Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!
Miłość, czyli śmierć bez satysfakcji (Prolog)
Może to co powiem wyda ci się zbędne lub nawet nad wyraz nieodkrywcze, ale patrząc na to jak skończyli moi znajomi, teoretycznie mówiąc zakochani po uszy, a w praktyce goniący za ciałem przeciwnej sobie płci, co nie zawsze nie podlega dyskusji jestem w stanie powiedzieć jak tak zwana "miłość" jest zbędna, przynajmniej w moim, życiu. Wole żyć bez miłości, niż mieć blizne po złamanym sercu. Może i miłości nie kupisz, ale seks owszem, a seks jest częścią życia wodzonego za nos przez to uczucie, można powiedzieć odurzenie. Potrafię zrozumieć ludzi, którzy się łączą na całe życie, połączeni nieprzerwalnym węzłem przeznaczenia, ale wiązanie się się na kilka tygodni, maks kilka miesięcy, żeby sobie wypchać macice czymś żywym? Na samą myśl żyć się nie chce.
Wyobraź sobie sytuacje, w której podkochujesz się w dziewczynie, której ciała pragniesz jak żadnego innego, ale okazuje się, że ma już chłopaka. Mimo wszystko zagadujesz do niej, poznajecie się lepiej, po jakimś czasie zaczyna z tobą filtrować, w końcu sugeruje jakieś, lekko mówiąc, igraszki. Zabawiacie się przez noc, kiedy w dzień przychodzi jej chłop, i gada, że jej dziołcha mówi, że wbrew jej woli ją zaciągnąłeś do łóżka. Dostajesz po pysku, tracisz z dwa zęby. Rozchodzą się plotki, że jesteś gwałciciel i złotousty, co by tylko dziewczyny po hotelach ciągał, a twoja "miłość" śmieje się z cienia i szerzy coraz więcej plotek ze swoimi psiapsiułami. Weź tu nie znienawidź świata. Żyć sie odechciewa, nie mówiąc już o tym co mogło się dziać w głowie tego chłopaka, ale coż, ni mi o tym mówić. Aluzja wychodzi taka, że dzisiejsza młodzież to syf, który gorzej się rozprzestrzenia niż szczury, ale jak pomyślisz głębiej, to stwierdzisz, że miłość wszystkiemu winna. Możesz mówić, że koleś słaby był, brał się za cudzą dziewczyne. Czcze gadanie, każdy jest taki wobec miłości, słaby jak dzieciak, uległy, ale to się tyczy tylko prawdziewej miłości, nie chwilowej zabawy. Nawiasem mówiąc, ta historia to prawda, a ofiara to mój dobry znajomy, którego tożsamości nie ujawnię z oczywistych powodów.
Ale zaraz, zaraz kolego, co ty możesz wiedzieć o miłości, skoro taki z ciebie jej przeciwnik, spytacie. Jak masz mózg większy od orzecha to się domyślisz, że żeby dojść do takich wniosków, trzeba czegoś takiego doświadczyć. No i masz racje, nie jestem gołosłowny, mam pewne poparcie w tej oto wyżej tezie, a tym poparciem jest moje doświadczenie, może nie jakieś wielkie, ale wystarczające do wyciagniecia wniosków.
Wysłuchajcie więc mojej historii, historii która doprowadziła mnie do stanu obecnego, pozbawienego miłości, i nie spieszącego się do jej uzyskania.
Komentarze (2)
Jak na prolog - ujdzie. Ale, żebym odpalał po nocy kompa, coby sprawdzić czy dodałeś nową część, to niekoniecznie.
Jakoś tak pomiędzy trzy, a cztery mi się widzi. Nie ocenię chyba. Niechaj się inni pochylą.
Pozdro.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania