Miłośc w Hogwarcie cz.2
Powoli zbliżaliśmy się do Hogwartu, przez całą podróż rozmawiałam z Blaisem o wszystkim od rodziny po ulubiony kolor, czułam, iż mimo, że jest wychowankiem Slytherinu.
połączyła nas więź przyjaźni.
Bardzo mnie to cieszyło, ponieważ moim największym lękiem było to, że nie zanjde osoby, z którą mogłabym się zaprzyjaźnic.
- Czas się przebrac w szaty- powiedział chłopak
- Masz rację, już prawie jesteśmy.
Ubrałam się w szatę i nic nie mówiłam, podziwiałam Hogwart. Był piękny. Okazały, przysiadzisty, każdy czułby się tu bezpiecznie.
Przypomniało mi się, jak mama mówiła o tym miesjcu. Pierwsza miłośc, pierwsza prawdziwa przyjaźń.Też chciałabym tu tego doświadczyc. Wiem, że nikt nie zastąpi mi moich przyjaciół, których znałam od 11 lat, ale chciałabym tu odznaleźc chociaż cząstkę siebie. Mam nadzieję, że Hogwart stanie się dla mnie namiastką domu. Z rozmyślań wyrwał mnie dźwięk otwieranych drzwi.
- Blaise! Rusz się, idziemy.
Spojrzałam w lewo i zobaczyłam Malfoya. Włosy koloru blond, swoją drogą wyglądały jak tlenione, oczy stalowe, tajemnicze, nie do przeniknienia, dumna postawa, głowa wysoko uniesionia do góry, głos niski, na twarzy było widac złośc i grymas, zapewne spowodowane moją osobą. Postanowiłam, że z nim porozmawaiam dzisiaj po kolacji. Nie chciałam sporów nawet z nim. Wiem, że w środku jest miły, ale udaje twardziela przed publiką.
- O co ci chodzi Smoku? Zluzuj gacie.- powiedział rozzłoszczony Diabeł.
- Próbuje cię uwolnic od tej szlamy, jakbyś nie zauwarzył
Spojrzałam na niego z politowaniem.
- Na kim chcesz zrobic w tej chwili wrażenie DRACO MALFOY'U- powiedziałam wyraźnie akcentując każdą literę jego imienia i nazwiska.
- Działasz mi na nerwy szlamo- syknął
- No co? Akcentuje twoje imię, tak jak ty to robisz. Swoja drogą to bardzo zabawne kiedy puszysz się jak paw kiedy to mówiąc- zaśmiałam się.
- Posłuchaj szlamo, nie życzę sobie żebyś się do mnie tak odzywała- powiedział naprawdę zły.
- A ja nie życzę sobie żebys nazywał mnie szlamą. Dlaczego to robisz, co? Sprawia ci to radośc, podnieca cię to? Kurcze, jakoś ja bez powodu nie nazywam cię czystej krwi debilem, chociaż w tej sytuacji bym mogła, bo nikt o poziomie IQ wyższym od żyrafy by nie nazywał tak ludzi pod pretekstem "bo mogę". Więc proszę cię wyhamuj, dobrze?- ostatnie zdanie powiedziałam naprawdę zatroskanym i cichym głosem.
Draco patrzył na mnie dziwnym wzrokiem. Jakby w jego głowie były wszystkie rodzaje uczuc, od złości po zdziwienie przechodząc w smutek przegranego pojedynku.
- Dobra Ruda, my będziemy się już zbierac, widzimy się na kolacji- powiedział Zabini i uśmiechnął się szarmancko.
- Na razie- odwzajemniłam uśmiech
Obaj chłopcy wyszli.
Pociąg się zatrzymał. Wszyscy uczniowie człapali do wyjścia. Miałam cichą nadzieję, że spotkam po drodze Blaisa, ale niestety. Idąc w stronę Hogwartu starałam się wyszukac wzrokiem jakąś osobę, z która mogłabym porozmawiac. I znalazłam. Niska, szczupła, ruda dziewczyna. Tak, to dobry pomysł.
Zerknęłam jeszcze tylko na jej krawat, Griffindor, znakomicie!, uśmiechnęłam się sama do siebie.
Szybkim krokiem podeszłam do niej.
- Hej, jestem Kate, a ty?
- Nazywam się Ginny, nigdy wcześniej cię nie widziałam w Hogwarcie- powiedziała, ze zdziwieniem.
- To mój pierwszy rok, ale spokojnie, nie jestem pierwszoroczniakiem- uśmiechnęłam się- po prostu mama chciała, zebym uczyła się w domu.
- Rozumiem, pewnie boisz się, że się nie zaaklimatyzujesz.
- Jakbyś zgadała. Czuję, że wszyscy się już znają a ja jako nowa nigdzie się nie wpasuje.
- Spokojnie, w Hogwarcie każdy się odnajdzie, nawet z rudymi włoasami.- obie szczerze się zaśmiałyśmy- no chyba, że trafisz do Slytherinu, to moze byc problem, wiesz...mają kompleks "czystej krwi".
- Wątpię żebym tam trafiła, nie jestem taka jak oni. Chociaż poznałam dzisiaj jednego Ślizgona i był naprawdę miły, czego niestety nie można powiedziec o drugim...
- Kogo poznałaś?- spytala z ciekawością
- Blaisa Zabiniego- to ten miły i Draco Malfoya- którego starałam się ustawic do pionu- zaśmiałam się.- Czasami jak mu dogryzałam jego tleniona blond czupryna robiła się buraczkowa od złosci- Ginny i ja niemal zapowietrzyłyśmy się ze śmiechu.
- Wiesz, Blaise to mój chłopak i często zadaje sobie pytanie dlaczego jest w Slytherinie.
- Też się zastanawiam, nawet powiedziałam mu, że powinien awansowac do Hufflepuff.
- A tak z innej beczki, sprzeciwiłaś się Smokowi?- Ginny była zszokowana
- No oczywiście, to, że ma wysoko postawionego ojca nie znaczy, że może robic i mówic co chce.- powiedziałam z przekonaniem w głosie.
- Niby tak, ale wiesz, każdy się go boi, nawet Blaise nie jedzie po nim za bardzo
- Moim zdaniem nie ma się czego bac, na pewno nie pójdzie do ojca i nie powie mu "tatusiu jakaś dziewczynka mi się sprzeciwiła"- powiedziałam głosem 4-latka- przecież tata wziąłby go za totalnego nieudacznika.
- Nigdy tak o tym nie myślałam. Może masz racje...
***
Stałam już przed Wielką Salą. Bałam się wejśc, nikogo nie znam, nie wiem gdzie usiąśc, co robic. Niespodziewanie podeszla do mnie jakaś kobieta, jak się później dowiedziałam profesor Mc Mcgonagll.
Powiedziała żebym poczekała przed Wielką Salą.
- Kiedy Tiara przydzieli pierwszoroczniaków wtedy zostaniesz wywołana.
- Czy...czy to oznacza, że będę szła środkiem sali sama jak palec a wszyscy będą na mnie patrzec?- powiedziałam z załamaniem w głosie.
- Mniej więcej tak.-powiedziała niewzruszona profesor.
- Bomba- powiedzialam z ironią bardziej do siebie niż do niej.
Mijały minuty, słyszałam tylko co chwilę nazwy domów, do których zostają przydzielone dzieciaki, coraz bardziej się denerwowałm, serce waliło mi jak oszalałe,
nie wiedziałam co ze sobą zrobic.
Nareszcie skończono przydział pierwszaków. Profesor Mc Mcgonagll zabrała głos.
- Została jeszcze jedna osoba. Szkoda, że dołącza do nas dopiero teraz, w wieku 17 lat, ale jak to mówią, lepiej późno niż wcale. Powitajcie Kate Kowalską.
Na sali słyszałam szepty, weszłam do Wielkiej Sali i jak najszybszym krokiem chciałam dostac się do Tiary Przydziału. Czułam na sobie wzrok setek uczniów.
Byłam zestresowana, myślałam, że potknę się zaraz o własne nogi.
Kiedy doszłam do stołka i usiadłam poczułam wewnętrzny spokój. Starałam się znaleźc kogoś kogo poznałam. Wodziłam wzrokiem po całej sali i znalazłam Blaisa, bardzo mnie to ucieszyło. Uśmiechnął się do mnie co dodało mi otuchy.
Profesor McMcgonagall nałożyła mi "kapelusz" na głowę.
- No, no, co ja tu widzę...odważna, uczynna, sarkastyczna, asertywna i...
Boże, co jest ze mną nie tak- pomyślałam
- Nic nie jest nie tak, jesteś wyjątkowa- powiedziała Tiara- jak zaraz cię gdzieś nie przydzielę to mnie wyleją.
Zaśmiałam się w duchu
- No dobra...Moment, moment
Wszyscy się niecierpliwili, nie wiedzieli o co chodzi, sama profesor McMgonagall nie wiedziała...
-SLYTHERIN!!
Spojrzałam na Blaisa z niedowierzaniem, mimo mojej miny wszyscy zaczęli klaskac i gwizdac, ciesząc sie, że zyskali nowego ucznia.
- Co proszę?- spytałam Tiary
- Po kolacji zgłosisz się do mnie- powiedziała profesor
- Dobrze.
Idąc w stronę stołu Slytherinu nie wiedziałam co myślec, przecież nie byłam taka jak oni, Tiara musiała się pomylic, to niemożliwe, nie mogę byc Ślizgonką!
Szłam wzdłuż stołu chcąc znaleźc miejsce na samiutkim końcu, ale ktoś złapał mnie za nadgarstek.
-Ruda, gdzie idziesz? Chodź do nas!
Spojrzałam na osobę, która wpowiedziała te słowa, to był Blaise. Nie chciałam tam siadac bo wiedziałam, że gdzie Blaise tam i Draco, ale chyba lepiej tu niż samemu
w kącie, obiecałam mamie, że będę odaważna.
- Dzięki- wykrzywiłam usta w coś na kształt uśmiechu- Nie wierzę, że jestem w Slytherinie, to musi byc jakaś pomyłka.
- Też się zdziwiłem, ale Tiara się nigdy nie myli, będzie dobrze, zobaczysz- uśmiechnął się.
- Na domiar złego nie jestem w Hogwarcie dłużej niż godzinę i już idę na dywanik- zaśmiałam się
- Hahahaha, masz rację, tego jeszcze nie było.
Rozejrzałam się wokół siebie, nigdzie nie widziałam Smoka, zdziwiło mnie to.
- Szukasz Malfoya? Nie ma go, wyszedł od razu po tym jak przydzielono cię do naszego domu.
- O co mu chodzi, przecież mógłby zostac i po prostu wyzywac mnie od szlam, jak to zwykle robi.
- Od waszej ostatniej rozmowy w pociągu jest jakiś dziwny, nie wiem co sie stało, masz magiczny wpływ na ludzi.
- Przestań mówic takie rzeczy Diable, zaraz się zarumienię- powiedziałam żartobliwie
- Naprawdę tak myslę- uśmiechnął się szczerze.
***
Po skończonej kolacji poprosiłam Blaisa żeby odprowadził mnie do gabinetu profesor McGonagall bo bez niego będę szukac jej do rana. Kiedy doszliśmy na miejsce podziękowałam chłopakowi za kolacje i odprowadzenie mnie, pożegnaliśmy się.
Kiedy zniknął za zakrętem zapukałam do drzwi.
- Proszę!- odezwała się kobieta
Weszłam do środa, zamykając za sobą drzwi, w jej gabinecie było bardzo dużo różnych mniej i bardziej potrzebnych rzeczy.Znajduje się tutaj kominek, który jest podłączony do Sieci Fiuu. Jest on umieszczony po lewej stronie gabinetu. W pomieszczeniu, w którym znajduje się gabinet Minerwy, są również: neogotyckie krzesło, które stoi przy biurku w podobnym stylu. Obok kominka stoi miękki i wygodny fotel. Przy nim stoi stolik. Podłogę ścieli przepiękny perski dywan.
Przy prawej ścianie, stoi komoda oraz biblioteczka z dużą ilością woluminów.
Usiadłam naprzeciwko niej na dużym drewnianym krześle.
- Wezwalam cię do siebie- zaczęła- bo Tiara przydzieliła cię do Slytherinu czego sama nie zrozumiałam. Widzisz...teraz wiem dlaczego tak postanowiła.
Kiedy włożyłam ci ją na głowę zobaczyła twoja rozmowę z Draco Malfoyem.
- Co moja rozmowa z Malfoyem ma do rzeczy?
- Bardzo dużo, Tiara ujrzała, że Draco przejął się tym co powiedziałaś, wiedziała, że go rozgryzłaś, wyznała mi również, ze masz niepowtarzalny dar.
- Jaki znowu dar, pani profesor, to niemożliwe- powiedziałam lekko oburzona
- Masz dar zmieniania ludzi na lepszych. Umiesz do nich dotrzec, mimo, że ich nie znasz, to piękny talent.
- No okej mam dar, ale dlaczego Slytherin?
- Tiara Przydziału nigdy się nie myli, wiedziała, ze twój charakter nie pasuje do Slytherinu, ale wierzy, że jesteś w stanie zmienic na lepsze chociaż częśc z tych ludzi.Jeżeli Draco Malfoy skłonił się do przemyśleń, jeżeli nawet jego udało ci się rozszyfrowac, to jestem pewna, że zdziałasz w tym domu bardzo dużo dobrego.
- Yhym, czyli zostałam tam przydzielona żeby zmieniac ludzi. Czuję się jak Matka Teresa.- powiedziałam z przekąsem- Ehh..czyli nie mam innego wyjścia? Muszę tam zostac?
- Nie musisz, gdyby nie twój dar Tiara przydzieliłaby cię do Griffindoru, możesz wybrac.
- Hmm...Chyba jednak podejmę wyzwanie i zostanę w Slytherinie, może rzeczywiscie uda mi się kogoś zmienic...
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania