, pokoiki zaciszne jak w pensjonacie. Koryto wykwintne aż ślinka cieknie, bar czynny non stop. Tylko nie wiem, kto dał jej tą ksywę, wzrok ma sokoli wszystko franca wypatrzy. Wszedłem na schody wejściowe i zanim zadzwoniłem do drzwi, już mi sama je otwarła. Przywitała się czule, jak z najbliższą rodziną. Zaprowadziła do mojego pokoju i zapytała się.

- Masz ochotę na kąpiel i relaks. Moje dziewczyny to pierwszy sort, spodobają ci się na pewno.

Odmówiłem mam robotę i przyjemności muszą poczekać, przebrałem się za dekarza i piwnicą wyszedłem z meliny. Trzeba się pilnować zawsze jakiś pies może obserwować lokal, a i alibi może się przydać, wtedy to taki sam potwierdzi, że nie opuszczałem budynku. Doszedłem do chatki doktorka i zacząłem sprawdzać teren działania, widocznie tak dobrze wczułem się w rolę, że z tyłu usłyszałem.

- Dzień dobry, pan do mnie, czekam właśnie na pana od rana. Myślałam już, że pan nie przyjdzie. Zapowiadają w prognozie na wieczór deszcz, a jak pada to woda z dachu leci do mieszkania. Proszę zaprowadzę pana, pokażę przyczynę cieknięcia.

Prześwietliłem kobitę, dość ładna tylko garbata i kulawa, powlokłem się za nią. Zaprowadziła mnie na dach i pokazała uszkodzone dachówki nad jej mieszkaniem, świetlik doświetlający pracownie też był uszkodzony. Zapas nowych dachówek był przyszykowany na strychu, zabrałem się z niechęcią do ich wymiany. Zdziwiłem się jak mi to sprawnie i szybko poszło. Rozmowy w celi potrafią nauczyć kogoś, kto chce posłuchać i coś poznać, zabrałem się za świetlik. Uszkodzenia były niewielkie wystarczyło tylko dobrze uzupełnić kit, zawołałem kobietę i kazałem kupić kilogram kitu miniowego. Pobiegła do sklepu, a ja rozpracowywałem drogę na dach łapiducha. Usiadłem przy świetliku i spojrzałem w dół. Siedział tam na wózku chłopiec, w buzi trzymał pędzel i malował obraz, widok był niesamowity zaciekawiło mnie to bardzo. Moje podpatrywanie przerwał powrót garbuski, przyniosła kit i przystąpiłem do pracy. Skupienie moje w upychaniu kitu, przerwał radosny śmiech. Kiedyś słyszałem takie pojęcie „radość całym sercem”, to był właśnie taki śmiech. Poniżej rozgrywała się dziwna scenka, matka tańczyła dookoła inwalidzkiego wózka jej syna. Widziałem teraz taniec w wykonaniu pięknej kobiety, nie jakieś kulawej garbuski. Chwila szczęścia dodała jej cudownego uroku, patrzyłem z zachwytem. Dostrzegła mnie gapiącego się na nią, uśmiechnęła się do mnie i powiedziała.

–Syn po raz pierwszy uniósł rękę tak wysoko, zapraszam pana na herbatę, niestety kawy nie mam. Mogę jedynie poczęstować skromnym obiadem.

Kaszy okraszonej gulaszem, najadłem się mnóstwo w tych moich ośrodkach wypoczynkowych, lecz tak smakowitego dania w życiu nie jadłem. Przypomniało mi się inne powiedzenie, nic tak nie smakuje jak to, co wykonane jest z sercem. Pijąc poobiednią herbatę, patrzyłem jak chłopiec maluje akwarele. Był to cudowny obrazek, choć zgodnie ze stanem mojej wiedzy finansowo bezwartościowy.

Wróciłem na dach, ukończyłem pracę, lokal doktorka sobie na dzisiaj odpuściłem, zszedłem pożegnać się. Pani chciała mi zapłacić, odmówiłem i sam nie wiem, dlaczego poprosiłem o obraz malowany przez syna, jako zapłatę. Wbrew sobie powiedziałem.

- Po najbliższym deszczu przyjdę sprawdzić czy nie cieknie.

Wtedy zobaczyłem na ścianie zdjęcie, na którym stoi mężczyzna, trzyma dziecko na rękach, obok niego piękna młoda kobieta.

–Jesteśmy wszyscy razem na dwa miesiące przed wypadkiem, mąż był rzeźbiarzem i tylko on zginął pięć lat temu – powiedziała.

Powiedziała to takim tonem jakby czuła się winna, że oni żyją. Pożegnałem się i wyszedłem. Wracając na melinę przypomniałem sobie, jak jeden cwel pod celi przechwalał się skasowaniem artysty z rodzinką. Zaczął padać zapowiedziany przez synoptyków w prognozie deszcz, przestraszyłem się, że zniszczy mi obrazek malowany przez chłopca. Szybko pod bluzą go schowałem i uświadomiłem sobie, po raz pierwszy w życiu mam coś bardzo wartościowego. Nadzwyczajną, zwyczajną akwarelę i sam na nią po raz pierwszy w życiu uczciwie zapracowałem. Dostałem razem z nią coś dla mnie nowego, jeszcze dziś zmienienie kwaterę, na skromny wynajęty pokoik. Jutro kupię pani kwiaty, chłopcu płótno i farby. Pójdę sprawdzić naprawiany dzisiaj dach, jestem przecież dekarzem.

Średnia ocena: 4.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • KarolaKorman 16.04.2015
    Świetna historia, godna polecenia.Jak to człowiek potrafi zmienić się o niemal w sekundzie 5 :)
  • Gibon 12.04.2016
    Niezłe, ciekawe. Spokojne ale ciekawe. Nigdy nie napisałem niczego przyziemnego. Uważam że nie byłoby interesujące, a Twoje jest. Krótkie ale z bogatą fabułą, jak dla mnie.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania