Miasto pod skórą

W mojej klatce piersiowej

noc wciąż trzyma ostatni tramwaj,

który nie odjechał.

 

Latarnie rosną w środku jak chwasty —

złote, martwe,

zbyt dumne, by zgasnąć.

 

Płuca pracują na pół gwizdka,

jakby wciągały mgłę, nie tlen.

Ptaki przelatują nad dachami żeber,

ale nie zostawiają cienia.

 

W lustrze odbicie

ma zbyt wiele detali,

których nie pamiętam, że mam.

 

W kieszeni noszę

niewysłane listy do nikogo —

składam je z oddechów,

które zostają na szybie.

 

A serce?

Stara centrala.

Dzwoni rzadko.

Głównie do wewnątrz.

 

@silviab

Średnia ocena: 1.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • piliery pół roku temu
    Nieźle się wiersz zaczyna - pomyślałem. Aż pojawia się czwarta strofa i .... klops; potem piąta strofa i klops podwójny: straciła/eś wątek. Obędzie się ten wiersz bez tych dwóch strof.
  • Tjeri pół roku temu
    Dwa profile, jeden wiersz?
  • piliery pół roku temu
    widać admin nie czyta :(
  • Tjeri pół roku temu
    piliery
    No niestety

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania