Miejski obiad za 12zł

W życiu każdego mieszczanina przychodzi taki dzień, że nic wam się nie chce a już na pewno nie macie ochoty na to aby coś ugotować jednocześnie w tym samym czasie wasz żołądek zaczyna burczeć tak głośno, że sąsiedzi zaczynają podejrzewać was o rozpoczynający się remont mieszkania. Nagle w waszym mózgu zapala się wielka 100 watowa żarówka i wpadacie na pomysł żeby skorzystać z pobliskiego baru z domowymi obiadami. W pośpiechu zakładacie na siebie cokolwiek i biegniecie w rytm burczącego żołądka do wcześniej wspomnianej stołówki. Kiedy jesteście już na miejscu energicznie otwieracie drzwi i wchodzicie do środka. Waszym oczom ukazuje się szerokie przeszklone „coś” w środku którego widnieją typowe polskie dania a obok nich znajduje się kasa fiskalna i obsługująca was Pani wyglądem przypominająca Grażynę ze sklepu mięsnego. Wtem słyszycie męski, nie przepraszam jednak damski głos pytający się co wam podać. Prosicie o danie dnia. Za 12 zł dostajecie schabowego, mizerię i ziemniaki do tego zupę jarzynową i gratis kompot z pływającą na wierzchu truskawką. Szukacie wolnego miejsca aby skonsumować tę strawę. Wasze oczy mijają wygłodniałego 80 letniego Ździcha który zapachem i wyglądem przypomina publiczny szalet, stolik dalej siedzi jakiś student przeglądający Facebooka na telefonie i dziko śmiejący się sam do siebie, ehhh wygląda jak rozbrykany szympans. Na szczęście w kącie znalazłem wolny stolik, nie tracąc czasu zasiadam i zaczynam jeść. Pierwsze co mnie zadziwia to konsystencja tego piure ziemniaczanego ale cóż i tak to wszystko w podobnej formie wyleci z człowieka za kilka godzin. Kotlet swoją strukturą przypomina dawne opony Stomil, mizeria zaś jest całkiem ok. Widocznie tego dnia musiała być dostawa świeżej śmietany. Z racji, że byłem bardzo głodny zupę zostawiłem na koniec, że tak powiem na popicie. Cóż mogę o niej rzec, nieco lepsza od zupki chińskiej przy tym ma wyraźnie wyczuwalny smak taniej mieszanki warzyw na patelnie. Najadłem się jak dzik, popiłem to wszystko czymś co w smaku przypominało kompot i zaczynam kierować się do wyjścia mówiąc kucharce ostatkiem sił do widzenia. Gdy wychodzę na chodnik już wiem, że nie był to rozsądny obiad i za godzinę będę tego mocno żałował. Na szczęście mam w kieszeni manti, ale czego się można było spodziewać za 12 zł ?

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Tomasz 09.09.2016
    Ale o co chodzi? Nie oceniam, bo naprawdę nie wiem o co chodzi... Może w tym szaleństwie jest metoda - oświeć mnie Autorze!
  • oxygenium 09.09.2016
    Z życia wzięte ;)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania