Miłość, emocje, uczucia, wszystko co nas podnosi i opuszcza!
Miałem ochotę na chwilę wyciszyć wszystkie swoje emocje. Wszystkie wygórowane uczucia, które przeze mnie przemawiały, ze szczególnością obmyślając plan wyrwania sobie serca i wyrzucenia je przez okno, byleby tylko przestało mnie tak cholernie kłuć w piersi.
Wiedziałem, że to o czym myślę jest egoistyczne, ponieważ ograniczało się tylko mocno do mnie. Ja ją kochałem, ona mnie nie. Była piękna, olśniewająca i zawsze robiła na mnie wrażenie, a ja starałem się jak tylko mogłem.
Ale to za mało.
To zdecydowanie za mało...
Znów się na tym przyłapałem.
PRZESTAŁEM TO KONTROLOWAĆ.
Ponownie spoglądałem na jej zmęczoną, z lekka pobladłą twarzyczkę. Była taka piękna i czarująca. Wszystko było w niej idealne, żadne niedoskonałości nie istniały. Nie istniały dla mnie. Ramię i nogi, za które mocno ją trzymałem, były niesamowicie delikatne i kruche w dotyku. Bałem się nawet pomyśleć co by się stało, gdybym ją upuścił.
Tak, to jest to.
Łzy cisnęły mi się do oczu, a ja mogłem jedynie patrzeć. Patrzeć jak pięknieje, wiedząc, że jest poza moim zasięgiem. Byłem w końcu dla niej nikim. Powiedzmy sobie szczerze - jakie szanse mógł mieć ktoś, kto stracił w ostatnich miesiącach wszystko, a ona... ona to wszystko miała. Była dla mnie kimś ważnym. Stała się dla mnie kimś więcej niż zwykłą nauczycielką. Pomogła mi pokonać klątwę, zawsze i wszędzie przy mnie była, gdy jej potrzebowałem.
Ale to nie to.
- Już za chwilę będziesz mogła odpocząć - szepnąłem przez zaciśnięte gardło, skręcając odruchowo w lewy korytarz, na końcu którego był jej pokój. Drzwi były lekko uchylone, jak miała to w zwyczaju robić Jasmine.
Czułem, że coś na mnie ciąży i bynajmniej nie była to ona.
To coś znajdowało się głębiej, we mnie.
Ogromne poczucie winy, żalu i niesprawiedliwości. Złości i smutku. Strachu i miłości. Dlaczego tak? Bo bałem się, że kiedyś ją stracę.
Gdy tylko dotarliśmy do pokoju Jasmine, w moje nozdrza od razu uderzył ten charakterystyczny zapach czekolady i wanilii, w którym się wręcz zakochałem. Ułożyłem Jasmine ostrożnie na łóżku, delikatnie strącając jej ręce z mojej szyi, zupełnie jakby bała się, że za chwilę wypadnie z dziesiątego piętra bloku. Uśmiechnąłem się tylko na tę myśl, i znalazłem gdzieś obok dość gruby koc, którym szczelnie ją okryłem.
Każdy normalny człowiek wyszedłby na moim miejscu lub też skorzystałby z okazji, aby chociaż jeden jedyny raz posmakować smaku jej ust. Jednak nie ja. Ja byłem inny, bardziej złożony. Zamiast zrobić cokolwiek, stałem w bezruchu, wyprostowany na baczność, nie spuszczając wzroku z jej okutej zmęczeniem twarzy.
Wiedziałem, że jeszcze moment i serce mi eksploduje.
Ach, dlaczego w takich sprawach nigdy to umysł nie może przemawiać?
Prychnąłem głucho.
Umysł albo gdzieś czmychnął, jak zresztą zawsze gdy był potrzebny, albo zwyczajnie podzielał w stu procentach zdanie swego sąsiada z dołu, zamkniętego w mojej klatce piersiowej.
Masz jedną szansę na milion. Pocałuj ją.
Nie, nie, nie...
Moja egoistyczność sięgnęłaby wtedy prawdziwego dna.
Odwróciłem się do okna, wypuszczając z siebie ogromne hausty powietrza. Pod spodem widniała cała posiadłość Casterlan jak okiem sięgnąć. Usychający ogród w tej jesiennej porze zdaje się, był odpowiednikiem moich uczuć. I to mega dosadnym.
Zacisnąłem mocniej usta, niemalże przegryzając wargę do krwi.
- Dobranoc, Jas - szepnąłem tylko na odchodne, decydując się na najgłupszy krok w moim życiu.
Już ruszyłem z miejsca.
Już mijałem jej łóżko.
Już czułem jak milion sztylecików wbija mi się w serce.
Już wiedziałem, że to się nie powtórzy.
- Zostań - usłyszałem niespodziewanie jej słaby głos z drugiego końca pokoju. Czy ja się aby nie przesłyszałem? Moje serce już nie wiedziało samo co ma robić. Obwiniać mnie o złudną nadzieję czy też o straconą szansę? - Proszę.
- Jasmine? Jas, będzie dobrze. Wyzdrowiejesz. Obiecuję ci to.
Mówiłem przez łzy. Ktoś, kto uczył mnie nowego życia, w tej chwili widział, słyszał i czuł jak płaczę. Czułem się głupio.
- Wiem, że... wyzdrowieję - mruknęła, przekręcając się ostrożnie z jednego boku na bok, aby móc lepiej na mnie spoglądać. Z tej odległości nie widziałem wyrazu jej twarzy, tylko dziki blask odbijający się w jej niebieskich oczach. - Jest mi zimno, a ten kocyk to za mało.
- Owh, no cóż. Nigdy nie spałaś pod niczym innym.
- Wiem... dlatego cię proszę... abyś został.
Zrozumiałem ze spooorym opóznieniem. Odetchnąłem pełną piersią, czując, że w jednej chwili wygrałem wszystko. Wygrałem całe życie, jeden moment, ją. Przede wszystkim - wygrałem ją!
- Jasmine, ale...
- Chodz tu. Proszę.
Nie trzeba mi było dwa razy powtarzać, ale ciężko mi było uwierzyć w magię tej chwili. Uczucia uniosły się ponad wszystko, ponad same serce.
Ostrożnie wspiąłem się na jej łóżko, a ona drżącą ręką uniosła kawałek kocyka. Delikatnie ułożyłem się obok niej, czując jej słaby oddech na swojej twarzy. Widziałem w jej oczach, że jest mi wdzięczna. Z oczu pociekła mi kolejna łza, ale tym razem widziała ją także ona. Ostrożnie przysunęła się do mnie jeszcze bliżej, tuląc głowę w ramieniu.
Drugą wolną ręką objąłem ją w całości, pozwalając by nasze ciała wzajemnie się ogrzewały w tę chłodnawą sobotnią noc.
Uczucie eksplodowało.
Coś, co mówiło mi, że ją kocham w tej chwili się nasiliło.
Oparłem głowę o jej skroń, wdychając niczym narkoman zapach jej ciała.
W końcu poczułem impuls. Chwila wystarczyła, abym ustami odszukał jej usta. Chciałem w tym jednym pocałunku przekazać jej wszystko, co do niej czułem. Z początku nawet lekko bałem się, że cały magiczny moment minie, jednak ona wtedy delikatnie przejechała palcami po moim policzku, odwzajemniając pocałunek z podobnym uczuciem.
A jej usta? Były tak delikatne, jak cała ona.
Potem całą noc obserwowałem jak usilnie próbuje mocniej się we mnie wtulić, osiągając już dawno maksimum. Widziałem żar w jej oczach, i czułem coś podobnego w swoich. Widziałem uczucie wymalowane na jej twarzy.
I wtedy zrozumiałem, że żyję już tylko dla niej.

Komentarze (2)
1. "wyrwania sobie serca i wyrzucenia je przez okno" - go*
2. "Wiedziałem, że to o czym myślę jest egoistyczne, ponieważ ograniczało się tylko mocno do mnie" - bez "mocno"* będzie brzmiało lepiej ;) Wystrzegaj się zbędnych słów.
3. "Bałem się nawet pomyśleć co by się" - przecinek przed "co" ;)
4. "Łzy cisnęły mi się do oczu, a ja mogłem jedynie patrzeć" - bez "a ja", wiadomo o kogo chodzi ;)
5. "Uśmiechnąłem się tylko na tę myśl, i znalazłem gdzieś obok dość gruby koc, którym szczelnie ją okryłem." - przecinek przed "i" jest zbędny ;) i myślę, że "tylko" też można usunąć.
6. "I to mega dosadnym" - zamień to "mega" na "bardziej" piszesz takim ładnym językiem i to słowo tutaj nie pasuje.
7. "szepnąłem tylko na odchodne" - tutaj też pominęłabym "tylko"
8. "- Owh" - czy to miało być "och"? :(
9. "Zrozumiałem ze spooorym opóznieniem." - podobnie jak w pkt. 6. Bez tego "oooo". + opóźnieniem*
10. "- Chodz tu" - chodź*
Błędów wbrew pozorom jest mało. Czasem jakieś ogonki, często moje przyczepianie się do pojedynczych słów. Twój tekst skojarzył mi się wielce z "Zimową opowieścią" Marka Helpringa. Ta książka miała niesamowity klimat i relacje między głównymi bohaterami zdały mi się podobne, jak tutaj. W Twoim opowiadaniu brakuje mi jednak jakiegoś wyjaśnienia. Skąd on ją przyniósł? Dlaczego nagle jemu się oddała? To są według mnie kwestie do dopracowania. Pomimo to tekst na mnie zrobił pozytywne wrażenie. Zostawię 4, choć bardzo chciałabym 5. Powodzenia w dalszym pisaniu :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania