Poprzednie częściMiłość w Madrycie ( OPIS)

Miłość w Madrycie rozdział 2

ROZDZIAŁ 2

 

Wiele rzeczy przychodzi niespodziewanie. Jedne niespodzianki cieszą nas bardziej, a drugie mniej. Nigdy nie wiemy co czeka nas jutro ani za pięć lat. Możemy tylko gdybać. Dlatego powinniśmy cieszyć się tym co mamy i korzystać z życia tak długo jak możemy.

 

Wstałam pośpiesznie z łóżka i ruszyłam wziąć szybki zimny prysznic ,by jakoś do końca wrócić do normalnego stanu. Zimna woda podziała na mnie otrzeźwiająco. Chciałam jak najszybciej dowiedzieć się jak dostałam się do swojego pokoju. Nie jedząc śniadania, które przyniosła obsługa hotelowa szybko windą zjechałam na parter i ruszyłam w stronę recepcji. Ktoś musiał w końcu widzieć jak tu wróciłam.

– Przepraszam panią bardzo, ale mam dość dziwne pytanie. Ale jak ja wróciłam do swojego apartamentu? Bo zupełnie nie pamiętam. – zwróciłam się po hiszpańsku do recepcjonistki, która była chyba około czterdziestki.

– Faktycznie dość dziwne pytanie, ale nie mogę pani odpowiedzieć na to pytanie ,gdyż nie ja miałam nocną zmianę tylko ktoś inny. Jeśli pani sobie życzy zaraz się dowiem wszystkiego, dobrze?

Pokiwałam tylko głową na znak zgody, a miła pani odeszła i wykręciła w telefonie jakiś numer .Chwilę potem zaczęła z kimś rozmawiać. Nie minęło pięć minut, a wróciła z powrotem.

– Na nocnej zmianie był mój kolega Miguel i z tego jak panią opisałam mu powiedział, że nie wróciła pani sama do hotelu tylko z jakimś mężczyzną, który niósł panią śpiącą na rękach.

Wytrzeszczyłam zszokowana wzrok ,nie mogąc w to uwierzyć. Faktycznie musiałam sporo wypić. Ah, że też nic nie pamiętam, nic do momentu gdy zostałam uratowana przed tym o blechem i udałam się do baru. Dalej to już pustka i to dosłownie.

– O której to było? – spytałam, gdy odzyskałam zdolność mówienia.

– Miguel powiedział, że to było około trzeciej w nocy. Podobno zaniósł panią do pokoju nawet nie prosząc o klucz, więc chyba państwo musieli się dobrze znać.

O BOŻE! Mój klucz do pokoju! Miałam go w torebce ! Kręciłam z niedowierzaniem głową. W głowie krążyło mi tylko jedno teraz pytanie jakie na pewno nie zadam recepcjonistce. Czy ja…czy ja się z nim przespałam?! Co najgorsze wciąż nic nie wiem o tym tajemniczym mężczyźnie.

– A jak wyglądał ten mężczyzna?

– Miguel mówił, że wyglądał młodo i był bardzo wysoki oraz dobrze zbudowanym blondynem. Tylko tyle wiem.

– A mówił pani kolega czy od razu jak mnie ten mężczyzna zaniósł do pokoju to czy od razu opuścił hotel?

– Tego nie wiem, ale gdyby tak było Miguel, by widział i by mnie o tym poinformował

O BOŻE! Nie to nie możliwe. Nie mogłam tego zrobić z przypadkowym i nieznanym mi mężczyzną! W dodatku nic nie pamiętając i będąc tak zalana w trupa!

– Czy wszystko w porządku?

Miałam jej właśnie odpowiedzieć, że nie ,kiedy w końcu dotarło do mnie, że ten facet przyniósł mnie tu ubraną i to śpiącą, więc nie mogłam tego zrobić śpiąc. Odetchnęłam natychmiast z ogromną ulgą.

– Tak. Ale skoro nie opuścił hotelu to wciąż musi się tu znajdować i to znaczy, że musi być gościem tego hotelu. Więc czy mogłaby pani mi podać informacje w jakim pokoju się zameldował i jak się nazywa?

– Przykro mi, ale tego nie wiem. A nawet gdybym wiedziała to nie mogę pani udzielić takich informacji. Nie jestem do tego upoważniona.– uśmiechnęła się do mnie miło i ze współczuciem. Nie wyglądał na udawany.

Chciałam coś jeszcze powiedzieć, ale stwierdziłam, że to bez sensu. Podziękowałam grzecznie jej i odeszłam wciąż w szoku od recepcji. Usiadłam na kanapie w holu wciąż analizując jej słowa w głowie. Starałam sobie przypomnieć coś. Cokolwiek. Ale nic. Pustka. Hol zaczął się napełniać ludźmi a ja postanowiłam już o tym nie myśleć. Przynajmniej nie teraz kiedy jestem na wakacjach. Z dwojga złego teraz mogłam już skreślić z listy teraz trzy rzeczy, ale wciąż pozostało wiele do zrobienia. Na szczęście dzień dopiero się zaczął i nie zamierzałam go marnować.

***

Na początek udałam się na cudowną, piaszczystą plażę i trochę się poopalałam, ale nie za długo bo mnie szybko słońce zawsze bierze. Po dwóch godzinach byłam już cała brązowa i wyglądałam teraz prawie jak rodowita Hiszpańska kobieta, co bardzo mi się podobało. Następnie postanowiłam poćwiczyć trochę sztukę flirtu i uwodzenia mężczyzn, więc jak od razu wyłapałam kilka niezłych przystojniaków zaczęłam z nimi niewinną rozmowę, która przerodziła się w naukę surfingu. Byłam mile zaskoczona. Nie było to moje marzenie, ale postanowiłam zaryzykować i dałam się nauczyć na lekcje surfingu. Na początku się bałam, ale mając przy sobie takich nauczycieli i takich ratowników strach szybko minął. Szybko załapałam o co w tym wszystkich chodzi. Najpierw kazano mi zacząć od mniejszych fal, a jak nabiorę coraz więcej doświadczenia to potem będę mogła zacząć od większych. Naprawdę było fantastyczne. Oczywiście było kilka upadków do wody, ale się nie poddawałam. Po dobrej zabawie z surferami musiałam znowu posiedzieć w słońcu by się wysuszyć co bardziej zwiększyło moją opaleniznę. Nie narzekałam na powodzenie u mężczyzn ani na urodę. Wprawdzie długo musiałam zapracować sobie na taką szczupłą i smukła sylwetkę, ale warto było. Kiedy wysuszyłam się postanowiłam wypełnić kolejne kilka zadań z mojej listy. Ponieważ poczułam się głodna to postanowiłam pójść do jakieś fajnej knajpki i zjeść coś naprawdę ostrego. Mówiąc ostre, mam na myśli słynne chili Con Carne czyli po prostu wołowina z chili z ryżem. Danie uwielbiane przez mieszkańców cudownego Meksyku oraz Hiszpanii. Z wyglądu i zapachu nie wydawało się takie ostre. Wręcz delikatne. W brzuchu mi wręcz zaburczało. Kiedy zaś zjadłam kawałek tego cuda poczułam tylko piekielnie palący ogień chyba prawie w całym przewodzie pokarmowym. Myślałam, że zacznę zionąć ogniem. Od razu szybko chyba wypiłam cały litr butelki wody. Właściciel knajpki zaczął się ze mnie śmiać. Widać było, że jestem turystka nieprzyzwyczajoną do takiego typu ostrych dań, więc potem na koszt firmy przyrządził dla mnie inne i równie smaczne danie. Byłam za to mu wdzięczna. Po obwitym obiedzie postanowiłam udać się do salonu tatuaży, aby zrobić sobie tatuaż. Przez większość życia zastanawiałam się co bym chciało sobie zrobić aż wreszcie dokonałam jak dla mnie słusznego wyboru. Po prosiłam by zrobiono mi na lewym nadgarstku napis HOPE( tłum. Nadzieja), a na prawym napis LOVE( tłum. Miłość). Nadzieja i miłość. Moje dwa ulubione słowa, które dawały mi wiele szczęścia. Przesiedziałam w salonie tatuażu dwie godziny. I choć bolało to warto było. Czułam się z każdym wykonanym zadaniem coraz bardziej spełniona. Zapłaciłam za oba tatuaże ponad 35 euro. Na tak solidnie i pięknie wykonane tatuaże to bardzo mało moim zdaniem. Potem poszłam do punktu informacyjnego kupić sobie jakąś mamę miasta, gdyż chciałam trochę pozwiedzać. Kiedy szłam z mapą w rękach w kierunku Sagrada Família – secesyjnego kościoła budowanego od 1882 roku. Jednego z symboli Barcelony. W 2010 roku papież Benedykt XVI konsekrował świątynię podnosząc ją do godności bazyliki mniejszej, którego byłam bardzo ciekawa gdy nagle wpadłam na kogoś i automatycznie tyłkiem uderzyłam o twardy, zimny beton. Ręką zaczęłam głaskać mój biedny obolały tyłek. Po chwili ktoś podał mi rękę bym mogła wstać .Gdy ją złapałam dopiero wtedy zauważyłam, że wpadłam na niesamowitego mężczyznę. Miał siwe wspaniałe oczy. Blond ciemne rozczochrane włosy. Był dobrze zbudowany. Materiał jego bluzki opinał cudownie jego mięśnie. Był wysoki. Przewyższał nawet mnie, ale do tego akurat byłam przyzwyczajona bo nigdy za wysoka nie byłam w rodzinie. Był tak jak ja cały brązowy. To musiała być opalenizna. Nie wyglądał na typowego Hiszpana. Oni mieli brązowe a nie tak jak on siwe tęczówki. Moje oczy wpatrywały się w jego zapominając o tym, że stoimy po środku chodnika i o przechodniach. Po chwili uśmiechnął się do mnie ujawniając przy tym swoje białe równiutkie zęby oraz swoje dołeczki. Dosłownie na ich widok się rozpłynęłam. Dopiero jego głos i to, że przyłapał mnie na wpatrywaniu się w niego przywróciło mnie do rzeczywistości .

– Przepraszam. Nic pani nie jest? Wszystko w porządku?– spytał mnie po hiszpańsku z lekkim takim ich akcentem, ale bardziej słychać było mocniejszy akcent amerykański choć mogę się mylić.

– Tak. To znaczy nie. Niech lepiej pan uważa jak pan chodzi. Co pan nie patrzy na nogi?! – raptownie przypomniałam sobie, że jestem zła na tego cud mężczyznę z powodu tego jak bardzo boli mnie przez niego pupa oraz dlatego, że bezkarnie wpatrywał mi się w biust, uśmiechając przy tym chytrze co w sumie doprowadziło mnie nie wiem czemu do palpitacji serca i zrobiłam się czerwona co nie było w moim zwyczaju.

– Że co? Ja mam uważać? To pani szła środkiem chodnika nie patrząc przed siebie zakrywając twarz mapą, nie ja.

– Jest pan bezczelny. Tylko to nie pana boli teraz tyłek, że nie będzie mógł pan siadać przez tydzień tylko mnie.– pogłaskałam się po pupie i spiorunowałam go wzrokiem.

Ten nagle zaczął się śmiać. Czyżby ze mnie?

– Z czego się pan śmieje? Powiedziałam prawdę. Ugh idę stąd bo dłużej nie zniosę pana i pana śmiechu. Jest pan niewychowany.– ruszyłam zła przed siebie.

– Poczekaj! –krzyknął za mną, ale ja już byłam już daleko. Poza polem jego widzenia.

Musiałam uciec jak najdalej od niego bo przyprawiał mnie o dreszcze. I po mimo, że przez tą ciepła dość dzisiaj pogodę moje ciało było rozgrzane to jeszcze on sprawił, że zrobiło się mi tak gorącą, że aż pot zaczął ze mnie spływać. Poza tym denerwował mnie on i tej jego seksowny śmiech. Ah muszę wybić go sobie z głowy. Widać było gołym okiem, że niezłe ciacho musi być bogaczem, który trwoni tylko pieniądze na zachcianki i panienki.

***

Prócz kościoła Sagrada Família zobaczyłam także Miasto-ogród Park Güell, ogród jakby z innego, bajkowego świata, na którego terenie można znaleźć kolorowe figurki smoków, bajecznych zwierząt i postaci z mitów, jeden z największych portów Morza Śródziemnego, ze stocznią królewską Reales Atarazanas. W porcie znajdziemy reż kopię okrętu Santa Maria Krzysztofa Kolumba, w którym znajduje się muzeum, gdzie znajdziemy oryginalne mapy i atlas z 1493 roku, którego używał Amerigo Vespucci. Na koniec dnia poszłam zobaczyć przytulne Tibidado, czyli najwyższy szczyt Serra de Collserola, rozciągających się na obrzeżach miasta . Barcelona jest przepięknym miastem. Dosłownie zakochałam się w niej. Przed powrotem do hotelu udałam się na małe zakupy. Zamierzałam kupić kilak pamiątek z tego najbardziej przyjaznego miasta w Europie.

***

Do hotelu wróciłam w wspaniałym nastroju, którego nic w stanie nie było zepsuć. Powitano mnie w holu tak jak przy pierwszym razie. W windzie zaczęłam rozmyślać o całym tym pokręconym dniu podsumowując go od początku do końca. Nie zapomniałam wciąż o tym mężczyźnie. Nawet nie wiem jak się nazywa. Nie, Caroline. Przestań. Ten mężczyzna to nie twoja liga. Zdecydowanie twoja. Drażniła się ze mną moja podświadomość. Szybko ją uciszyłam. Kiedy weszłam do pokoju przeżyłam dzisiaj kolejny szok. To kogo zobaczyłam w salonie wprawiło mnie w osłupienie. Myślałam, że śnię. O nie! To nie może być prawda.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Tina12 09.07.2016
    Mam niedosty. Urywa się w tak ciekawym momęcie.
    5
  • Mery505 09.07.2016
    Ja też daj nexta polsacie XD

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania