Miejsce na szyi.

Mam imię i nazwisko jak każdy, ale jakie to ma znaczenie, skoro tak mocno swędzi mnie szyja, że całość swojej energii poświęcam na jej drapanie? To miejsce jest już tak bursztynowe, że nie sposób obrócić tego w błąd, poza tym uśmiecha się do moich paznokci. Kiedy się obruszam, że już dość tego, swędzi jeszcze bardziej.

 

Któregoś razu próbowałem wyjechać do innego państwa, i nie dałem rady, tak swędziało. Kiedy indziej chciałem ugotować obiad, i znów, bezowocnie. Wtedy zrozumiałem, że tak się nie da żyć, szczególnie, że powoli palce przestają mi się zginać. I jak sobie poradzę bez nich? Nogą nie dam rady na dłuższą metę.

 

Żeby zrozumieć tragedię mojego życia, należy cofnąć się do samego szczytu dzieciństwa, do jego wodopoju. Tam mrówki zbierają się w garść, tam hucznie świętuję się każdy grymas na twarzy. Moje dzieciństwo przepełnione było drapaniem, ale żeby zrozumieć to jeszcze lepiej, trzeba założyć laczki i przejść się doliną, aż do rozłożystej łąki mojego ojca, gdzie zamiast drzew wyrastają termosy. Och, wtedy niedoszły jeszcze też mój wielki kreator, tata, opalał się na słońcu cały majestatyczny dzień, a moja matka, wtedy jeszcze po prostu kobieta, kosiła trawę w innym miejscu planety Ziemia i po kryjomu budowała tratwę, którą zamierzała wodować w wannie. To brzmi zasadniczo, ale żeby nie oddalać się od tematu, dodam, że znowu swędzi mnie szyja. Tak więc moja matka, wtedy jeszcze jako kobieta, choć jej brzuch przeczuwał co nieco, znaczy się mnie przeczuwał, wodowała tę tratwę w wannie ale niechcący wciągnęło ją do kanalizacji i tam już nie była taka bezpieczna. Wiecie jest tam wiele szczurów, i szczurzych dzieci. I szczurzych starców. I jest tam ciemno i zimno, ale ona miała dobrą tratwę, więc jakoś, po paru latach wypłynęła na wierzch, akurat w wannie mojego ojca się znalazła. On wtedy był jeszcze zwykłym mężczyzną, i bardzo się zdziwił, kiedy zobaczył ją ledwie żywa, i nakarmił ją pszenicą, żytem i owsem i ona odrosła w jednej sekundzie, znów nabrała chęci aby istnieć. Spodobali się sobie, bo on był taki małomówny a ona tylko kichała i kichała, robiła to z gracją no i to było to, normalnie strzał w stopę. Cholerna szyja, no! Potem opalali się oboje: ona ukradkiem, on bez słów. Ich cera stała się śniada bo ojciec mieszkał w miejscu, gdzie nie padał deszcz, a moja matka razem z nim. Wtedy jeszcze nie planowali, że będą razem. Po prostu się opalali. Nie ważne, że i dniem, i nocą. Ciężko pracowali na swoją opaleniznę. To ich bardzo zbliżyło, na tyle, że powstałem ja. A ze mną mój dramat. Matka będąc w ciąży, nie zaprzestała swojego słonecznego nawyku. Jednak, co muszę podkreślić, brzuch jej bardzo ciążył w ostatnich miesiącach, i przestała zmieniać pozycje podczas opalania. Leżała po prostu na tym przeklętym słońcu na plecach, a wszystkie promienie zbierały się, no tak, na mnie, a byłem odwrócony szyją do światła, tak się jakoś przegiąłem w tym brzuchu matczynym, że mnie strasznie spiekło.

 

Prawdę mówiąc drapałem się już jako przerośnięty embrion, i tak mi zostało. Matka myślała że kopię, ale ja nie w głowie miałem kopanie. Ja, jak wiecie, drapałem się, li, tylko, i wyłącznie. Po badaniach prenatalnych lekarz powiedział jej, że urodzę się bardzo chory. Nie miał za grosz racji, ale trafił w dziesiątkę, jak zawsze, bo to był elegancki ginekolog pierwszej wody i kosmicznej sławy.

 

Przykro mi bardzo, ale muszę się znów podrapać. Jak widzicie więc, moja sytuacja jest dramatyczna. Medytowałem, chodziłem na jagody, podglądałem jak staruszki piorą bieliznę. Nic nie pomogło. W końcu poszedłem do zegarmistrza. Nakręcił mnie tylko, że zna sposób na mój problem, a kiedy kupiłem najdroższy zegarek w sklepie, jednak nie pomogło. Potem wziąłem psa ze schroniska, nauczyłem chodzić przy nodze, ale znów brak wyraźnych efektów.

 

Jestem jeszcze taki młody i przystojny. Zakochałem się, wiecie ? Chciałem trzy razy wyznać miłość, ale za każdym razem musiałem wykonywać w tym momencie czynność, której się domyślacie. W końcu stwierdziła, że chyba nic do niej nie czuję, i mnie zostawiła. Bo to była kobieta, bo ja jestem w gruncie rzeczy normalny i fajny facet, tylko pechowy. Mam czerwony kapelusz z daszkiem jak muchomor, mówiłem wam ? Ma mnie chronić przed promieniami, ale przyciąga grzybiarzy i muchy.

 

Już nie wiem, co robić. Myślałem o samobójstwie, ale obie ręce mam cały czas zajęte, nie mam czym łyknąć głupich tabletek nawet. Próbowałem wbiec pod samochód, ale wszystkie się zatrzymywały w porę. Wbiegłem raz w ul, ale pszczoły były akurat na polu. Dostałem tylko w łeb od pszczelarza, ale zastrzelić mnie nie chciał, chociaż proponowałem grubą kasę. Wskakiwałem też do jeziora, ale za każdym razem ktoś mnie ratował. W końcu zaprzestałem tej metody, bo bardzo boję się, że zamkną mnie w domu wariatów, a tam przecież zakładają kaftan bezpieczeństwa.

 

I czym się wtedy podrapię po szyi ? Muszę żyć, choćbym nie chciał, mówię wam, opadają mi już ręce, coraz bardziej i bardziej, aż boję się, że dosięgną jądra Ziemi. I co wtedy zrobię, no co? Przecież tam jest ciepło, tak ciepło, że mogę się poparzyć, a drugi raz bym tego nie zniósł!

Średnia ocena: 4.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • Dekaos Dondi 21.12.2020
    Unikat↔No naprawdę, w pewnym sensie, unikatowy tekst. Bardzo mi się podoba.
    Takie wszystko ''pokręcone i znów ''nie pasujące czasem do siebie'' i pomysły sformułowań:)
    Lecz jednocześnie, w pewnym sensie, absurdalny sens:))↔Pozdrawiam:)↔5
  • Cicho_sza 21.12.2020
    Wyznania atopika ? a tak serio to czasem nas tak całe życie coś drapie i swędzi i życie całe można spędzić na szukaniu remedium na ten nasz człowieczy świąd, Pozdrawiam, zostawiam 5 ?
  • Unikat 22.12.2020
    Dzięki Wam wielkie za czytanie i komentarze, a także za oceny ;-) Przyznam że największą frajdę sprawia mi pisanie takich dziwnych rzeczy..:)
  • Bajkopisarz 22.12.2020
    Sprawnie zapisany strumień myślowy, trochę jak sen, bez wyraźnego początku, z lekko zarysowanym końcem, który końcem być nie musi. Kolejna myśl nawiązuje do ostatniej, ale już niekoniecznie do przedostatniej. Jeśli to jest umiejętnie zapisane to się płynnie czyta, jeśli nie, to szybko się grzęźnie na bagnach bezsensu. U Ciebie na szczęście jest sprawnie ;)
  • Unikat 22.12.2020
    Miłe słowa na początek przygody z pisaniem opowiadań są bezcenne, bo motywują, Thx Wam ;)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania