Miłość która nie powinna się zdarzyć..... A jednak się zdarzyła cz.4

Popycham go na łóżko i zaczynamy się śmiać. Zdejmuje spodnie i już jestem w samej bieliźnie. Wchodzę na niego i zaczynam go całować w usta. Po chwili on jest już na mnie. Całujemy się , aż w końcu leżymy obok siebie na łóżku, patrzymy w sufit i śmiejemy się.

 

Budzę się i myślę o tym co się stało. Obracam się w stronę Scotta, a go niema. Słyszę głos jego z dołu z kimś rozmawia przez telefon. Ymm… Pójdę się wykąpać.

Wstaje i kieruje się do łazienki. Wchodzę, zamykam drzwi, rozbieram się i rozpuszczam włosy. Po ciepłym i przyjemnym prysznicu, owijam się ręcznikiem i wychodzę, podchodzę do biurka po bieliznę. Ubieram się i czuje na swoich biodrach dłonie i już wiem, że Scott stoi za mną, nachyla się i szepta mi do ucha:

- Dzień Dobry, moja piękna.

Odwracam się i patrzę na niego. Dziś wygląda inaczej tak szczęśliwie i świeżo. Uśmiecham się i go całuje i mówię:

- Witaj ,mój piękny.

Uśmiecha się i mnie również całuje. Łapie za pupę i gdy otwieram oczy już jesteśmy na łóżku, a on leży na mnie. Odchyla się i szybko ściąga koszulkę i znów mnie zaczyna całować. Przy tych namiętnych pocałunkach przypomina mi się wszystko co się stało. Zaczynam czuć się przygnębiona i myśleć zbyt dużo. Mówię odpychając go :

- Scott, poczekaj, nie mogę.

Odsuwa się i marszczy brwi i pyta:

- Coś nie tak? Jak nie możesz?

Łapie go za twarz i mówię:

-Nie mogę teraz po tym wszystkim co się stało, po prostu nie mogę.

Patrzy i już rozumie i mówi:

- Czujesz się przygnębiona tym wszystkim?

- Tak. Nie chce ci sprawić przykrości.

-Nie, nie. Wszystko rozumiem. Musimy trochę zwolnić.

- Miedzy innymi o to mi chodziło.

- Dobrze, choć ze mną. Ubierz się. Poczekam na ciebie.

- Gdzie chcesz iść?

- Na śniadanie, szkoda żeby się zmarnowało.

- Aha. Okej chwilka.

Uśmiecha się, biorę się za ubieranie spodni i bluzki. Łapię go za dłoń i schodzimy na śniadanie.

Pięknie pachnie. Siedzę przy stole i jem omleta z owocami. A mój ukochany siedzi przy mnie i się uśmiecha słodko. Ubrany jest w białą koszulkę na krotki rękawek i krótkie dżinsowe spodenki. Siedzimy się śmiejemy się z ostatniej nocy. Mówi:

- Uwielbiam spędzać z Tobą czas. Nigdy nie jest nudno.

-Nie mówisz serio?

- Właśnie mowie serio, nigdy się z Tobą nie nudzę. A wczoraj to był dowód na to.

Na to wspomnienie się rumienię i pytam:

- Podobało ci się?

- Zwłaszcza jak tańczyłaś.

Zaczynam się śmiać i pytam:

-Ty tez fajnie tańczyłeś

-Naprawdę?

- Tak. Chodziłeś na jakieś zajęcia?

- Od 7 roku życia na taniec towarzyski.

- Ooo , nauczysz mnie trochę?

- Z przyjemnością panno Ritz.

- Cała przyjemność po mojej stronie.

- po mojej również.

Siedzimy i się śmiejemy, ze wszystkiego, aż w końcu zapytałam:

- Co dziś robimy?

- Chce cię dziś gdzieś zabrać.

- Gdzie?

- Nie mogę powiedzieć, ale to będzie związane ze mną.

- Ooo. Mogę prosić o jeszcze jedna podpowiedź?

- Nie możesz, a czy ja mogę prosić o buziaka?

Uśmiecham się, wstaje i podchodzę do niego okrążając stół. Stoję miedzy jego nogami, patrzę na niego z miłością, a on pyta:

- No co?

- Nic, cieszę się i to bardzo, że cie mam i spędzam z Toba czas.

Uśmiecha się i mówi:

- Czekam na buziaka, nadal go nie dostałem.

Zaczynam się śmiać i mówię:

- Masz dobry humor, lubię cię takiego.

- Czekam..

Składam na jego ustach delikatny pocałunek i biorę jego dłoń i kładę na swoim sercu i mówię:

- Ty jesteś tu!

Kładę swoją dłoń na jego piersi i mówię:

- A tu jestem ja!

Pierwszy raz w jego oczach widzę łzy i mówi;

- Kocham cie tak mocno, że jedno kocham nie wyraża aż tyle.

-Ja również cie kocham. Zawsze będę.

Przytula mnie i tak mijają minuty. Siadam na swoim miejscu i pytam:

- Gdzie są twoi rodzice?

Robi smutną minę i mówi:

- Nie chce o tym rozmawiać.

Marszczę brwi i pytam:

- Dlaczego?

Wstaje i zaczyna sprzątać po śniadaniu. I mówi głośno:

- Nie chce o tym rozmawiać, dobrze?

Nic nie rozumiem, ale odpowiadam:

- Dobrze.

 

Koniec dobrego humoru. Sprząta po śniadaniu i nic nie mówi. Ma smutna minę i jest pogrążony w myślach. Patrzę na niego ciągle i myślę sobie” co jest, dlaczego tak się zachowuje. Morze coś się stało z nimi. Ciekawe…”

Wstaje z krzesła, a on dalej sprząta. Stoję przed nim i go obserwuje. Nawet nie zauważa mnie, że wstałam, żadnej reakcji. Łapię go za rękę, a on ją wyrywa z mojej dłoni, rzuca talerze do zlewu i wychodzi. Jestem przerażona, nigdy tak się nie zachowywał.

Za nim drzwi się zatrzasnęły.

Nie wiem gdzie poszedł. Stoję i myślę. O co tu cholera chodzi?. Muszę go poszukać i coś mu powiedzieć żeby się nie przejmował i nie myślał o tym za dużo, nie musi mi mówi bo nie o to mi chodzi. Po prostu nie chce go w takim stanie widzieć. Idę na korytarz tam gdzie są moje buty i bluza. Biorę telefon i zaczynam zakładać buty i bluzę Scotta.

Wychodzę z domu oglądam się i nigdzie go nie ma. Wpiszę jego numer telefonu do namierzania i wszystko się wyświetla gdzie się znajduje. Jest za domem na pomoście.

Idę tam. Siedzi zwinięty w kulkę. Wygląda jak mały chłopczyk po strasznym koszmarze. Powoli podchodzę, aż w końcu stoję za nim, nie rusza się jest ciągle w tej samej pozycji. Kiedy siadam koło niego, dochodzi do mnie, że płacze. Scott płacze, aż nie wierzyłam coś strasznego musiało się stać, że tak się zachowuje. Smutno mi się zrobiło na tą myśl co musiał przejść. Obejmuje go ramieniem i zaczynam pocierać dłonią o jego twarde plecy i mówię żeby go pocieszyć:

- Jeżeli nie chcesz to nie mów. Zrozumiem.

Chwile siedzę w ciszy i zaczynam mówić znów:

- Co się dzieje? Nigdy cie nie widziałam w takim stanie.

Oddech mu się uspokaja. Podnosi głowę i mnie do siebie przyciąga i mocno przytula i pytam:

- Dlaczego płaczesz?

Odpowiada:

- Z powodu tego wszystkiego.

- Wszystkiego czyli czego?

- Tego co się wydarzyło i mojej przeszłości. Już nie daje rady z tym wszystkim.

- Jezu nie, nie. Tylko nie rezygnuj z nas, proszę

Zaczynam błagać i odchylam go od siebie i łapię go za twarz, ocieram łzy lecące po policzkach i mówię:

- Kocham cię i nie chce się rozstawać przez to cholerne zamieszanie.

Patrzy na mnie i mówi ze smutkiem:

- Nie daje już rady psychicznie. Nie jestem chłopakiem dla ciebie.

Patrzę mu prosto w oczy i po policzkach płyną mi łzy. Zaczynam się denerwować i żeby coś głupiego nie zrobić wstaje i łapie z się za głowę i zaczynam chodzić w kółko, aż w końcu mówię:

- Kurwa, przestań tak mówić. Myślisz, że mi jest z tym łatwo, spójrz prawdzie w oczy i zadaj sobie pytanie czy ja cie kocham i chce z Tobą być?

Odpowiada:

-Wiem, że mnie kochasz, ja cię też, ale zobacz co się dzieje.

Teraz właśnie, w tym momencie nie wiem co myśleć, robić i mówić. Wkurzam się i głośno mówię:

- Słuchaj mnie teraz głupku, ja cie kocham jak nigdy dotąd. Nikogo tak nie kochałam jak ciebie, nawet swojej matki. A jeżeli twierdzisz, że nie jesteś dla mnie to jesteś głupi. Jak dwojga ludzi się kocha to ich nic nie rozdzieli. Możesz sobie myśleć co chcesz, ale wiedz jedno ja cię nie zostawię nigdy. Pomogę ci ze wszystkim, nauczę cie wszystkiego co chcesz, jak kontrolować umysł i ciało.

Wciągam powietrze i pytam:

- Dalej chcesz ze mną zerwać?

Wstaje, wyciera oczy i szybko z gracja podchodzi do mnie i mnie całuje. Mówi:

- Nie i nie mam zamiaru z Tobą zrywać. Dziękuję, że jesteś moim aniołem stróżem i zawsze i to zawsze będę cie kochał. Masz racje nie mogę tak myśleć o tym i o nas.

- Bardzo się cieszę i pamiętaj, że będę cie kochać ze względu na wszystko.

Patrzy na mnie z miłością i mówi:

- Przepraszam cię za wszystko.

Odsuwa się i wyciąga i rozkłada ręce w górę i zaczyna krzyczeć na całe gardło:

-„ Ana, tylko Ciebie chce…”

W oczach pojawiają mi się łzy i zaczynam się śmiać ze szczęścia. Podbiegam do niego i się mocno wtulam w jego umięśnione ciało. Robi mi się ciepło na sercu. Przytula mnie mocniej i mruczy coś pod nosem. Odchylam się i patrzę w jego piękne brązowe oczy. I tak patrzałam, aż w końcu mnie zapytał:

- Dlaczego tak na mnie patrzysz?

Od razu pomyślałam o jego rodzicach, ale od razu wyrzucam to z swojej podświadomości. Odpowiadam:

- Nie wierze w to co wiedzę.

- Dlaczego?

- Zawsze przytrafiały mi się złe lub takie sobie rzeczy. Ale ty, ty jesteś jedyna rzeczą i osobą za którą oddałabym życie i wszystko żeby być z Tobą.

- jesteś wspaniała i za to wszystko cie jeszcze mocniej kocham.

Przytulam się do niego jeszcze raz. Kilka minut tak stoimy bez słowa. Dzwoni telefon. Scott sprawdza czy to jego, macha głowa na nie. Dzwoni mój. Wyciągam i odbieram, mówię:

- Tu Ana, słucham.

W telefonie odzywa się znajomy głos, po sekundach dociera do mnie, że to Derek, mówi:

- Hej, Ana możemy porozmawiać?

- tak jasne, coś się stało?

Na chwile nic nie mówi, po chwili zaczyna mówić:

-yyy, chodzi o pobicie mnie i Scotta.

- rozumiem, ale o co chodzi?

- to nie jest rozmowa na telefon, czy jest możliwość żebym przyszedł do ciebie?

- chwila, poczekaj.

-dobrze.

Zasłaniam dłonią słuchawkę i pytam Scotta:

- może przyjść Derek, tu? Ważna sprawa.

Wkurzony lekko mówi:

- jak ważna?

- nie na rozmowę przez telefon.

- dobrze, niech przyjdzie.

I znów mowie do telefonu:

- okay. Możesz przyjść, jestem u Scotta.

- Okay, a Scott jest z Tobą?

-jest, a co?

- tak pytam, ale mam obawy co do rozmowy z nim.

- dobrze, nie przejmuj się tym, poradzę coś na to.

- Okej, za 10 minut będę.

- Do zobaczenia.

- cześć.

Rozłączam się i Scott pyta:

- czego on od ciebie chce?

- powiedział, że to związane z jego i twoim pobiciem.

- nie rozumiem , co to może mieć wspólnego?

- nie wiem, ale się dowiemy i załatwimy te sprawę do końca.

Pyta ponownie:

- pytał o mnie?

- tak.

- aha.

Idziemy do domu i mówię dalej:

-tylko masz się nie denerwować, Okay? Może być tak, że sprawa będzie poważna i to ja będę się denerwować.

-okay.

- zrobimy tak, kiedy będziesz się denerwował to złap mnie za dłoń, a jak ja będę to zrobię to samo.

- fajny pomysł.

Uśmiecha się i wchodzimy do domu. Zdejmuję buty i bluzę. I idę do salonu. Siadam i zaczynam szperać coś w gazetach, które są pod stołem. Scott kręci się w kuchni.

Po jakiś 20 minutach dzwoni dzwonek do drzwi. Podnoszę się, ale Scott jest już przy drzwiach. Ciekawa jestem jak zareaguje na widok Dereka, a jednak potrafi się opanować. Derek stoi w drzwiach po chwil mówi:

- hej, jest Ana?

-cześć, jest w salonie, wejdź.

Zabrzmiało to tak jakby chciał go zabić, ale wie że mu się przyda.

Mówi Derek wchodząc do salonu:

- dziękuję

Zdjął kurtkę i wszedł do salonu i usiadł na sofie dla jednej osoby, a Scott z zimnym spojrzeniem i gniewem usiadł koło mnie, pytam:

- wiec, co się stało, że zadzwoniłeś?

- pierwsza rzeczą jest to, że przypomniało mi się to co się stało w sobotę rano.

- rozumiem.

- a druga jest taka ze to nie ja pobiłem Scotta.

Patrzę na niego i nie wierze. Spoglądam na Scotta, a on na mnie i pytam:

- czekaj, czekaj… jak to nie ty? Przecież…

- no właśnie tego nie rozumiem, ale to nie ja. Przemyślałem wszystko i wyszło na to, że ja byłem jeszcze w klubie z chłopakami, kiedy Scott został pobity.

Scott bierze mnie za dłoń i wplata palce w moje. Spoglądam na niego i szeptem pytam:

- wszystko dobrze?

Patrzy na mnie i macha głową na tak, a później szeptem mówi:

- nie za bardzo.

Kiwam głowa i mówię:

- jak coś to możesz wyjść.

- nie okey, zostanę

Dalej rozmawiałam z Derekiem, a Scott siedział i nas obserwował, nic nie mówił. W jakiś momentach ściskał mi dłoń mocniej.

Pod koniec rozmowy mówię do Dereka:

- czyli jak nie ty to kto? Masz jakiś wrogów?

- nie wiem, czy mam tez nie wiem.

- dobrze, zrobimy tak, napiszesz mi na laptopie to co pamiętasz z nocy kiedy byłeś w klubie i kiedy cie pobito dobrze? I mi wyślesz na e-meila.

- dobrze.

- a i porozmawiaj z tymi kolegami z klubu i też wyślij mi rozmowę. Proszę o dyskrecje.

- Okay. Oczywiście.

Wstał pożegnał się i wyszedł. A Scott patrzy i rozmyśla i marszczy brwi. Siedzę i też myślę o co tu chodzi i mam już. Szybko wstaje i zaczynam chodzić w kółko i powtarzać:

- to nie może być prawda, to nie może być on

Pyta:

- ale o kogo chodzi?

- te wszystkie sprawy mogą być związane ze mną. Ktoś robi wszystko żebym nie była szczęśliwa. Raniąc mnie może tylko jedno zrobić.

Gdy mówię ostatnie zdanie. Przełykam ślinę. A Scott dalej się zastanawia, patrzy na mnie i pyta:

-W jaki sposób może cie zranić?

- Robiąc krzywdę tobie.

- Aha. Dobra. Rozumiem wszystko, ale mam pomysł w piątek zakończenie roku. Zajmiemy się ta spawa po piątku dobrze? Nie chce tracić rozumu dla tego. Teraz chce się cieszyć, że jesteś przy mnie.

- Dobrze

- pójdziemy jutro do twojej mamy i z nią porozmawiamy czy możesz spać u mnie ten tydzień.

- ok. dobrze. Zajmiemy się tym w poniedziałek po weekendzie. A w weekend zrobimy trening.

- aha . ciężko będzie?

Siedzimy na kanapie I rozmawiamy.

Odpowiadam;

- nie wiem to zależy od twojej kondycji.

Uśmiecha się i zaczyna mówić z lekkim rozbawieniem:

-aha

Patrzę na niego i pytam:

- co cię tak bawi?

Zaczyna się śmiać i mówi:

-pomyślałem o twoim zabójczym śmiechu.

- naprawdę i co z tą myślą?

Odpowiada z rozbawieniem w głosie:

- poczekaj chwile.

- okay.

Wstaje i idzie do góry. Czekam chwilę i przychodzi z aparatem w dłoni. Siada i włącza go i zaczyna cos ustawiać, a ja pytam:

- co ty kąbinujesz?

- czekaj, muszę coś zrobić.

- aha, dobrze, chcesz coś do picia?

-Kiwa głową na tak.

Wstaje i udaje się do kuchni i zaczynam robić herbatę. Robiąc herbatę podróżuje w myślach. W końcu słyszę za sobą swoje imię:

- Ana

Obracam się i aparat pstryka. Scott stoi o obserwuje zdjęcie na aparacie. Podnosi głowę i patrzy na mnie z uśmiechem. Robię złą minę i mówię:

- usuń to zdjęcie.

Mówi to z iskrą w oku:

- nie

- no usuń

- zmuś mnie.

Zaczynam się śmiać i chce zabrać aparat, ale Scott się cofa i cofa. Ganiam go wokół stołu. Obydwoje się śmiejemy. Zatrzymał się naprzeciwko mnie, dzieli nas tylko stół.

Przechylam głowę na bok i słodko się uśmiecham, a on tez się uśmiecha. Szybko z kieszeni spodni wyciągam telefon ustawiam na aparat i robię mu zdjęcie i pokazuje je mu. A on mówi:

- chodź tu i usuń to zdjęcie.

Mówię śmiejąc się :

- zmuś mnie.

Puszczam mu oczko. A Scott szybko okrąża stół i kiedy się zorientowałam to już był za mną i mówi:

- wiec tak się bawimy.

Podnosi mnie i przerzuca przez ramię i niesie. Zaczynam piszczeć i się śmiać. Klepie go po tyłku. A on za chwile klepie mnie w pupę. Kładzie mnie na kanapie i siada okrakiem na mnie i mówi:

- chętna do zabawy, widzę?

Uśmiecham się i przegryzam wargę i mruczę:

- yhmm

Zaczyna mnie gilgotać, a ja zaczynam się śmiać i płakać ze śmiechu. Wyrywam się, aż w końcu mi się udaje. Sturlałam się z łóżka na ziemie, szybko podniosłam się na nogi i zaczynam uciekać w stronę jego pokoju. Scott biegnie tuż za mną z uśmiechem na twarzy. A ja śmieje się i cicho piszczę.

Kiedy już jestem przy pokoju wchodzę i mnie kompletnie zatyka. Wszędzie są świeczki i świece. Zadaje sobie pytanie kiedy on to zrobił?. Stoję naprzeciw łóżka i podziwiam. Odwracam się w drzwiach stoi Scott z tym swoim uwodzicielskim uśmieszkiem, robi krok i zaczyna mówić:

- mam taki plan

Podchodzi jeszcze bliżej i łapie mnie za biodra i przyciąga do siebie. Zaczyna całować w szyję. Odwraca mnie plecami do siebie i dalej całuje w szyje. Nogi mi się uginają i gorąco zaczyna mi się robić. Pytam będąc w transie:

- jaki masz plan?

-yhm, niech pomyśle, dziś chce się z Tobą kochać.

-naprawdę?

Odpowiada całując mnie w szyje:

- tak marzę o tym od dwóch dni.

-na pewno?

- tak

Szybko odwracam się twarzą do niego i zaczynam szybko go całować w usta. Później w szyję. Lecz on dłońmi jest na mojej pupie później na biodrach i na szyi i tak w kółko. Dalej się całujemy dysząc w swoje usta. Wsuwa dłonie pod moja bluzkę, a ja łapie za koniec jego bluzki i podnoszę. Odsuwa się i podnosi ręce do góry , ściągam mu koszulkę i rzucam w kąt.

Wszystko dzieje się w szybkim tępię bardzo szybkim. Zdejmuje mi koszulkę później spodnie. W miedzy czasie on zdjął spodenki. Podnosi mnie, a ja oplatam go nogami w pasie, niesie mnie w stronę łóżka. Kładziemy się i przewracamy się razem z jednej strony na drugą.

Siedzę na jego brzuchu, a on opiera się na zgiętych łokciach. Dłońmi przesuwa po moich pół nagich plecach wyżej i wyżej. Dociera do stanika.

Nasze usta ciągle się stykają. Zerka na moją reakcje i dalej robi się coraz ciekawiej. Rozpina mi stanik, ściągam ramiączka i po chwili ląduje na ziemi. Patrzy chwile i lekko się uśmiecha. Przesuwa wzrok na moje oczy, przygląda się i zaczyna się przybliżać żeby mnie pocałować. Wchodzimy pod kołdrę. Leże na plecach i patrzę się w sufit i myślę czekając na mojego boga seksu. Czekam na Scotta, poszedł poszukać w łazience prezerwatywę.

W końcu zjawił się. Wchodzi się pod kołdrę i zaczyna rozpakowywać paczuszkę, a ja zabieram się za ściąganie majtek, po paru sekundach leżą już na ziemi. Patrzę na Scotta i jest trochę po denerwowany. Odwracam się na bok i wyciągam w jego stronę dłoń i kładę ją na jego lewym policzku, odwracam jego twarz w moją stronę i mówię:

-hej spokojnie, chce tego. Nie denerwuj się.

Uśmiecha się i zaczyna mówić:

-kocham cie, również tego chce, a tym bardziej z Tobą.

-Tez cie kocham.

Całuję go. Zdejmuje bokserki i rzuca na podłogę. Przeturlał się na mnie. A po chwili czuję przyjemne i podniecające uczucie w podbrzuszu. To jest uczucie którego jeszcze nie spotkałam w życiu. Jezu jak ja go kocham, aż mnie to przeraża.

I to dlatego czuje jakby mi coś latało w brzuchu. Zrobiliśmy kilka pozycji, nie mam pojęcia ile i jakich. Kiedy skończyliśmy obydwoje byliśmy mokrzy jakby nas ktoś wodą oblał. Scott przykryty jest do pasa kołdrą leży na brzuchu i mi się przygląda. A ja leże przykryta do piersi na plecach i patrzę w sufit.

Uśmiecham się co chwile jak głupia. Odwracam się na bok i leżymy twarzą w twarz. Scott wygląda świetnie, w oczach błysk, lekki porywczy uśmiech i włosy po seksie „ Rany”.

Od pobicia niema już prawie śladów, widać tylko miejscowe zaczerwienienia, szwy się rozpuściły same. Patrzę na niego i uśmiecham się i pytam:

-co to za mina?

Po chwili odpowiada:

-Jaka mina?

Zaczyna smyrać mnie po brodzie i mówi:

-ta mina

Uśmiecha się słodko i mówi:

-jestem szczęśliwy.

Uśmiecham się i przybliżam się bliżej i go całuje. Przekłada się na plecy i przyciąga mnie do siebie. Mam odkryte plecy, ale przykryty przód, lecz on przykryty tylko do pasa. Leżymy w ciszy uśmiechają się co chwile, przejeżdżam opuszkami palców po jego torsie smyrając go po lekkim zaroście. Aż w końcu mnie pyta:

-I jak było?

Uśmiecham się pod nosem i dalej mówi:

-wiem kiedy się uśmiechasz.

Odpowiadam:

-Było wspaniale.

Uśmiecha się i mocno tuli mnie do siebie i całuje w głowę i po cichu mówi:

- Najlepszy moment w moim życiu.

- W moim też.

Odwracam głowę w jego stronę i patrzę na niego, całuje go w policzek i mówię szeptem :

- I love You

Patrzy na mnie i lekko się uśmiecha i tez szeptem w moja stronę mówi:

- I love You To

Całuje mnie w usta i mocno przytula.

 

Podobało się ? Piszcie komentarze :) Pozdrawiam Aleksandra.

Średnia ocena: 4.8  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • NataliaO 29.01.2015
    Momentami zabrakło dużej litery w dialogu to tak na marginesie, bo cały czas Cię wychwalać nudne hehe. Powiem Ci, że luźno przedstawiona cała sytuacja, szkoda, że tak szybko chłopak się załamał a potem to ukróciłaś. Poczytałabym chętnie jak jej się zwierza. Dużą ilość dialogów masz ale są przyjemne w czytaniu. Momentami miałam uśmiech na twarzy. Widzę, że masz frajdę z pisania. Dam 5
  • Prue 29.01.2015
    Do takich romantycznych scen i wyznań mam słabość wyszła Ci bardzo przyjemnie i naturalnie. Przyznaję rację NataliO szkoda, że skróciłaś moment w którym mógł z nią porozmawiać od serca. Dam 4
  • BreezyLove 10.04.2015
    Zgadzam się z dziewczynami ;) 5

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania