Miliarder z podwórca _ pasja

- Kości, zbieram kości! - krzyczał na całe gardło ni to dziad ni to baba. W zamkniętym kwadracie podwórca echo niosło wołanie i odbijając się o odrapane mury, uciekało ku górze. Ubrany w długą kapotę z kapturem, jak pielgrzym chodził od bramy do bramy. Na dźwięk żebrzącego głosu budziły się szczekające czworonogi, a wokół rozlegał się trzask otwieranych okien i stukot rzucanych kości. Były różniste - począwszy od małych chrząstek, cienkich piszczeli, aż po duże knagi. Niektóre wyczyszczone do białości, inne z resztkami nieobgryzionego mięsa, zabarwione ćwikłą lub oblepione kapuchą. Pochylał się po nie i wrzucał do skrzyni czterokołowego wehikułu, zrobionego ze starego bliźniaczego wózka. Bzyczały gówniane muchy nad głową zbieracza.

Trzask zamykanych okien informował o zakończeniu rzutków. Wówczas rozpoczynała się inwazja dzieciaków.

- Babochłopek, babodziadzie, pokaż, co tam trzymasz w zadzie. Czy dziurkę, czy rurkę?! - wrzeszczały, obijając go kwaśnymi jabłkami zerwanymi z dziczki rosnącej przy trzepaku. Leciały niczym deszcz gradu w stronę dziwadła. Zgarbiony jak żółw, wolno sunął w kierunku bramy, gdzie na przyłączce czekało go kolejne starcie z rozbawionymi szczylami. Tam już ostrzejsza amunicja go osaczała - kamienie. Unikając ciosów, zawsze docierał do wyjścia, do następnych kwadratów i do następnych bram, i szedł dalej i dalej. Wszędzie dostawał kości i udręczenie. Tak dzień w dzień, czy to lato czy zima wychodził świtaniem, powracał zmierzchem pod dach chłodnej oficyny.

Przed spoczynkiem przy lampie naftowej, w swojej nędznej izbie obrabiał kościska. Czyścił je i polerował, nawlekał na sznurek. Najcenniejsze były te z masą gąbczastą w środku. Jak grzyby suszył nad blatem kuchennym kościane wianuszki. Następnie pakował do metalowych pudełek i przez kuriera wysyłał na zachód pod wiadomy adres. Ze zwykłego ciułacza, poprzez sute udziały, aż po najwyższy szczebel kariery stawał się cichociemnym miliarderem, potentatem na skalę światową. Zajęło mu to dekadę z hakiem, by mianowano go królem kościanych guzików - „BaBo & Mati”

Pewnego popołudnia pojechał w tamte podwórza. Przystawał jak kiedyś w zaciśniętej przestrzeni i wołał:

- Kości, już nie zbieram kości. Przywożą mi do fabryki wasze duże dzieci, a ja nie rzucam w nich kamieniami, lecz w zamian dostają chleb.

A tutaj bez zmian. Okna wciąż otwierają się do wewnątrz.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (20)

  • Nie, no jak grzyby po deszczu sypią się tekściory. Kontent jestem hłehłehłe
  • kigja 24.07.2020
    Bardzo dobre opowiadanie. Później podam autora.
    Pozdrawiam
  • Kigia nie bądź wahadłem. Strzelaj celnie hehehe. xD
  • kigja 24.07.2020
    Niepowtarzalny Styl z Opowi W poprzedniej edycji opowiadanie Kociwiaczka mnie zmyliło , dlatego teraz muszę być bardziej czujna.
    Pozdrawiam
  • kigja czujność nie zaszkodzi hahahah. Nawet jest wskazana. Więc myśl
  • Pasja 24.07.2020
    Takie rzeczy zdarzają się jak w totolotku. Wygrywają wytrwali. Ciekawy tekst, cieszy mnie taki odzew na moje wyzwanie. Tutaj postawiłabym na kobietę... ale jaką? Poczekam na lepszych łowców. ?
  • Nie szczekaj tylko wal i trafiaj :3
  • Grzegory 27.07.2020
    Kuźwa melony z kości? Liczę gdyby 10 lat tak zbierać złom, to bym miał Hutę Lenina hihihi - Kocwiaczek
  • Grzegory król surówki hihihi
  • Pasja 03.08.2020
    Pudło!
  • kigja 28.07.2020
    Pasja na 5.
    Pozdrawiam
  • O jejku zgadłaś na 100%. Z tym że nie na pewno. :3
  • Pasja 03.08.2020
    Brawo!
  • Dekaos Dondi 02.08.2020
    Pasja? Znowu?
  • A kuku?
  • Pasja 03.08.2020
    DEkaos jesteś dobry :)
  • Kocwiaczek 02.08.2020
    O kurczę, bardzo mi się podoba. Świetna historia. Jest przesłanie. Jednak nie na każde zło odpowiada się złem. Pozdrawiam autora i stawiam na Pasję :)
  • Pasja 03.08.2020
    No,no coraz gorzej ze mną:)
  • Shogun 02.08.2020
    Wodniakowe takie haha :D
  • Pasja 03.08.2020
    Pudło!

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania