Miłość
Kto twierdzi w wierszach, że łzy wypłakał ten łże, albo gruczoł łzowy ma maleńki jak to uczucie które miłością nazywał. To się nie kończy policzki wypalone od soli, mocz w kolorze brunatnego bursztynu. Nie nadążam nadrabiać wody. I to pieczenie w całym ciele prosto z kroplówki pełnej bezsilności. Złamanie otwarte przy lewej komorze uniemożliwia podnoszenie się z wyra po chleb. Ciało wychudzone na rewelacyjnej diecie przenikliwej niepotrzebności i wyostrzony wzrok w bezradnej bezsenności pod naporem najbliższej niechęci. To wszystko świadectwo człowieka kochającego bezkresne. Targanego w przeciągu małżeństwa własnymi paranojami i nałogami. Pozostawiony bez przebaczenia czy nawet nadziei na drugą szansę. Zwijam się w kulkę nijak kulania fontanna, z każdej strony wypuszczając słoną gorycz. Łzy podpisane “wróć do mnie” skapują tworząc bajoro. Mordują w stężeniu wszystkie pod sobą rośliny. Bez roślin nie ma tlenu. Bez tlenu nie ma oddechu, więc sławie się dwutlenkiem węgla zamkniętym we wnętrzu mojej kulbaki. Próbuje wziąć oddech, wyszukać twoje oblicze, choć kontur. Nawet nie musi być twój i tak wszędzie cię widzę. Wszędzie słyszę głos w śpiewie o ziewanie.
Oddałem się cały. Calutki gotów byłem się oddać. Po dwóch dniach odkąd się znaliśmy sprawdziłem nasza zgodność HLA, żeby w razie czego oddać ci płuca, nerki, żołądek i serce. Lecz wciąż tę paranoję przychodziły i rozpraszały. Zamiast skupić się na naszej więzi wpadłem między szklankę a szyjkę ze łzami pijąc za miłość.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania