Miłość która nie powinna się zdarzyć..... A jednak się zdarzyła cz.6
Ostatnio nie pisałam miałam za dużo na głowie, nauka i takie tam. Ale za to nadrobiłam zaległości w pisaniu przez święta. Komentujcie jak najwięcej oraz dawajcie ocenę :) Dalsza przygoda Any i Scotta. W następnych częściach będzie dużo ciekawiej...
___________________________________________________________________________________________
Podnoszę powieki. Jest szaro, wszędzie. Okna są pokryte kropelkami od deszczu, chmury są również szare. Zero słońca i domyślam się, że jest też zimno. Zerkam na Scotta śpi jeszcze Przenoszę wzrok na zegarek. 7:33. O kurde, szkoła spóźnimy się. Wyskakuje z łóżka w majtkach i staniku. Biegnę szybko do łazienki. Myję twarz, zęby i robię lekki makijaż. Rozczesuje włosy i układam z nich koka. Wychodzę z łazienki i szybkim krokiem przechodzę do garderoby, w między czasie spoglądam na Scotta, który siedzi na łóżku, oparty o ramę łóżka z rękami za głową. Uśmiecha się seksownie. Czasami mam ochotę się na niego rzucić, przytulić i nigdy nie puścić. Zatrzymuje się w połowie drogi i mówię:
-Wstawaj! Spóźnimy się!
Nic nie mówi, tylko szczerzy się jak głupek. Patrzę na niego. O co mu chodzi?
- No, co?
- Nic, podziwiam widoki.
Spoglądam na siebie, no tak jestem w samej bieliźnie. Spoglądam znów na niego.
-Wstawaj! Jest 7:40.
- No wiem.
-To wstawaj!
Wchodzę do garderoby, patrzę po półkach i myślę, w co się ubrać. Mm... Biorę jeansy i bluzkę białą na ramiączkach. Wkładam spodnie i bluzkę i jestem prawie gotowa. Wychodzę z garderoby, Scott siedzi na łóżku, jeszcze nieubrany.
- Co robisz?
-Siedzę.
-No weź wstawaj. Spóźnimy się.
Patrzy na mnie i się uśmiecha.
- Podejdź do mnie.
Przewracam oczami, podchodzę do niego. Zatrzymuje się przed nim, patrzę mu w oczy. Wyciąga w moją stronę dłoń, łapię ją, a on mnie pociąga na siebie. Odsuwa się, a ja spadam na łóżko. Przekręca mnie na plecy, kładzie się na mnie i całuje mnie w szyję. Zaczynam się śmiać.
- Scott, spóźnimy się.
- Nie spóźnimy się mamy na 10.
Odrywa się ode mnie i mi się przygląda z uśmiechem.
- Ohh, dlaczego mi wcześniej nie powiedziałeś?
- Byłem ciekaw, co zrobisz.
Uśmiecha się, pytam oburzona:
- No, co?
- Wiesz jak śmiesznie wyglądałaś.
- Haha, bardzo śmieszne.
Schodzi ze mnie, kładzie się obok mnie. Leżymy obok siebie i patrzymy w sufit. Muszę się czymś zająć. Wstaje z łóżka bez słowa i idę do łazienki. Nie jestem na niego zła ani wściekła. Tylko mi się trochę smutno zrobiło, tak dziwnie. Wchodzę do łazienki, przymykam drzwi. Staje przed lustrem i zaczynam myśleć i patrzeć na swoje odbicie. Co ja mam w sobie takiego? Do gardła podchodzi mi gula, do oczu napływają łzy. Co z moją mamą? Nie dzwoni. Łapię się za głowę i cofam się na ścianę. Opieram się o nią i zjeżdżam w dół. Jeszcze mój ojciec. Ciekawe, co z nim, przecież go pobiłam. Jezu te moje życie jest czasami do bani. Jeszcze ta Alison, Ohh mam ochotę ją z przyjemnością zabić. Dlaczego, dlaczego ja mam tak pieprznięte życie? Mam 21 lat i nauczyłam się więcej niż człowiek po 35 latach życia. Jestem mocno szalona, mam dosyć tego wszystkiego. Wtedy coś mi mówi " Ana, czujesz się winna. Ty go kochasz". Kocham go, naprawdę kocham. Wstaje na nogi, ocieram oczy z łez, poprawiam włosy. Zrobię to, co do mnie należy. Otwieram drzwi w pokoju nikogo niema. Pewnie poszedł oglądać telewizję. Schodzę po schodach, idę do salonu. Miałam racje, siedzi na kanapie i ogląda telewizję. Obchodzę kanapę dookoła i stoję naprzeciwko Scotta. Patrzę na jego. Jezu, jaki on przystojny. Podnosi wzrok na mnie. Mówi oburzony:
-Ana, odsłoń, oglądam.
Zbliżam się, jeszcze bardziej. Uśmiecham się seksownie. Łapie za materiał bluzki i ściągam ją przez głowę, rzucam na ziemie. Jestem w jeansach i staniku. Scott patrzy i chyba nie wierzy w to, co teraz się dzieje. Siadam mu na kolanach, łapię go za twarz, wplatam palce we włosy i mówię:
-Kocham Cię. Naprawdę kocham.
Uśmiecham się i całuje go coraz szybciej. Łapie mnie za biodra, podnosi, wstaje i stawia na ziemi. Ściąga koszulkę i rzuca ją na ziemie. Jedną ręką kładzie na moich plecach i przyciąga do siebie, a drugą łapie mnie za kark i przyciska do swoich ust. Podskakuje i zaplatam go nogami w pasie. Kładzie mnie na kanapie. Leży między moimi nogami, odpina mi guziki i rozporek w spodniach i je ściąga. Rzuca je na ziemie, swoje już zdążył zdjąć. Zdejmuje stanik, majtki, on również się rozbiera do naga. Rozchyla mi kolanem nogi. I znów…
***
Leżymy obydwoje nadzy na kanapie, ja na plecach a Scott ma twarz na mojej klatce piersiowej, między piersiami. Uspokaja oddech. Unosi głowę i patrzy na mnie. Marszczę czoło. O co chodzi? Dlaczego na mnie tak patrzy? Zaczynam się rumienić, zakrywam dłonią oczy i się uśmiecham. Po chwili na swoich ustach czuje jego dotyk, odkrywam oczy. Patrzy na mnie, a później na moje usta.
- Śmiało, pocałuj mnie...
Uśmiecha się i jego usta spadają na moje.
***
Zbieram spodnie i bluzkę z podłogi. Zakładam na siebie bluzkę i wciągam spodnie. Czuje za sobą ciepło i obecność osoby. Uśmiecham się i przewracam oczami.
- Stoisz za mną, prawda?
- Yeep.
Uśmiecham się znów, ma dobry humor. Obracam się, patrzę na niego, wygląda ja bóg. Jest boso, jeansy zwisają mu z bioder i ta klatka piersiowa, te ramiona, ta twarz, te oczy, ohh te usta. Na te uczucie, gdy jego usta były na moich piersiach, szyi i brzuchu. Nogi mi się uginają, zaczyna mi się w głowie kręcić, muszę usiąść:
- Przestań..
Szybko siadam na kanapie, rozchylam nogi, nachylam i opieram głowę na dłoniach. Oddycham nosem i ustami. Scott podchodzi, klęka przede mną, kładzie dłonie na moich kolanach, pyta:
- Co się stało? Dlaczego mam przestać?
Oddycham przez nos, usta, nos, usta. Odliczam po cichu do 10:
-1,2,3,4,5,6,7,8,9,10.
- Dobra już przeszło.
- Co się stało?
- Słabo mi się zrobiło, przestań to robić.
- Ale co?
-Rozpraszasz mnie. Tym swoim uwodzicielskim wzrokiem, tymi ustami i tym seksownym ciałem.
Uśmiecha się i mówi:
-Idziemy?
-Tak.
Wstaje z kanapy i kieruje się do szafy umieszczonej obok drzwi wyjściowych. Wyciągam kurtkę swoją i Scotta. Stoi za mną i zakłada koszulkę, wchodzi do szafy i zaczyna szukać kurtki.
-Scott, tu jest na krześle.
Wychodzi z szafy, uśmiecha się i mówi:
-Oo, dziękuje.
Zakłada kurtkę, bierze klucze z szafki i wsadza je do lewej, tylnej kieszeni spodni. Sięga po telefon i wsadza do prawej, tylnej kieszeni spodni. Podchodzi do drzwi i mi je otwiera. Uśmiecham się i wychodzę. Idę w stronę bramki. Słyszę za sobą czyjś głos, ktoś wypowiada moje imię, tylko, kto?
-Ana...
Odwracam się nikogo niema. Dziwne, Hmm. To na pewno nie Scott. To był głos damski. Idzie Scott. Obracam się w stronę bramki i idę dalej. Scott łapie mnie za dłoń i wplata palce w moje. Obracam się znów za siebie, nikogo niema.
-Co tak patrzysz?
Patrzy na mnie, a później za siebie.
- Nic tam niema.
Patrzę mu w oczy, o co tu chodzi. Pytam:
- Wołałeś mnie?
-Nie, co jest?
- Nie, nic się nie stało. Wydawało mi się, że ktoś mnie woła.
-Aha.
Idziemy w stronę szkoły, nic nie mówiąc. Przynajmniej ja nic nie mówię, od czasu do czasu Scott o coś mnie zapyta. Idę ze spuszczoną głową w dół i patrzę się w ziemie. Myślę.. Podnoszę głowę i spoglądam na Scotta, jest zamyślony. Robi mi się zimno w dłonie, zaczynam poruszać palcami, puścił moją dłoń, kiedy? Łapie za jego dłoń, wplatam palce w jego.
-O czym myślisz?
- O niczym, o nas.
-Aha.
I to cała rozmowa, ciekawe, o czym o myślał. Nie myśli tak dużo jak ja, może się martwi, coś go trapi. Dochodzimy do szkoły, wchodzimy. Daje Scottowi buziaka w usta i idę do swojej szafki. Nie wiem gdzie on poszedł. Otwieram szafkę, ściągam kurtkę i wieszam ja na wieszak w szafce. Podchodzi do mnie koleżanka z klasy Megan. Nie przepadam za nią, ale do pogadania to jest nawet fajna. Jest niska, szczupła brunetka z ciemnymi oczami i okularach na nosie.
- Hej, co u ciebie słychać?
- Cześć, nie za bardzo dobrze.
- Jak to? Co się stało?
- Nic wielkiego.
- Chodzi o Scotta?
- Może, nie wiem. Miałaś kiedyś tak, że wychodzisz z domu i masz takie przeczucie, że ma się stać coś strasznego.
-Nie miałam, to wszystko?
- Wychodziłam z domu ze Scottem i słyszałam głos damski, ktoś wypowiadał moje imię, jak się obróciłam nikogo nie było.
- I dlatego się martwisz?
- Możliwe, dlatego, nie wiem sama.
- Idziemy? Mamy angielski.
- Już, dobra, idziemy.
Skręcamy w prawo i już jesteśmy po klasą. Megan gdzieś poszła do koleżanek, a ja siedzę na ziemi i patrzę się w jedno miejsce i myślę. Znów myślę, Ohh, dlaczego ja tak się do dupy czuję? Głowa mnie boli.
- Ana, co u ciebie?
Odzywa się znajomy głos, ymm, znam ten głos. Obok mnie siedzi Derek.
- Oo, hej. Co u mnie? Jak widać, kiepsko.
- Dlaczego?
- Nie pytaj, mam dużo na głowie.
- Rozumiem, a gdzie Scott?
- Szczerze to nie mam pojęcia.
- Zły jeszcze jest na mnie?
- Podejrzewam, że tak.
- Szkoda, fajnie byłoby znów mieć takiego kumpla.
- Daj mu trochę czasu, ta cała sytuacja go przerasta.
- No tak.
Po moim kręgosłupie przebiega zimny dreszcz, zimno mi. Ocieram dłonie o dłonie, żeby je rozgrzać. Spoglądam na mnie Derek i pyta:
- Zimno Ci?
- Trochę
- Daj.
Bierze moje dłonie w swoje i pociera, patrząc mi w oczy. Patrzę w jego oczy, Jezu, jakie piękne, błękitne jak niebo, dlaczego one są tak piękne i pociągające? " Ana przestań, jesteś ze Scottem." Na policzkach zaczynają mi się pojawiać rumieńce, patrzymy tak na siebie, nic nie mówiąc. Co się ze mną dzieje? Nie mogę oderwać wzroku od jego oczu. Czuję zapach Scotta, jest blisko. Odrywam wzrok od oczu Dereka, spoglądam w górę, nad nami stoi Scott patrzy na nas wkurzony, zwraca się do mnie, prawie krzyczy:
- Co ty robisz?!
Derek puszcza moje dłonie, podpieram się o ścianę i wstaje na nogi. Stoję przed Scottem czuję od niego ciepło, a po mojej prawej stronie stoi Derek.
- Siedziałam i rozmawiałam.
Spogląda na Dereka i z powrotem na mnie.
- Właśnie widziałem jak rozmawiałaś.
Stoję przed Scottem, patrzę mu w oczy, są koloru czarnego. Nigdy nie widziałam u niego takiego koloru oczów. Gotuje się ze wściekłości, wiem coś o tym. Czuję to od niego, to ciepło płynące od niego w moją stronę. Ta lawa, góruje nad nim.
Odzywa się Derek:
- Do niczego nie doszło tylko rozmawialiśmy.
Scott szybko podchodzi do niego stoją twarzą w twarz. Patrzą sobie w oczy, ale się nie dotykają. Scott zaczyna mówić:
- Ona jest moja, tylko moja.
Serce zaczyna mi szybciej bić, Jezu zaraz będą się bić. Odpycham Scotta od Dereka. Łapię ramię Dereka i ciągnę w lewą stronę, żeby ustawił się za mną, gdyby doszło do tego, że Scott będzie go chciał uderzyć, to go obronie. Wszyscy się na nas patrzą, ale to teraz mniej ważne. Zaraz może dojść do bójki na korytarzu. Zaczynam krzyczeć do Scotta:
- Scott przestań! Słyszysz mnie?!! Uspokój się!! Zostaw go!!
Podchodzi bliżej, w ogóle mnie nie słyszał. Popycha mnie na Dereka. Łapie dłoń Dereka i ściskam. Nie wiedząc o tym, że to jego dłoń. Kurwa, zaraz się pobiją. Spoglądam na dłonie Scotta, zaciska je w pięść. Wtedy czuję, że coś ściska moją dłoń, to Derek. Słyszę głos nauczycielki od angielskiego:
- Ana, co tu się dzieje?
Derek puszcza moją dłoń, a ja popycham mocno Scotta do tyłu, a on się cofa, natychmiast. Mówię do pani od angielskiego:
- Zaraz wszystko ogarnę, proszę dać mi chwilę.
Dalej się wszyscy patrzą. Wpadam na pomysł, przecież Scott ma jedną słabość to jestem ja. No tak. Dobra już wiem, co muszę zrobić. Spoglądam na Scotta, patrzy na Dereka, spoglądam na Dereka, spogląda na mnie. Patrzymy sobie chwilę w oczy. Scott stawia krok do przodu, cofam się w stronę Dereka. Znów dotykam jego dłoni i ją łapie, ściskam. Zaczynam krzyczeć:
- Scott!! Uspokój się!! Zostaw go!!
Ale on mnie nie słyszy. Zaczyna mówić Derek:
- Stary, posłuchaj jej.
Scott idzie na Derka z zaciśniętą dłonią w pięść. Nie dobrze, myśl, myśl. Puszczam dłoń Dereka, podchodzę szybko do Scotta, łapię go za twarz i zaczynam mocno i namiętnie całować. Odrywam się od jego ust, patrzy na mnie marszcząc brwi, popycham go na ścianę i zaczynam znów całować. Odwzajemnia pocałunek, kładzie dłonie na moich plecach i przyciska mnie do siebie. Macham za sobą ręką do Dereka, że już po wszystkim. Odrywam się od jego ust, ale w zębach trzymam jego wargę i lekko przygryzam. Później znów szybko całuję, łapię go za rękę i zaczynam ciągnąć w stronę wyjścia ze szkoły. Idziemy jak najszybciej korytarzem, wychodzimy na dwór. Siadamy na ławce. Serce dalej szybko mi bije, jak szalone. Rozchylam nogi i opieram się rękami o kolana, trzymając się za głowę. Liczę po cichu do 10:
- 1,2,3,4,5,6,7,8,9,10.
Słyszę parsknięcie. Okręcam głowę wolno i spoglądam na Scotta, uśmiecha się. Zła jestem na niego, gdyby nie ja to znów by wylądował po raz trzeci w szpitalu.
- Bawi cię to?
Spogląda na mnie z uśmiechem, kiedy dostrzega moją minę uśmiech znika z jego twarzy. Pyta:
- Zła jesteś?
Wstaję z ławki i staję na przeciwko jego i mówię:
- Nie, wiesz, co szczęśliwa. Dalej nie rozumiesz?
- Czego?
- Gdyby nie ja to byś leżał w tym pieprzonym szpitalu.
-Dobra, uspokój się!!
- To ty się uspokój, dobrze. Dobrze oboje wiemy, co by się stało gdyby nie ja.
-A ty to niby niewinna jesteś?
Patrzę na niego i nie rozumiem, o co mu chodzi, przecież ja nie chciałam się bić tylko on.
- O co ci teraz chodzi?
- Widziałem jak na niego patrzyłaś, a on miał ogromną ochotę dobrać ci się do majtek.
- Co ty wygadujesz? To nieprawda. Ja kocham Ciebie, tylko ciebie.
- Chciałabyś się z nim przespać?
- Nie, nie wyobrażam sobie tego.
- A na korytarzu, co robiliście?
- Siedziałam, Derek przyszedł, rozmawialiśmy, a później zrobiło mnie się zimno w dłonie, więc je wziął i ogrzał.
- Do niczego nie doszło?
- Oczywiście, że nie.
Uśmiecham się, on jest zazdrosny o mnie. Pytam:
- Czy ty jesteś zazdrosny?
Patrzy na mnie tymi swoimi pięknymi oczami i odpowiada:
- Nie wiesz jak bardzo.
Siadam na ławce, obok niego. Scott się uśmiecha i mówi:
- Chyba mnie pierwszy raz tak całowałaś, co ci przyszło do głowy?
-Serio? Pierwszy raz? Darłam się do ciebie, a ty mnie nie słyszałeś, doszłoby do bójki. Nie miałam innego pomysłu.
- Tak pierwszy raz, rzuciłaś się na mnie.
- Jesteś po wrażeniem?
- Owszem.
Spoglądam na Scotta, a on na mnie. Ma ten swój uwodzicielski uśmieszek i zabójczy wzrok. Wstaje szybko i siadam mu na kolanach i całuję go w usta. Wsadza dłoń pod materiał bluzki. Wciągam powietrze na spotkanie z jego zimną dłonią na moich gorących plecach. Odsuwam się od niego i mówię:
- Dobra. Stop.
Szeptem mówi:
- Pragnę cię.
- Nie. Nie. Przestań.
Zaczyna całować mnie w szyje:
-Scott, trzeba iść, zaraz koniec lekcji.
- Jezu. Dobra, ale w domu to się będzie działo.
Wstajemy z ławek i idziemy w stronę drzwi wejściowych, besztam go:
- Scott...
Uśmiecha się:
- No, co?
- Przestań.
Klepie mnie w tyłek, obracam się w jego stronę. Przegryza wargę, ja również. Napalony jest na mnie, to go trochę podkręcimy. Wyciągam w jego stronę dłoń, ujmuję ją. Ściskam ją, uśmiecham się, okręcam go i opieram go o ścianę. Przyciskam ciało do niego, wciąga szybko powietrze, zaczynam go całować, tak jak pod angielskim, mocno i namiętnie. Odrywam się od niego ust, ale w zębach trzymam jego wargę i lekko przegryzam, puszczam ją i znów go całuje. Odrywam się od jego ust i mówię dysząc:
- To będzie się działo.
Przegryza wargę:
-Wow.
Całuje go szybko jeszcze raz, odchodzę od niego kierując się do klasy angielskiego na parterze. Zatrzymuje się, oglądam się za siebie i patrzę na niego. Dalej patrzy na mnie, jak odchodzę. Pytam:
- Idziesz?
Mruga kilka razy i odpowiada:
- Tak.
Podchodzi do mnie i łapie moją dłoń, wplatając palce w moje. Dochodzimy do klasy. Wchodzimy, wszyscy się na nas patrzą, nawet pani nauczycielka, zwraca się do nas:
- Ana, Scott macie iść do pani dyrektor, teraz.
Odpowiadam:
-Dobrze.
Wchodzimy do gabinetu pani dyrektor. Jest to miła, sympatyczna pani średniego wieku, trochę nisza ode mnie. Bardzo ją lubię. Umiem się z nią dogadać bez problemu. Gdy nas zauważa uśmiecha się i mówi:
- Ana, Scott, Witam Was.
Obydwoje mówimy w tym samym momencie:
- Dzień Dobry.
-Usiądźcie, proszę.
Siadamy na krzesłach, które są w gabinecie, najpierw ja potem Scott. Spoglądam na niego jest trochę przerażony, nie dziwie się nigdy nie był u pani dyrektor. Zazwyczaj to nie rozrabia na korytarzu. Czasami to tylko miał upomnienia ze strony nauczycieli.
- Przyszła do mnie przed chwilą pani od angielskiego i powiedziała, że doszło do bójki po między Scottem a Derekiem.
- Pozwoli pani, że ja wytłumaczę. Nie doszło do żadnej bójki, na szczęście. Scott ani Derek się nie dotknęli.
- Rozumiem, czyli nic się nie wydarzyło.
- Nie, mieli małą sprzeczkę o mnie, ale nic się nie wydarzyło.
- Rozumiem, a gdzie byliście na angielskim?
- Znam się na bójkach, sama pani wie. Ale musiałam go wyprowadzić na zewnątrz. Siedzieliśmy na ławkach, jeżeli pani mi nie wierzy proszę sprawdzić kamery.
- Rozumiem, to wszystko. Dziękuje.
- Dziękujemy, do widzenia.
- Ana, Scott. Do widzenia.
Wychodzimy z gabinetu. Kierujemy się do klasy angielskiego. Scott idzie za mną, w końcu się odzywa:
- Dzięki wielkie.
Odwracam się, łapie go za dłoń i mówię:
- Już po wszystkim.
Wchodzimy do klasy. Scott siada w ławce, a ja podchodzę do pani i pytam:
- Czy mogę porozmawiać z panią w cztery oczy?
Spogląda na mnie i odpowiada:
-Tak, oczywiście.
Odsuwa się od biurka i wstaje z krzesła. Wychodzimy z klasy. Pani przymyka drzwi od klasy i zamienia się w słuch.
-Słucham Cię.
- Na korytarzu między Scottem a Derekiem nic się nie wydarzyło. Nie doszło do bójki, dzięki mnie.
- Rozumiem.
- Chłopcy mieli mała sprzeczkę o mnie, ale wszystko jest po kontrolą.
-A gdzie byliście na lekcji?
-Na dworze, przed wejściem do szkoły, rozmawialiśmy. Pani dyrektor wie o wszystkim, co teraz pani mówię. I proszę żeby pani wpisała nam obecność na tej lekcji. A jak pani ma wątpliwości, co do tej rozmowy to proszę sprawdzić kamery.
- Dobrze, wstawię wam obecność, ale mam nadzieje, że to był ostatni raz.
- Oczywiście. Dziękuje.
Wracam do klasy i siadam w ławce obok Scotta. Obserwuje panią jak sprawdza listy od uczniów, co jakiś czas się uśmiecha. A Scott rozmawia z chłopakami z sąsiedniej ławki za nami. Wstaje z krzesła i idę do Dereka, siedzi sam w ławce i szpera coś w telefonie. Siadam i mówię:
- Hej.
- Hej Anna, co tu robisz?
- A tak pomyślałam, że byś chciał o czymś pogadać.
- Wiesz, co? Lepiej będzie jak pójdziesz do Scotta.
- Dlaczego? Czekaj...Czekaj.. Ty się boisz, tylko czego??
- Że go pobije.
- Nie przejmuj się nim. Jest zazdrosny o mnie.
Obracam się w stronę Scotta, patrzy na mnie zły, że siedzę w towarzystwie Dereka. Robię złą minę, unosi ręce w geście poddania się.
- Pogadałam z nim i chyba będzie dobrze. Jak coś to cię obronie, jak dzisiaj.
- Dziękuje.
- Za co?
- Za tamto na korytarzu, że stanęłaś w mojej obronie.
- Niema, za co. Myślałam, że dojdzie do bójki.
-Pewnie by doszło, gdyby nie ty. Ale teraz wszystko okay?
- Tak, chyba tak.
- To dobrze.
Marszczy brwi i pyta:
- Jak to było, Scott do mnie podchodził, wtedy złapałaś mnie za ramię i przyciągnęłaś za siebie.
-No tak było.
-A później Scott popchał ciebie na mnie.
- No tak.
- A ty złapałaś mnie za dłoń i po jakimś czasie ścisnęłaś mocno.
Zaczynam się rumienić, dlaczego ja to zrobiłam? Nawet nie wiem, dlaczego, wszystko działo się tak szybko.
- Ymm.. No tak. Ale jak pamiętam ty też moją dłoń ścisnąłeś.
- Tak, też to zrobiłem. Tylko się zastanawiam, dlaczego to zrobiłaś, dwa razy?
- Ymm.. Nie wiem, bałam się, że coś się stanie, a ty stałeś za mną, on mnie popchnął na ciebie, złapałam twoją dłoń i trzymałam, Scott mnie wkurzył i ją ścisnęłam. Tylko, dlaczego ty moją ścisnąłeś??
- Też się bałem, nie będę zaprzeczał. Bałem się, że dojdzie do bójki i Scotta pobije. Ale bałem się też o ciebie.
Zaczynam się znów rumienić. Ręce mi się pocą. Co jest ze mną? " Ana, ogarnij się"
- Wszystko działo się tak szybko.
- To prawda.
- Co ty dla mnie taki milutki jesteś?
Uśmiecha się i odpowiada:
- Jak wtedy mnie walnęłaś to bolało, dzięki tobie zrozumiałem, że świat nie polega tylko na mnie.
- Czyli podziałało?
- Jak widać.
Nachyla się i szepcze mi do ucha:
-I mimo tego jesteś dalej taka sama i piękna jak zawsze.
No nie zatkało mnie, czy ja mu się podobam. Scott miał rację on chce mi się dobrać do majtek.
- Derek... Ja... Jestem ze Scottem.
-Wiem i rozumiem, tylko wyraziłem swoje zdanie.
-Aha.
- Ten twój chłopak jest strasznie zazdrosny o ciebie.
-Cały jego urok. A ty byś nie był?
- Ja to bym cię nigdy z objęć nie wypuścił.
No nie wierze, czy on ze mną flirtuje? Źle to się skończy, oj źle... Patrzę się na niego, a on na mnie. Uśmiecha się, oczy mu błyszczą.
Marszczę brwi, uśmiecham się lekkim uśmiechem i mówię:
-Czy ty ze mną flirtujesz?
Jego uśmiech staje się większy, oczy zaczynają płonąć, odpowiada:
-Możliwe.
Muszę od niego odejść, natychmiast.
- Dobra, ja idę do Scotta, pogadać z nim.
- Okay, do zobaczenia Ana, fajnie się gadało.
- No hej, mi też się podobało.
Wstaje z krzesła, przechodzę miedzy ławkami. Dochodzę do swojej ławki i Scotta, lecz on się kiwa na krześle i nie chce mnie puścić. Za nami siedzą chłopaki i się śmieją. Więc co zrobię? To jest dobre pytanie. Co ja zrobię w tym momencie? Siadam na kolanach Scotta, wplatam palce w jego włosy i przyciągam jego usta do swoich. Całuje go namiętnie, a on odwzajemnia pocałunek. Odrywam się od jego ust i spoglądam na chłopaków, są w szoku. Oto chodziło. Patrzę na Scotta, nachyla się żeby mnie pocałować, a ja się cofam do tyłu. Nachylam się i szeptam mu do ucha:
- Nie teraz, w domu.
Szybko go całuje i schodzę z jego kolan, lecz on łapie moją dłoń, i pociąga. Zamykam oczy, kiedy je otwieram widzę przed sobą twarz Scotta, który chce mnie pocałować. Uśmiechamy się oboje, a jego usta spadają na moje. Odchylam się i mówię cicho:
- Kocham Cię.
Uśmiecha się i odpowiada:
- Ja ciebie też.
Jeszcze raz go całuję szybko i schodzę z jego kolan i siadam na krzesło. Uśmiecham się do Scotta i spoglądam na chłopaków, zaczynam się śmiać:
- I co tam u was chłopaki słychać?
Jeden z nich zaczyna się jąkać i w końcu odpowiada:
-YY.. Wow, Ana to było super.
Scott się wtrąca:
-A jak ona tańczy, mówię wam byście byli w szoku.
Odzywam się ja:
- HaHa, bardzo śmieszne, nie chwal się tak.
Patrzy na mnie, uśmiecha się przez chwilę i zaczyna znów mówić:
- Wygląda tak seksownie.
Zaczyna mnie to drażnić, nie lubię jak ludzie wiedzą o mnie więcej niż powinni. Później gadają, a w szczególności te dwie łajzy, które siedzą za nami. Wtrącam się:
- Dobra, Dobra, bo się na mnie napalisz.
Ma dobry humor, uwielbiam żartobliwego Scotta.
- Już jestem napalony.
- To przestań, bo nie dojdziemy do domu przez ciebie.
Dzwoni dzwonek. Pakuje książki do torby. Wychodzę z klasy, a za mną idzie Scott. Zaczyna się dopytywać:
-, O czym rozmawiałaś z Derekiem?
- Dziękował mi za tamto na korytarzu.
Schylam głowę w dół, wpatruje się w ziemie. Kurde zapyta mnie czy ze mną flirtował. Spogląda na mnie i pyta:
- Czegoś mi nie mówisz, prawda?
- Miałeś racje on chce dobrać mi się do majtek.
- Mówiłem, flirtował z tobą.
- Tak, ale rozumie, że ja jestem z tobą.
Siadamy na ławce pod salą od polskiego. Sala polskiego znajduje się kilka metrów od sali od angielskiego.
- Mówiłem, że chce się z tobą przespać.
- No wiem, wiem. Serio, jesteś na mnie napalony?
Uśmiecha się, oczy mu płoną. Kładzie dłoń na moim udzie i zaciska palce. Ciągle patrzy mi w oczy i mówi:
- A nie widać.
Łapie jego dłoń, natychmiast puszcza moje udo. Wplatam palce w jego, przysuwam się bliżej, kładę głowę na jego ramieniu i siedzę w ciszy. W kieszeni zaczyna wibrować mój telefon. Wyciągam go, dzwoni moja siostra. Odbieram i mówię:
- Hej siostra. Co u ciebie słychać?
- Hej Ana, a wszystko dobrze. A co u ciebie?
- Idealnie.
-Słuchaj Ana mam takie pytanko czy mogę cię jutro odwiedzić?
-Jasne, niema problemu.
- A mogę przyjechać z moim chłopakiem?
- Oo, no, jasne. A właśnie ja mieszkam ze Scottem, wiesz gdzie on mieszka, prawda?
- Oo, Ana nie wiedziałam, czy to romans się kręci? To na poważnie?
-Weź przestań. Myślę, że to jest na poważnie.
-, Czyli do niego mamy przyjechać?
- Tak, a co teraz robisz?
- A mam praktyki, nudzę się strasznie, a ty, co robisz?
-Za chwilę mam polski.
-A ten twój piękny, co robi?
- Teraz właśnie przytula się do mnie.
- Słodko. Dobra Ana ja muszę kończyć. Mam trochę roboty. Tak około 17 będę.
- Okay, niema sprawy. To papapa.
- Papapa, pozdrów Scotta.
-Okay.
Rozłączam się, uśmiecham się do telefonu. Przytulam się do Scotta z uśmiecham. Zaczyna pytać:
- Kto dzwonił?
-Siostra, jutro przyjedzie do nas około 17.
- To fajnie.
- Z chłopakiem.
- Oo, ciekawe.
Patrzymy na siebie, a on się, co chwile uśmiecha, oczy mu się błyszczą. O co mu chodzi?
- Co? Dlaczego tak patrzysz?
- Przypomniał mi się twój śmiech.
Odsuwam się od niego. Zaczynam się śmiać, a on ze mną.
- O nie, nie proszę tylko nie to.
Nachyla się, łapie mnie za dłonie i zaczyna gilgotać. Zaczynam się głośniej śmiać. Odpycham go ode mnie.
- Przestań!! Scott! Proszę!
Razem się śmiejemy. Wstaje szybko z ławki na nogi. Biegnę do szafek, chowam się za jedną z nich. Po chwili wyglądam za rogu, czy Scott ruszył za mną. Idzie w moją stronę. Chowam się za szafkę, serce wali mi jak szalone, czuje to w opuszkach palców i uszach, bum bum bum. Ktoś podchodzi, to on. Łapie koniec szafki. A ja łapie jego dłoń i przyciągam go do siebie.
Przyciska mnie do ściany, opiera się jedną ręką o ścianę obok mojej głowy. Nachyla się nad moimi ustami, ale się nie dotykamy. Oddech mi przyspiesza i bicie serca także, między nami przepływa prąd, przyciąga mnie do niego. Patrzymy sobie w oczy, zerkam na jego usta, są lekko otwarte. Zaczyna szeptać:
- Pragnę cię i to bardzo.
Nogi mi się ugina, on mnie pragnie, ohh z wielką przyjemnością, muszę go pocałować, ale nie mogę, bo nie dojdziemy do domu. Chwilę się zastanawiam i mówię:
- Pieprzyć to.
Zarzucam mu ręce na szyje i zaczynam całować, szybko i namiętnie. Łapie mnie za biodra i przyciąga do siebie. Ohh, jak dobrze. Odsuwam się i mówię:
- Urwiemy się z lekcji?
Uśmiecha się i odpowiada:
- Z przyjemnością.
Łapie go za dłoń i ciągnę go w stronę swojej szafki.
Otwieram ją, wyjmuje kurtkę, spoglądam na niego kiwa głową. Czyli niema nic ze sobą. Jest już dawno po dzwonku, ale pani zawsze przychodzi ze spóźnieniem 5 minutowym. Musimy iść na około żeby pani nas nie złapała. Podchodzę do ławki, biorę swoją i Scotta torbę. Scott siedzi na ławce naprzeciwko mojej szafki, podchodzę do niego i podaje mu torbę, lecz on wstaje i idzie w lewą stronę, wołam go:
- Scott, tędy.
- Dlaczego?
- Bo tamtędy będzie pani szła.
- A no, racja.
Wchodzimy po schodach, jesteśmy już na 1 piętrze. Idziemy korytarzem. Zatrzymuje się przed skrętem w prawo. Wychylam się za rogu i spoglądam czy pani czasami nie. Droga wolna, macham ręką do przodu dając znak, że czysto. Wychodzimy za rogu i idziemy przez korytarz, później schodami w dół i wychodzimy na dwór. Jest ciepło, bardzo ciepło. Wieje mały, zimny wiatr. Ale jest przyjemnie. Ktoś nas woła, odwracamy się to pani od biologii.
- Ana, Scott. Gdzie się wybieracie?
Odzywa się Scott:
- Ymm, Mój brat dzwonił, ma poważne problemy, i obydwoje musimy iść natychmiast do domu.
- Na pewno? Czy się zrywacie?
Obydwoje kręcimy głowami w prawo i w lewo, prawo i lewo, mówiąc:
- Nie skądże. Musimy iść.
- No dobra, idziecie. Mam nadzieje, że mówicie prawdę.
-Mówimy. Możemy iść.
- Tak.
Uśmiecham się, spoglądam na Scotta, a on na mnie i obydwoje się uśmiechamy. Mówi:
-Dobra idziemy?
Idziemy w stronę domu Scotta. Co chwilę spoglądamy na siebie, uśmiechając się. Scott odzywa się w końcu:
- Podoba ci się Derek?
Spogląda na mnie, ja na niego. Marszczę brwi:
- Nie, ale prawdę mówiąc jest przystojny jako chłopak, ale to jest tylko strona zewnętrzna. Ale on jest taki... ymm... Powiem to tak. Zachowuje się jak by mu zależało na stałym związku, ale tak nie jest. On tylko chce się z kimś przespać, a później rzuca. I koniec miłości.
- Czyli z nim byś nie mogła być?
Teraz wiem, o co chodzi. On się boi, że ja od niego odejdę, że zakocham się w Dereku. Derek to jest totalne przeciwieństwo Scotta.
Zatrzymuje się w połowie drogi, Scott idzie dalej przed siebie:
- Scott!
Obraca się i patrzy w moją stronę, ze smutną miną.
-Chodź tu do mnie.
Rusza w moją stronę. Zatrzymuje się przede mną i mówi:
-Co?
Robię jeden krok i się do niego przytulam. Po chwili się odsuwam i mówię:
- Nie mogłabym być z Derekiem, na pewno bym tego nie zrobiła. Derek to zwykły kobieciarz. A ty jesteś jego totalnym przeciwieństwem, tobie zależy na związku, uczuciach i kochaniu drugiej osoby, a mu nie. Dla niego liczy się tylko seks nic więcej.
Zatrzymuje się i pytam:
-Boisz się, że zakocham się w Dereku, prawda?
-Tak, boje się, że mnie zostawisz z tymi wszystkimi problemami.
Łapie mnie za dłonie i mówi:
- Ana, ja cię kocham, aż mnie to przeraża. Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie.
-Scott ja kocham tylko ciebie..
-Ale....
Scott się wtrąca, ale mu przerywam:
-Tylko ciebie. Rozumiesz?
- No, ale...
- Niema żadnego, „ale" Kocham tylko ciebie, tylko ciebie.
- A jak Derek mi cię odbije?
- On nikogo nie odbije. Ja kocham tylko ciebie, jego nie. Do niego nic nie czuje i nie będę.
Całuje go w usta. Scott wciąga powietrze. Łapie mnie za biodra i przyciąga do siebie. Całujemy się coraz szybciej i namiętniej, w moim ciele budzi się lawa, krew dudni mi w uszach. Odrywam się od jego ust. Patrzę na niego i mówię:
-Idziemy...
Przechodzimy przez ulicę i wchodzimy na posiadłość Scotta. Otwiera drzwi od domu, obraca się w moją stronę, a by mnie wpuścić do domu pierwszą. Rzucam torbę za próg na ziemie. Szybko do niego podchodzę zarzucam ręce na jego szyi. Zaczynam go całować w usta. Szybko i namiętnie. Scott jedną ręką przyciąga mnie do siebie, a drugą wyciąga klucze z drzwi. Zaczynamy się przesuwać, krok po kroku w stronę korytarza. Przechodzimy przez próg, zaczynam szukać dłonią drzwi. Dalej się całując. Zamykam drzwi, przekręcam górny zamek. Wplatam palce we włosy Scotta, lecz on przyciąga mnie do siebie. Zatrzymujemy się na samy środku korytarzu. Scott ściąga torbę z ramienia i rzuca ja na ziemie. Gorąco mi jest, no tak mam na sobie kurtkę, rozpinam zamek i ją ściągam przy pomocy Scotta. Jego dłonie wędrują na moją pupę i się zaciskają. Na to uczucie odchylam głowę do tyłu, a on zaczyna mnie całować w szyję, po chwili znów zaczyna mnie całować w usta. Popycha mnie na ścianę. Odbijam się lekko od niej, a po chwili Scott mnie do niej przyciska. Jedną dłoń ma na mojej szyi, a drugą przyciska do ściany obok mojej głowy. Jego usta wędrują na moje, dotykam swoim językiem jago a on bierze mój w zęby i lekko przegryza.
Nawet taka mała rzecz jak przegryzienie lekko języka podnieca. Zarzucam mu dłonie na szyje i zanurzam palce w jego gęste, miękkie włosy. A on od razu kładzie dłonie na moich biodrach. Popycham go w stronę schodów. Opieram się o kolejną ścianę. Łapie za koniec jego koszulki i podciągam do góry. Scott się odsuwa i podnosi ręce do góry, umożliwiając mi ściągnięcie jego koszulki, rzucam ja na schody.
Łapie go za dłoń i ciągnę do góry po schodach. Wchodzimy do jego pokoju, obracam się w stronę Scotta i się uśmiecham. Ściągam bluzkę przez głowę i rzucam ją w kąt. Scott podchodzi do mnie po mału, odpinając pasek i rozporek w spodniach. Ruszam biodrami na boki i sięgam do guzików i rozporka w spodniach, odzywa się Scott z uśmiecham i iskrą w oczach:
- Poczekaj...
Zatrzymuje się na chwilę, patrzę na niego, a on podchodzi do mnie nachyla się nad moimi ustami, ale ich nie dotyka. Czuje na sobie jego ciepło, zapach. Szepcze w stronę moich ust:
-Ja chcę to zrobić.
Uśmiecha się i zaczyna mnie całować coraz szybciej. W między czasie rozpina mi guziki i rozporek w spodniach. Popycha mnie na łóżko. Opadam na miękką kołdrę, lecz on łapie mnie za kostki i pociąga mnie w swoją stronę przesuwam się na łóżku. Scott łapie za spodnie i ściąga je w dół, po trzech sekundach jestem w samej bieliźnie. Scott się odsuwa, wstaje z łóżka, podchodzę do niego. Nie dotykam go, a on mnie. Czuje jak przybiega między nami prąd, energia. Przyciąga mnie do niego. Patrzę mu oczy, on mnie pragnie widzę to w jego oczach i na dole. Staje na palcach, kładę mu dłonie na biodrach i przyciągam do siebie. Scott momentalnie wciąga powietrze, zamyka oczy i otwiera usta. Zanim się obejrzę jego usta są na moich. Wkładam swój język do jego ust, nasze języki wirują w kółko. Ohh, jakie to podniecające. Moje dłonie wędrują dół do jego brzucha, dalej w dół. Dotykam gumki od bokserek. Dalej się całujemy, Scott przegryza lekko moja wargę, a potem ja puszcza. Odsuwa się kawałek i oblizuje dolną wargę. Uśmiecha się i pyta:
-Co teraz?
Przegryzam wargę, spoglądam na łóżko, a później na niego, ale on seksownie wygląda. Jest boso, spodnie zwisają mu z bioder, a guziki i rozporek są odpięte. I ta klatka piersiowa, ohh kocham ją, jej zapach, ohhh kocham go całego. Pytam:
- Masz pojęcie jak teraz seksownie wyglądasz?
Patrzy na mnie i się uśmiecha.
- A ty masz pojęcie jak mnie pociągasz, a w szczególności teraz?
Ponownie przegryzam wargę, podchodzę do niego, łapie go za twarz i przyciągam do swoich ust. Łapie mnie za pupę, podskakuje i zaplatam go nogami w pasie. Kładzie mnie na łóżko, wstaje i ściąga spodnie i rzuca je w kąt. Stoi w samych bokserkach, podchodzi do łóżka i kładzie się na mnie. Patrzy mi w oczy, podnosi dłoń i zgarnia mi z twarzy włosy. Zerka na moje usta, dotyka ich kciukiem. Składa na nich lekki pocałunek. Podpieram się, a Scott okręca się i spada na łóżko obok mnie. Siadam na nim, zaczynam całować go po brzuchu w górę, trzy małe blizny, tors, szyje i na koniec te cudowne usta. Jego dłonie docierają do stanika, odpina go, ściągam ramiączka i rzucam go gdzie popadnie. Podnosi mnie, a po chwili ja leże pod nim. Całuje mnie w szyje, w usta i brzuch. Upada na łóżko obok mnie i sięga do szuflady szafki nocnej, bierze plastikową paczuszkę. Wchodzimy pod kołdrę, ściągam majtki. Scott przetacza się na mnie. Mijają sekundy i już jest we mnie. Zaczyna się poruszać. Jak dobrze.. Całe życie mogłabym spędzić z nim. Kocham to uczucie, gdy kocham się właśnie z nim. Zaczyna mnie namiętnie całować, dłonie kładzie obok mojej głowy. Ahh.. Scott coraz szybciej się porusza. Podnoszę biodra do góry. Obydwoje dyszymy w usta. Kładę dłonie na jego plecach. Dalej się całując. Wyginam się w łuk i cicho jęczę. Zamykam oczy i rozkoszuje się tym niesamowitym uczuciem. Podnoszę powieki i dostrzegam Scotta przyglądającego się mnie. Patrzy mi w oczy z lekkim uśmiechem, spogląda na moje usta i przejeżdża po nich kciukiem. Całuje mnie długo i namiętnie. Po chwili fala pożądania i podniecenia wypełnia mnie. Wyginam się w łuk, zamykam oczy i wbijam paznokcie w plecy Scotta. Kilka sekund po mnie fala pożądania i podniecenia wypełnia także Scotta. Pada na moja klatkę piersiową i głośno oddycha, ale ja również. Leżymy w ciszy, uspokajając swoje oddechy. Wczepiam palce we włosy Scotta i drapie paznokciami po skórze głowy. Co jakiś czas słyszę jak pomrukuje. Zatacza małe kółka na moim brzuchu. Wzdycham i mówię:
-Było cudownie, jak zawsze.
Czuje jak się uśmiecha.
- się To dobrze, bo dziś już tego nie zrobimy.
- Dlaczego?
- Bo twoja siostra przyjeżdża z chłopakiem. Chyba nie chcesz żeby usłyszała twoje jęki.
Zaczynam się rumienić.
- No nie. Która jest godzina?
- Za 10 minut 13.
Zastanawiam się chwilę:
-Dobra zrobimy tak. Jeszcze poleżymy w łóżku, później kąpiel. Ogarniemy się akurat, do 17, co ty na to?
-Brzmi nawet nie źle.
Podnosi się z mojej klatki piersiowej i kładzie się obok mnie. Spoglądam na niego.
- Ale?
Odwraca wzrok w moją stronę. Przygląda mi się nic nie mówiąc. Dlaczego mi nie odpowiada?
- Brzmi nawet nie źle, ale...
- Nic.
W końcu się odzywa. Przewraca się na bok w moją stronę i dotyka mojego policzka. Po chwili szepcze:
- Dlaczego zakochałaś się we mnie?
Czy ja dobrze słyszałam? Co on powiedział? Nie no teraz to się czuje jakby mi ktoś po twarzy zdzielił. Marszczę czoło.
- Co? Dobrze słyszałam?
- Dlaczego zakochałaś się akurat we mnie?
-Widzę w tobie nie tylko przystojnego chłopaka czy przyjaciela. Tylko kogoś więcej.
- Kogo?
- Nasz związek to jest najlepsze, co mnie w życiu spotkało. Dlaczego pytasz?
- Nie rozumiem, dlaczego akurat mnie wybrałaś. Mogłaś przecież wybrać Dereka albo kogoś innego.
Irytuje mnie tym swoim zachowaniem.
- Nie mów tak!
Czy on oszalał? Czy już on totalnie zgłupiał? Znów ten temat, mam już dosyć.
- Nie rozumiem, dlaczego ja! Derek jest lepszy, ma rodzinę a ja nie.
Wkurzają i doprowadzają mnie do szaleństwa takie rozmowy. Mam ciekawsze zajęcie niż użeranie się z tym tematem o Dereku i czy bym się z nim przespała. Oj dojdzie do awantury.
- Tak czy inaczej ja wybrałam ciebie i to ciebie kocham!
- Nie! Nie możesz mnie kochać!!!
Momentalnie wstaje z łóżka nagi. Ogląda się za siebie i po kątach szukając swoich bokserek. Nie to się nie dzieje. Zaczynam krzyczeć:
- Scott!! Dlaczego tak mówisz?! Dlaczego ciągle wracasz do tego tematu?! Dlaczego ciągle przejmujesz się Derekiem?! Powiedz mi!! O co chodzi?!
Znajduje bokserki i idzie w stronę łazienki. W połowie drogi obraca się w moją stronę i zaczyna na mnie krzyczeć. Aż się wzdrygam.
- Nie możesz mnie kochać!! Mam całe życie przesrane przez moją pieprzoną rodzinę! Jestem wyrzutkiem mam tylko brata! A Derek sama wiesz, co on ma! Nie chce ci życia zmarnować!
Posyła mi wkurzone spojrzenie, obraca się i idzie do łazienki.
- Scott!!
Macha ręką i wchodzi do łazienki trzaskając drzwiami. Po chwili za drzwiami słyszę jego głos.
- Nie chce o tym już rozmawiać.
Przez dłuższą chwilę patrzę się na drzwi jak jakaś idiotka. Łzy lecą strumieniem po moich policzkach. Wzdrygam się i szlocham. Czy to naprawdę się wydarzyło? Zaczynam szybko oddychać. Krew pulsuje mi w uszach i opuszkach palców. Zaraz coś rozwalę. Na pierwszy rzut idzie szklanka stojąca na szafce nocnej. Ujmuje ją i z całej siły rzucam w drzwi od łazienki. Kawałki szkła rozpryskują się na wszystkie strony i turlają po ziemi. Drę się do samej siebie:
- Kurwa!!!
Chowam twarz w kołdrę i zaczynam głośno płakać. To samo przypływ adrenaliny. Rozpacz. Ból. I wściekłość. Odkrywam kołdrę i wstaje szybko z łóżka. Biorę stanik i majtki pod rękę i biegnę z płaczem do garderoby. Ujmuje pierwsze z brzegu spodenki dresowe i czarną bokserkę. Wybiegam najszybciej jak się da z garderoby. Przebiegam prze pokój i zbiegam schodami w dół. Muszę się umyć. Nie teraz....Później... Zatrzymuje się na korytarzu i wbiega się ubieram. Majtki, stanik, spodenki i bokserka. Nawet nie zwracam uwagi na to, że jestem boso. W piwnicy widziałam worek treningowy do boksu i rękawice. Szukam wzrokiem drzwi wejściowych. Biegnę z płaczem w ich stronę. Trzaskam drzwiami i zbiegam w dół. Znajduje bez problemu w pudłach worek i rękawice. Ymm... Na coś trzeba to powiesić. Łańcuch. Przeszukuje pudła. Jest. Zakładam worek i przypinam do haka w suficie. Zaczynam od rozgrzewki. Dawno tego nie robiłam. Ostatni raz to było z 6 miesięcy temu. Trener pokazał mi, co robi jak się zdenerwuje albo jak ciśnienie mu ktoś podniesie. Nauczyłam się tego i zaczęłam trenować. Przechodziło. Wystarczy mi 10 minut na rozciągnięcie się. Uderzam prawą dłonią, lewa, prawą lewą. Wdech wydech, wdech wydech. Pamiętaj o oddychaniu. Prawa lewa, kopniak prawą nogą. Powtarzam czynność kilka razy. Wspomnienia wracają. Taylor. Kłótnie. Były mojej mamy. Molestowanie. Bicie się i te uczucie. Stach. Ból. Rozpacz. Gniew i wściekłość. Wszystko. Nawet nie zwracam uwagi na to, że łzy lecą i lecą. Uderzam dłońmi w worek z całej siły. Osuwam się i ściągam natychmiast rękawice rzucam je. Padam na ziemie i robię pompki. 1, 2, 3, 4,5, 6, 7,8,9, 10,11,12. Przekładam się na plecy i robię brzuszki. Wraca obraz kłótni ze Scottem kilka minut temu. Wstaje i chodzę w kółko przeczesując włosy. Łzy jedna po drugie spadają na ziemie i rozpryskują się na małe kropelki. Nie wytrzymuję i uderzam prawą dłonią o betonową ścianę. Uderzam raz jeszcze i jeszcze. Czuję jak mi krew pulsuje w dłoni i w całym ciele. Cała wściekłość trochę schodzi. Opieram czoło o zimną powierzchnię ściany.
-, Dlaczego? Dlaczego się wszystko pieprzy?
Odsuwam się od ściany i spoglądam na dłoń. Cała w krwi i do tego wielki siniak fioletowy. Jest mi gorąco jestem cała rozpalona i w pocie. Podchodzę do kartonów i znajduje kawałek starej koszuli i taśmie. Zawijam kawałkiem materiału dłoń i obwijam ją taśma. Schylam się i ujmuje z ziemi rękawice. Nakładam je z powrotem. Uderzam w worek ponownie tak jak przed chwilą. Łzy nie przestają lecieć. Słyszę otwierające się drzwi i kroki w dół. W dupie mam to, że tu idzie. Dalej zajmuje się swoim zajęciem. Spoglądam na drzwi. Stoi oparty o ścianę i mnie obserwuje. Przewracam oczami i uderzam mocniej w worek. Stoi oparty dalej o ścianę.
-Ana.
Nie odezwę się. Uderzam w ten głupi worek coraz mocniej aż mnie dłoń boli, ale nie zwracam na to uwagi. Wstrząsa mną szloch łzy płyną znów strumieniem.
- Anna..
Znów mnie woła i znów jego kochany głos. To boli, przestań! Drę się w swoich myślach. Krzyczę:
-, Czego?
Robi krok w moją stronę. Nie spoglądam na niego, ale wiem, że pragnie się do mnie zbliżyć. Znów krzyczę:
- Nie!! Stój tam albo wynocha!!
-, Ale..
- Głuchy jesteś?
Opuszczam dłonie i spoglądam na niego gniewnym spojrzeniem. Ponownie robi krok w moją stronę.
-Stop! Przestań!
Następny krok. Ściągam szybko rękawice i rzucam je w kąt. Zaczynam biec w stronę drzwi. W biegu szturcham go ramieniem. Wbiegam po schodach na korytarz podbiegam do drzwi wyjściowych ubieram na nogi trampki i wybiegam z domu. Nie chce go widzieć, niech go słyszeć. Biegnę przed siebie nie spoglądając na drogę. W pewnym momencie wpadam na kogoś. Nie podnosząc głowy, mówię:
- Przepraszam nie zauważyłam.
- Ana?
Podnoszę głowę. Poznaję te oczy i ten głos.
- Derek?
Szybko do niego podchodzę i wtulam się w umięśnione ciało.
- Ana, co jest?
Odrywam się od niego i spoglądam w jego piękne oczy. Zakrywam usta dłonią, wstrząsa mnie szloch i zaczynam płakać.
- Co się stało? Co jest?
Przytulam się do niego ponownie. Obejmuje mnie ramieniem i głaszczę po głowie.
- Chodź idziemy do mnie.
Kiwam głową. Obejmuje mnie ramieniem. Nogi mam miękkie nie chce teraz zemdleć. Po chwili jesteśmy. Przekraczam próg. Powadzi mnie do salonu i każe usiąść. Wykonuje polecenie. Stoi nade mną i mi się przygląda. W pewnym momencie ściąga przez głowę koszulkę i zostaje w samych spodniach. Podaje mi ją i mówi:
- Trzymaj, załóż to. Zaraz przyjdę.
Znika z moich oczu. Czuje jak kropelki z twarzy spadają na moje dłonie. Siedzę i czuję się strasznie. Po chwili przychodzi zakładając koszulkę. Podchodzi do mnie i siada obok.
- Co ssie stało?
- Pokłóciłam się ze Scottem. Nie chce o tym rozmawiać.
- Rozumiem.
Dostrzega moją dłoń. Krew już zdążyła przesiąknąć przez materiał.
- Co ci się stało?
- Wściekłość i ból to nie idealne połączenie.
- Pokaż.
Ujmuje moją dłoń. Odkleja taśmę i zdejmuje kawałek koszuli.
-Wow, w co walnęłaś?
- W betonową ścianę.
- Ile razy?
- Nie wiem, nie pamiętam. Z 6 razy.
- No, no.
Wstaje i przychodzi z ręcznikiem papierowym, bandażem i wodą utlenioną. Wylewa trochę wody na ręcznik i przykłada do mojej dłoni. Obmywa z krwi. Kiedy już jest po wszystkim, zawija ja bandażem.
- Scott wie, że tu jesteś?
- Nie.
- Już koniec.
Wstaje i zanosi wszystko na swoje miejsce. Podchodzi do kanapy i zajmuje swoje miejsce.
- Wszystko dobrze?
- Nic nie jest dobrze.
- O co chodzi?
- Pokłóciłam się ze Scottem w sumie o ciebie. On uważa, że ty mu mnie odbijesz. Że ja zakocham się w tobie.
- Nie no, co ty. Nie mógłbym tego zrobić.
Słyszę pukanie do drzwi. Derek wstaje i odchodzi w stronę dźwięku. Otwiera je i tylko to, co słyszę:
- Jest w salonie. Uważaj jest wkurzona i zrozpaczona.
- Dzięki.
Spoglądam na wejście do salonu. Pierwszy wchodzi Scott. Scott? Co on tu robi? Jest blady jak ściana. Po nim Derek. Patrzę na niego i nie wierze on tu jest. Przypomina mi się kłótnia. Podchodzi do kanapy i siada obok mnie. Odwracam wzrok od niego i po chwili znów spoglądam na niego i zapłakanym głosem pytam:
- Co tu robisz?
- Chce cię stąd zabrać.
- Nie chce z tobą iść.
Patrzę w jego piękne oczy. Ten głos. Te oczy. Ta kłótnia. Do oczu zbierają się ponownie łzy i lecą po policzkach. Zakrywam dłonią twarz, kładę się na kolanach i szlocham. Scott obejmuje mnie i przyciąga do siebie. Wtulam się w jego koszulkę i ciało.
- Chodź skarbie. Wstań.
Wstaje i on też. Schyla się i bierze mnie na ręce. Wtulam się w jego szyję i koszulkę.
- Derek!!
- Tak?
- Pogadamy później, zadzwonię.
- Spoko.
- Dzięki wielkie.
- Drobiazg.
Wychodzimy za drzwi. Nic się nie odzywa ja tez. Tylko płacze w jego koszulkę. Dochodzi do domu. Wnosi mnie przez próg i zanosi na kanapę do salonu. Kładzie mnie na niej i odchodzi. Podnoszę się i siadam po turecku. Patrzę się w jedno miejsce. Mam na sobie jeszcze koszulkę Derka. Szybko ją ściągam i rzucam na sąsiedni fotel. Zaczynam się trząść. Scott przychodzi, siada obok mnie. Ściąga bluzę i kładzie mi ja na ramiona. Ujmuje moja prawa dłoń i wsuwa ja do rękawa. To samo robi z lewą dłonią. Przeczesuje palcami włosy i zaczynam mówić smutnym głosem.
- Boję się jak cholera.
Spoglądam na niego zapłakanymi oczami.
- Boję się, że przez to wszystko ty ucierpisz. Boję się, że mi cię odbiorą. Przerasta mnie to. Kiedy myślę o tym wracają wspomnienia z dzieciństwa. Jak tobie się coś stanie, ktoś cię skrzywdzi to sobie tego nie wybaczę, aż w końcu strzelę sobie kulkę w czaszkę. Nie umiem żyć bez ciebie, nie mogę. Gdy ty będziesz w moich życiu to będzie jasność, gdy cię zabraknie będzie kompletna ciemność. Dlatego błagam cię nie zostawiaj mnie. Przepraszam, naprawdę przepraszam za wszytko to, co zrobiłem robię i zrobię.
Schodzi z kanapy i klęka przede mną kładzie głowę na moich nogach i łapie za dłonie lekko ściskając. Przyglądam się temu, co robi. Podnosi głowę spogląda mi w oczy. W oczach ma łzy, które spływają po jego policzkach. Aż mi serce pęka. Patrzymy na siebie, znów czuję łzy na policzkach.
-Ana, błagam cię.. Powiedz coś...
Pociąga nosem i kładzie głowę na moich kolanach. Ściska moje dłonie mocniej.
-Błagam... Powiedz coś.....
Wyciągam dłoń z jego uścisku i wplatam pace w jego miękkie włosy.
- Przepraszam, proszę powiedz coś...
- Już wszystko dobrze.
Podnosi głowę i piękne, zapłakane oczy:
-, Co?
Zsuwam się z kanapy i siadam na kolanach. Pozbliżam się do niego.
- Już wszystko dobrze.
Wyciągam dłoń w jego stronę i dotykam policzka. Lecz on zamyka oczy i się wtula w moja dłoń. Zbliżam się do niego i wtulam się w jego klatkę piersiowa. Lecz on chyba nie do końca wierzy w to, co się dzieje. Odsuwam się od niego. Wstaje powoli. Ujmuje jego dłoń i on tez wstaje. Idziemy w stronę jego sypialni. Nie odzywamy się do siebie. Wchodzimy do pokoju. Zatrzymuje się i on tez przede mną. Podchodzę do niego staje na palcach i składam na jego ustach delikatny pocałunek. Łapie za koniec koszulki i szepcze do ucha.
-Podnieś ręce.
Podnosi, ściągam koszulkę i kładę ja na łóżku. Odpinam pasek od jego spodni. Ujmuje jego dłoń i ciągnę w stronę łazienki. Pod stopami czuje kawałki szkła. Przechodzę po nich i wchodzę z nim do łazienki. Zamyka drzwi za sobą. Obracam się do niego twarzą. Zbliżam się do niego i szepcze na ucho.
- Rozbieraj się.
Kiwa głową. Odsuwam się. Patrzą w jego oczy. Ściągam bluzę i bokserkę. Nie odrywając wzroku od jego twarzy, ściągam spodenki. Jestem w samej bieliźnie. Stoi i przygląda mi się. Odpina guzki i rozporek od spodni. Ściąga spodnie i rzuca je w kat. Opinam stanik i rzucam go na jego spodnie. Łapie za koniec koronkowych majteczek i je powoli ściągam. Stoję przed nim kompletnie naga. Podnosi dłoń i łapie gumkę bokserek jednym ruchem się ich pozbywa. Obracam się plecami w jego stronę i wchodzę pod prysznic. Po chwili on już jest za mną. Stoję tyłem do niego i patrzę w dół. Myśl Ana, co powiedzieć.
- Też się boję. Boje się, że stanie ci się krzywda, że cię mi zabiorą. Nawet nie chce o tym myśleć, co się stanie, gdy cię mi zabiorą. Pozostaje mi tylko podcięcie sobie żył.
Obracam się w jego stronę.
- Nie każ mi tego robić. Nie każ mi czuć się tak jak dzisiaj.
Do gardła zbiera się gula i do oczu łzy. Płyną.
- Mam dosyć tego, że ciągle gadasz o Dereku i o tym czy bym się z nim przespała. Mam dość. W dupie mam to, co on ma. Nie jesteś wyrzutkiem i nigdy nie byłeś i nie będziesz. Masz brata a przede wszystkim mnie. Co z tego, że Derek jest lepszy od ciebie. Może i jest, ale ja wybrałam ciebie nie jego. To ciebie kocham, ciebie całuje i z tobą spędzam noce z tobą nie z nim. Dalej nie rozumiesz, że dla ciebie zrobiłabym wszystko. Za tobą pojechałabym na koniec świata. Poradzimy sobie z tym wszystkim. Jak zawsze, ale nie możesz mi wyjeżdżać z takim tekstem, że cię nie mogę kochać. Bo w ogóle nie masz racji. Jak masz obawy to po prostu ze mną porozmawiaj a nie dochodzi do takiej sytuacji jak dzisiaj.
Stoi w miejscu i przyjmuje wszystkie informacje, które mu powiedziałam. Podchodzę do niego. Łapie za twarz.
- Niech dotrze do ciebie, że to ciebie kocham. Nikogo innego. Dziękuje, że mi powiedziałeś. Ja cię również przepraszam.
Odwraca głowę w stronę ściany.
- Scott, popatrz na mnie...
Żadnej reakcji.
- No popatrz i powiedz to... Powiedz..
Spogląda na mnie.
- Wybaczysz mi? Za to, co powiedziałem?
Uśmiecham się lekko. Całuje go w usta.
- Oczywiście.
Przytulam się do niego. Obejmuje mnie w pasie. Wdycha zapach moich włosów.
- Oh... Ana... Tak bardzo cię przepraszam...
- Już dobrze. Wybaczam ci. Już wszystko dobrze.
Odsuwa mnie od siebie. Dotyka dłonią mojego policzka. Przyciąga moją twarz do swojej i składa na ustach delikatny pocałunek.
- Przepraszam. Nie zostawiaj mnie..
- Scott! Wybaczyłam ci już. Już wszystko dobrze. Nie zostawię cię. Nigdzie się nie wybieram.
- Oh... Ana tak cię kocham..
Całuje mnie szybko i namiętnie. Odrywa usta od moich. Brak mi tchu.
- Też cię kocham.
Odwracam się i włączam wodę. Spływa po moim nagim ciele. Zapomniałam, że na dłoni mam bandaż. Odwracam się w stronę Scotta. Dostrzega moją dłoń, patrzy na mnie z przerażeniem w oczach.
- Co ty zrobiłaś?!
- Yhm. Uderzyłam w ścianę...
Odwijam powili bandaż. Moim oczom ukazuje się dłoń cała czerwona i fioletowa oraz opuchnięta. Podchodzę bliżej, ujmuje moją opuchniętą dłoń i przygląda jej się. Dotyka moich kostek, po całym ciele przeszywa mnie ból. Syczę przez zęby:
- Ałć, to boli.
Spogląda na mnie. Oczy i wyraz twarzy ma smutny:
-Przepraszam...
-Nic się nie stało.
- Nie prawda, gdybym tak nie powiedział nie cierpiałabyś teraz.
- Nie cofniemy czasu. Zagoi się i będzie dobrze. Nie pierwszy i ostatni raz będziemy się kłócić. Na tym polega związek.
- Nie chce się tak czuć.
-Ja też.
- Nie kłóćmy się więcej.
- Pewnie tak nie będzie, ale się zgadzam.
Uśmiecham się słodko, a on nic.
- No, co ty taki? Wybaczyłam ci. Już po wszystkim. Stało się i czasu nie cofniemy.
- Kocham cię.
Zarzucam mu dłonie na szyje i całuje go szybko i namiętnie. Przegryzam jego dolną wargę. Puszczam ją.
- Też cię kocham. Kiedy to do ciebie dotrze?
Moje usta spadają na jego. Odwzajemnia pocałunek. Całuje mnie zachłannie, ściskając lekko moje piersi. Przyciskam biodra do jego męskości. Wciąga powietrze i wypuszcza je do moich ust.
- Ana...
Odrywa się ode mnie, a ja znów do jego ust przywieram.
- Ana...
Odrywam się od jego ust.
- Co się dzieje?
- Ja....Ymm...Ja.....
Schyla głowę w dół i bawi się palcami. Łapie za jego podbródek. Podnosi głowę do góry. Patrzymy sobie w oczy. Za dużo dla niego, wiem doskonale.
- Rozumiem.
- Przecież nic jeszcze nie powiedziałem.
- Ale widzę, co się z tobą dzieje. Słyszę po głosie i widzę po oczach. Drży ci głos, kiedy mówisz, bawisz się palcami i masz poszerzone źrenice.
- Skąd to wiesz?
- Obserwuje twoje ciało.
- Nie dziś.
- Rozumiem.
Odsuwam się od niego. Obracam i biorę do ręki płyn. Nalewam na dłoń i szybko myje całe swoje ciało. Wchodzę pod wodę, spłukuje płyn z ciała i moczę głowę. Nalewam szampon na dłoń i wcieram w głowę, spłukuje wodę i powtarzam czynność. Scott przygląda mi się. Ujmuje ponownie płyn do ciała i nalewam na dłonie. Podchodzę do niego. Kładę dłonie na jego ręce i pocieram. Bark, łokieć, dłoń i palce. Powtarzam to z druga ręką. Pocieram dłońmi o jego tors i brzuch. Ujmuje jego rękę i pociągam w stronę strumienia wody. Stajemy pod strumieniem wody nic nie mówiąc. Spoglądam w jego oczy.
- Dlaczego nic nie mówisz?
Podnosi powoli dłoń i dotyka mojego policzka. Zamykam oczy i wtulam się w jego dłoń. Słyszę szept:
- Dziękuje.
Otwieram oczy i marszczę czoło.
- Za co?
- Za to, że mi pomagasz, że jesteś i nie odeszłaś.
- Jestem twoją dziewczyną, nie mogę odejść. To coś mi nie pozwala.
- To wszystko mnie przerasta powoli.
- Wiem mi też nie jesteś łatwo, ale jesteśmy we dwoje i damy rade. Nadal i zawsze będę cię kochać.
- Trzeba stawić się czoło przeszkodą. Też cię kocham.
Całuje mnie mocno i delikatnie.
- Chodź, wychodzimy.
Wyłącza wodę i pociąga mnie za dłoń. Zawija ręcznik na swoich biodra. Rzuca w moją stronę następny ręcznik. Ujmuje go i zawijam swoje ciało. Podaje mi jeszcze jeden. Zawijam nim głowę tworząc turban. Przyglądam się w lustrze. Czuje na mojej pupie dłonie. Uśmiecham się i przewracam oczami.
- Przed chwilą mi odmówiłeś.
- Prawda, ale jesteś strasznie pociągająca.
Spoglądam na niego w lustrze. Przegryza wargę. Zobaczymy, co zrobi. Podkręcimy go trochę. Odsuwam się od lustra. Ściągam turban z głowy i potrząsam włosami. Odwracam się w stronę Scotta, a on robi krok do tyłu. Łapie za koniec ręcznika, odwijam go i puszczam. Pada na ziemie. Przegryzam wargę i staję seksownie. Dłonie na biodrach i noga zgięta w kolanie.
- Czyżby?
Ruszam się z miejsca i otwieram drzwi od łazienki. Wychodzę machając biodrami na boki. Powoli przechodzę po kawałkach szkła. Kieruje się do garderoby. Z szuflady wyciągam czarny stanik i czarne figi. Nakładam na siebie. Do tego krótkie jensowe spodenki i bluzka w kolorze szarego z wyciętymi plecami. Wychodzę z garderoby. Podchodzę do łóżka i ścielę i układam poduszki. Przypomina mi się, co my robiliśmy na tym łóżku. Uśmiecham się. Jednak to trzeba wyprać. Ściągam prześcieradło, poszewki z poduszek i kołdry. Uchylam okno żeby się wywietrzyło. A to, co do prania kładę w kąt. Ogarniam szybko pokój, no jest trochę ogarnięte, ale gorąco. Podchodzę do okna i otwieram go na rozszerz. Patrzę na chodzących ludzi i bawiące się dzieci. Obracam się i w tym samym momencie z łazienki wychodzi Scott, włosy lekko mokre, uśmiech na twarzy i błyszczące oczy. Ma na sobie krótkie spodenki. Bez koszulki. Ohh. Ogląda się po pokoju.
- Wow, co tu się stało?
- Posprzątałam trochę.
- Tak szybko? Jakoś tu dziwnie.
-Jak zawsze masz bajzel a w tym bajzlu nasze ubrania i bielizna.
Szeroko się uśmiecha. Na ten widok też się uśmiecham.
-Co?
-Nic.
Podchodzę do niego bliżej.
- O czym pomyślałeś?
- O niczym.
Podchodzę jeszcze bliżej, stoję przed nim. Czuje od niego ciepło.
- Mam cię zmusić do gadania?
-A, w jaki sposób to uczynisz?
Zaczynam go gilgotać a on zaczyna się głośno śmiać.
-Dobrze... Już przestań...!!
Dalej go gilgoczę. Schyla się i podnosi mnie. Przerzuca przed bark. Zaczynam piszczeć i śmiać się. Klepie go po tyłku. Rzuca mnie na łóżko. Kładzie się na mnie. Ujmuje moje dłonie i kładzie nad moją głową. Ściskając nadgarstki. Śmieje się i nie mogę przestać.
- Niegrzeczna dziewczynka.
- Ale za to bardzo pociągająca i seksowna.
-Tu akurat masz racje.
Składa na moich ustach delikatny, czuły pocałunek. Schodzi niżej do szyi i szepcze mi do ucha:
- Mmm, jak ładnie pachniesz i smakujesz.
Przegryza mi lekko ucho. Drapie paznokciami po jego plecach. Głośno oddycham i wyginam się w łuk. Odchyla się i przygląda mi się:
- Co ty?
Zaczynam się rumienić.
- Podniecasz mnie.
- No właśnie widzę. Wiesz, co może przestaniemy.
Wstaje ze mnie. A tak miałam ochotę na niego. Zakłada koszulkę. Spogląda na zegarek.
- Jest 15: 51, o 17 miała być twoja siostra.
- O kurde zapomniałam.
Wyskakuje z łóżka piorunem. Biegnę po schodach, zabierając nasze rzeczy. Ogarniam salon i kuchnie. Mało było do sprzątania. Stoję na środku salonu i rozglądam się po pokoju. Zakładam dłonie na biodrach.
- No... Koniec...
Przypomina mi się wszystko, co było jakiś czas temu. Stawiam krok, coś mi każę iść do piwnicy. Nie opieram się i idę przed siebie. Schodzę po schodach i zatrzymuje się w drzwiach. Worek wisi tam gdzie go zawiesiłam. Rękawice leżą na ziemi. Na ścianie jest plama od krwi. Na ramionach czuję podmuch zimnego powietrza. Jeżeli u góry jest otwarte okno to gdzieś tu mysi być ujście. Podchodzę do regałów i przeszukuje je wszystkie po kolei. Po kilku minutach znajduje za jednym z nich dziurę w ścianie. Dość dużą by się zmieścił samochód zdalnie sterowany albo nawet kamera. Ha, mam. To może być coś. Albo ona albo mój ojciec mogli zamontować tutaj kamerę zdalnie się poruszającą. Wstaję i przeglądam kąty i miejsca, w których mógłbyś zamontowany monitoring albo podsłuch. Ymm... Gdzie ja bym schowała takie małe gówienko? No jasne. Okno. Wnęka okienna. Podchodzę do nie wielkiego okna i dotykam framugę pod moimi opuszkami palców wyczuwam wybrzuszenie. Odrywam to coś i przyglądam się i przyglądam się temu czemuś. Wkładam to coś do kieszeni. Poszukuje po kartonach czegoś, czym bym mogła zapchać tą dziurę. Jedynie, co znalazłam to coś ciężkiego i dużego. Zastawiam tą dziurę tym czymś. No. Kieruje się na schody i zamykam drzwi na klucz.
- Scott!
- Co?
Głos dochodzi z kuchni, udaje się tam. Siedzi na blacie przy zlewie i pije kawę.
- Patrz, co znalazłam.
Staje przed nim i wciągam z kieszeni mały kwadracik.
- Co tam masz?
- Prawdopodobnie ktoś zamontował u nas podsłuch albo monitoring.
- Co?
Jest trochę przerażony.
- No byłam w piwnicy i znalazłam dziurę. Sporą. Za regałem.
- I co teraz?
- Musimy być ostrożni, co mówimy i takie tam. Mam znajomego, który zajmuje się takimi sprawami.
- Rozumiem.
Słyszę dzwonek do drzwi. Uśmiecham się do Scotta i chowam to coś małego do kieszeni. Obracam się i szybkim krokiem podchodzę do drzwi. Otwieram. Moim oczom ukazuje się zgrabna brunetka, średniego wzrostu o zielonych, prawie niebieskich oczach. Uśmiech na twarzy po prostu powala, trochę makijażu i różu na policzkach. Ma na sobie sukienkę do kolan białą na ramiączkach i sweter szary. A na stopach czarne balerinki. Włosy opadają na jej ramiona i błyszczą się pod słońcem. W prawej dłoni trzyma małą kopertówkę. Wygląda ślicznie. Uśmiecham się szeroko.
- Bella, już jesteś?
Przytulam się do niej mocno.
- Ohh Anna tak cię dawno nie widziałam.
Odsuwam się od niej i spoglądam od góry do dołu.
- Bella, jaka laska z ciebie. Wejdźcie.
Odsuwam się na bok. Siostra wchodzi a za nią chłopak. Ciemne włosy, zadbane i postawione na żelu. Okulary na nosie. Jest ubrany nawet fajnie, wszystko do siebie pasuje. Krótkie spodenki granatowe, trampki czarne, koszulka na krótki rękawek w tym samym kolorze, co trampki. Obserwuje go jak się rusza, kojarzę go skądś. Te usta, te włosy i tą postawę. Tylko skąd?
-Co tam słychać?
Spoglądam na nią i lekko się uśmiecham:
- A dobrze, koniec roku się zbliża i się jeszcze bardziej cieszę.
- No w końcu, a właśnie poznaj mojego chłopaka.
Spoglądam na niego. Wystawia w moją stronę prawą dłoń a drugą ściąga okulary. Znam ten wzrok. Coś tu jest nie tak. Kiedyś go widziałam.
- Taylor to jest Ana, Ana to jest Taylor.
Podaję mu dłoń i ściskam trochę mocno. Odzywa się znajomym głosem.
- Miło mi. Bella dużo o tobie mówiła.
-Mi również.
Puszczam jego dłoń i spoglądam na Belle.
- Chcecie coś do picia?
- Ja mam ochotę na piwo.
Odzywa się Scott, który wychodzi z kuchni z uśmiechem.
- A to jest Scott.
Bella wciąga powietrze i patrzy na niego jakby zobaczyła ducha, chyba jej się spodobał. Kiedy ostatni raz go widziała to było gdzieś pół roku temu albo nawet później. Nawet niech się nie odważy do niego zarywać. On jest mój. Wyciąga w jego stronę dłoń. Scott ujmuje ją.
-Cześć dawno cię nie widziałem. Wyrosłaś.
- Hej, ty też niczego sobie... Poznaj mojego chłopaka Taylora.
Scott puszcza jej dłoń i wyciąga w stronę Taylora. On ją ujmuje i mówi:
- Cześć, miło poznać.
- Cześć, mi również.
Puszcza jego dłoń i przybliża się do mnie. Obejmuje mnie w pasie, przyciągając do siebie.
- Scott ma racje wypijmy piwo.
Oczywiście siostra pierwsza do picia. Ma dopiero 16 lat. Ale pozwalam jej pić przy mnie.
Wchodzimy wszyscy do salonu, a ja idę do kuchni.
- Usiądźcie, ja pójdę po piwo. Wszyscy piją?
- Tak.
Krzyczy Bella z salonu. Wyciągam z lodówki cztery piwa. Biorę z szuflady otwieracz i idę do salonu. Siadam obok Scotta stawiając browary na stole. Otwieram jedno i podaje Taylorowi. Patrzę mu w oczy a on mi, przez przypadek dotyka mojej dłoni. Czuję się dziwnie. Jakby zażenowana. Ujmuje butelkę i nie spuszczając wzroku ze mnie upija spory łyk. Biorę do ręki następną butelkę i otwieram, podaje Beli, lecz ona prowadzi rozmowę ze Scottem. Otwieram następną i podaję Scottowi. Otwieram ostatnią i siadam wygodnie na kanapie. Upijam jeden łyk i obserwuje Scotta i Belle, co chwile się uśmiechając. A ten idiota ciągle się na mnie lampi. Denerwuje mnie to. Stawiam na stole swoją butelkę, rozchylam nogi, opieram dłonie na kolanach. Spoglądam na Taylora, posyłam mu złe spojrzenie i pytam, patrząc na niego:
- Bella, gdzie się poznaliście?
Ona spogląda na mnie a ja na nią:
- To było przypadkowo. Wychodziłam z uczelni i się potknęłam, a Taylor mi pomógł wstać i pozbierać papiery. Po dziękowałam i wpadliśmy na siebie na drugi dzień w kawiarni. Zaproponował kawę. Zgodziłam się i tak jakoś wyszło.
- Rozumiem. Taylor? Czym się interesujesz?
Spoglądam na niego zdenerwowana.
- Ymm, głównie sportem, ale jestem tez studentem 2 roku.
- Interesujące, jaki kierunek?
- Medycyna.
Macham głową w górę i w dół.
- Aha. Grasz w jakiejś drużynie? Jeżeli chodzi o sport.
- Gram w rugby i jestem w drużynie. W wolnym czasie chodzę na boks i chce kiedyś uczyć.
- Yhm, ile już jesteście razem?
Odpowiada Taylor i Bella jednocześnie:
- Z 3 tygodnie.
Biorę butelkę i opieram się oparcie. Wypijam spory łyk piwa. Ymm. Ten głos, ten dotyk, te oczy i te usta. No znam go i to dokładnie. Tylko skąd? Muszę się dowiedzieć, jakie ma nazwisko.
- A właśnie Bella musisz iść do mamy, zobaczyć, co u niej.
Spoglądam na nią. Lecz ona marszczy brwi i nie rozumie, o co mi chodzi.
-A ty nie możesz? Coś się u niej stało?
- Nie nic się nie stało. Nie mogę iść tam.
-, Dlaczego?
- Wyniosłam się z domu?
- Co? Jak to?
- Normalnie. Najlepiej będzie jak odwiedzisz ją zaraz.
- Ale mamy dużo czasu.
Scott dostrzega, że zaczynam się denerwować. Kładzie dłoń na moim udzie i ściska lekko. Nie patrząc na niego ujmuje jego dłoń i ją zsuwam z mojej nogi. Bierze moją dłoń i wplata palce w moje. Ściskam jego dłoń mocno.
- Właśnie przypomniało mi się, że mieliśmy iść do znajomego na mecz.
- No dobra. Kiedy indziej pogadamy?
- Dobrze.
Bella odkłada piwo, a za nią podąża chłopak. Wstają jednocześnie. Obracają się i idą w stronę wyjścia. Scott spogląda na mnie zdenerwowany.
- Co w ciebie wstąpiło?!
- Sama nie wiem, coś tu jest nie tak.
Wstajemy i idziemy do wyjścia. Scott ciągle trzyma moją dłoń i podejrzewam, że nie zamierza jej puścić.
- Bella jak pogadasz z mamą to zadzwoń do mnie jutro, okay?
Spogląda na mnie smutno.
- Dobrze.
- Skąd kojarzę twojego chłopaka, jak ma nazwisko?
- Keller. Taylor Keller.
I teraz do mnie dociera, że wpuściłam do domu tego ćpuna. Przesuwam wzrok powoli na niego. Podchodzę do niego szybko, łapie za jego koszulkę i popycham go na ścianę, przyciskając go do niej. Przerażona siostra, krzyczy:
- Ana! Przestań!
Scott podchodzi do mnie powoli:
- Kochanie, Ana, uspokój się.
Nie zwracam na nich uwagi. Patrzę temu dupkowi w oczy i mówię:
- Czego ty kurwa ode mnie chcesz?! Zostaw mnie w spokoju!
Uśmiecha się i szepcze:
- To jest zemsta, słonko.
Marszczę brwi:
- Jaka zemsta?
Uśmiecha się jeszcze szerzej. Do jasnej cholery, jaka zemsta?
- Ana, kochanie. Puść go.
Puszczam go i się odsuwam. Lecz on podchodzi do Beli i ją obejmuje. Uśmiecha się:
- Fajnie jest patrzyć jak wszystko ci się pieprzy. Jeszcze zabawiasz się z dwoma chłopakami, nieźle jak na taką kruszynę.
Zaciskam dłoń w pięść, chce się na niego rzucić, ale trzyma mnie mocno Scott. Krzyczę do niego, wymachując rękami.
- Ty skurwielu! Daj mi spokój!!
Wyrywam się, ale nic nie mogę zrobić, bo Scott zaciska mocniej ręce na moim brzuchu.
- Podejdź to ci pokaże, co to znaczy zabawiać się! Co ja ci takiego zrobiłam?!
Bella i zadowolony Taylor wycofują się w stronę drzwi. Słyszę jak Scott rozmawia chwilę prze telefon.
- Derek! Przyjdź teraz. Szybko. Potrzebuje pomocy.
Drę się ile sił w gardle. Scott zaciska dłonie na moim brzuchu. W drzwiach pojawia się Derek. Patrzy na mnie a później na Scotta przerażony. Wyprasza moją siostrę i jej chłopaka z domu. Niema tego człowieka w domu, ale ja nadal się wyrywam i drę.
- Puść mnie!! Puść!! Zostaw mnie!!
- Ana, kochanie. Przestań!!
Nie słyszę go. Przede mną stoi Derek i patrzy na nas przerażony. Scott ma dosyć i krzyczy do Dereka:
- Derek, pomóż mi.!!!
- Zrób jej kaftan bezpieczeństwa.
Patrzą przez chwile na siebie, Derek rusza w stronę Scotta i mówi:
- Daj ja to zrobię. Weźmiesz ją za nogi.
Staje za mną i bierze moje ręce, krzyżuje za plecami. Nie mogę się ruszyć.
- Bierz ją za nogi.
Scott parzy na mnie i walczy ze sobą. Schyla się i bierze moje nogi. Wyrywam się, ale nic z tego oni są silniejsi. Zabiłabym tego sukinsyna. Niosą mnie do góry po schodach. Wchodzimy do sypialni Scotta. Kładą mnie na łóżko. Derek podchodzi szybki krokiem do drzwi i je zamyka na klucz.
- Zabije go! Zabije!
Leże na łóżku, chce wstać, ale Scott mnie przytrzymuje. Spogląda na Dereka a on przekrzykuje moje krzyki.
- Usiądź na niej i zacznij gadać. Obojętnie, co.
Siada na moim brzuchu okrakiem. Łapie za moje dłonie i przyciska do materaca nad moją głową.
- Ana!! Spójrz na mnie!!
Ciągle w głowie huczą mi te słowa. W kółko. Jego twarz. Przypominają mi się chwile spędzone z nim. Scott puszcza moje ręce i łapie mnie za twarz.
-Ana!
Spoglądam na niego i ogarnia mnie spokój. Pływam w jego oczach. Oddycham głośno. Krew mi pulsuje w całym ciele. Zaczyna mnie przerażać to, że on to widział, co się ze mną dzieje, gdy ogarnia mnie wściekłość.
- Scott?
- Tak, to ja.
Smyrak mnie po policzku.
- Już dobrze, po wszystkim.
- Czy ja...
- Nie nie zrobiłaś nikomu krzywdy.
Wstrząsa mną szloch. Zaczynam płakać, zakrywam dłonią twarz i szlocham:
- Przepraszam, naprawdę przepraszam.....
- Już wszystko dobrze. Poczekaj chwile.
Schodzi ze mnie. Podchodzi do Dereka i mówi coś do niego szeptem.
- Poczekaj na dole, w lodówce jest piwo. Poczęstuj się.
- Będę na dole.
Słyszę jak otwiera drzwi i po chwili je zamyka. Podnoszę się opieram na łokciach. Patrzę na Scotta zapłakanymi oczami.
- Przepraszam...
Podchodzi do mnie. Posuwam się a on siada na łóżku opierając się o ramę.
- Chodź, połóż głowę na moich nogach.
Obracam się i kładę głowę na jego nogach.
- Naprawdę przepraszam..
- Już dobrze. Powiedz tylko, co cię napadło i dlaczego?
- To on.
- Kto?
- Pamiętasz jak ci opowiadałam o moim byłym, który zmuszał mnie do narkotyków, co mnie przezwał od dziwki. To on. Taylor Keller.
- Pamiętam, skąd wiesz, że to on? Taylor Keller może być kilkanaście.
- To on. Jestem tego pewna. Wszystko pasowało. Jego oczy, głos i postawa. Mówię ci to on.
- Już dobrze, wierze ci.
- Słyszałeś, co on powiedział?
- Że fajnie jest patrzeć jak wszystko ci się pieprzy i zabawiasz się z dwoma na raz.
- To nie prawda do tego ostatniego. Wiesz, że ciebie tylko kocham?
- Tak. Wiem.
- Czyli jeżeli on... Wie, że się wszystko pieprzy i że się posnąć zabawiam. On nas obserwował. Był tu, w szkole. Mówił jeszcze, że to zemsta.
Zakrywam dłonią oczy i przeczesuje włosy.
- Jezu, jaka ja głupia jestem... Mogłam wcześniej wpaść na to. Masz albo miałeś w domu monitoring?
- Nie.
- Dobra.
Spoglądam na Scotta, patrzy ciągle na mnie:
- Narażam cię na niebezpieczeństwo...
Podnoszę dłoń i dotykam jego policzka. Czuje pod opuszkami palców trochę jego zarostu. Szepcze:
- Mogą ci coś zrobić....Nie pozwolę na to. Nie pozwolę żeby tobie coś zrobili.
Wstaje szybko z łóżka. Kieruje się do drzwi. Ale zanim dotknę klamki. Ktoś mnie łapie za łokieć. Szybko obraca i przyciska do ściany. Jego usta spadają na mnie i zachłannie całują. Jedną dłoń trzyma na mojej twarzy a drugą ściska lekko moje pośladki. Odrywa się od moich ust głośno oddychając. Nie mogę złapać z tchu.
- Co ty robisz ze mną?
- Kocham i rozpieszczam.
Uśmiecham się i on też. Zaczynamy się śmiać. Całuje mnie jeszcze raz i otwiera drzwi. Łapie go za dłoń i wplatam palce w jego. Schodzimy po schodach. Wchodzimy do salonu. Na fotelu siedzi Derek z butelką piwa w dłoni. Uśmiecha się jak wchodzimy do salonu. Mówi:
- O kogo my tu mamy, awanturniczka przyszła.
Uśmiecham się do niego.
- Nie tylko awanturniczka.
Siadam na kanapie a Scott obok mnie:
- Dziękuje. Za wszystko.
- Niema, za co.
- Dobra chłopcy ja mam trochę roboty, pogadajcie sobie sami.
- Ok.
Może się pogodzą, mam nadzieje. Wstaje i biorę butelki piwa Taylora, Belli i swoją. Idę w stronę kuchni. Ujmuje butelkę nawet nie wiem, jaką i wypijam jej zawartość na raz. Nie było monitoringu. Ymm. Wiem skąd wziąć monitoring i alarm. Gdzie jest mój telefon?
- Scott wiesz gdzie jest mój telefon?
- U mnie w pokoju chyba jest, idź zobacz.
- Ok, dzięki.
Idę do jego, raczej naszej sypialni. Miał racje leży na szafce. Biorę go i szukam numeru do Patryka, który zajmuje się monitoringiem i podsłuchami. Kiedyś uratowałam mu życie, bo prawie wpadł z podsłuchem i teraz jak go o coś poproszę to zawsze mi pomoże. Odbiera po dwóch sygnałach:
- Hej Patryk.
- Cześć mała, co u ciebie?
- A wszystko dobrze, a u ciebie?
- No nawet nieźle, coś się stało, że dzwonisz?
- Tak, prawdopodobnie w domu mojego chłopaka, w którym teraz mieszkam ktoś założył podsłuch, znalazłam już jeden. Potrzebny mi też jest monitoring i kilka fotokomórek z alarmem.
- Rozumiem, dobrze. Przyjadę jutro z rana z załoga. Monitoring i fotokomórka. Ile kamer ma być?
- A ile masz dostępnych?
- No sporo.
- To weź tyle ile ci się do samochodu zmieści. Będę wdzięczna.
- Dobrze, Ana. I tak jestem twoim dłużnikiem do końca życia. Będę około 9 albo 10. Pasuje?
- Tak, świetnie. Dziękuje, jesteś najlepszy.
- Dobra. Jutro 9 lub 10.
- Tak. Trzymaj się.
- Ty też, dowiedzenia mała.
Rozłącza się. Wkładam telefon do tylnej kieszeni. Schodzę na dół. No dobra już mam załatwiony monitoring i alarm. Schodzę na dół. Spoglądam na chłopaków. Śmieją się. Podchodzę do laptopa, który leż na stole. Siadam na krześle i go uruchamiam. Wpisuje szyfr. Bo akurat to mój laptop. Wszystko musi być idealnie zabezpieczone. Loguje się do prywatnego Internetu. Przeszukuje Internet coś na temat Taylora Kellera. W między czasie wchodzę na swoją skrzynkę. Są trzy wiadomości. Dwie od Dereka i jedna od nie wiem, kogo. Czytam najpierw od Dereka. Z tych rozmów wynika z tego, że on go Scotta nie pobił. Jak nie od to, kto? Może Taylor albo mój ojciec. Czytam ostatnia wiadomość. Zawartość jej jest dziwna. Czytam to dwa razy i nie wiem, o co tej osobie chodzi.
"Mam dla ciebie ważne informacje, spotkajmy się w czwartek o 22 pod szkołą"
Zastanawiam się. No dobra zobaczymy, o co chodzi. Znów spoglądam na informacje o Taylorze. Numer telefonu. Jest. Adres. Jest. Wszystkie informacje. Wszystkie informacje czytam i kopiuje do schowka. Co chwile widzę za sobą Scotta, który krąży z w tą i s powrotem z butelkami piwa. Jest godzina 23. Chyba czasu już kończyć. Spoglądam na chłopaków. Wow ile butelek. Za dużo tego piwa.
- Kochanie, starczy tego piwa.
Uśmiecha się. Macha do mnie ręką:
- Ana, chodź tu.
Zamykam system i laptopa. Pochodzę do niego. Siadam obok. Ale on klepie się w kolana. Wstaje i siadam na jego kolanach. Obejmuje mnie w pasie.
- Moja kochana dziewczyna.
Całuje mnie w policzek.
- Dobra, chłopcy jest późno, idziemy spać. Koniec picia.
- Scott, Ana ma racje. Ja lecę już.
-Ej, no weź, zostań.
- Nie, jest późno. Nie wstawajcie, sam dojdę do drzwi. Jak coś to dzwońcie?
Derek wstaje:
- Dziękuje Derek, za wszystko.
- Cała przyjemność po mojej stronie do jutra.
- No hej.
- Narka. - Mówi głośno napity Scott.
Idzie w stronę drzwi. Otwiera je i zamyka. Jesteśmy tylko we dwoje. Ja i on. Siedzę na jego kolanach. A on zaczyna wkładać dłonie pod moją koszulkę i całować po szyi.
- Co ty robisz?
- Całuje cię.
- No widzę. Ale i tak tego nie zrobimy.
-Dlaczego? Przecież widzę, że chcesz.
- Bo jesteś piany.
- No i?
- Nie będę się z tobą kochać, kiedy jesteś pijany.
Łapie moje udo i ściska je.
- Słyszałeś mnie?
- Wyluzuj.
Schodzę z jego kolan. I idę w stronę naszej sypialni. Kiedy jestem w połowie drogi. Słyszę, że coś spada z głośny hukiem. Odwracam się szybko. Widzę Scotta wstającego po woli z podłogi. Musiał się przewrócić. Podchodzę do niego szybko. Łapie za ramie i podtrzymuje.
- Daj pomogę ci.
- Nie, zostaw.
- Właśnie prawie się wywaliłeś, nie bądź uparty.
Już nic się nie odezwał. Prowadzę go przez korytarz, schodami w górę. Kiedy wchodzimy do pokoju. Zakrywa dłonią usta i odbiega ode mnie. Wchodzi do łazienki. Klęka przed ubikacją i puszcza pawia. Klękam koło niego i masuje jego plecy. Kiedy już po wszystkim, podnosi się powoli.
- Już, wszystko?
- Tak chyba tak.
- Pomogę ci.
Pomagam mu wstać. Spuszczam wodę i wychodzimy z łazienki. Kładzie się na łózko. Widać, że źle się czuje.
- Poczekaj chwile.
Biegnę jak najszybciej na dół. Biorę butelkę wody, szklankę i tabletki na głowę. Wracam do Scotta. Niema go w łóżku. Znów słyszę odgłosy z łazienki. Podchodzę do szafki nocnej i stawiam na niej wszystkie rzeczy. Zbiegam jeszcze raz nadół i poszukuje miski. Mam. Wbiegam po schodach do góry. Stawiam ja na ziemi i idę do łazienki. Scott siedzi na ziemi i opiera się o ścianę.
- Jak się czujesz?
- Do dupy.
- Przyniosłam miskę. Chodź.
Wstaje powoli i spuszcza wodę. Kładzie się na łóżku. Nalewam wodę do połowy szklanki. Podaje mu.
- Wypij. Do dna.
- Nie teraz.
- Jak nie teraz, to później nie będziesz miał, czym wymiotować.
- No dobra.
Ujmuje szklankę i wypija wodę do samego dna.
- Lepiej?
- Trochę.
- Chodź tu, ściągniemy z ciebie te ciuchy.
Siada pomału na łóżku. Ściągam mu koszulkę i odpinam guziki i rozporek w spodniach. Po chwili jest w samych bokserkach. Przykrywam go kołdrą do pasa. Obchodzę łóżko i kładę się z drugiej strony na boku. Patrzę na niego. Mówię:
- Mówiłam za dużo tych piw.
- I miałaś racje.
- No widzisz. Głowa cię nie boli?
- Trochę.
- Na szafce masz tabletki na głowę i na spanie. Szybciej zaśniesz.
- Dziękuje, opiekujesz się mną.
Spogląda na mnie, uśmiecha się:
- Tak. A co nie podoba ci się?
- Wszystko mi się podoba związane z tobą.
- Przepraszam za dziś.
- Nic się nie stało.
- Nie prawda, źle się z tym czuje.
- Nic się nie stało. Nie pierwszy i ostatni raz będę cię w takim stanie widział.
- Nie przeraza cię to?
- Może trochę. Nigdy nie widziałem takiego czegoś a zwłaszcza u dziewczyny.
- Nie chcesz być na moim miejscu.
- Czy ja wiem?
- Nie chcesz. Czasami nad tym nie panuje jak dziś. Boje się, że tobie coś zrobię.
Jedna łza płynie po moim policzku. Scott się obraca na bok i przybliża do mnie. Obejmuje mnie i przyciąga do siebie.
- Nie płacz.
Wdycham jego zapach klatki piersiowej. Wstrząsa mną szloch i zaczynam płakać. Lecz on głaszczę mnie po głowie.
- Ciii. Jak masz płakać to teraz.
Pociągam, co chwile nosem. Kiedy nie mam już, czym płakać. Zasypiam w jego objęciach.
Jestem w domu Dereka, chodzę po salonie i rozglądam się. Wtedy on podchodzi wręcza mi piwo i całuje w policzek. Odchyla się i całuje mnie w usta. Pogłębia pocałunek. Odwzajemniam go. Stawiam jego i swoją butelkę na stole. Lecz on podnosi mnie, siada na kanapie i sadza mnie na swoich kolanach. Wkłada ręce pod bluzkę i pieści moje piersi. Odchylam głowę a on całuje moją szyje. Do drzwi ktoś się dopija. Wchodzi. Spoglądam na wejście. To Scott. Wygląda makabrycznie. Patrzy na nas. Zaciska dłoń w pięść. Na nadgarstku są blizny po cięciach.
Ktoś potrząsa mną. Otwieram oczy. Scott? Siadam na łóżku szybko oddychając.
- Gdzie ja jestem?
- U mnie w domu.
- Scott?
Oglądam się. Dotyka mojej twarzy.
- Tu jestem, wszystko dobrze?
- Co? Tak, tak. To tylko zły sen.
- Na pewno?
Patrzę na niego. Przybliżam się do niego. Łapie za twarz.
- Tak.
Całuje go namiętnie. Wchodzę na jego kolana. A on się dobiera do mojej bluzki. Ściąga ją i rzuca na ziemie. Odpina mi stanik, ściągam ramiączka i rzucam go na ziemi. Scott pieści moje piersi dłońmi. Całuje moją szyje, schodzi niżej. Całuje moje piersi, jedna po drugiej. Odchylam głowę do tyłu zamykając oczy. Cichutko jęczę. Łapie jego twarz i przyciągam do swoich ust. Drapie paznokciami jego umięśnione plecy. Rzuca mnie na łóżko i kładzie się na mnie. Jego dłoń wędruje niżej i niżej. Piersi, brzuch. Wyginam się w łuk i jęczę:
- Ohhh. Scott...
Odzywa się po chwili.
- Jeszcze trochę.. Wytrzymasz kochanie...
Głośno oddycham..
- Pragnę cię. Teraz.
Słyszę jak otwiera szufladę i wyciąga z niej plastikową paczuszkę. Kładzie się obok mnie. Ściąga bokserki, rozrywa paczuszkę. Po chwili spogląda na mnie:
- Z kołdrą czy bez?
- Bez.
Zrzucamy kołdrę z łóżka. Ściągam majtki. Scott kładzie się na mnie. Po chwili jest już we mnie. Przyciskam biodra do jego bioder. Wciąga powietrze. Całuje moją szyje. Wplata palce w moje i przekłada je nad moją głowę. Wyginam się w łuk.
***
Wstaję z łóżka nago. Nogi mam jak galareta. Co to było? Podchodzę do biurka tam gdzie leży mój telefon. Spoglądam na godzinę. 3:11. Serio? Dotykam swojego uda. Skóra jest dziwna w dotyku. Pewnie od potu. Spoglądam na łóżko. Scott się przewraca na brzuch. Wzdycha. Kieruje się do łazienki. Wchodzę pod prysznic. Spłukuje pot z mojego ciała. Biorę pachnący płyn i wmasowuje go w skórę. Opłukuje się wodą. Wychodzę z pod prysznica. Wycieram się ręcznikiem. Otwieram drzwi i wychodzę z łazienki kierując się do łóżka. Wchodzę pod kołdrę. Obracam się na bok. Próbuje zasnąć, ale Scott przytula się do mnie od tyłu i zaciska ręce na moim brzuchu. Po chwili luzuje uścisk. Ostatnio bardzo nie spokojnie śpi. Przez tą sytuację. Dziś przyjedzie Patric zamontuje monitoring. W czwartek spotkam się z osobą która ma dla mnie informacje. Muszę coś wymyślić by Scott nie wiedział. Ymm… Jeżeli Taylor był u mnie w szkole przez ten cały czas mnie śledził to wychodzi na to że to on mógł założyć podsłuch i kamery w domu. Ale on nigdzie nie chodził jak był teraz. Myśl Ana. Kto był w tym domu przez te ostatnie dni oprócz ciebie, Scotta, Dereka, Liama, siostry i Taylora. No tak. Alison i mój ojciec. Oni mogili to zrobić. No jasne. Więc oni pracują razem. Mój ojciec chce Scotta, po co? Alison chce Scotta. Chce go odzyskać. A Taylor zemsta. Chce rozwalić mój związek. Na biurku zaczyna wibrować telefon. Wyskakuje z łóżka. Podbiegam do telefonu. Odbieram:
- Halo?
-Ana?
Kieruje się do łazienki. Zamykam drzwi.
-Tak.
- To ja Derek.
Mówi zdenerwowanym głosem . Jest przerażony zarazem próbuje się wziąć w garść.
- Co się stało? Jest 3 w nocy.
-Wiem, musisz przyjść do mnie.
- Teraz? Dlaczego?
- Tak teraz!!
Krzyczy do słuchawki.
-Dobrze spokojnie. Już się ubieram, zaraz będę.
Rozłącza się. Jezu, co się dzieje? Nigdy nie słyszałam żeby Derek był zdenerwowany i przerażony.
Ciąg dalszy nastąpi...
______________________________________________________________________________________
Jak Wam się podoba następna część. Nie długo dam następną. Piszcie komentarze oraz oceniajcie. :)

Komentarze (3)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania