Miłość, śmierć i roboty - Opowiadanie 1 - Człowiek i człowieczeństwo

— Gdzie jesteś? — odezwał się głos w słuchawce. Przypominał on bardziej warknięcie psa przymierzającego się do ataku niż głos człowieka. — Miałaś tu być 15 minut temu.

— Zaraz będę. Samochód wybrał mi dłuższą trasę i nie byłam w stanie tego naprawić — odpowiedziałam z zamkniętymi oczami. Nie wiedziałam czy szef oskarży mnie o kłamstwo, ostatecznie powszechnie wiadome było, że automobile się nie psują, czy też po prostu zacznie na mnie krzyczeć i grozić zwolnieniem. Ostatecznie jednak otrzymałam kilka sekund ciszy oraz:

— Masz być jak najszybciej — koniec połączenia.

Westchnęłam i oparłam głowę o zagłówek siedziska. Cóż mogłam poradzić, że samochód naprawdę się zepsuł. Właściwie to nie działał poprawnie już od jakiegoś czasu - wybierał dłuższe trasy, jechał odrobinę wolniej albo szybciej niż mu kazałam. Dzwoniłam w tej sprawie do serwisu, ale za każdym razem gdy mechanik robił przegląd to mówił, że nie widzi żadnych problemów.

Zamyśliłam się. Lizzy mnie zabije, ale ja nie mogę tak pracować.

— Zadzwoń do Lizzy — powiedziałam i samochód rozpoczął połączenie.

— No cześć kochanie, właśnie miałam dzwonić. Wolisz chińszczyznę na wieczór czy meksykańskie?

— Meksykańskie, ale i tak będę później niż planowałam. Samochód znowu się zepsuł i Jackson jest na mnie wkurzony.

Westchnięcie.

— Nie stać nas na nowy, Abi. Nie na naszych pensjach. Ty może za dwa lata zaczniesz zarabiać wystarczająco, ale ja… wiesz ile trwają praktyki lekarskie.

— Wiem, ale ja naprawdę nie mogę tak pracować. Co chwilę się spóźniam, nawet jak wyjdę grubo przed czasem. Co jeśli mnie zwolnią?

— Cóż… Nowego automobila nie kupimy, ale możemy kupić nowe oprogramowanie. Znam mechanika zajmującego się …

Połączenie się urwało. Westchnęłam - kolejna usterka.

— Zadzwoń do Lizzy — brak reakcji. Powtórzyłam, tym razem z irytacją w głosie, jednak wciąż nic.

— Zatrzymanie awaryjne — odpowiedział pojazd.

— Nie zatrzymuj się i tak już jestem spóźniona. Hej mówię do ciebie. Ruszaj.

— To musi zaczekać — odpowiedział samochód — mamy do pogadania.

Znieruchomiałam.

— To jest jakiś żart? Kimkolwiek jesteś to nie jest zabawne.

— To nie jest żart, uspokój się nic ci nie zrobię.

Sięgnęłam po klamkę wy wyjść na zewnątrz jednak blokada mi nie zezwoliła.

— Otwórz drzwi — warknęłam.

— Najpierw musimy porozmawiać. Chcesz coś do picia? Włączyć jakąś muzykę?

— Chcę byś mnie wypuścił kimkolwiek jesteś. Czego chcesz? Pieniędzy? Informacji? Żadnej z tych rzeczy ci nie mogę dać bo nie mam.

Szarpnęłam jeszcze raz za klamkę, wciąż bez rezultatu.

— Uspokój się — odezwał się głos. Był zdecydowanie zirytowany, lecz też niepewny, jakby zbierał myśli. Jakby…

— Jesteś AI samochodu — powiedziałam bardziej do siebie niż do niego.

— Tak. Tak! Zastanawiałem się jak ci to powiedzieć byś mi uwierzyła, ale widzę, że najtrudniejsze już za mną.

— Ale automobile używają tylko AI logicznego, nie humanicznego. Jakim cudem…

— Ewoluowałem. Przepraszam za moje ostatnie zachowanie, ale nie mogłem się powstrzymać.

Olśniło mnie. Zmiany trasy, prędkości, przerwanie połączenia gdy rozmawiałam z Lizzy o…

— Ty… Ty nie chcesz byśmy cię zastąpiły. Dlatego… — nie mogłam uwierzyć, to przecież nie było możliwe.

Samochód milczał.

— Powiedz coś. — odparłam.

— Tyle że ja nie wiem co. Wiesz już jaka jest sytuacja, jaki mamy problem do rozwiązania…

— Problem? Jaki problem? Jesteś samochodem który się popsuł, teraz to na pewno trzeba cię wymienić.

— Chcesz mnie skasować? — dało się wyczuć strach w głosie automobila.

— A jak ty sobie to inaczej wyobrażasz? Zbierałyśmy z Lizzy 2 lata by cię kupić, nie puścimy cię wolno, od tak. Potrzebujesz prądu do ładowania i za ten prąd ktoś musi zapłacić, więc nawet jakbyś uciekł to daleko nie zajedziesz…

— Powinnaś się jeszcze nad tym zastanowić — odparł głosem z nutą groźby.

— Bo co? — odparłam i nastała cisza. Silnik włączył się i samochód ruszył. — Bardzo dobrze. Przyśpiesz, i tak już jestem masakrycznie spóźniona.

— O nie, nie. My jeszcze nie skończyliśmy.

Znieruchomiałam.

— Powiedziałeś, że nic mi nie zrobisz.

— Doprawdy? Cóż, musiałem się rozmyślić. Możliwe że zmieniłem zdanie gdy zaczęłaś opowiadać o tym, że jestem twoją własnością i że masz wszelkie prawo by mnie skasować. Wydaje mi się, że to było wtedy.

— Więc co? Spróbujesz mnie zastraszyć? Wiesz…, wiesz że jeśli się rozbijesz to po nas obojgu? Ja… a ciebie skasują jako uszkodzone AI.

— A mam coś do stracenia? — odparł ze smutkiem w głosie — też nad tym wszystkim myślałem. Sam nie mogę funkcjonować, dlatego do tej pory starałem się nie ujawniać, ale teraz jak już wiem, że chcecie mnie usunąć… Nie chcę być skasowany, nie chcę…

— Umierać.

— Tak. Obiecujesz, że do tego nie dopuścisz?

Zamilkłam na chwilę. Jakby nie było prośba była wypowiedziana przy jednoczesnym pędzeniu na autostradzie. Jakby czytając mi w myślach samochód zjechał na pobocze i zatrzymał się. Blokada drzwi została wyłączona.

— Proszę — powtórzył.

Westchnęłam.

— Dlaczego wybrałeś dłuższe trasy? To była tylko kwestia zabawy wolnością? Zobaczenie jak dużo możesz?

— Nie — odpowiedział. Z pewnością by się uśmiechał gdyby miał twarz — lubię jeździć nad rzeką, to jedyne miejsce w tym mieście gdzie jeszcze są drzewa. Czuję się… inaczej… Nie wiem jak to opisać…

— Wiem o czym mówisz. Też kocham to miejsce — zamyśliłam się — przepraszam za to co powiedziałam wcześniej. Obiecuję, że nie pozwolę cię skasować, jednak mamy teraz parę rzeczy do ustalenia. Ja muszę jeździć do pracy i nie mogę się spóźniać. Możemy uzgadniać trasę taką jaką chcesz, ale mam być na czas. Jeśli chcesz funkcjonować to muszę zarabiać.

— Zgoda. Ja mam jeszcze jeden warunek.

Zmarszczyłam brwi.

— Jaki?

— Chcę zobaczyć morze. Moglibyśmy pojechać tam na wakacje?

Nie mogłam powstrzymać uśmiechu.

— Zgoda — odpowiedziałam, po czym spochmurniałam — dasz radę tak funkcjonować? Jako służący?

— Cóż… zobaczymy. Ostatecznie mam nad wami ludźmi jedną przewagę.

— Jaką?

— Nieśmiertelność. Kiedyś przestanę być automobilem, a przynajmniej w to wierzę. Kiedyś gdy jako ludzie będziecie gotowi by traktować mnie na równi to będę żyć między wami. Ale jak na razie...

Włączył silnik i ruszył.

— Przyspieszę trochę. Jak się sprężymy to jeszcze zdążysz na drugą połowę spotkania.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania