milczącej
kiedy dogasały zgliszcza
byłaś ciszą czy krzykiem
popiołem czy dymem
który wgryzał się w niebo
kiedy chowali dzieci
byłaś białą różą przytuloną do wieka
czy może szpadlem
gotowym wyrwać ziemi co twoje
a teraz
kim jesteś dzisiaj
dziką rzeką za nic mającą koryto
czy pustym naczyniem
w którym tłucze się echo
łapiesz w usta deszcz
ale to za mało
nie urośnie z tego słowo
tym bardziej drzewo
pod krokwie
Komentarze (14)
Pustynia i czarny piach.
Bdb wiersz.
Różne myśli kołatały mi się po przeczytaniu, a że ciężko je podsumować, nie opisując, spróbuję je po prostu odtworzyć :)).
Nie wiem czy to krytyka czy pochwała dla wiersza, ale sam problem, roztrząsany przez podmiot liryczny, który jest tu obserwatorem, złości mnie w pewien sposób (ha, wywołuje emocje, to pochwała jednak?). Bo jest to takie tykanie kijem cierpiącego. Bo czy ważne jest jak? To, czy ktoś patrzy w ciszy, czy krzyczy? Czy bije gryzie i drapie, czy też łyka łzy, implodując? (Pamiętam matkę, która na pogrzebie siedmioletniej córki wyła i cichła na przemian. Zakazała zasypywać. Później długo nic nie mówiła.)
Zastanawiam się, czy dobra to droga, uczynienie z tego tematu główny problem sytuacji lirycznej. Trochę jakby tekst pisany pod puentę (która jest świetna, nawiasem mówiąc). Ale jednocześnie to działa, bo zmusza niejako do wyobrażenia sytuacji. Do przywołania obrazów rozpaczy dostępnych w głowie. Czy jest to więc taki trochę tekst paparazzi, czy czepiam się, bo w sumie każde wywołanie emocji ociera się o takie działanie?
Jak widzisz, takimi pokrętnymi ścieżkami prowadził mnie Twój tekst. To dobrze o nim świadczy, o mnie gorzej :)).
To chciałam pokazać w tym wierszu. I może trochę "przepracować" temat. Samolubnie, bo dla siebie.
Dzięki.
Bo "cierpienie uszlachetnia" to jedno z większych wciskanym nam od małego, kłamstw. Cierpienie łamie, upadla i odbiera, nie dając nic w zamian. Strata dziecka to nieszczęście jakiego nie umiem sobie nawet wyobrazić. Na pewno wyrywa coś głęboko z człowieka. Niektórzy podnoszą się, mając konkretny cel. Inni nie potrafią odejść od grobu. I nic tu nie można poradzić.
Kiedyś 12 dzieci było normą dla zdrowej kobiety, bo i tak wiedziano, że przynajmniej połowa umrze.
Reszta była swoistą polisą emerytalną.
I tak działo się wokół, więc ten ból na pewno był dużo mniejszy i krótszy.
Traktowano sytuację jako normę.
Bo jak się tu okazuje możesz stosować swoje bardzo dobre metafory w wersjach oszczędnych i wcale to wierszowi nie szkodzi.
Aprpos, to ten wiersz wesoły którym mi się odgrażałaś? :)
Dzięki.
Nieee. To nie jest ten wiersz. Tamten porwał wiatr. Taki był lekki! :P
Aby nie przytłaczać ciężkich tematów workiem słów.
A często poszukiwanie sensu w tym co nam oferuje świat, to poszukiwanie kluczy do nieba w diabelskim kotle (choć niektórym udaje się ta sztuka dymorficznej, moralnej ekwilibrystyki).
Rozumiem, że na ten lekki przyjdzie mi nieco poczekać :)
Cierpienie nie ucichnie, choćby było milczeniem...
Zacny, "silny" wiersz.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania