Miłość czasem nie wystarczy

Siedzieliśmy wtedy na pomoście. Nad jeziorem, którego nikt nie zna. Bo nikt tak jak my nie eksplorował okolic naszej kochanej wsi. Zawsze nienawidziłam, że mieszkam właśnie w takim miejscu. Ciągnęło mnie do wielkiego miasta, obok którego oboje mieszkaliśmy. Byłam skora do przygód i nie tylko. Obok pomostu była wielka, stara wierzba, która dawała nam cień. Znów zapomnieliśmy kremu przeciwsłonecznego, wiec staraliśmy się nie wychodzić na słońce. W powietrzu czułam napięcie między nami, po kłótni, która zakończyła się głuchym milczeniem. Zawsze tak było. Nigdy nie potrafisz mi powiedzieć, co czujesz od razu. Nawet po przemyśleniu tego, co chcesz powiedzieć, gubisz się we własnych słowach i własnych myślach.

Jak mam zrozumieć, czego chcesz, jeśli sam tego nie wiesz? Znam cię najlepiej na świecie, ale chyba przeceniasz moje zdolności czytania w myślach. Zresztą, nawet jeśli umiałabym czytać w twoich myślach, to mam przeczucie, że i tak nic bym z tego nie zrozumiała. Bo ty sam chyba ich nie rozumiesz. Zdarza się, że mówisz mi sprzeczne rzeczy. Nie rozumiem cię ostatnio coraz częściej. Coraz częściej kłócimy się, o rzeczy które dla mnie są błahostkami, a dla ciebie mają jakieś znaczenie.

 

Wiem, że to zabrzmi idiotycznie, ale ja nie jestem jak większość ludzi. Nie interesuje mnie co inni mają do powiedzenia na mój temat, a czuje, że ciebie obchodzi co inni o mnie myślą. A twoje zdanie jest dla mnie ważne, bo cię kocham. Czy ty nie rozumiesz, że przejmowanie się opinią innych tylko hamuje człowieka przed działaniem, przed życiem, przed byciem szczęśliwym? W skrajnych sytuacjach może nawet być niebezpieczne, gdy przejmujesz się za bardzo. Kolejny raz pokłóciliśmy się właśnie o to. Wiem, że przez moją ignorancję w stosunku do obcych, czujesz się, jakbym była też taka w stosunku do ciebie, ale nie powinieneś. Po takim czasie, powinieneś wiedzieć jak wiele dla mnie znaczysz. Jakim cudem tego nie wiesz? Dlaczego muszę ci to udowadniać za każdym razem? To chyba już nie ma sensu. Nie mogę być tym, kim chciałbyś, żebym była, Nie jestem już małym dzieckiem. Musiałabym być głupia i naiwna, żeby wmawiać sobie dalej, że coś z tego będzie. Myślę o tym codziennie i nie wiem co robić. Myśl o zostawieniu ciebie, boli, ale boli mnie też to, że bez względu na to, jak wiele zmian przeprowadzę w samej sobie, to dalej nie będzie dla ciebie wystarczająco. Tak właśnie się czuje przy tobie. Niewystarczająca.

 

Minęło pół godziny, dalej siedzieliśmy obok siebie nic nie mówiąc. To były wakacje przed moimi studiami. Nie mogę zliczyć ile razy mnie uspokajałeś i ile razy mi pomogłeś. Dlatego ta decyzja, którą musimy podjąć, jest tak rozdzierająca na pół. Chciałabym, żeby było dobrze, ale boję się, że to nigdy nie będzie wystarczające. Bo czasem miłość, nie wystarczy by coś przetrwało.

 

- Przepraszam. - powiedziałam jedynie.

 

- Naprawdę miałem nadzieję wiesz…

 

- Wiem, ja też.

 

- Chciałbym znów cię kochać tak jak kiedyś. - powiedział, a na te słowa w moich oczach zebrały się łzy. Nie kochał mnie, a przynajmniej nie w ten sposób. Podejrzewałam to od paru tygodni, ale chciałam wmówić sobie inną prawdę. Chciałam nie widzieć jak powoli się ode mnie odsuwa. Jednak ja nie byłam lepsza. Wolałam udawać, niż zobaczyć to, co stało tuż przede mną.

Wydawał się poruszony. Spojrzałam na niego. W jego oczach również widziałam to rozdarcie. Ten ból. Wstrzymywane łzy.

 

- Kocham cię. - powiedziałam, łamiącym się głosem. Powoli zaczynałam się lekko trząść z emocji. Po co to mówiłam? To i tak nie zmieni jego uczuć. Nie chcę, by był ze mną z litości.

Nie odpowiedział nic. Wahał się przez chwilę, a potem przytulił mnie mocno. Nie powinien był. Przez to, będzie bolało tylko mocniej. Wszystko się zawaliło, a ja nawet nie zauważyłam kiedy. Nie mogłam się powstrzymać, jego zapach był kojący. Tak dobrze mi się kojarzył, jak miałabym żyć, bez tego. Jak mam zapomnieć i iść do przodu?

 

- Chciałbym sprawić, by to nie bolało.

 

- Musielibyśmy się nie poznać. - powiedziałam, przytulając się do jego klatki, patrząc w taflę jeziora. Naprawdę starałam się być silna, ale nie mogłam, poddawałam się powoli temu uczuciu. Czułam, że nadchodzi. Czułam też, że kiedy on odejdzie, uderzy ze zdwojoną siłą. Wiedziałam, w jakim kierunku ta rozmowa idzie.

 

- Wiem. - odpowiedział i zmusił mnie bym na niego spojrzała. Miałam mokre oczy i pewnie czerwoną twarz. Łatwo łapałam takie rzeczy.

 

- M-myślę, że powinieneś iść. - powiedziałam lekko się jąkając, z całej siły starając się nie rozpłakać ponownie. Właśnie dawałam odejść osobie, która mnie uratowała w tak wielu sytuacjach. Byłam pewna, że będziemy razem na zawsze, ale chyba każda głupia i naiwna nastolatka mówi tak o pierwszym związku. A teraz nigdy więcej się nie zobaczymy. A przynajmniej ja nie dam rady na niego patrzeć, nie czując dziury we własnym sercu.

Spojrzał na mnie z poczuciem winy wymalowanym na twarzy. Jego dłonie delikatnie się trzęsły. Powoli mnie puścił i wstał Otrzepał się dokładnie. Zawsze to robił, ale teraz miałam wrażenie, że robi to dłużej niż zwykle. W końcu spojrzał na mnie ponownie, a ja odważyłam się spojrzeć na niego, ryzykując płacz. Wiem, że dla niego też to było ciężkie. Jego ból, sprawiał mi ból, ale musiał odejść. Musieliśmy. To wszystko, już nie było tym samym, co kiedyś. Chciałabym mimo to, wziąć cały jego ból na siebie i zatopić się w nim. Był moją pierwszą prawdziwą miłością.

 

- Mam nadzieję, że kiedyś jeszcze będziemy szczęśliwi. - powiedział, a ja miałam przez chwilę ochotę się zaśmiać. Pewnie miał rację, ale w tamtym momencie zupełnie nie potrafiłam sobie tego wyobrazić.

- Będziemy. - odpowiedziałam i przywołałam uśmiech na swoje usta. On też się uśmiechnął, a potem odszedł.

 

Kiedy upewniłam się, że jest wystarczająco daleko, na, tyle że nie będzie mnie słyszał, zaczęłam naprawdę tonąć w łzach. Rozpamiętywałam nasz czas razem. Od naszego pierwszego spotkania, przez pierwszy pocałunek aż do naszego wyjścia do kina sprzed zaledwie kilku dni. Wszystkie filmy, które razem widzieliśmy. Randki, wyjścia na zakupy, pizza włoska, którą obydwoje kochaliśmy. Chyba nigdy więcej jej nie zjem. Położyłam się na pomoście i zaczęłam bez emocji patrzeć w niebo, z liśćmi powiewającej na wietrze wierzby. Skończyły mi się łzy. Czułam się jakby wysuszona z nich. Chwyciłam telefon do ręki i poprosiłam w wiadomości moją siostrę by po mnie przyjechała. Nie miałam siły wrócić do domu. Nie miałam siły na nic. Chciałam się wyłączyć. Nie czuć tego bólu, chociaż na chwilę. Jednak jedną rzecz zapamiętam z tego wszystkiego dobrze. Był moim pierwszym. Tylko szkoda, że nie ostatnim.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania