Poprzednie częściMidraj - Prolog

MIDRAJ - Rozdział V - FORMANT

Po powrocie z poszukiwań, Metah zdecydował się wprowadzić swojego żercę w techniki przenikania umysłu. Taktyka i strategia manipulacji daną osobą miały zależeć już od inteligencji i wyobraźni samego Sajmonelli - dostał w tym zakresie wolną rękę. Najpierw jednak, były fajter musiał nauczyć się sztuki korelacji umysłów i podszeptów.

 

Dotychczasowe treningi młodego adepta opierały się na koncentracji umysłu w takim stopniu, aby móc oddzielić ducha od ciała. Sztuczka ta nie była jednak celem samym w sobie – najważniejsze było zebrane po drodze doświadczenie. Leżąca u podstaw tego szkolenia umiejętność skupienia się na konkretnym celu przy jednoczesnym wyciszeniu wszelkich rozpraszaczy z zewnątrz miała kluczowe znaczenie w technice korelacji.

 

W wieczór po powrocie znad ruczaju Metah spłynął w umysł Sajmonelli, aby wyłożyć mu podstawy arkan półmrocznych manipulacji.

 

Sztuka podszeptów to pierwsza i najpotrzebniejsza umiejętność maga - zaintonował z namaszczeniem czarnoksiężnik. Nie pozwala widzieć obrazów tworzonych w głowie, ale uczy słyszeć ludzkie myśli i na nie odpowiadać. Budowanie fałszywych wizerunków w umysłach to zupełnie inna sprawa.

 

Ludzkie myśli nie są niczym innym, jak nagromadzeniem niemych dźwięków w głowie. Czyż nie poruszasz czasem językiem, gdy prowadzisz wewnętrzną dysputę? Tworzysz dźwięki słów i zdań, które tylko ty łowisz swoim wewnętrznym uchem. Tak samo, gdy nucisz w głowie melodię – nie wybrzmiewa fizycznie, a jednak dokładnie ją słyszysz.

 

Własne myśli łatwo usłyszeć. Aby wychwycić cudze, na początek musisz wiedzieć, skąd biorą się ich podmuchy.

 

Kiedy mówisz, dźwięk nie tworzy się z samej woli mówienia – musisz poruszać językiem, wprawić go w ruch, w drżenie. Otworzyć usta, ścisnąć gardło. Podobnie jest z myślami. Tworząc je, ludzie bezwiednie wprowadzają swój mózg w bardzo, bardzo delikatne drżenie, ponieważ buzuje on od ilości informacji, które musi ubrać w dźwięki słów lub obrazy, a to sporo pracy.

 

Jak wiesz, najlżejszy nawet ruch w przestrzeni tworzy podmuch powietrza. Zarówno od wybuchu, jak i machnięcia ręką powstaje wiatr - tak silny, jak przyczyna jego narodzin. W porównaniu do innych, drżenie mózgu przy tworzeniu myśli to ruch na granicy bezczynności, a więc i powstały podmuch to niemal cień wiatru, swoisty oddech umysłu. Echo. Przez kilka chwil płynie ono w powietrzu bezszelestną, wibrującą falą, zanim rozpłynie się w nim niczym kropla wina w jeziorze. Jeśli odpowiednio mocno się skupisz i wyciszysz, wyczujesz ten podmuch – nałoży się na wibracje w twojej głowie, prze…

 

- Skoro te podmuchy są bezszelestne i w dodatku gdzieś w przestrzeni, to jak mam je wychwycić? – przerwał nieco skołowany Sajmonella. – I skąd wiedzieć, gdzie szukać?

 

Czytanie w myślach, mój uczniu, zaczyna się od umiejętności wyciszenia umysłu. - kontynuował ze stoickim spokojem Metah. - Mózg podobny jest do serca, także on pracuje bezustannie. Bez przerwy zatem drży, choć znacznie słabiej gdy nie tworzy obrazów, dźwięków i tak dalej. Krótko mówiąc, kiedy nie myślisz. Świadome utrzymywanie go w tym „niezaangażowanym” stanie to podstawowa umiejętność pozwalająca odbierać wibracje poszczególnych słów w…

 

- No dobrze, ale jak – żerca znowu nie wytrzymał. – Rozumiem, że myśli są jak wiatr, że mogę wyczuć ich podmuch. To całe echo. Ale przecież wiatru nie da się przeczytać…

 

Nastała chwila absolutnej ciszy, w której irytacja półmrocznego maga przetoczyła się gdzieś z tyłu głowy młodego adepta. Sajmonella przełknął głośno ślinę. Powinien pewnie ugryźć się w język już na początku, ale ilość zupełnie nowych i całkiem abstrakcyjnych informacji przytłaczała. Odetchnął głęboko i czekał. Po około minucie, która zdawała się wiecznością, Metah powrócił do wywodu. Zauważalnie rozsrożony.

 

WYCZUJESZ podmuch myśli, gdy nadciągnie – warknął. Były fajter postanowił skupić się od tej pory na badaniu akustyki wiadra, lub jak mawiano na Sfornych Terytoriach - „mordzie w kuble”.

 

Każde pomyślane słowo to nieco inny „dźwięk”, więc inne drżenie mózgu przy jego tworzeniu, a więc i inaczej wibrujący podmuch w przestrzeni. Jak już mówiłem, mózg bezustannie lekko drży, nawet kiedy nie myślisz. W ten sposób cały czas jest gotów, aby odbierać echo pracy innych, zwane krótko „wibracjami”. Jeśli twój umysł będzie czysty, fale cudzych myśli przepłyną przez ciebie swobodnie, niezakłócone i nieodbite twoimi własnymi. Mózg przechwyci ich wibracje, umysł porówna do znanych z pamięci i przetłumaczy na słowa. Tobie pozostanie odczytać komunikat.

 

Czarnoksiężnik miał na tym zakończyć, ale dla pewności postanowił wyjaśnić ostatnią kwestię na przykładzie. Tak na wszelki wypadek.

 

To tak, jakbyś musiał odczytać z zamkniętymi oczami napis na kamiennej płycie. Przesuwając palcami po wyrytych kreskach rozpoznasz w nich umysłem kształty poszczególnych liter i dzięki temu odczytasz inskrypcję. Te kreski to wspomniane „wibracje”, a litery układające się w słowa - myśli. Jest to trening świadomości, który odbywa się codziennie i bez twojej wiedzy. Tak jak nos i zapach to tylko narzędzia, ale zespolone dają świadomość węchu, tak umysł i mózg wspólnie mogą dać świadomość cudzych myśli.

 

- Trudna to mowa, któż jej może słuchać… - mruknął odruchowo Sajmonella. Dotychczas sądził, że przenikanie do cudzego umysłu odbywało się na podobnej zasadzie, co czarnoksięskie wchodzenie w jego własną głowę. Brutalnie i bezpośrednio, znikąd, w niepojęty sposób. Zapewne „jakoś” magicznie. Wiedza, że dzieje się to bez udziału zaklęć, stanowiła dla niego nie lada nowinę. Do tego dość abstrakcyjną i złożoną, choć nie niepojętą. Przeczuwał w tym wszystkim sens.

 

Wyglądało jednak na to, że choć mylił się całkowicie w swoich dotychczasowych przypuszczeniach, to był to błogosławiony błąd. Taki obrót spraw rodził bowiem bardzo korzystne otwarcie w grze, w którą zamierzał wplątać swojego mistrza. Tymczasem jednak czekały go dziesiątki godzin treningu zupełnie nowej umiejętności. Nadchodziły bardzo pracowite czasy… ale i światełko w tunelu.

 

Z chwilowego zamyślenia wyrwał go szept czarnoksiężnika.

 

Panujesz już całkiem nieźle nad energią swojego umysłu, doskonale się wyciszasz w samotności. – Akademicko znudzony ton głosu wskazywał, że Metah tęsknotą był już zupełnie gdzie indziej. - Bądź teraz jak matka dziecka zagubionego na targu. Wycisz okrzyki sprzedawców ryb, porykiwanie bydła, kłótnie klientów i śmiechy podlotków. Szukaj tylko głosu twojego dziecka, nasłuchuj jego nawoływania. Gdy to osiągniesz, nauczę cię, jak na nie odpowiadać.

 

I jeszcze jedno - rzucił nim zapadł w Midraj. - Zacznij od najsłabszego.

 

Mała Lili była pod wieloma względami doskonałym materiałem szkoleniowym, ale wejście w skuteczną korelację z jej umysłem okazało się nie takie proste. Echo dziecięcych myśli, choć ogłuszająco natarczywe, niosło się w eter urywaną, chaotyczną melodią. Dla doświadczonego telepaty byłaby to pewnie fraszka. Sajmonelli pozostawało wzdychać co i rusz z cierpliwością balansującą na skraju przepaści. Pociechą było mu to, że przynajmniej dotychczasowe miesiące treningu medytacji szybko przynosiły rezultaty. Minęły zaledwie cztery dni i noce od wykładu mistrza, a już potrafił dostroić umysł do odbioru obcych wibracji. Nie lada problemem okazało się jednak ich odczytanie.

 

Młody żerca kląłby na to w duchu od samego początku, gdyby nie konieczność utrzymywania czystości umysłu. Szybko okazało się, że wibracje były co prawda bezdźwięczne i jałowe jak litery, ale każda wibracja to jedna litera. Prawda, o nieco innym kształcie, po czasie stosunkowo łatwym do odróżnienia od innych, ale wciąż tylko jedna litera. Minęło dobrych kilka dni, zanim nauczył się przetwarzać je tak, jak się mówi – grupami, a nie pojedynczo. Całymi słowami. Choć nasłuchiwał bez przerwy, do perfekcji było mu jeszcze daleko.

 

Pomimo skomplikowanego zadania i początkowych trudności, Metah zdawał się być zadowolony z postępów. Ba, nawet zaskoczony ich tempem. Któregoś wieczoru wyrwało mu się podczas jednej z regularnych teraz inspekcji, że Sajmonella ma chyba wyjątkowy talent lingwistyczno - literacki.

 

W miarę płynne odczytywanie myśli niewiele jednak pomogło młodemu żercy w odnalezieniu się w umyśle dziewczynki - przynajmniej na początku. Posiadał on bowiem jedną, utrudniającą cały proces przypadłość. Chaos.

 

Wyłuskiwanie konkretnych informacji z całego morza wibracji, jakimi raczyła go Lili, było nie lada wyzwaniem. Dziecięce przyśpiewki, wierszyki, przerywane nagle rozmowami z ulubioną szmacianą lalką, znowu przyśpiewki i tak w kółko. Trzylatka zdawała się nie zatrzymywać ani na chwilę. Jakby zupełnie nie kontrolowała swojego umysłu.

 

Mimo wszystko i to dosłownie, Sajmonella doszedł z czasem do całkiem niezłej wprawy w operowaniu na żywym jak srebro organizmie. Niegdysiejsza frustracja ustąpiła miejsca zadowoleniu z faktu, że został rzucony od razu na głęboką wodę. Umiejętne unoszenie się na falach dziecięcych myśli dawało mu coraz większą satysfakcję. Zaczął trenować puszczanie mimo uszu niektórych treści. Przypominało to trochę wertowanie książki w bibliotece Gildii. Przed oczami przebiegały mu wersy całych rozdziałów, których nie czytał, ale miał świadomość ich istnienia. Gdyby skupiał się na wszystkim, pewnie zwariowałby szybciej niż zamierzał.

 

Od momentu, w którym nabrał pewności co do swoich zdolności względem umysłu Lili, zaczął przysłuchiwać się pobieżnie także myślom jej rodziców. Ich echo nie było równie głośne i natarczywe, ale jednak dość wyraźnie wyczuwalne. Przypadek Aliz wydał mu się szczególnie ciekawy. Jej wibracje były mocniejsze, wyrazistsze, naznaczone jakby dodatkowym szmerem gdzieś w tle. Czasem odbierał jedynie silne drżenie z ledwie zarysowanymi słowami. Coś, co przypominało szept, ale przecież w myślach nie dało się szeptać. A może jednak? Obiecał sobie zapytać o to mistrza przy pierwszej okazji. Na razie nasłuchiwał.

 

Sposobność nadarzyła się dwie noce później, gdy Metah spłynął niespodziewanie z Midraju. Znalazł chłopaka wpatrzonego w gwieździste niebo pomiędzy deskami stodoły, przygryzającego w zamyśleniu źdźbło słomy.

 

- Mistrzu, jak to jest – zagaił bez powitania Sajmonella, gdy tylko odczuł półmroczną obecność. - Umysły córki i ojca są względnie podobne, choć wibracje Lili są nieco bardziej rozmyte. Ale kobieta… z jej myślami jest coś nie tak. Czasami są takie… szemrane. Jak gdyby były tam dwie fale, lub jedna w drugiej. No i ten ciągły, delikatny szum w tle…

 

Szum to dziecko w jej łonie - odparł bez cienia zaskoczenia Czarnoksiężnik. - Nie myśli jeszcze, ale odbiera bodźce matki. Jej emocje i uczucia. Zmartwienia. To, co słyszysz, to jego pogłos. Echo echa. Co do szmerów – są to ślady głęboko zakorzenionych uczuć, spychane w podświadomość. Niechciane myśli naznaczone tęsknotą za synem. Codziennie go wspomina, choć nie zawsze wypowiada jego imię. Stara się nie godzić z dramatyczną możliwością, której codziennie bliżej do prawdy. Dlatego odbierasz wytłumione wibracje.

 

- Czyli nie wszystkie wibracje są po prostu jałową falą przekazu? Można wyczytać z nich emocje, których nie widać gołym okiem na twarzy… ofiary? – Sajmonella wypluł źdźbło i poprawił się na posłaniu.

 

Przeczesałeś już umysł dziewczynki. Poznałeś, jak głośny i szaleńczy to byt. – Metah uśmiechnął się pod nosem. Ostatnio robił to często, ale żerca nadal nie był pewien, czy półmroczna oznaka radości to najlepszy znak. - Najsilniejsze echo, najłatwiejsze do wychwycenia mają zawsze emocje - przetaczają się przez głowę niczym potężna wichura. Smutki, strach, gwałtowne radości. Wszystko, co zakorzenione w chwili. Dlatego kazałem ci zacząć od dziecka. Emocje są dobre na początek treningu i jako ostatni cios manipulacji. Prawdziwą sztuką jest jednak granie na uczuciach. Można wtedy robić z ludźmi wszystko, niewolić dowolnie i na lata. Melodie z głębi człowieka brzmią w myślach nieco inaczej, z biegiem czasu wychwycisz te subtelne różnice. Podobne są do delikatnego drżenia głosu, gdy ktoś stara się nad sobą panować. Rozpoznasz je, o to się nie martw. Wszystko w swoim czasie.

 

- Mistrzu, jeszcze jedna rzecz. Gdy zacząłem słuchać całej trójki, okazało się, że byłem w stanie rozpoznać jakby melodię każdego z nich. Wibracje dziecka są urywane, takie… bębniące, ojciec ma czysty przekaz, łatwy w odczytaniu, a matka znowu, jak wspominałem. To wszystko emocje? Nie wyczułem tego samego u dziecka i mężczyzny, co u kobiety.

 

Ludzie myślą tak, jak mówią - odparł Czarnoksiężnik. - Jedni szybciej, inni wolniej. Chaotycznie, składnie, ale zawsze charakterystycznie tylko dla siebie. Myśli tworzą się z podobną prędkością i intensywnością, co słowa. Dlatego jesteś w stanie rozpoznać poszczególne „głosy”. Szerzej opowiem ci o tym kiedy już opanujesz podstawy. Od jutra zacznij nasłuch kobiety i mężczyzny. Postaraj się zwłaszcza wychwycić uczucia kobiety - ona przyda nam się najbardziej.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania