Pokaż listęUkryj listę

Merks i magiczny medalion: Wyrocznia, Trójkąt Mocy i podstępny czarownik / 30

Czarownik siedział ze starym skrzatem w pomieszczeniu, zwanym przez skrzaty” Składnicą kurzu”. Pośród regałów zastawionych po powałę tomiszczami i różnego rodzaju rulonami pożółkłych kart, wyglądali jak dwie małe, słabo oświetlone gwiazdki na nocnym niebie.

Wysłużone krzesła, które trzeszczały przy najmniejszym ruchu i stół z przechylonym lekko blatem, uzupełniały to ponure i skąpo oświetlone pomieszczenie.

– Po przemyśleniu sprawy tego całego Matiego, doszedłem do wniosku, że nie powiedział nam całej prawdy, jeśli cokolwiek z tego, co przedstawił nią było – wydedukował skrzat, łącząc fakty.

– Też nad tym dumałem i podzielam twoje obawy. Moim zdaniem wymyślił wszystko na poczekaniu i czekał na naszą reakcję.

– Myślisz, że twój syn, albo ktokolwiek z tych, których upokorzyłeś, stoi za wydarzeniami, które ostatnio miały miejsce na Zerytorze? Otwarcie tunelu przestrzennego wymaga umiejętności i z tego, co wiem, niewielu to potrafi. – Skrzat brał pod uwagę wszystkie opcje.

– Przywołałem ostatnio w pamięci magów, którzy byliby do tego zdolni, ale szybko odrzuciłem ich z grona podejrzanych. Żaden nie wywodzi się od Wirkusa. Jedyną osobą, w której żyłach płynie jego krew jest Hektor, a resztę swoich dzieci, jak sam zresztą wiesz, mój ukochany braciszek zgładził – przyznał. – Hektor nie ingeruje w to, co dzieje się na planetach, tylko sprząta resztki, które zostawił po sobie ojciec. Skłaniałbym się bardziej ku Stwórcy. Intryguje mnie to, że nikt nie wie, gdzie obecnie przebywa… poza Matim, ale jemu nie można ufać.

– Co zamierzasz?

– Pojutrze miałem zawitać na zamku, ale po dogłębnej analizie problemu, postanowiłem, że przybędę wcześniej i używając swoich mocy, poobserwuję chłopaka z ukrycia.

– Uszy i oczy w jednym – zachichotał stary skrzat, co było rzadkim zjawiskiem w jego wykonaniu.

– Dowiem się, kim jest i czego tak naprawdę od nas chce? – Mag wstał, pożegnał przyjaciela i opuścił pomieszczenie.

Po wyjściu z jaskini postanowił, że ruszy od razu w kierunku zamku – nie chciał marnować cennego czasu. Zdecydował, że użyje zaklęcia maskującego i tak uczynił, rozsiadając się wygodnie na grzbiecie skrzydłokorna. Zwierzę wraz z pasażerem zniknęło zaraz po tym, jak czarownik dotknął jego rozwianej podmuchami wiatru grzywy. Po raz drugi w życiu skorzystał z przywileju niewidoczności, należącego się wyłącznie bogom. O zachodzie słońca stał przed tunelem, prowadzącym w głąb zamku. Uwiązał zwierzę we wlotowej części korytarza i ruszył zamaszystym krokiem przed siebie – drogę oświetlał światłem bijącym z pierścienia. Główkował nad strategią działania; zaprzestał dopiero przed ukrytymi drzwiami do komnaty.

Użył sygnetu, aby prześwietlić pomieszczenie i mieć pewność, że nikogo nie ma w środku. Ostrożnie wszedł i zmrużył oczy – w pomieszczeniu było jasno. Rozglądał się uważnie spod przymkniętych powiek, szukając czegokolwiek, co wzbudziłoby jego zainteresowanie, ale niczego przykuwającego wzrok tam nie było. Usiadł na rogu łózka i pod pośladkiem wyczuł coś twardego i zimnego zarazem. Już odchylał narzutę, kiedy usłyszał uniesiony głos Tacji dochodzący z korytarza. Nie mając dużego wyboru odnośnie do kryjówki, wrócił tam, skąd przyszedł i zatrzasnął przejście.

Przyłożył pierścień do zimnej, kamiennej ściany i obserwował, jak Mati po wejściu do komnaty, siada na łóżku.

Chłopak ściągnął czarne trzewiki i opadł na plecy, kładąc ręce za głowę. Leżał tak dość długo, a czarownik zaczął dreptać w miejscu, przeskakując z nogi na nogę. Coś wpełzło mu pod pelerynę, sunąc po łydce. Kiedy zadarł materiał, ujrzał kolorowego ślimaka, który postanowił zwiedzić jego owłosioną nogę. Ściągnął go i postawił na ziemi. Oprócz ciągłego leniuchowania chłopaka i dwóch wizyt Tacji nie wydążyło się nic wartego uwagi. Rozmowy na temat zwierząt nie były czymś nadzwyczajnym, tym bardziej „Achy” i „Ochy” zauroczonej dziewczyny.

Czarownik wyjął spod pazuchy strój Hestiona, złożył materiał niechlujnie, położył na ziemi i usiadł. Bolały go nogi od ciągłego stania, ale nie zamierzał odpuścić i nadal szpiegował chłopaka. Powieki mu ciążyły – zasnął.

Z drzemki wyrwał go sygnet – mocno wibrował na palcu za każdym razem, kiedy w pobliżu panował ruch.

Mag wznowił obserwację.

Mati zwlekł ciało z łóżka i podszedł do komódki, na której stał dzbanek z wodą. Wziął kilka łyków i powrócił na pryczę. Wyjął coś spod okrycia – gwizdało delikatnie, odkąd poszedł ugasić pragnienie. Objął niezidentyfikowaną, owalną rzecz dłońmi i przysunął bliżej twarzy. Wyglądała jak lusterko, ale nią nie była. Srebrny kolor lśnił na krawędziach, a wypełnienie miało biały poblask.

Mag chciał dostrzec, co kosztowało się w środkowej części przedmiotu, ale ukośne ułożenie owej rzeczy, mu to uniemożliwiało.

– Masz, o co prosiłem? – przemówił gruby, zachrypnięty głos; dochodził z wnętrza tajemniczego artefaktu.

– Jeszcze nie, ojcze, ale już niedługo. Jak sam powtarzasz, cierpliwość popłaca.

– Wiesz, że nie pozostało mi dużo czasu… to coś mnie zabija – zacharczał rozmówca po drugiej stronie.

– Za dwa dni będziesz jak nowo narodzony – poinformował Mati.

– Oby – wycharczał niewidzialny rozmówca. – Odezwę się jutro.

Chłopak odłożył przedmiot tam, skąd go wyjął i zaczął szykować łóżko do spania. Po chwili okrył ciało kocem i próbował zasnąć.

Czarownik był zaintrygowany tajemniczą konwersacją chłopaka z mężczyzną i na chwilę go zamurowało.

– Wiedziałem, że coś tutaj śmierdzi – syknął w końcu głosem pełnym jadu. – Jeśli ten chłystek i jego ojciec myślą, że przechytrzą wielkiego ‘’Ja’’, to mało o mnie słyszeli. Mam jeszcze cały dzień, aby dowiedzieć się, co knujesz w tej swojej małej główce? Nie był to głos mojego syna, ale czy na pewno?

***

 

Podczas kolejnego dnia obserwacji, czarownik dowiedział się, że Mati odnalazł tego, którego wraz z ojcem szukali od dawna. Z tak małym zasobem informacji pojawił się w komnacie Wyroczni. Zastał w niej Merksa oraz Horna, co było mu na rękę, bo nie miał ochoty spacerować po korytarzach i szukać jego komnaty.

– Miał przyjść dowódca, a nie ty, panie. – Horn pogubił się w tym wszystkim.

– Dowódca był chwilowo zajęty. Znam temat i będę bardziej przydatny.

Fakt był taki, że czarownik zapomniał przywdziać strój Hestiona.

– Musimy jak najszybciej zdjąć urok z Tacji – rzucił mag stanowczym tonem. – Mati nie może nic na ten temat wiedzieć. Po wszystkim ukryjemy Trójkąt Mocy, na którym mu tak bardzo zależy i… – urwał.

– Co? – Wypalił Horn i wlepił wzrok w czarownika.

– Będzie musiał zginąć. – Merks z wujem nie wierzyli własnym uszom. – Kłamie, a ja nie wybaczam zdrajcom.

– Zdrajcom? – pisnął chłopak.

– Wiem, co mówię. Moje słowo nie podlega dyskusji. Jeszcze nigdy nie pomyliłem się przy wydawaniu osądu o kimkolwiek – fuknął „Ja”.

Brak odzewu – cisza.

– Skoro Tacja posiada teraz wszystkie moce matki, musisz zasiać w niej ziarno zwątpienia co do życzliwość chłopaka i przekonać, aby sprawdziła jego prawdomówności. Z tego, co wiem, jest nim zauroczona i może stanąć po jego stronie – wypowiedział te słowa bezpośrednio do władcy; mina mężczyzny nie emanowała radością.

– Myślisz o Panelu Podglądu? – spytał Horn i zaczął, obmyślać w głowie plan, jak podejść rozkapryszoną córkę, aby sprawdziła Matiego po włosie.

– Tak. Jak wspomnienia nie zostały usunięte, dużo osiągniemy tym posunięciem i może nawet rozszyfrujemy, kim tak naprawdę jest?

– No to postanowione. – Merks poklepał wuja po ramieniu dla dodania otuchy; władca trochę zbladł. – Przejdziemy do twojej komnaty, bo jak przekonasz córkę, będziecie musieli tutaj przyjść.

Horn niepewnym krokiem podszedł do drzwi, zrobił trzy głębokie wdechy, po czym opuścił towarzystwo.

Wchodząc do komnaty córki, zastał ją w towarzystwie Matiego – siedzieli przy biurku. Chłopak wstał na jego widok.

– Co porabiasz? – zagadnął. Zaczepił butem o dywan i poleciał wprost na chłopaka. Cel był zamierzony, bo musiał jakoś zdobyć jego włosy. Wsadził zaciśniętą pięść do kieszeni; po chwili wyjął już otwartą.

– W porządku? – Mati podał mężczyźnie pomocną dłoń.

– Tak. Nie jadłem ostatnio zbyt dobrze i jestem trochę osłabiony, ale to minie.

– Chciałeś czegoś ode mnie? – głos Tacji był beznamiętny, wręcz lodowaty.

– Porozmawiać, jeśli masz czas – powiedział i zerknął na chłopaka, który czuł się tutaj jak ryba w wodzie.

– Wyjdź! – Tacja spojrzała na Matiego który wyglądał przez okno.

Chłopak niechętnie opuścił komnatę; kiedy mijał władcę, poczęstował go chłodnym spojrzeniem.

– Chodzi o niego. – Wskazał na znikającego właśnie za drzwiami przybysza. – Nie podoba mi się.

– No tak – westchnęła dziewczyna. – Matka zawitała na zamku i wszystko powraca do oklepanej rutyny… pretensje, pretensje, pretensje. Co konkretnie masz na myśli?

– Skoro ma pomieszkiwać razem z nami pod jednym dachem, chcę, abyś go sprawdziła.

– Wyrocznia jeszcze tego nie zrobiła? – prychnęła ironicznie. – Nie może być.

– Przez swój obecny stan, postanowiła, nie używać czarów.

– Zapomniałam, że będzie miała dziecko. – Rzuciła okiem na jego zadowoloną twarz. –

Jak niby mam tego dokonać?

– Chodź ze mną do Wyroczni, a sama zobaczysz. – Ruszył w stronę wyjścia.

– Nie mam ochoty wysłuchiwać jej kazań – fuknęła.

– Jest u mnie i śpi. – Uśmiechnął się. – W jej pokoiku nie ma krzty romantyzmu.

Tacja nie miała więcej pytań. Wstała i dołączyła do ojca.

Władca nie spodziewał się, że pójdzie tak gładko. Chwilę później byli w komnacie kobiety. Horn podszedł do dziurawego stolika i wziął z niego duży, złoty pierścień z fioletowym oczkiem w kształcie gruszki.

– Użyj tego. – Wręczył błyskotkę córce. – Musisz podejść do tamtej ściany i otworzyć Panel Podglądu. Widziałem nie raz, jak Wyrocznia to robiła przy użyciu tego właśnie pierścienia.

– Nie jestem nią i nie wiem, jak tego użyć. – Tacja zawiesiła oczy na ścianie; sygnet ściskała mocno w dłoni.

– Wiesz. Skup myśli – przekonywał i zachęcał.

Uczyniła, co kazał i oboje czekali, co z tego wyniknie. Przeczucia mężczyzny były trafne i w ścianie powstała falująca wyrwa.

– Masz. – Podał córce włos chłopaka. – Wrzuć do dziury.

Czekali dłuższą chwilę, lustrując falującą wnękę wzrokiem, ale żaden obraz nie rozświetlił mętnego i ciemnego wnętrza w Panelu Podglądu.

– Musiałaś coś źle zrobić! – żołądkował się władca i zaczął wymachiwać rękoma przed twarzą córki. – Jak to możliwe, aby nie było nic?!

– Przestań! – zagrzmiała; jej twarz była czerwona jak burak. – Wszystko jest tak, jak powinno. Zresztą, jak coś zepsułam, to idź do matki, niech sama prześwietli przyszłego zięcia.

– Ale… – Impulsywność w tym przypadku nie była wskazana. Władca zmienił zachowanie.

– Daj mi swój włos. – Wyciągnęła rękę. – Zaraz sprawdzimy, czy panel działa.

– Nie trzeba. – Niespodziewana prośba córki wprawiła mężczyznę w osłupienie. – Znajdę inny sposób, aby się czegoś o nim dowiedzieć. Idziemy.

Dziewczyna ściągnęła brwi i krocząc obok ojca szerokim korytarzem, zaczęła analizować jego dziwne zachowanie. Po zebraniu na szybko myśli, doszła do wniosku, że coś przed nią ukrywa.

Horn pożegnał córkę całusem w czoło i poszedł do siebie.

– Wiemy coś więcej? – spytał Merks, wchodzącego właśnie do pomieszczenia wuja.

– Nic. – Rozłożył ręce i usiadł na łóżku. – Osoba stojąca za chłopakiem, opracowała plan w najmniejszym szczególe. Wszystkie wspomnienia zostały usunięte albo zablokowane jakimś zaklęciem.

– Każdorazowa próba dowiedzenia się czegoś więcej o tym chłopaku, spełza na niczym – dodał mag niepewnym głosem.

Merks spojrzał na jego zmienioną twarz. Był niemal pewien, że czarownik nie mówi im całej prawdy.

– Jest coś, co przed nami ukrywasz? – Merks miał dosyć niewiadomych i tak po prostu zapytał.

– Mam pewną wizję, ale nie zdradzę nic, dopóki nie nabiorę co do niej pewności – odburknął. – Musimy już dzisiaj rozprawić się z Tacją. Dalsza zwłoka nie ma sensu.

– Zgadzam się z tobą. – Władca wstał i podążył w stronę drzwi.

– Gdzie idziesz? – Merksa zdziwiło niespodziewane oddalanie się wuja, bez jakiejkolwiek wypowiedzi.

– Wyślę Matiego poza mury zamku i… Kiedy słonko zejdzie do wierzchołków gór, widzę wasz w komnacie córki i nie każcie na siebie czekać. – Odwrócił wzrok od okna i wyszedł.

***

 

– Czekam na ciebie już tak długo, że zdążyłem przyrosnąć do tego łóżka – zaczął Władca po wejściu córki do pomieszczenia. – Ostatnio często przebywasz poza komnatą, co jest do ciebie niepodobne. Ten chłopak ma na ciebie zły wpływ. Odkąd interesujesz się liczebnością straży i doglądaniem zwierząt w sektorach? Po co ci ta wiedza?

– Zadając tak banalne pytania, zdradzasz, jak słabo mnie znasz. – Zimne spojrzenie zawisło na twarzy władcy. – Często chodziłam pod sektory, bo lubiłam patrzeć na to, co stworzyła matka. Te bestie są bardzo intrygujące, jeśli chodzi o sposób, w jaki się posilają i walczą pomiędzy sobą o dominację. Co do strażników, to zauważyłam, że ich liczebność ostatnimi czasy zmalała o połowę i nie wiem dlaczego, matka nie zrobiła nic z tym faktem? – Usiadła obok ojca. – Merks podwoił liczebność Hestionów, co o czymś świadczy, a matka, nie ściągła ani jednego strażnika, aby wyrównać ewentualną przepaść pomiędzy naszą obroną, a ich.

Horn rozdziawił usta i spuścił głowę. Córka miała rację. Midor zgłaszał niejednokrotnie, że ma za mało ludzi.

– Rozmawiałam z Midorem i kiedy go trochę przycisnęłam, powiedział, że ktoś uśmierca jego ludzi i zostawia na widoku. Ponoć ci to zgłaszał, ale nie doczekał się odzewu. – Tacja wstała, wsparła rękę na ramieniu ojca i zdjęła niczemu nieświadomemu mężczyźnie, zwisający poniżej pasa włos.

– Takie spekulacje nie powinny zaprzątać twojej pięknej główki. Na dniach miałem interweniować w tej sprawie u Wyroczni.

– Prawdę mówię, ale… – westchnęła i podeszła do ściany.

Władca zbladł na widok Panelu Podglądu, który formował się na jego oczach.

– Jeśli jest tak, jak myślę, możesz pożegnać się już z tym światem – syknęła; Horn poderwał ciało z łóżka, ale daleko nie uszedł.

Dziewczyna zwróciła twarz w jego stronę, wyrzuciła rękę przed siebie i poraziła ojca czarnym, wąskim pasmem wici. Weszły pod skórę, paraliżując mężczyznę.

– Straż! – zagrzmiała.

– Słucham, panienko? – zagadnął ten, który przeniknął do komnaty.

– Wyślijcie Matiego na przegląd zwierząt, natychmiast! – rozkazała. Wartownik zniknął za drzwiami, a dziewczyna powróciła wzrokiem do panelu, który zaczął pokazywać obrazy z życia władcy. Przewinęła do miejsca, które ją najbardziej interesowało i chłonęła przekaz.

Przed oczami przeleciał cały cykl zdarzeń i wypowiedzi od zniknięcia ojca po jej ucieczce z nieznajomym, aż do powrotu do zamku. Na twarzy dziewczyny rysowała się wściekłość nie do opisania. Kształt jej wykrzywionych ust nie oznaczał niczego dobrego i nie zapowiadał dla władcy litości ani przebaczenia.

– Cała straż spod drzwi, do mnie! – huknęła i spojrzała pogardliwie w stronę ojca.

– Słucham, panienko? – przemówił jeden z trzech; katem oka zauważył sztywnego władcę.

– Do lochu z nim! – krzyknęła, kipiąc ze złości. – Pomyśle co z tobą zrobić, zdrajco! – rzuciła ojcu prosto w twarz, po czym dotknęła torsu i wyssała czarną energię, oddając mężczyźnie oddech i ruch.

– Puśćcie mnie! – wrzeszczał na strażników, którzy krępowali jego ciało. – Jestem waszym panem, nie macie prawa traktować mnie w ten sposób! – Szarpał się i kopał wartowników po nogach.

– Zamilcz! – wybuchła dziewczyna, zieleniejąc na twarzy. – Myślałeś, że jestem tak naiwna i nie sprawdzę, czy czegoś przede mną nie ukrywasz?! Twoja ucieczka i podejrzane zachowanie wobec mnie cię zdradziło! Nigdy nie interesowałeś się mną tak bardzo, jak ostatnimi dniami!

– Wypuść mnie! Całkiem postradałaś zmysły z tej zgryzoty i chwiejnego emocjonalnie charakteru! – Rozsierdził się na tyle, że nie panował nad tym, co mówi. – Jesteś potworem!

Merks wraz z czarownikiem usłyszeli głośne wrzaski dochodzące gdzieś z głębi korytarza. Wyszli z pomieszczenia i skierowali nogi w stronę źródła hałasu. Rozpoznając głosy, przyspieszyli kroku.

– Intruz! – wrzasnął strażnik, który wyłonił się zza zakrętu. – Stój! – nakazał i zdjął żelazną osłonę z twarzy. Zęby, które obnażył, wywołały u czarownika odruch obrzydzenia.

– Rób, co trzeba, ja zajmę się strażnikami – oznajmił mag i używając sygnetu, usypiał wszystkich, którzy stanęli mu na drodze. Musiał uważać, aby ostre zębiska strażników nie wbiły się w ciało, bo jad, którym dysponowali, nawet dla boga był bolesny.

Merks wyciągnął spod sukienki niewidzialne coś. Pocierając mocno w dłoniach, cofnął zaklęcie niewidzialności – to samo zrobił z medalionem, który zdjął z szyi. Ręce mu drżały, kiedy wypakowywał przedmioty i układał je obok siebie w wielkim pośpiechu na ziemi. Musiał oczyścić umysł, co w zaistniałych okolicznościach, było dość trudne. Strażnicy atakujący czarownika warczały jak psy, a on sam nie szczędził im epitetów. Zanosił się od śmiechu, kiedy padali przed nim jak kaczki. Chłopak odwrócił oczy od niemiłego widoku i zaczął skupiać myśli, chcąc uspokoić wzburzone ciało i rozkojarzony mózg.

Z pokoju Tacji również dochodziły podniesione głosy – kłótnia pomiędzy córką a ojcem nie milkła.

Odprężył się na tyle, o ile było to możliwe i koncentrując całą uwagę na częściach, powiązał je w całość, tworząc Trójkąt Mocy.

Pochwycił artefakt i wpadł jak burza do komnaty dziewczyny. Od razu zauważył wuja miotającego się ze strażnikami oraz Tację, która czując czyjąś obecność, zwróciła twarz w jego stronę.

– Przyszłaś w idealnym momencie, aby pożegnać się z ukochanym – prychnęła Tacja przez zaciśnięte zęby.

Merks wzdrygnął się pod wpływem jej zimnego jak lód spojrzenia. Nie była sobą. Jej twarz nie okazywała żadnych emocji, była zimna i przerażająca zarazem.

– Nie po to przyszedłem, kuzynko – wydobył z siebie Merks i wyjął trójkąt zza pleców; skierował broń wprost w serce dziewczyny.

Zamarła, jej oczy pociemniały, nie rozumiała, o co tutaj chodzi? Myślała, że się przesłyszała, ale szybko połapała, że jednak nie. Patrzyła na broń skierowaną w jej stronę i pojęła, że jej matka to tak naprawdę nie jej matka.

– To ty…

Nie zdążyła wysłowić się do końca – Merks aktywował trójkąt i posłał biały promień wprost w jej klatkę piersiową. Siła rażenia była ogromna. Poleciała na ziemię jak długa, nie dając żadnych oznak życia, a trójkąt wchłonął wystrzeloną wstęgę i zgasł. Po chwili rozbłysnął intensywną czerwienią – chłopakiem zarzuciło – i ponownie wydobył z wnętrza białą pręgę, która odnalazła pierś dziewczyny i wbiła się w nią. Czarne kropelki, które opornie wychodziły z jej nieprzytomnego ciała, przywierały do promienia i podążały dość szybko do miejsca, gdzie wstęga miała swój początek. Ostatnia łezka przerwała blask promienia i cała ściągnięta z Tacji energia utkwiła wewnątrz trójkąta, a konkretnie w pierścieniu. Trójkąt Mocy przygasał, po czym każda część z osobna przeleciała przez palce Merksa – stał jak sparaliżowany i tylko przewracał oczyma, albo błądził źrenicami za rozłączonymi przedmiotami.

Trójkąt wyssał z Tacji całą moc i powrócił do pozycji sprzed połączenia.

– Wypuścić władcę! – rozkazał Merks, obracając się w stronę wuja i trzymających go strażników.

– Zgładź zdrajców! – Warknął rozjuszony Horn i zaczął strzepywać dłonie strażników z ramion oraz łydek. – Jakim prawem, pytam? Jak mogliście posunąć się tak dalece, wobec swojego pana?!

– Wybacz, panie – Odezwał się jeden z nich i spuścił głowę. – Panienka nas do tego zmusiła. Wywierała na mózgu jakieś dziwne wibracje, nie dopuszczając, do racjonalnego myślenia. Zawładnęła ciałem i nie umiałem przeciwstawić się jej rozkazom.

– Dobrze już. – Horn zlustrował struchlałych strażników złowrogim spojrzeniem. – Możecie odejść i niech żaden z was, nie pokazuje mi się dzisiaj na oczy. – Co z nią, żyje?

Podbiegł do Merksa, który od jakiegoś czasu klęczał przy ciele dziewczyny i próbował ją ocucić.

– Niedługo do siebie dojdzie, spokojnie. – Położył dłoń na ramieniu wuja; drżał. – Wyrocznia również straciła przytomność po kontakcie z siłą trójkąta.

– Straż! – huknął mężczyzna i przeniósł córkę na łóżko.

– Wszyscy śpią – oświadczył czarownik, wchodząc do komnaty. – A ci, co z tond wyszli, uciekli w popłochu. – Zacisnął usta i syknął. – Nigdy więcej spotkania z tymi potworami. – Uniósł delikatnie kącik ust, ale raczej nie było mu do śmiechu. Na rozdartej pelerynie widniały ślady krwi, a na dłoniach, ramieniu i udzie, ślady po zębach.

– Boli? – Horn spojrzał na maga pytającym wzrokiem; nigdy nie doświadczył ugryzienia przez strażnika.

– Da się wytrzymać – odpowiedział. - Gdzie Tacja wysłała Matiego?

– Do sektorów ze zwierzętami – oznajmił władca.

„Ja” wyjrzał na zewnątrz i wciągnął do środka jednego z nowoprzybyłych strażników, mówiąc:

– Wyślij dwóch ludzi do sektorów, niech zagadają chłopaka, który tam przebywa. Nie może wrócić do zamku przed kolacją, zrozumiano? – nakazał mag i dołączył do mężczyzn.

Dziewczyna nadal nie otworzyła oczy – Horn wylał jej na twarz już pół dzbana wody.

– Obudź się. – Władca szarpał córkę za ramiona, nawet uderzył delikatnie w twarz; zero reakcji.

– Weźmy ją i chodźmy do ukrytego przejścia. Musimy jak najszybciej zniknąć z tego miejsca – rzucił Merks i zaczął zbierać elementy Trójkąta Mocy. Oderwał kawałek materiału z sukienki i zawinął części, następnie przywiązał do wcięcia w dekolcie i wrócił do wuja.

– Gdzie idziesz? – Horn zwrócił się bezpośrednio do czarownika.

– Wyrocznia poprosiła, abym zabrał niektóre artefakty z jej komnaty. Uważa, że przydadzą się nam zaklęte w nich moce – odparł i zniknął za drzwiami.

Horn zaczerpnął powietrza do płuc i wziął bezwładne ciało córki na ręce – Merks ruszył za nim. Korytarz usłany był ciałami śpiących strażników. Horn kazał pierwszemu z brzegu funkcjonującemu wartownikowi, aby nakazał przeniesienie ciał kolegów do lochu, a po wszystkim opuszczenie przez wszystkich zamku i dotarcie pod jaskinię podziemnych skrzatów. Poinformował również, aby jeden strażnik został i poinformował resztę, kiedy wrócą z patrolu. Służba miała wieczorem obsłużyć Matiego i również opuścić zamek. Mieli rodziny w przyzamkowej osadzie, więc nie zostaną bez dachu nad głową.

Strażnik skinął głową z aprobatą i odszedł.

Merks, razem z wujem i śpiącą Tacją czmychnęli przez komnatę Arona – Czarownik dołączył do nich po chwili obładowany błyskotkami. Po przejściu sporego odcinka władca przekazał córkę magowi, który objął ją uściskiem niemocy. Była zbyt ciężka i nie miał siły jej dłużej nieść.

Średnia ocena: 3.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • MKP 2 miesiące temu
    Składnicą kurzu - to tak jak każde pomieszczenie w moim domu:)

    Po raz drugi w życiu skorzystał z przywileju niewidoczności, należącego się wyłącznie bogom - a to ciekawy pomysł.

    Kiedy zadarł materiał, ujrzał kolorowego ślimaka - czyżby tajny agent stwórcy?

    – Co porabiasz? – zagadnął. - jest piękna alternatywa tego słowa, której jestem zagorzałym fanem: ZAGABNĄŁ:)

    - Nie mam ochoty wysłuchiwać jej kazań - zaprawdę urocze dziewczę

    Horn pożegnał córkę całusem w czoło i poszedł do siebie. - zanaczam sobie
  • Joan Tiger 2 miesiące temu
    🤣🤣, bardzo śmieszne. :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania