Pokaż listęUkryj listę

Merks i magiczny medalion: Wyrocznia, Trójkąt Mocy i podstępny czarownik / 32

Po powrocie Kron z synem skupili się nad planem działania. Zaangażowali do tego: Sanyrę, Morfusa, starego skrzata, Wyrocznię, Horna i Zernę, która zamiast siedzieć, wolała usługiwać gościom. Czarownik był nieobecny, bo za cel obrał sobie węszenie w okolicach zamku. Usiedli przy przysłowiowym” okrągłym stole” i wytężali mózgi nad osobą Matiego i jego dotychczasowych poczynaniach.

– Nie wiemy, jaka sytuacja panuje obecnie na zamku i nie mamy pewności, czy Mati nie ściągnął posiłków po nieprzewidzianej porażce ze zwierzętami – zaczął Kron.

– Wczoraj była burza, więc może kolejny tunel został otwarty – zasugerował Morfus.

– Myślisz, że Mati kompletuje armię do walki? Zaparł się na Trójkąt Mocy i śmiem podejrzewać, że bez niego nie opuści planety – stwierdziła Sanyra.

– W tym wszystkim raczej nie o to chodzi. Uważam, że ma to związek z ojcem – oznajmiła Wyrocznia i powiodła wzrokiem po izdebce. – Gdzie jest dowódca? Zawsze uczestniczył w naradach i miał dobre pomysły.

– Zaszył się w twierdzy i nikogo nie przyjmuje. Zdjął osłonę z wioski i oznajmił: „Muszę poskładać wszystkie fakty w samotności” – zacytował Merks.

– Nie wiedziałam, że Hestiony mogą roztoczyć barierę ochronną. – Wyrocznia uniosła brwi. – Mało o nich wiem, jak widzę.

– Podejrzewam, że czarownik nie powiedział nam całej prawdy o prawdziwym powodzie zawitania na Zerytor – wyraziła swoje zdanie Sanyra i sięgnęła po kubek z naparem.

– Szczerze, to nie wiem już, kto mówi prawdę, a kto kłamie – oznajmiła Wyrocznia. – Nie zauważyłam, aby ojciec czegoś pragnął.

– „Ja” przyznał otwarcie, że Mati nie pochodzi z jego rodu, ale zareagował emocjonalnie na jego widok. Wyłapałem to, kiedy zobaczył bliznę na jego policzku. Bardzo intensywnie się w nią wpatrywał, jakby mu coś przypominała – spekulował Kron. Zerknął na brata, który od powrotu nie odezwał się do niego ani słowem.

– Wiemy, że Mati nie potrzebuje trójkąta do ratowania swojej planety. Czarownik wspominał, że słyszał, jak chłopak rozmawiał z ojcem przez jakieś dziwne urządzenie i że moc trójkąta potrzebna jest właśnie dla niego. Pytanie brzmi, po co? – Merks położył dłonie na stole.

– Dobrze postawione zagadnienie – chrząknął Morfus. – Nic, co wiemy, do siebie nie pasuje. – Jedyny plus naszych poczynań, to taki, że pozbyliśmy się złej energii i daliśmy Wyroczni życie, na jakie zasłużyła. Tak na mój niewielki móżdżek, możemy śmiało zniszczyć Trójkąt Mocy, bo jego kolejne użycie, wystrzeli złe fluidy i wczepi je w ugodzoną osobę.

– Brat odkąd pamiętam, pragnął być we wszystkim najlepszy. Coś mi się wydaje, że planuje zgładzić ojca i zająć jego miejsce w hierarchii czarowników, a Mati mu w tym pomaga – rzuciła Wyrocznia.

– Chłopak pojawił się przed tym, jak odkryliśmy, że „Ja”, również przebywa na planecie – oświadczył Morfus. – Możesz mieć rację. – Podążył wzrokiem na ścianę.

– Ojciec nas raczej nie okłamał. Jest mu po prostu wstyd, że pomimo zdolności, jakie posiada, nie potrafi rozszyfrować chłopaka. – Wyrocznia wsparła głowę na ramieniu władcy; nadal milczał i patrzył w blat stołu. – Jest ambitny i jak coś sobie ubzdura, osiągnie cel. Odkryje, kim tak naprawdę jest Mati, to tylko kwestia czasu, którego nie mamy. Oby nasze przypuszczenia nie znalazły potwierdzenia, bo chłopak straci życie.

– Żeby się nie okazało, że za czarownikiem „Ja” podążyło stadko wrogów, którzy chowają się po kątach i robią z nas naiwniaków – fuknął Horn i opuścił towarzystwo.

– Horn! – zawołała za nim Wyrocznia; nie odpowiedział. Minął Tację, która wchodziła właśnie do chatki i trzasnął drzwiami. – Wybaczcie mu, ma gorsze dni i obwinia się za wszystko, co się ostatnio tutaj dzieje.

Kron postanowił udać się za bratem i przeprowadzić męską rozmowę, na którą zbierał się od jakiegoś czasu. Niestety, zaraz po opuszczeniu chaty, zauważył Hestiona podążającego w jego stronę – Horn siedział nieopodal na kamieniu ze spuszczoną głową. Stwór poinformował braci, że do wioski zbliża się bardzo ważny gość i aby przyjęli go z szacunkiem, na jaki zasługuje.

Spojrzeli na siebie, a po chwili władca spytał:

– Nie mówiłem. Następne problemy. – Wykrzywił usta w grymasie niezadowolenia. – Kto do nas zmierza?

– Nie upoważniono mnie do przekazywania takich informacji – stwierdził Hestion i odszedł.

– Coś za dużo tutaj obcych ostatnimi czasy, nieprawdaż? – zagadnął Kron; nie usłyszał odpowiedzi z ust naburmuszonego brata. W milczeniu wrócili do środka.

***

 

Zawiadomione o nadchodzącym gościu męskie grono domowników wyszło przed chałupę – kobiety zostały. Stary skrzat, który opuścił salon jako ostatni, od razu po rozpoznaniu, kto do nich zmierza, wyszedł gościowi naprzeciw. Starsza kobieta w asyście pięciu postaci w czarnych pelerynach przywitała go promiennym uśmiechem. Pokłonił się nisko, kiedy stanął przed przybyłą – Hestiony przebywające w pobliżu uczyniły to samo.

– To zapewne ktoś ważny? – rzucił Morfus; nie mógł oderwać wzroku od postaci stojącej kawałek przednim.

– Pani – wydukał skrzat niskim głosem. – Cóż za zaszczyt widzieć cię na powrót na tej ziemi.

Mężczyźni stali w milczeniu i obserwowali, jak skrzat skinieniem ręki zaprasza nieznajomą, aby dotrzymała mu towarzystwa w drodze do chaty.

– Ile to już stuleci minęło od naszego ostatniego spotkania? – spytała ciepłym głosem.

– Kto by to spamiętał – burknął i przystanął przed gapiami. – Pozwólcie, że przedstawię. Czarodziejka Kari, małżonka…

– Mama – zabrała głos Wyrocznia, wyłaniająca się zza progu. – Co ty tutaj robisz? – Zdziwiła się, widząc ją tutaj w asyście wojowników. Miny pozostałych wskazywały, że też są w lekkim szoku.

– Kochanie. Kupę lat. – Wyciągnęła ręce i przytuliła córkę. – Piękna jak zawsze i nareszcie wolna, nieprawdaż?

– Nie jesteś nawet w stanie sobie wyobrazić, jaka ulga zagościła w moim umyśle, po pozbyciu się tych piekielnych skłonności, jakie zafundował mi brat.

– To nie był on.

– Co? – Wyrocznię zamurowało, a zdziwienie wykwitło na jej zaskoczonej twarzy.

– Może zaprosicie mnie do środka? Mamy dużo spraw do wyjaśnienia. – Pochwyciła córkę za ramię i weszły. Reszta mężczyzn ruszyła za nimi.

Zasiedli przy stole; wszyscy byli spięci, co można było zauważyć gołym okiem. Przez myśli zgromadzonych przelatywały pytania: Po co przybyła? Czarodziejka? Skrzywdzi nas? i wiele innych. Za chwilę ich życie mogło się wywrócić do góry nogami. Każdy miał cichą nadzieję, że pozna w końcu rozwiązanie tych wszystkich zjawisk, mających miejsce ostatnimi czasy.

– Jak nie on, to kto? – Wyrocznia, siedząca obok matki zacisnęła pięści i położyła na kolanach. Jej ściągnięte rysy twarzy i białość cery, zaniepokoiły Horna; objął ukochaną ramieniem.

– „Ja”. Oszukał nas wszystkich. – Kari zmieniła wyraz twarzy na ostry, gdy tylko wspomniała o tym człowieku. – Więził syna w podziemnej jaskini i zmuszał, aby stworzył dla niego broń, której by się nie powstydził.

- Trójkąt Mocy – przyznał Merks.

– Ale przecież to Stwórca poraził mnie tym artefaktem.

– Nie. – Czarodziejka przygryzła wargę. – Jakiś przypadkowy człowiek, którego ten nikczemnik, przy użyciu czaru, zmienił w twojego brata.

– Ale dlaczego? – Wyrocznia powiodła wzrokiem po wszystkich wokół; mieli zaskoczony wyraz twarzy, nawet chyba bardziej, niż ona sama.

– Ma już taką naturę, że nienawidzi wszystkiego i wszystkich. Przez to też stracił względy u Wirkusa i został wygnany, ale o tym kiedy indziej. „Ja” wyczuł, że możecie być dla niego zagrożeniem i postanowił się was pozbyć, nastawiając przeciwko sobie.

– Stwórca żyje? Założył rodzinę? – wypalił Kron niespodziewanie; niewiedza na jego temat chodziła za nim od dłuższego czasu i zmywała niejednokrotnie sen z powiek.

– Tak. Ma dwójkę dzieci, a stan jego zdrowia jest tragiczny – westchnęła. – Trójkąt, który stworzył własnymi rękoma, przy każdorazowej aktywacji, wysysa z niego resztki życia i mocy. Nie umiejąc postawić się ojcu oficjalnie, wpadł na pomysł, aby umieścił w owej broni sporą część swojej udręczonej duszy, po to, aby ojciec nie mógł korzystać z jej zastosowań. Ten ruch był przemyślany, ale jak się później okazało, energia zwróciła się przeciwko niemu. Syn do tej pory nie pojmuje dlaczego? Co zrobił nie tak? Wolał, aby ojciec go zgładził, aniżeli nadal być jego więźniem i popychadłem. W obcych rękach trójkąt nie działał albo wyrzucał zmutowaną, bardzo mroczną energię. Taka właśnie moc trafiła w twoją pierś. Osoba, która obsługiwała artefakt, nie była twoim prawdziwym bratem. – Kari spojrzała na córkę; łza pociekła po policzku. – Syn nigdy nie miał sposobności, aby wypróbować twór, który stworzył. Planował to zrobić na ojcu, ale ten jakby czytał w jego myślach i zawsze był krok przed nim, niwelując próby.

– Mati mówił prawdę, każąc mi pozbyć się krwi czarownika z żył – przyznał Merks poważnym tonem. Było mu wstyd, że wątpił w słowa chłopaka, chociaż w końcu i tak zrobił, co tamten zasugerował.

– Czysta, boska krew wprowadzała trójkąt w stan buntu. Kidy tylko „Ja” go dotykał, rozpadał się, albo raził białym światłem, zmuszając posiadacza do zaprzestania dalszych starań na nawiązanie współpracy. Zdaniem syna, tylko unikalna i nietypowo urodzona osoba, mogła zapanować nad artefaktem i tym, co skrywał w środku. – Czarodziejka poprosiła o coś do picia; dostała ciepłą miętę w glinianym kubku. – Odnośnie do mojego wnuka, to on nigdy nie kłamie, no… czasami naciąga fakty pod daną sytuację, ale zawsze w słusznej wierze.

– Jest synem Stwórcy – przyznał Morfus.

– Synem, bratem… Nie umniejsza to faktu, że naopowiadał nam samych kłamstw – oświadczył Kron uniesionym głosem. Bardzo szybko tracił panowanie nad emocjami.

Zerna skarciła męża spojrzeniem – to samo zrobił Merks. Już raz mu się upiekło, kiedy ubliżył „Ja”. Czarodzieja Kari mogła nie być taka wyrozumiała.

– Kiedy? – Zrobiła wielkie oczy. – Jego zadanie polegało na obserwacji Wyroczni i Tacji. Miał również wypatrywać czarownika i zawiadomić nas, jakby trafił na jego ślad.

– Podczas przesłuchania stwierdził, że Stwórca napadł na jego planetę i wysłał po Trójkąt Mocy. Miał ściągnąć na powrót złą energię do jego wnętrza i wrócić. W tym celu uprowadził dziewczynę syna i twoją wnuczkę – uświadomił kobietę Horn nadzwyczaj łagodnym tonem.

– To jakaś bzdura – fuknęła. – Mati na pewno tego nie zrobił. – Kari wstała i zbliżyła czerwoną twarz w stronę władcy. – Zaraz wyprostujemy wszystkie zarzuty. – Otworzyła drzwi i zaprosiła chłopaka do środka.

– Ty…! – ryknął Horn, podrywając zadek z krzesła.

– Ani się waż, bo pożałujesz! – Kari zrobiła groźną minę; władca usiadł.

Mati stanął obok babci – zsunął kaptur i zdjął zasłonę z twarzy.

– Pohamuj agresję, bo matka potrafi być naprawdę niebezpieczna. – Wyrocznia spojrzała ukochanemu głęboko w oczy. – Wysłuchajmy, co mają nam do powiedzenia, a dopiero później wyrazisz swoje zdanie.

Tacja podeszła do Matiego i podwinęła pelerynę do góry, obnażając tors osłupiałego chłopaka.

– To nie on – stwierdziła; poliki miała czerwone z zażenowania, ale nie przestawała patrzeć na nagie ciało. – Powinien mieć tutaj ślad po odbitym promieniu z własnej broni. – Przyłożyła palec do żebra od strony serca. Pod palcami czuła ciepłą skórę i przyspieszony oddech.

– Chwileczkę – zabrała głos Kari. – Pamiętasz cokolwiek? – Zmrużyła powieki. Chyba już wiedziała, co tak naprawdę nastąpiło i dlaczego wszyscy szykanują jej wnuka.

– Obudziłem się w jakiejś grocie, nie rozumiejąc, co tam robię. Później pojawiła się ona – skinął głową na Tację – taka władcza i oznajmiła, że jak z nią pójdę, będę miał wszystko, czego zapragnę. Domniemałem, że chyba przeszła przemianę, ale nie byłem pewien, czy miałem z tą sprawą cokolwiek wspólnego. Bolała mnie głowa i na źrenice wskakiwały niespójne przebłyski. Pamiętam kulę, która świeciła, następnie rozbłysk. Jedyne co wiedziałem na pewno, to to, że stałem się więźniem. Coś lub ktoś szeptał mi do ucha, że ponownie nawaliłem.

– Mówiłam, wnuk nie jest żadnym porywaczem. Jeśli zrobił cokolwiek złego, to na pewno nie z własnej woli. Co było dalej, kochany?

Zgromadzeni słuchali z zainteresowaniem – nikt jak na razie nie miał pytań.

– Kiedy zamieszkałem na zamku, dwa razy w ciągu dnia strażnik kazał mi chodzić do ogrodu po świeże owoce dla panienki.

– Co ty mówisz. Przecież przez ostatnie dni byliśmy praktycznie nierozłączni – zakomunikowała Tacja. Szybko pożałowała tego, co tak lekkomyślnie wyznała.

Wszystkie oczy znajdujące się w pomieszczeniu, skupiły się na niej.

– No, co? – wydobyła przez ściśnięte gardło. – Nie mam przecież pięciu lat.

– Coś tutaj nie gra, babciu. – Mati zacisną usta. Wsparł ręce na biodrach i patrzył, jak zgromadzeni pożerają go wzrokiem. Wiedział, że mają do niego żal, ale to, co przed chwilą obwieściła Tacja, kompletnie go skołowało. – Mam luki w pamięci.

***

 

– Nie dziwie się, że je masz – zabrał głos dowódca, stając w przejściu pomiędzy salonem a przedsionkiem. – Kiedy odkryłem, kim tak naprawdę jesteś, postanowiłem cię wykorzystać i robiłeś wszystko, co ci kazałem, nie będąc tego świadom. Owszem, masz dziury w mózgu, bo pousuwałem ci to, co zbędne. Tak samo zresztą zrobili ci, co cię tutaj przysłali, abym nie odkrył prawdziwego powodu twojej wizyty na tej planecie… wnusiu.

Wyrocznia rozdziawiła usta, zresztą nie tylko ona z tam obecnych. Morfus nawet przyszczypnął sobie wargę do krwi.

– Łotr! – zapieniła się Kari, odkrywając z kim ma do czynienia. – Pod tym strojem znalazłeś schronienie! – Skierowała dłoń w jego stronę. – Giń, kanalio!

Rozproszona wiązka niebieskiego światła wystrzeliła z pierścienia, odbiła się od dowódcy; stał wsparty o futrynę i suszył zęby.

– Jeszcze raz użyjesz jakiegokolwiek uroku przeciwko mnie, a wyślę cię w okolice, gdzie obecnie przebywa Wirkus – prychnął. – Nie jestem głupi. Tylko takowy wyszedłby do gniazda żmij nieprzygotowany.

– Ty i ojciec, to jedna i ta sama osoba – wydukała Wyrocznia cichuteńko.

– Nie inaczej – przytaknął, a na usta wpełznął mu szeroki uśmiech. – Ci, co przez przypadek odkryli moją tajemnicę, są teraz pośród nas. Na całe szczęście dla nich, uszanowali moją decyzję o tym, aby nie odkrywać przed tobą kart.

– Nie wierzę! – krzyknęła i prześliznęła się wzrokiem po każdym z osobna.

– Na mnie nie patrz. Nie wiedziałem – oznajmił władca. – Ich paraliżuj wzrokiem. – Zerknął na brata, a następnie na Sanyrę i Morfusa.

– Zamilcz i słuchajcie, co mam do dodania w kwestii chłopaka! – Zrzucił strój Hestiona i zwrócił się bezpośrednio do bladego Matiego. – Nie przynosiłeś jedzenia z ogrodów, robił to jeden z moich ludzi. Ty w tym czasie czyniłeś to, co ci nakazałem: porwałeś dziewczyny, przebudziłeś drzemiące w Tacji zło, odkryłeś przede mną, kim jesteś i dla kogo tutaj jesteś i parę innych. Muszę przyznać, że jesteś takim samym nieudacznikiem jak twój ojciec. A z tobą kochana Tacjo, spędzał czas klon Matiego, kiedy ja potrzebowałem tego prawdziwego. – Dodał i zerknął na pogubioną w tym wszystkim wnuczkę.

Mati skulił dłoń w pięść, a drugą przyłożył do piersi.

– Nie waż się go obrażać, potworze! – Ruszył w stronę maga i już miał użyć kuli, kiedy napotkał na swojej drodze Krona. Pochwycił go za ramię i postukał palcami w czoło.

– Nie rób tego – poprosił.

– Lepiej posłuchaj kompana – syknął czarownik z ironią. – Jesteś nikim, więc pozbawić cię tchu, to dla mnie pestka. To, co skrywasz w sobie, interesuje mnie bardziej. Kula to twór mojego syna?

– Tak.

– Dobrze, że jej nie dotykałem – prychnął i pociągnął nosem.

Kari podeszła do rozwścieczonego wnuka i zaprowadziła na krzesło – usiadł z zaciętą miną.

– Mogę kontynuować, czy ktoś jeszcze ma jakieś „Ale”. Nikt, więc Mati… Za twoją pomocą chciałem dobrać się do Trójkąta Mocy i przejąć go wraz, z obecnym właścicielem. Przyznam… – przyłożył palec do ust i spojrzał na Krona, który wstał i uchylił usta. Zerna zareagowała nadzwyczaj szybko i pociągła męża z powrotem; opadł na krzesło. – Spadłeś mi pod ręce, jak grom z jasnego nieba i wystarczyło cię troszeczkę poobserwować, poznać zwyczaje i już miałem sprzymierzeńca, którym łatwo było manipulować.

– A Stwórca i wszystko, co nam o nim mówiłeś? – Merks skierował pytanie bezpośrednio do nie ogarniającego, o czym mowa Matiego.

Bezsilność go przytłaczała, a myśl, aby wyskoczyć do czarownika, jeszcze bardziej. Po postawie tu zgromadzonych Merks zrozumiał, że nikt nie ma na tyle odwagi, aby z nim zadrzeć.

– To akurat wymazałem mu z pamięci – zarechotał „Ja”. – Nic z tego, co powiedział, nie było prawdą. Jesteście naprawdę tępi, sądząc, że nie rozwiązałbym zagadki przybysza, który krąży po planecie i węszy, zostawiając wokół siebie tyle śladów, że głowa mała. Powód, dlaczego tak naprawdę tutaj przyleciał, jest zupełnie inny, nieprawdaż?

– Przestań! – Kari wstała, obrzucając czarownika lodowatym spojrzeniem. – Daj mu spokój!

– Wiesz, że tego nie zrobię, kochana małżonko. Powinien pamiętać, jak irytowała go obecna tutaj panienka – wskazał palcem na Tację – i jak miał dość jej ciągłego marudzenia.

– Zamilcz wreszcie! Nie wystarczy ci to, co zrobiłeś własnym dzieciom? Teraz jemu zmarnujesz życie. – Najeżyła się Kari stajać w obronie wnuka.

– A jak myślisz? – fuknął. – W jego żyłach płynie krew mojego największego wroga. Jak mogłaś powić takiego słabeusza? Kiedy spostrzegłem bliznę na poliku Matiego, od razu zrozumiałem kogo mam przed sobą. Stwórca ma takie samo zmianę na ramieniu. Przez okno twierdzy dostrzegłem obcych i już byłem pewien, że wiem, kogo goszczą moi przyjaciele, ale źle wytypowałem. Spodziewałem się Stwórcy, a nie ciebie.

Kobieta z ledwością nad sobą panowała. W końcu hamulce puściły i zrobiła krok w przód – jeden ruch nadgarstkiem maga wystarczył, aby potulnie wróciła na swoje miejsce, zaciskając zęby z bólu.

– Nędznik! – wyzwał go Mati. Podszedł do trzymającej się za brzuch babci i objął ramieniem. Kątem oka zauważył zapłakaną twarz Tacji – nie było słychać szlochu. Kiedy ich spojrzenia na siebie natrafiły, dziewczyna spanikowała i zaczęła biec w stronę wyjścia, w którym stał „Ja”. Szarpnęło nią, pociągnęło do tyłu i z ogromną siłą uderzyła o drewnianą szafę. Zawyła, jęknęła i opadła na dywan – zemdlała.

– Córeczko! – Horn chciał ruszyć na ratunek, ale zaciśnięte na jego bicepsie palce Wyroczni, stanowczo to odradzały. Pomimo niemego ostrzeżenia, wyszarpnął rękę z uścisku. Przechylił ciało do przodu i zamarł, na dźwięk ryku, jaki wydał z siebie czarownik:

– Stój, jak ci życie miłe! Jeszcze raz ktoś postanowi zrobić, choć jeden krok, zabije wszystkich oprócz niego! – Wskazał palcem na Merksa.

Wszyscy byli w szoku i nikomu już nie przyszło nawet na myśl, aby odważyć się, wykonać jakiś podejrzany ruch, czy nawet gest.

Sanyra była bliska omdlenia, Morfus powstrzymywał kaszel, a Zerna zbiła kubek, który wypadł jej z dłoni. Wyrocznia wtuliła ciało w drżącego Horna, a stary skrzat stał się tak malutki, że prawie niewidoczny. Kron stał blisko syna i zachodził w głowę, jak obronić rodzinę przed tym szaleńcem. Merks zaś zrozumiał, że to dopiero początek jego przygód z Trójkątem Mocy.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania