Pokaż listęUkryj listę

Merks i magiczny medalion: Wyrocznia, Trójkąt Mocy i podstępny czarownik / 33

– Skoro jesteśmy tutaj w takim zacnym gronie, wyjaśnijmy sobie wszystko i zakończmy tę farsę – zasugerował mag tonem nieznoszącym sprzeciwu.

Zgromadzeni zaszumieli.

– Wspomniałeś, że przeżyje tylko mój syn. Dlaczego? – zaczął Kron, zaciskając zęby ze złości, kiedy patrzył na zdrajcę.

– Ponieważ tylko on umie obsługiwać trójkąt. Od stuleci wypatrywałem osoby, która odważyłaby się zmierzyć z jego mocą i z racji tego, że jestem nadzwyczaj niecierpliwy, ten proceder trwał stanowczo za długo. Niestety, żaden śmiałek, w którym pokładałem nadzieję, nie potrafił nawet połączyć jego części. Pewnego dnia, leniuchując w czeluściach kosmosu, całkowicie przypadkowo natrafiłem na otwarty tunel. Zaciekawiony, skąd się wziął, ruszyłem na jego kraniec i tak trafiłem na Zerytor. Dlaczego nie mogłem przebywać na nim pod prawdziwą postacią? Wszyscy tutaj obecni wiedzą.

– Po co ci on? – dociekał Kron. Skoro czarownik postawił na prawdomówność, miał cichą nadzieję, że inni pójdą jego śladem i wspólnymi siłami wyciągną z niego tyle, ile się da.

– Muszę dokończyć pewną sprawę z przeszłości. We wszechświecie może być tylko jeden czarownik budzący respekt. Pojąłem to dopiero wówczas, kiedy Stwórca zaczął przejawiać skłonności, które w niektórych momentach jeżyły mi włosy na ciele i wtedy…

– Nie musisz kończyć. Głupi by zgadł, że chcesz zgładzić syna – weszła mu w słowo Wyrocznia. – Zaufanie, którym cię obdarzyłam, właśnie przeszło obok ciebie i wyszło na bezpowrotny spacer. Troska o mnie i te wszystkie dobre uczynki były po to, aby zmotywować nas do robienia tego, co nam podpowiadałeś, niby to przypadkiem.

– Stwórca polegnie, ale ciebie oszczędzę – oznajmił, wywołując zamęt wśród pozostałych. – Ma za długi język i mówił rzeczy, których nie powinien, Fakt, że jestem jego ojcem, nie upoważnia go do szykanowania mojego imienia i wyśmiewania umiejętności.

Kiedy mówił o śmierci, nawet mu powieka nie drgnęła. Kari chciała coś powiedzieć, ale w ostatniej chwili zrezygnowała. Fakt, że Wyrocznia zapunktowała u ojca, wywołał jednak największe zdziwienie – sama nie wiedziała, co powiedzieć.

– Kiedy przed chwilą zarzuciłaś mi oziębłość, dotarło do mnie, że jesteś dla mnie ważna – dodał mag.

Wypowiedź nie została skomentowana – nastała cisza, którą przerwał Kron, pytając:

– Dlaczego nie pozwoliłeś, aby skrzaty miały serce Merksa we władaniu?

– Potrzebował go. Trójkąt musiał się czymś karmić, a wszystkie emocje znajdują się właśnie w sercu.

– Ja do tej chwili myślałem, że chodziło o to, że chłopak miał w żyłach twoją krew – zabrał głos stary skrzat. – Tak cię słucham i zachodzę w głowę, ile z tego, co mi dyktowałeś, a ja przelewałem na papier, było prawdą?

– Szczerze. Prawdy w tych wszystkich tomiszczach, to ze świecą szukać. Jak inaczej miałem zasiać ziarnko paniki, w tak już tchórzliwych ludziach. Przepowiednia Trójkąta, początki, dzieje mojego rodu i parę nieprzydatnych kompletnie zaklęć, trzymało was w ryzach, a demoniczność córki sprawiła, że gotowi byliście zrobić wszystko, aby to, o czym czytaliście, nie wróciło. – westchnął. – Wszystko było fajnie, dopóki córka się nie zakocha i pod wpływem tego uczucia, nie zaczęła kruszeć i odpychać złą energię, lecząc duszę. Później pojawił się Merks i krok, po kroku sprawił, że musiałem zmienić taktykę. Zacząłem od wskrzeszenia Hestionów, poprzez skompletowanie wszystkich części trójkąta, a skończyłem na tym, że moc wróciła do artefaktu. Osiągnąłem cel, a teraz czas zacząć kolejny etap.

– Kto w końcu odwiedził mnie pewnej nocy w jaskini? Mati czy ty? – zagadnął Morfus.

– Pierwszy raz cię widzę… to nie byłem ja – wyskoczył Mati.

– Ja. Musiałem jakoś do was przeniknąć, nie zdradzając się przy okazji, stąd pomysł z Hestionami. Zaklęcie, które wtedy na ciebie rzuciłem, zdjąłem przypadkowo, podczas wyprawy do skrzatów. Nie byłeś mi już potrzebny. Tym uczynkiem zyskałem wasze pełne zaufanie i mogłem na spokojne realizować plan.

– Mówisz, że Wyrocznie nawróciła miłość? – Stary skrzat przeciągnął palcami po brodzie. – To wszystko wyjaśnia. Moc trójkąta opuściłaby ciało kobiety samoistnie. W przypadku Tacji wystarczyło poczekać, aż zazna prawdziwej miłości i czar by prysł. – Skrzatowi opadły ręce; dosłownie. – Ty jednak miałeś dość czekania i postanowiłeś to wszystko przyspieszyć, narażając wszystkich tutaj obecnych na stres i strach.

– Chcieliście czekać stulecia, zanim kogoś pozna. Zapomnieliście już, co wyprawiała moja córka, zanim nie zapałała uczuciem do władcy. Dopiero po paru latach znajomości jej serce zmiękło i odpuściła niszczenie planety. Postanowiłem działać. Mieliście już Laskę Życia i medalion, więc dorzuciłem wam Nóż Przenosin. Sami byście go nie zdobyli, bo córka rzadko kiedy opuszczała komnatę.

– Tego się akurat domyśliliśmy – burknął Kron.

– Bystrzaki – prychnął mag.

– Ale Pakt Nietykalności… – powiedziała Sanyra. Poliki jej poczerwieniały na wspomnienie Arona.

– Przestań – prychnął mag. – Gdyby nie miłość do Horna, żaden pakt by jej nie powstrzymał. Tej bajki to ja akurat nie wymyśliłem, a i tak w nią uwierzyliście. Jak już wspominałem, cierpliwość to moja słaba strona, więc musiałem interweniować – roześmiał się. – Jak chcę, potrafię być słodki.

– Dlaczego upatrzyłeś sobie mojego syna na kandydata do obsługi trójkąta? – Kron miał w głowie różne opcje, ale czy szedł w dobrym kierunku?

– Nie wiem. Kiedy go pierwszy raz zobaczyłem i nasze spojrzenia się skrzyżowały, ujrzałem coś, co kazało mi w niego zainwestować. Jest inny niż wszyscy, których do tej pory typowałem. Ma w sobie moc, jakby był…

– Kim? – Kron wstał. Irytowało go kluczenie czarownika. – Możesz wreszcie dojść do sedna, bo jak na razie nic nadzwyczajnego nie powiedziałeś.

– Potomkiem boga albo kogoś z linii prostej od jego strony.

– Ród Wergsidów nie wywodzi się od nikogo takiego – przyznał Horn i spojrzał pytająco na brata. – Chyba? – dodał.

– No właśnie… chyba? Przekopałem całą zamkową bibliotekę i nie dotarłem do pierwszego. Tak na mój rozum, to nie wiadomo, czyja krew płynie w waszych żyłach. Chłopak jest wyjątkowy i na pewno nie pochodzicie od byle kogo.

– Taaa. Pewnie od Wirkusa albo jego siostry – rzucił Kron przez zaciśnięte zęby.

– Nie. Wszyscy z waszego rodu mają mętną krew, a Merks w szczególności. Jest czerwieńsza, niż powinna i za gęsta. Nigdy wcześniej u nikogo takiej nie widziałem.

– Na całe szczęście – roześmiał się Kron.

Nastąpiła cisza. Wszyscy przetwarzali zasób informacji i szykowali w głowach kolejne pytania.

– Co zrobiłeś ze śladem po porażeniu kulą na piersi Matiego? – Kari zmieniła temat.

– Usunąłem – rzucił oschle. Miał dziwne przeczucie, że małżonka wyskoczy zaraz z jakimś niestosownym pytaniem. Jej uniesione kąciki ust i błysk w oku na to wskazywały.

– Dlaczego więc nie usunąłeś tej z jego twarzy? – spytała.

– Właśnie – Kron podchwycił zapytanie. Jego spojrzenie było spłoszone, a dłoń, którą położył na kolanie żony, mokra od potu. Wzrok, jaki wysłał w jego kierunku czarownik, wywołał szybsze i nierówne bicie serca.

Pozostali nie ukrywali, że również pragną poznać odpowiedź. Im więcej słyszeli, tym bardziej dochodzili do wniosku, że nie wyjdą z tej chaty żywi. Wyrocznię zamurowało kompletnie. Opierała białą jak kreda twarz o ramię Horna. Morfus wraz z Sanyrą ledwo co oddychali, od częstych skoków ciśnienia.

– Nie przeciągajcie struny! – zagrzmiał i poczerwieniał na twarzy.

– Może pokażesz nam swoje lewe ramię? – zadrwiła Kari. – Niech wszyscy zobaczą, czego nabawiłeś się podczas spiskowania przeciwko Wirkusowi i jego siostrze – syknęła.

„Ja” wyrzucił ręce do góry i zaczął burczeć pod nosem. Był na skraju wytrzymałości i powstrzymywał wybuch gniewu. Zniewaga przegrała z rozwagą i chwilę później, Kari poleciała na ścianę, rażona wstęgą światła z jego sygnetu. Stała chwilę ze spuszczoną głową, po czym osunęła się na ziemię.

Mag wyeliminował najbardziej jego zdaniem nieposłuszną i wścibską osobę z całego towarzystwa.

Nikt nawet nie pisnął. Nikt nie próbował wstać. Jedynie Mati miał coś jeszcze do powiedzenia i albo stwarzał pozory twardego, albo naprawdę nie obawiał się furii dziadka.

– Masz to samo co ja na twarzy – zaczął. – To przekleństwo, które ściągnąłeś na siebie i swoich potomków przeganiając siostrę Wirkusa z jego prawicy. Potraktował cię klątwą, której nikt nie zdejmie, poza nim samym. Nie robiąc nic, aby udobruchać najwyższego z bogów, niebawem będziesz wyglądał jak mój biedny ojciec. Trójkąt, który stworzył własnymi rękoma, przy każdorazowej aktywacji, wysysa z niego resztki życia i mocy. Jest cieniem człowieka, ale nawet pomimo to, nadal ma nadzieję i nieraz siedząc w fotelu, wybucha głośnym śmiechem, na myśl, jak cię zwiódł i wsadził do jednej z części trójkąta coś, co nie da ci spokoju po twój kres.

– Czyli? – spytał wprost, bo tego właśnie nie wiedział.

– Największy czarownik we wszechświecie coś przeoczył? Niemożliwe – prychnął Mati, patrząc na jego głupkowatą minę.

– Nie było mnie przy tworzeniu tego ohydztwa.

– Oddał całą swoją miłość do ojca, który nigdy nie powiedział o nim dobrego słowa. Jakbyś był troszkę mądrzejszy, niż myślisz, że jesteś, wystarczyłoby ciut miłości, aby trójkąt był ci posłuszny.

– I tutaj właśnie jest pies pogrzebany. – Rozciągnął usta w szerokim uśmiechu. – Nie czuję tak, jak wy i syn dobrze wiedział, co robi, tworząc tę broń tak, a nie inaczej. To żywi się waszym strachem i głupotą. – Pomachał palcami, ukazując błyszczący sygnet.

– Próbowałeś go kiedykolwiek zdjąć?

– Tak – przyznał zachrypniętym głosem. – Jako Hestion go nie potrzebuje, ale jako czarownik, już tak. Kiedy go zdejmę, już po upływie chwili wraca na palec, bo… nieważne! – zirytował się.

– Bez niego jesteś nikim – powiedział Mati i pokiwał głową. – Podobny sygnet widnieje na palcu Wirkusa. Dzięki tej błyskotce jesteś taki silny, bo brat nie usunął z niego mocy, które tam umieścił. Opieka nad córką dowiodła, że posiadasz uczucia, ale skrywasz je, udając kogoś, kim nie jesteś.

– Dobre sobie – roześmiał się na cały głos.

– Trójkąt ani kula, którą posiada Mati, nie uleczą twojej zgubnej duszy – oznajmił Merks. Było mu nawet szkoda czarownika, który na własne życzenie zgotował sobie i innym taki, a nie inny los.

– Nie dbam o to – fuknął mag. – Dobrze mi tak jak jest… nawet lepiej, niż kiedy przemierzałam kosmos u boku brata i wykonywałem jego rozkazy. Teraz, na którą z planet bym nie zawitał, jestem nie tylko bogiem, ale i panem.

– Zdajesz sobie sprawę, że przez ciebie spędziłem czternaście lat w lochu, więziony przez brata, który wierzył we wszystko, co przeczytał – zabrał głos Kron; nie baczył na konsekwencje. Musiał w końcu wykrzyczeć z siebie to, co go bolało. – Ojciec zrezygnował z życia i wybrał śmierć, nie umiejąc poradzić sobie ze złem, jakie wówczas roztaczała wokół wszystkich Wyrocznia. Cierpiał, nie mogąc poślubić ukochanej osoby! Nasi najbliżsi musieli uciekać gdzieś w nieznane, bo tobie zachciało się być twórcą jakichś beznadziejnych ksiąg i przepisów! Gdyby nie to, zapewne nie doszłoby do tych wszystkich przykrych faktów.

– Tym właśnie się żywię: nienawiścią i słabościami. Przypominam, że nie jestem człowiekiem i żądzą mną inne priorytety – rzucił ironicznie, wyszczerzając zęby.

– Namawiając nas do zdjęcia uroków z tych dwóch kobiet, przerwałeś ciąg działań trójkąta, powodując powolną śmierć własnego syna. On żyje dzięki miłości, którą trójkąt czerpał z osób, które akurat z dziada pradziada przejmowały na siebie jego części – oznajmił stary skrzat. Kiwał głową z niedowierzaniem, jakim to trzeba być strzygą, aby karmić się czyimś cierpieniem.

– Wykorzystałeś nas wszystkich tu obecnych do swoich celów – powiedział Merks. – Od samego początku z każdej strony otaczały nas kłamstwa, a my naiwnie wierzyliśmy w to wszystko.

– Dla was to bajki, a dla mnie obrona honoru w całym wszechświecie. Wiem, po co przybył Mati i nie pozwolę, aby jego stopa opuściła tę planetę z trójkątem.

– Ciekawe… słucham. – Mati skrzyżował ręce na piersi, wbił wzrok w maga i czekał.

– Syn chce mnie zgładzić. Cała filozofia.

– Tutaj się mylisz – prychnął chłopak i przewrócił oczyma.

Czarownik spoważniał na twarzy. Przytkało go.

– Chce tylko wyzdrowieć, a ty i twój przeklęty los jesteście mu obojętni.

– No, to już wiemy i wiemy również, że nigdy do tego nie dojdzie. Merks wyprowadzi mnie z tego piekła i dokończy za mnie czarną robotę – syknął mag.

– Nigdy! – krzyknął Merks i wstał, drżąc z nerwów; nie przemyślał jednak wypowiedzi.

Mając trójkąt, chłopak mógł spróbować go uśmiercić, wysłać na drugi koniec najdalszej położonej galaktyki, albo lepiej do czarnej dziury. Usiadł na powrót, puścił oczko do ojca i wuja i zmienił stanowisko.

– Zgoda, ale pod paroma warunkami. – Uśmiechał się pod nosem. Miał plan.

– Śmieszny jesteś, chłopczyku. Od kiedy to stawia się warunki wielkiemu „Ja” – wyśmiał go i skinieniem dłoni przywołał do siebie władcę.

Horn ruszył w jego stronę, jakby był zahipnotyzowany. Odepchnął starającą się go powstrzymać Wyrocznie i mocnym pchnięciem powalił na ziemie brata, który zastąpił mu drogę.

– Co robisz?! – zawołał Merks, patrząc na niereagującą na nic osobę wuja.

– Wykonuje moje polecenia – odpowiedział czarownik.

– Co mu zrobiłeś, tyranie?! – ryknęła Wyrocznia. Jej oczy były pełne łez.

W tym czasie Zerna przykucnęła przy mężu, który trzymał dłoń z tyłu głowy i wykrzywiał usta z bólu. Miał trochę krwi na brodzie. Upadając, uderzył o rant krzesła.

– Nic, to on. – „Ja” skierował dłoń w stronę skrzata. – Dobra robota przyjacielu.

– Co uczyniłeś?! – wydarła się Wyrocznia na całe gardło i pochwyciła skrzata za fraki. Wyraz jego twarzy wskazywał na to, że nie wie, o co chodzi.

– Jak go udusisz, na pewno nie otrzymasz odpowiedzi – zarechotał mag, rozbawiony widokiem latającego pod wpływem szarpnięć ciała skrzata. – Skorzystał z zaklęcia, które mu podsunąłem, myśląc, że jest to czar na wzmocnienie sił. Tak naprawdę, uczynił władcę moim sługą, tyle na temat.

– Ze mnie też zrobiłeś niewolnika. Ta cała akcja z wypuszczonymi zwierzętami i zburzonym murem. Stałem tam jak kołek, nie rozumiejąc, co jest grane – przyznał Mati. – Manipulowałeś mną, a następnie budziłeś z letargu, abym zachodził w głowę nad tym, co się obecnie działo. Teraz przynajmniej wiem, dlaczego wstawałem często bardziej zmęczony, niż przed pójściem spać.

– Byłeś pod moim urokiem. Ojciec powiedział ci, tylko abyś udał się za nimi i wykradł trójkąt. To oczywiście nie wchodziło w rachubę, dlatego zmieniłem plan działania. Musiałem skorzystać z prowokacji, bo wszyscy tylko gadacie, a nikt nic nie robi.

– Skąd ty to wszystko wiesz? – Mati zrobił zdziwioną minę.

– Podsłuchiwałem i wiedziałem wszystko, co zamierzasz zrobić. Pod włosami, koło ucha masz, a raczej miałeś mały pieprzyk. To za jego pomocą sterowałem twoim mózgiem i myślami.

– No tak, cały ty! – zbrukała go Wyrocznia. – Od kiedy pamiętam, zawsze wysługiwałeś się innymi, umywając ręce!

Zapanowała głusza. Czarownik poczerwieniał na twarzy i zacisnął szczękę. Oczy mu pociemniały i straciły blask.

– Wychodzić, wszyscy! – rozkazał, stanął pod ścianą, udostępniając przejście.

Mati próbował namacać pieprzyk, o którym mówił czarownik, ale nic tam nie było.

– Nie masz go, niepotrzebnie szukasz. Głuchy jesteś?! A teraz do wyjścia, szybko! – nakazywał. – Co za idioci.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania