Miasta, Plaże, Podróże I Wiele Różnych Dziwnych Niespodzianek

"Miasta, Plaże, Podróże I Wiele Różnych Dziwnych Niespodzianek"

 

gatunek: sny/fantastyka/czas wolny/podróże/surrealizm

 

Wielkie, subtropikalne, wilgotne, plażowe miasto. Środek dnia. Wczesne lata dwa tysiące dziesiąte.

 

Był ciepły i słoneczny środek dnia. Wesoła, rozrywkowa muzyka z różnych gatunków wylewała się z okien. Ośmioro dwudziestokilkuletnich przyjaciół, mianowicie Hipis, Hipiska, Rastaman, Rastawoman, Raper, Raperka, Plażowicz i Plażowiczka, mieszkało razem w jednym z dwukondygnacyjnych, wolnostojących, jednorodzinnych, otoczonych ogrodami domów średniej wielkości, wchodzących w skład sielankowej dzielnicy na pograniczach przedmieść oraz centrum miasta, niedaleko charakterystycznej, kultowej plaży i legendarnych, jasnych, kolorowych, pastelowych budynków, posiadających po trzy do dziesięciu kondygnacji.

 

W środku jednego słonecznego dnia, siedzieli w salonie na trzech kanapach i oglądali seriale z lat siedemdziesiątych, osiemdziesiątych oraz dziewięćdziesiątych, zarówno aktorskie, jak i animowane. W pewnym momencie wyłączyli telewizor. Wpadli na ciekawy pomysł, dosłownie odlotowy.

 

— Hej! W mojej głowie sklecił się odlotowy i przebojowy pomysł! — oznajmił Rastaman.

— O! Skoro odlotowy i przebojowy, to musi być pozytywny i optymalny! Jaki to pomysł? — spytali pozostali, czując się zaciekawionymi oraz podekscytowanymi.

— Ten pomysł to kolejna wakacyjna przygoda pełna akcji. Chodźmy razem popodróżować po świecie, albo dokąd wyobraźnia poniesie. Będzie ciekawie! — zachęcał Rastaman.

— No to w takim razie na co jeszcze czekamy? Wyruszamy w podróż pełną atrakcji! — postanowili wszyscy razem, po czym wstali z kanap i wyszli z salonu, a potem z domu, który następnie zamknęli na klucz.

 

Podeszli do garażu. Otworzyli wrota, a wtedy z wnętrza budynku wyskoczył dziwny bus na wielkich kołach, dodatkowo wyposażony w skrzydła oraz ogon awionetki i śmigło helikoptera. Zatrzymał się na podjeździe. Ludzie weszli do środka, a wtedy pojazd wzbił się w powietrze oraz odleciał ku niebu, aby odbyć iście fantazyjną i odlotową podróż dookoła majestatycznego nieboskłonu, skrywającego wiele różnych tajemnic. Wehikuł pochodził z innego świata oraz był magiczny, bo potrafił zmieniać swoje kolory, kształty i rozmiary.

 

Ośmioro przyjaciół przelatywało nad przezroczystym, wiotkim jak galareta miastem, spoczywającym na obłokach, unoszących się bardzo wysoko, bo tylko nieznacznie poniżej poziomu sklepienia nieba. Kiedy niezwykły pojazd mijał wąską przestrzeń między widnokręgiem a chmurami, wtedy ośmioosobowa grupka kolegów i koleżanek wyskoczyła zeń jedno po drugim, prosto na miękkie jak gąbka dachy wieżowców. Tymczasem, bardzo nietypowy wehikuł poleciał sobie gdzieś w siną dal, żyjąc swoim własnym życiem oraz nie przejmując się w ogóle niczym, co się działo dookoła niego.

 

Ludzie wylądowali na sprężystych dachach, ale niebawem zjechali po wiotkich ścianach na miękki trawnik, na którym gdzieniegdzie rosły niskie rośliny o wielkich liściach, kwiatach oraz owocach. Nagle cała planeta przedostała się do zupełnie innego wszechświata. Absolutnie wszystko, co się tam znajdowało, wyglądało inaczej i było otoczone przez dziwną, tajemniczą, kolorową, świecącą obwolutę.

 

Grupka kolegów i koleżanek biegła po chodniku, gdzieś na przedmieściach wielkiego plażowego miasta, całego obsadzonego oryginalnymi, przebojowymi palmami, które śpiewały, rapowały oraz beatboxowały, tańcząc i kiwając się na boki w rytmie powiewów świeżego wiatru znad wielkiego, rozległego morza, skrywającego tajemnicze lądy za swoimi horyzontami. Nad plażą fruwało stado roześmianych mew. Niektóre lądowały na piasku, po którym następnie niezgrabnie się przechadzały.

 

Hipis, Hipiska, Rastaman, Rastawoman, Raper, Raperka, Plażowicz i Plażowiczka wbiegli do klimatycznego, barwnego, pastelowego klubu dyskotekowego w kształcie kilku losowo połączonych ze sobą prostopadłościanów. Na samym środku parkietu, skakali jak sprężynki, świecąc oraz zmieniając kolory, a nad ich głowami powoli przelatywały wielkie świetliste kule, przenikające przez ściany. Gdy impreza taneczna się skończyła, to tłum uradowanych ludzi wybiegł na ulice, chodniki i trawniki. Ośmioro przyjaciół poszło do parku rozrywki, gdzie każde z nich znalazło po jednej deskorolce. Dzięki tym małym lekkim pojazdom, sprawnie pośmigali na lotnisko, a wysoko nad nimi unosiły się chmury, z których byli obserwowani przez rakiety kosmiczne pozaziemskiego pochodzenia.

 

Dojechali na miejsce. Zeskoczyli z deskorolek i podbiegli do jasnożółtego, ośmioosobowego helikoptera, stojącego nieopodal. Następnie, pojazd wzbił się w powietrze oraz przefrunął nad plażą, a potem zmienił kolor na ciemnobrązowy i poleciał nad historyczny oraz legendarny archipelag Zielono-Piaskowo-Lazurowych Wysp Spełnionych Marzeń. Grupa ośmiorga przyjaciół rozpoznała wówczas w śmigłowcu należący do nich magiczny pojazd wielofunkcyjny, który zapodział się gdzieś wcześniej, mianowicie podczas niespodziewanego i nagłego przejścia wszechświata w jakiś totalnie inny wymiar.

 

Helikopter wylądował na przyozdobionej palmami, figowcami, hibiskusami oraz papają plaży, przy której mieściło się średniej wielkości miasto utrzymane w dosyć bardzo sielankowym stylu, a była to stolica jednego z tropikalnych krajów wyspiarskich. Ludzie wsiedli z pojazdu, który następnie skurczył się do rozmiarów ćmy, po czym wleciał do kieszeni jednego z ośmiorga właścicieli. W czasoprzestrzeni, w której się aktualnie znajdowali, ciągle trwało słoneczne popołudnie, chociaż co jakiś czas delikatnie wiał ciepły, lekki, letni wiatr.

 

Hipis, Hipiska, Rastaman, Rastawoman, Raper, Raperka, Plażowicz i Plażowiczka trafili właśnie na początek koncertu w stylu reggae, dance oraz rap. Popatrzyli, posłuchali. Było im bardzo przyjemnie. Wysoko nad ich głowami, w powietrzu unosiły się mewy, rybitwy, papugi, kormorany i pelikany. Gdy wesoła impreza się już skończyła, a prawie każdy poszedł w swoją stronę, grupka kolegów i koleżanek została na plaży oraz zaczęła między sobą rozmawiać o różnych sprawach, takich jak podróżne plany na bliską przyszłość.

 

— Dokąd moglibyśmy się udać w następną podróż czasoprzestrzenną? — spytała Rastawoman.

— Od momentu, w którym ten wszechświat przedostał się do innego wymiaru, możliwości są tak bardzo nieograniczone, jak dosyć dawno nie były — oznajmił Rastaman.

— Może na którąś z egzotycznych, tropikalnych planet? — zaproponował Hipis.

— Myślę, że to dobry pomysł — stwierdziła Hipiska.

— Następnym razem lecimy na inną planetę? — spytał Plażowicz resztę kolegów i koleżanek.

— Tak. To byłby dobry pomysł — zgodzili się jednogłośnie pozostali.

— Dopóki jesteśmy tu, idziemy przeżyć jeszcze jakieś niezwykłe przygody? — spytał Hipis.

— Idziemy! — odpowiedzieli jednogłośnie wszyscy pozostali na raz, jakby byli zahipnotyzowani albo zaczarowani.

 

Ośmioro przyjaciół uniosło się w powietrzu i pofruwało sobie beztrosko o własnych siłach, razem z mewami oraz rybitwami, a następnie poleciało nad miejscowe lotnisko, po czym wylądowało na dachu samolotu pasażerskiego, a następnie wskoczyło do jego wnętrza. Niebawem, maszyna wystartowała oraz wzbiła się wysoko w powietrze, aby wkrótce znaleźć się ponad chmurami. Pojazd wylądował w wesołym, słonecznym mieście przy pięknej plaży, błyszczącej pod wpływem złocistych promieni słonecznych. Grupka przyjaciół zaszła na lokalną przystań, gdzie znajdowało się kilka jachtów.

 

Kiedy je zobaczyli, ogarnęła ich euforia i ekstaza. Uśmiechnięci oraz radośnie rozkrzyczani, podbiegli do jednej z rekreacyjnych łodzi motorowych średnich rozmiarów, wskoczyli na pokład, włączyli ją i popłynęli tak daleko, że aż dotarli na inną wyspę. Zarówno nowy fragment lądu, jak i miasto, które przywitali, były większe. Zapłynęli do wielkiej, eleganckiej przystani. Zostawili pojazd wodny przy brzegu i zaszli na pobliski parking, gdzie stały luksusowe samochody osobowe, stylizowane na sportowe. Dumnie połyskiwały w strefie zasięgu promieni słonecznych. Jednym z tych środków lokomocji był należący do ośmiorga podróżujących ludzi magiczny pojazd wielofunkcyjny. Tym razem, był zakamuflowany w postaci ośmioosobowego auta, podobnego do limuzyny.

 

Hipis, Hipiska, Rastaman, Rastawoman, Raper, Raperka, Plażowicz i Plażowiczka weszli do środka, a następnie pojechali na lotnisko, które znajdowało się nie za daleko oraz nie za blisko. Zostawili samochód na parkingu i podbiegli do jednego z kilku samolotów pasażerskich. Wskoczyli na pokład, po czym odlecieli daleko oraz wysoko. Czuli się totalnie euforycznie i ekstatycznie. Co chwilę śmiali się głośno. W międzyczasie, planeta do reszty wywróciła się do góry dnem. Wrócili na lotnisko. Wyskoczyli z pojazdu powietrznego. Trochę kręciło się im w głowach. Chmury również obracały się w kółko.

 

Ośmioro przyjaciół, spacerując o zachodzie słońca po nadmorskiej promenadzie, obsadzonej palmami, figowcami i magnoliami, zauważyło, że dookoła nich chodziło dużo skaczących oraz śmiejących się owoców, takich jak mango, banany i ananasy. Wysoko nad głowami ludzi, coś dziwnie buczało. Po niebie fruwały samoloty oraz helikoptery, a także statki kosmiczne pozaziemskich cywilizacji, wyglądające jak przerośnięte, latające hamburgery, ciastka i torty. Dodatkowo, w tle były zawieszone kolorowe chmury, wyglądające jak gdyby były z waty cukrowej.

 

Z obłoku na obłok skakały metaliczne, blaszane istoty człekokształtne, a części ich ciał wyglądały jak poskładane z ostrosłupów, poprzyklejanych podstawami jeden do drugiego. Te postacie wyglądały dziwacznie, kimkolwiek lub czymkolwiek były. Dodatkowo, wydawały z siebie mechaniczne odgłosy, brzmiące podobnie jak dźwięki towarzyszące obróbce metalu.

 

Koniec.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (7)

  • Piotrek P. 1988 dwa lata temu
    Fantastyczno-surrealne opowiadanie, nawiązujące do wakacji na dalekich, egzotycznych, tropikalnych plażach.
  • Bożena Joanna dwa lata temu
    W deszczowy dzień warto było przenieść się w tropiki i polatać w dziwnych wehikułach i w obłokach. Wczoraj kupiłam hibiskus aby wyleczyć się z kaszlu.

    Te istoty pozaziemskie prosto z podręcznika do geometrii, a tego przedmiotu nienawidziłam, dlatego niechętnie powitałabym je w naszym świecie.

    Pozdrowienia!
  • Piotrek P. 1988 dwa lata temu
    W czasie wolnym, lubię trochę pobujać w obłokach, bo to sprawia przyjemność. Na bardzo krótko przed napisaniem powyższego opowiadania, śniła mi się co najmniej jedna postać, wyglądająca jak android pospawany z kawałków metalu o kształtach lejków, stożków. Stała lub szła w miejscu przypominającym umiarkowanie oświetlony korytarz. Tej samej albo następnej nocy, śniły mi się słoneczne ogrody, w których żyło mnóstwo niewielkich płazów.

    Dziękuję i pozdrawiam ?
  • rozwiazanie dwa lata temu
    „android pospawany z kawałków metalu o kształtach lejków, stożków. Stała lub szła w miejscu przypominającym umiarkowanie oświetlony korytarz.” ciekawie, niemniej przysiadam się do Bożeny i lecę w ekscytującą podróż. Pozdrawiam ?
  • Piotrek P. 1988 dwa lata temu
    Dobry pomysł. Witam na pokładzie "surrealizmolotu" albo "schizjetu" ('schizdżetu') i życzę inspirującej podróży po zakamarkach krainy wyobraźni ?

    Dziękuję i pozdrawiam ?
  • Dekaos Dondi dwa lata temu
    Piotrek P.1988↔Na końcu wszechświata, bym rozpoznał ten styl obleczony wyobraźnią i snami. Chociażby w galaretkowym mieście, gdyby było tam Opowi. w galarecie:)
    Świetny pomysł z tym miastem.
    Oczywiście inne też, ale ten najbardziej mi przypasował.
    Pozdrawiam?:)
  • Piotrek P. 1988 dwa lata temu
    Koniec świata? Niezły motyw. W planach mam spisanie i opublikowanie jeszcze większej ilości alternatywnych utworów-wytworów, inspirowanych wyobraźnią oraz snami.
    ? ? ? ? ✈️ ? ? ?

    Dziękuję i pozdrawiam ?

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania