Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Miłość, czyli śmierć bez satysfakcji (1)

Nie ukrywam, że byliśmy pijani, tak naprawde było to widać na pierwszy rzut oka, ale jak to mawia, zresztą często, Damian "to tylko szczegół". Rozluźnione mięśnie na twarzy, szkliste oczy i bujny krok to jedyne no co zwracali uwagę ludzie idący obok nas, nikt by nie pomyślał, że szesnastolatek mógły być w takim stanie. A jednak takie mamy czasy, młodzież dziś nie ukrywa nietrzeźwości - powiedziała taka sama młodzież.

Kierowaliśmy się do domu Kacpra, mieliśmy grać na PS4, dzięki Bogu, że dom stoi pusty.

Czułem przeszywający wzrok zdegustowanych przechodniów, jeden nawet splunął mi pod nogi, ale wtedy odurzony nie zauważyłem, może to i lepiej.

- Może wstąpimy do Komody? - powiedział Sebastian, przerywając nasze rozmowy o niczym - Głodny jestem.

- Przed chwilą zeżarłeś hot doga i jeszcze będziesz jeść? - zadrwił lekko Damian - Będziesz jeszcze grubszy niż teraz!

Roześmialiśmy się wszyscy, przykuwając uwagę przechodzących obok ludzi. Sebastian też się śmiał, ma wielki dystans do siebie i swojej wagi.

- Poza tym cholera wie, czy jest jeszcze otwarta - powiedziałem trochę ochrypłym z pragnienia głosem - Nie masz żreć w domu?

- Otwarta jest całą dobę - uświadomił Seba, patrząc w telefon - Chwalą się, że tylko oni otwarci w Sylwestra, życia nie mają czy co?

- Jak oni nie mają życia, to ty tym bardziej - nareszcie odezwał się Filip, idący w ciszy przez jakiś czas - Jak mamy iść to chodźmy.

Filip może i rzadko mówi, ale jak coś powie to przeważnie w punkt, gdy zwraca komuś uwagę to zawsze żartobliwie, choć nieczęsto nikt się nie śmieje.

Po kilkunastu minutach staliśmy już przy szklanych drzwiach taniej restauracji, która chwali sobie swoje kebaby i nazywa je najlepszymi z całej okolicy. Chyba nie jedli tego z Igliwic, miasteczka 7 kilometrów stąd.

Z zewnątrz może nie zwróciliśmy uwagi, ale pomieszczenia było w połpuste. Były tu głównie grupki znajomych takich jak my, bez dziewczyn i lepszych zajęć, może nawet lepiej wstawionych niż my. W naszej kompanii tylko Damian ma dziewczyne, diabli wiedzą dlaczego nie spędzał z nią wtedy czasu.

Usiedliśmy przy cztero-osobowym stoliku, zabrałem krzesło od stolika obok i się dosiadłem. Filip poszedł po menu dla wszystkich. Damian zaczął konwersację, gadająć od rzeczy, Kacper odpowiadał tak samo głupio, Sebastian oblizywał palec moczony w papryce wsypanej do szklanego naczynia leżącego na stole. Ja starałem się słuchać rozmowy, ale wszechobecne tam gadanie o dupie marynie i innych pierdołach skutecznie mi w tym przeszkadzało.

- Seba, po kiego ci menu, skoro pewnie znasz je na pamięć? - dołączył Filip z pięcioma kartami siadając przy stoliku, obok Damiana.

Parskneliśmy lekko śmiechem, obiekt żartów zarechotał krótko lecz donośnie, odłożył paprykę i zaczął w skupieniu przeglądać spis jadła. Poszliśmy w jego ślad.

- Biore kebaba na frytkach - zaczął jak zawsze Damian, namyślając się kilkanaście sekund - A wy?

- Kebab w bułce - oznajmił Filip.

- Nuggetsy na ostro - powiedział Kacper, przełykając ślinę.

- To ja wezmę średnią Margeritte.

- Cię chuj, ty to zjesz sam?! - Damian nie ukrył zdziwienia. - Nie starczy ci już jedzenia?

Nic nowego, pomyśleliśmy, tylko Damian zawsze się zbędnie ekscytuje.

- Pewnie, że tak, cóż to.

- Ja ci mówie chłopie, serce ci padnie w trymiga, ale jak tam chcesz. A ty Michał, co bierzesz?

Wszyscy zamawiali, ale ja nie byłem specjalnie głodny, najadłem się wcześniejszym hot-dogiem, ale co tam, pomyślałem.

- Małego boxa, tyle wystarczy - odparłem z pewnym, ale słabo widocznym, wachaniem.

- No dobra, to kto idzie zamawiać? - Sebastian zapytał poważnie, nie wiadomu czemu miała służyć ta powaga.

- Ten kto się zdecydował ostatni niech idzie. No, ruszaj dupe Michał.

Nie robiło mi to różnicy kto pójdzie, więc podeszłem spokojnie do lady, zaczekałem chwilkę na kasjerkę i wyrecytowałem zamówienia bezbłędnie. Dla siebie jeszcze poprosiłem małą puszkę Pepsi.

- Mówi, że będzie za godzinę - powiadomiłem gromadę siadając na swoim miejscu.

- To niedługo jak na nich - odezwał się w końcu Filip.

- A no, u nich to raz na kebaba czekałem pół godziny, kiedy niedaleko w budzie dostałbym za 5 minut. - mówił Damian.

W naszej grupie to Damian przeważnie zaczynał rozmowę i gadał najwięcej, można powiedzieć, że to wokół niego wszystko między nami się kręciło i nie zatrzymywało. Ja, jako osoba przeważnie siedząca w domu, nie specjalnie umiem prowadzić rozmowy, czasem nawet znajduję trudności, żeby do niej dołączyć.

I przegadaliśmy tak całą godzinę, a żarcia nadal nie było. Kacper wyglądał słabo, gdy rozmawialiśmy, zawsze był bardzo rozmowny, teraz nie mówił dopóki nie został o coś spytany. Ruszył do toalety. Wiedząc, o co chodzi poszłem za nim, Damian się dołączył.

Pomieszczenie toalety było rozdzielone na ubikacje i umywalkę. Kacper zamknął się w części z klozetem, my cierpliwie czekaliśmy, aż skończy co zaczął.

- Kto by pomyślał, że Kacper będzie rzygał - zaczął rozmowę Damian, jak zawsze zresztą. - Jak tak to zawsze pierwszy do gorzały leci.

- Dziwisz się? Niepotrzebnie mieszał z piwem. Nigdy nie miał głowy do picia. - wyszeptałem, dając do zrozumienia, żeby też szeptał.

- Głowa nie ma znaczenia, jeśli mieszasz. Znasz Bartka, tego wielkoluda? Niby ten sam rocznik a wypił czteropak piwa i jedną 0,7, i nie rzygał. Wyobrażasz to sobie? - powiedział już szeptając.

- Nie rzygał bo ma mocny łeb, widziałem go nawet w akcji. Menel nie nastolatek.

- A niech ci będzie. Teraz ważniejsze, kto go odprowadzi?

- Na pewno nie ja, nie będę się z nim pieprzył o północy. Chce się trochę przespać dzisiaj, ale nie w dzień, bo w śwetle nie usnę.

- No dobra, wyślemy Filipa, na niego można liczyć w tych sprawach. - westchnął.

Staliśmy w ciszy przez chwilę, gdy nagle Damian zaczął delikatnie wsuwać swoją dłoń do mojej. Popatrzyłem na niego ze zdziwieniem, jego policzki było lekko czerwone, gdy oddychał, małe obłoczki pary wylatywały mu z ust. Nie patrzył na mnie lecz na ścienę przed nami, wyłożoną kafelkami o brązowym kolorze z dziwnymi, ciemnymi wzorami.

Myśląc przez chwile nad sytuacją doszłem do sedna.

Chwilę po tym zbliżył się do mnie, odwrócił się w moją stronę i powoli przystawiał swoje usta do mojej szyi, to tętnicy. "A ty co, wampir?", pomyślałem. Delikatnie musnął mnie wargami po skórze, jego krótka broda drapała mnie po krtani. Uznałem to za lekką przesadę i rzecz nad wymiar obrzydliwą, więc zabrałem w końcu głos.

- Ja nie z takich - odezwałem się zimno.

- Zawsze można zboczyć ze ścieżki - odpowiedział spokojnym, nawet kojącym głosem, ale nie dałem się ukoić. - Poza ścieżką jest ciekawiej.

- Problem w tym, że jeszcze na nią nie weszłem.

- To wejdziesz na inną, proste, prawda? - poczułem na skórze wargi układające się w lekki uśmiech.

- Nie mam zamiaru na nic wchodzić, i na pewno nie na te twoją "ścieżkę".- wyszeptałem bezlitosnym głosem.

Mimo moich słów, kontynuował swoją napaść. Próbowałem go lekko odpychać, ale nie dawał za wygraną.

- Dlaczego masz dziewczynę? Skoro jesteś innej orientacji, to na co...

- Dla pozorów. Żeby nikt nic nie podejrzewał. Nie chce, by ktokolwiek o tym wiedział.

Nie tylko nie przestawał dotykać mnie ustami w okolicy tętnicy, ale jeszcze zaczął obmacywać moje lewe udo. Ruszał delikatnie ręką w górę i w dół. W przeciwieństwie do niego, mi nic nie powstało.

Było blisko, żeby złapał mnie za kroczę, gdy nagle ktoś zapukał do drzwi. Damian się wzdrygnął, ja odetchnąłem z ulgą, a Kacper puścił pawia z za drzwi do ubikacji, wiem, bo było słychać. Zebraliśmy z ziemi już wyraźnie spizganego kompana od picia, wzieliśmy go pod pachy i wyszliśmy w milczeniu.

Jedzenie leżało już gotowe na stoliku, połowy pizzy Sebastiana już nie było, a na drugą już się szykował przeczyszczając gardło wniesionym przez niego Spritem. Usadziliśmy Kacpra na krześle, nie wyglądał na głodnego. Obydwaj wróciliśmy na swoje miejsca i zaczeliśmy jeść. Sebie wystarczyło włożyć kawałek Margeritty do buzi, żeby zniknął bez śladu. Damian jadł jak zawsze, wolno gryząc każdą porcję dokładnie. Kacper dłubał plastikowym widelcem w swoich nuggetsach, widać, ze gdyby wziął choć kęs, mógłby się zrzygać. Filip jadł podobnie jak Damian. Ja gryzłem niedbale to co wyciągnąłem z pudełka wypelnionego mięsem, frytkami i sosem, i połykałem popijając moją Pepsi.

Siedzieliśmy w ciszy, nawet Damian nic nie mówił, ten który miał zły nawyk mówienia z pełnymi ustami. Nie dawał po sobie poznać tego co się działo jeszcze kilka minut temu w toalecie. Slyszałem, że chodzi na warsztaty aktorskie, ale nie miałem pojęcia, że był aż tak dobry.

Gdy zjedliśmy, Damian prosił Filipa o odprowadzenie Kacpra do domu. Zgodził się bez żadnych sprzeciwów. na niego zawsze można liczyć.

- Czyli nici z grania na PS4, co? - westchął głęboko Sebastian, opierając się na krześle, które niebezpiecznie zaczęło trzeszczeć. - Cholercia, chciałem se w co pograć.

- Trudno się mówi, można kiedy indziej. - odpowiedziałem na lamenty. - Nie mieszka jakoś daleko.

- No niby nie, ale sylwka masz raz na rok, nie? Granie normalnie a w sylwestra to nie to samo.

- To samo, tylko tak ci się wydaje. Masz jakieś omamy po alko. Zbierajmy się już, nie mamy już nic do robienia tutaj.

Po dłuższej rozmowie na zęwnątrz, wszyscy się rozeszli. Filip jak obiecał, poszedł odprowadzić Kacpra do domu, Sebastian przeszedł przez ulicę i poszedł w lewą stronę, wzdłóż głównej drogi. Jako, że Damian mieszkał blisko mnie, szliśmy razem.

Było niezręcznie, strasznie niezręcznie. Szliśmy w milczeniu, po obu stronach chodnika, ja po lewym, zaraz przy drodze.

Szliśmy tak aż do blokowiska, już mieliśmy się rozchodzić, gdy nagle złapał mnie gwałtownie za rękę, tak mocno, że przy kilku próbach nie mogłem się wyrwać. Postanowiłem sobie darować ucieczkę i stanąć przed problemem twarzą w twarz.

- Czego? - spytałem sucho i ozięble.

- Dlaczego tego nie chcesz? Dlaczego nie chcesz przyjąć moicch uczuć?

- Nie jestem gejem, pociągają mnie dziewczyny, nie chłopcy. Jak mogłeś zauważyć jeszcze w toalecie, tylko ty się nadmiernie sytuacją podnieciłeś, mnie to nie wzruszyło ani trochę.

- Czyli mnie nienawidzisz...

- Nie gadaj jak gówniara, której matka nie chce kupić zabawki. Jesteś moim przyjacielem, znamy się od dzieciństwa i nigdy nie przejawiałeś tego typu zainteresowań.

Zamilkliśmy przez chwilę. Słychać było tylko cichy szelest liści i nasze oddechy.

- Niedawno sobie uświadomiłem... - nareszcie zaczął - nigdy nie patrzyłem na kobiety, nie czułem zainteresowania nimi... za to najwięcej czasu spędzałem z mężczyznami. Lubie uczucie dotyku męskiego ciała... - zaczął się jąkać, czerwony rumienieć zdradził jego zawstydzenie albo, że jest mu zimno. - Czuje się dobrze będać dotykanym przez mężczyznę, niedawno to potwierdziłem...

Słuchałem w milczeniu o tym jak to zrozumiał, że woli mężczyzn, co go w nich podnieca, udowadniał wyższość homo nad hetero, a ja tylko słuchałem, i słuchałem, i sluchałem.

Skończył. Odetchnąłem głęboko i głośno, podrapałem się po uchu, potem po głowie zbierając myśli.

- Zrozumiałem, nie mów już nic więcej - powstrzymałem go przed kolejną falą gadaniny.

Staliśmy chwilkę w ciszy.

- No to jak? - spytał strachliwie Damian - Będziesz ze mną?

- Mówiłem ci już, że nie jestem gejem i nie mam planów nim zostawać.

- To co z tym wszystkim co robiliśmy w toa...

- Ja nic nie zrobiłem! - w końcu się zdenerwowałem - To ty wszystko robiłeś, a to co robiłeś było praktycznie gwałtem, molestowaniem! Dotykałeś mnie bez mojej zgody, jeszcze w miejscu publicznym! Gdybym chciał, to byś już siedział na komisariacie! A wiesz dlaczego nie siedzisz?

- ...

- Bo mam gdzieś, że jesteś gejem, pedałem czy jak tam siebie nazywasz! Jesteśmy przyjaciólmi od gówniarza, znamy się prawie całe życie, taka pierdoła jak orientacja nie zniszczy tego tak łatwo co było budowane z 13 lat, może i dłużej! Dlatego mówię, nie mogę być twoim chłopakiem, ale zawsze będę twoim przyjacielem.

Staliśmy jak wryci, w milczeniu, w świetle latarni. Para wychodząca z naszych ust gnała z wiatrem wzdłuż alejki, luźno otoczonej blokami z prawej strony, drzewami z lewej, w niektórych oknach jeszcze było światło. Damian wygladał jakby myślał intensywnie, ja tylko obserwowałem. Zdażyłem ochłąnąć, nie wiem czy to dobrze, że się tak unisłem, ale wyglada na to, że dało to jakiś efekt.

Staliśmy tak bite kilka minut, gdy podniósł głowę, usta zaczęły mu drżeć.

- Ro-Rozumiem... - powiedział krótko, ale zrozumiałem cały przekaz ukryty za tym jednym słowem.

Po usłyszeniu tego odczekałem kilka sekund, potem odwróciłem się na pięcie i wolnym krokiem poszedłem w zdłuż uliczki, w strone mojej klatki. Odwróciłem się lekko z ciekawości, czy jeszcze tam jest. Był. Stał jak kołek wbity w ziemię patrząc na chodnik w bezruchu. Nie widziałem żeby płakał, jeśli już to bez łez. Tego też dnia uświadomiłem sobie moją nienawiść do homoseksualizmu, ale nie do homoseksualistów

Następny miesiąc spędziłem samotnie, odłączyłem się od grupy, Damian nadal się ich trzymał, ale to nie był jedyny powód mojego odcięcia się od kompanii.

Nastepnego dnia miałem się wyprowadzić.

 

 

 

UWAGA

Ci, co myślą, że opowiadania to będzie o homoseksualiźmie, pozwólcie, że ostudze wasz zapał. Tylko pierwsza część jest jaka jest, tego wymaga fabuła, czy coś takiego :P

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania