Miłość w (nie) prostej formie. Rozdział 4

Hermiona kuliła się pod drzwiami pokoju , jej łzy spływały po kolanach , a ręce coraz bardziej zaciskały się na skórze . Ron z rozwścieczoną miną zaczął wyklinać kobietę , z jego ust płynęła wiązanki różnych przekleństw . Podszedł do małżonki i stanął przy niej , tym razem nie z grymasem złości , ale z grymasem chęci mordu . Hermiona znała tę minę , nie raz spotkała się z nią na wojnie , nie raz mąż posyłał jej te minę :

 

-Patrz na mnie ! – wysyczał przez zęby Ron .

 

Hermiona uniosła zapłakaną twarz i popatrzyła na niego zaczerwienione czekoladowe oczy . Mężczyzna w odpowiedzi uderzył kobietę w policzek tak mocno , że przewróciła się i głową uderzyła o kant komody pozostawiając na niej smugę krwi . Ron zadawał jej kolejne ciosy . Krew płynął z jej ran , siniaki były coraz bardziej fioletowe a czekoladowe oczy coraz bardziej czerwone . Czuła , że nie długo odejdzie . Najgorsze było jednak to , że nigdzie nie było jej różdżki . Rozglądała się po pokoju błagająco , ale jednak nic nie mogło jej uratować . Wystarczyło czekać na śmierć . Tak postanowił zrobić , czekać na śmierć i to z ręki własnego męża . Kobieta leżała na ziemi i wiła się z bólu , a mężczyzna nie przestawał jej kopać , w końcu do kopania doszło , rzucanie prze różnymi przedmiotami , które okaleczały jej skórę jeszcze bardziej . Czuła , że już nie ma siły , że Merlin zaraz porwie ją w swoje objęcia , jednak Ron na to nie pozwolił , usiadł na twarzy kobiet i żądał od niej , żeby pieściła jego męskość ustami . Hermiona przystała na to i wypełniała wolę męża , w końcu co miała innego zrobić . Czuła go w ustach , był ohydny , krztusiła się cały czas . Ron wściekł się , i kolejny raz spoliczkował żonę . Wstał i ruszył żeby już się ubrać , jednak przed założenie odzieży , kopnął ją jeszcze kilka razy . Ubrany już , otworzył drzwi pokoju i przed wyjściem rzucił jej pogardliwe spojrzenie :

 

-Idę na prawdziwe dziwki . Jak wrócę to ma cię tu nie być – wycharczał do niej .

 

Hermiona nie mogła odpowiedzieć mężu , nie mogła wydusić z siebie głosu . Czuła jak jej ciało pulsuje z bólu , czuła jak krew dalej opuszcza jej ciało i spotyka się z zimnymi panelami na podłodze . Dziwiła się , że jeszcze żyje , ale to było jej już obojętne , lepiej dla niej było już utracić życie , nie musieć użerać się z brutalnością męża i z utraconą miłością . Oderwał się od podłogi i usiadła , z komody o którą uderzyła jej głowa wyciągnęła , duży sweter i spodnie . Ubrała się jeszcze na podłodze i wstała . Zakręciło jej się w głowie . Co ma teraz zrobić ? Pakować się i uciekać ? czy zostać i walczyć ? Ale zaraz , zaraz . GDZIE JEST EMMA ! Nie słyszała przecież krzyków , ani szlochów dziewczynki , gdy była zamknięta w pokoju . Wyszła z sypialni i zeszła po schodach , odnajdując po drodze różdżkę , która leżała u stup drzwi frontowych . Wzięła ją i schowała . Znów zakręciło jej się w głowie . Tym razem na tyle mocno , że musiała podeprzeć się ściany żeby odzyska równowagę . Minęła chwila zanim wszystko wróciło do normy . Spojrzała do salonu , małej tam nie było .

 

***

 

Dwójka mężczyzn wylegiwała się w małym domku na drzewie nad czarnym jeziorem . Mężczyzna o czarnych włosach otwarł właśnie teraz swoje zielone oczy i choć była jeszcze noc , wpatrywał się w swojego ukochanego . Młodego mężczyznę o blond włosach i platynowo-szarych oczach , które były teraz zamknięte , jego rysy twarzy były ostre , podbródek lekko wysunięty , nos nie zbyt duży blady i zadarty , a usta szorstkie . Wybraniec , bo tak go kiedyś nazywali złożył właśnie pocałunek na tych szorstkich i twardych ustach , które uwielbiał . Wstał z łóżka i cicho na palcach ruszył w stronę kuchni . Jakoś tej nocy nie spał dość dobrze . Miotał się i otwierał co chwile oczy , a wszystko przez pana Weasleya , który zlecił , tak to dobre określenie , który zlecił mu odnalezienie Hermiony . Młody mężczyzna czuł , że coś jest już nie tak , ale gdy próbował rozmawiać o tym z swoją byłą dziewczyną – Ginny , ona sprytnie unikała tego tematu . Zawsze ukrywała Hermione i jej sprawy przed nim , w ogóle przed resztą Weaslayów ! Szlak by ją wziął ! Czarnowłosy zrobił sobie kawę , i usiadł na wysokim krześle w kuchni . Szastała nim teraz złość , bo jak ta rudowłosa idiotka , mogła przed nim ukrywać jego przyjaciółkę ?! – pytał sam siebie . Wziął łyk kawy , ale była zbyt gorąca i poparzył sobie język . Zniesmaczony odsunął kubek na kraniec blatu i wpatrywał się w niego , ze złością , tak jakby to kubek z kawą był wszystkiemu winien . Dziwne , że szkło jeszcze nie pękło . Zielonooki poczuł na swoich plecach ciepły dotyk rąk , które teraz masowały mu ramiona . Ciepły oddech pieścił jego szyję .

 

-Harry , co ty tu robisz ? Wracaj , czuje się taki samotny bez ciebie – powiedział , z nutką złośliwości w głosie młody arystokrata .

 

-Nie jęcz Draco – warknął na niego – Powiedziałeś już swoim ?

 

Blondyn nagle przerwał masarz i zatrzymał się bez ruchu . Chwile wpatrywał się w tył głowy ukochanego po czym wyszeptał cicho .

 

-Nie , a ty ?

 

-Też nie – odwrócił głowę i uśmiechnął się pokrzepiająco do arystokraty , który pocałował go w czoło . –Może powiemy im to jutro , albo po jutrze wieczorem ? – zapytał , przysuwając do siebie nie pewnie kubek kawy .

 

-Dobrze – uśmiechnął się lekko Draco . – Więc wracaj , ze mną do łóżka – powiedział szepcząc Harremu do ucha i całując je .

 

-Ale ja nie będę spał już .

 

-A kto mówi o spaniu ? – zapytał , z błyskiem w oku blondyn . Drugi mężczyzna odwzajemnił to uśmiechem , jednak coś było nie tak , bo jego uśmiech tak szybko jak pojawił się na twarzy wybrańca , to w tym samym szybkim tempie znikł z niej .

 

-Co jest Harry ? Boisz się , że nie podołasz moim wymaganiom ? – zapytał z pożądaniem w głosie i oczach Draco , który usiadł na blacie kuchennym , biorąc z rąk zielonookiego kawę .

 

-Nie , Draco . Wiesz , nie wiem , czy będziesz… czy możesz… czy wiesz twoi rodzice… bo Hermiona…

 

-Wysłów się – zażądał .

 

Ciemno włosy mężczyzna wtulił się w nogi arystokraty i opowiedział mu , o Hermionie , Weslayach , Ginny i o Pollux’ie . Harry po prostu chciał , żeby jego wybranek pomógł mu odnaleźć przyjaciółkę i tego mężczyznę . Obaj wiedzieli , że jeśli Draco będzie chciał mu pomóc to w najmniejszym stopniu , bo ojciec Crabba nie mógł wiedzieć , że syn jego przyjaciela – Draco Malfoy spisuje przeciwko niemu i to z kim ? z Wybrańcem , którego blask już dawno osłabł , bo sława Harrego nie trzymał się zbyt długo i teraz tylko nieliczni nazywali go Wybawcą , tym który wygrał , czy po prosty Złotym Chłopcem , ale w tej chwili to nie ważne . Młody Malfoy , obiecał swojemu partnerowi , że pomoże mu odnaleźć te znienawidzoną w jego oczach dziewczynę i choćby , się waliło i paliło nie wycofa się z tej obietnicy . Los może w nie najlepszym czasie ich połączył , bo wtedy była wojna , a podczas tej walki nie było czasu na pielęgnowanej rozkwitającej miłości , która naradzała się w tych dwóch bijących mocno sercach . Jednak to uczucie zwyciężyło . Okazało się na tyle silne , że przezwyciężyło większość im postawionych przeszkód , jednak los stawia przed tą dwójką kolejne wyzwanie .

 

***

 

W londyńskich kanałach , pod powierzchnią ziemi , gdzie powietrze było ciężkie i nasiąknięte od zapachu ścieków , był mały pokój . Żarówka migotała zimnym światłem , oświetlając tęgą i starą twarz niskiego mężczyzny . Małe szare oczka , ofiary tego okrutnego mężczyzny patrzyły na niego , o dziwo ze spokojem . Mężczyzna podniósł się z małego zniszczonego fotela i poczłapał w stronę , do mniemanej ofiary , jaką był nad zwyczaj duże perski zielony kot . Jego twarz wykrzywiła się w obrzydliwy uśmiech i w stronę zwierzęcia popłynęła czerwona wiązka torturująca . Kot zaczął przeraźliwe miałczeć , ale w końcu , gdy efekty klątwy torturującej dały pożądany efekt , miałczenie kota zaczęły przeradzać się w najzwyklejszy ludzki krzyk , tak samo jak sylwetka , zwierzaka . Stawała się coraz bardziej ludzka .

 

***

 

Severus potykając się o wszystko co napotkał po drodze , dostał się do łazienki i pochylił nad muszlą klozetową . Wymiotował dziwną zieloną substancją . Toaleta była w tym świństwie . Oparł się łokciem o deskę i otarł ręką usta . Chwile siedział na zimnych kafelkach podłogi , po czym podniósł się i wziął zimny prysznic. Wywlekł się z łazienki , już z trochę lepszym samopoczuciem . Popatrzył na swoją sypialnie , panował w niej nie ład , łóżko nie zaścielone , butelki w barku powywracane , tak samo jak inne przedmioty . Mężczyzna wyciągnął różdżkę i za jednym jej machnięciem wszystko wróciło do pedantycznego ładu . Z drzwi łazienki , chwiejnym krokiem doczłapał do fotela w kolorze jego domu , w którym opadł , z butelką bursztynowego napoju w ręku . Zamknął oczy by rozkoszować się smakiem alkoholu ,już miał wziąć porządny łyk z butelki , której nie trzymał w ręku ! Namacał kształt butelki w powietrzu . Nie było jej . CO JEST ?! Otworzył oczy i przed nim stała zdenerwowana profesor transmutacji. Kobieta przychodziła do niego od paru ładnych lat , aby sprawdzić jego stan zdrowia . Z początku się nie znosili , ale Severus przyzwyczaił się do towarzystwa starszej kobiety i zaczął traktować ją jak przyjaciółkę .

 

-Mówiłam ci żebyś tyle nie pił ! – warknęła na niego McGonagal

 

-Nie przesadzaj Minerwo ! – ryknął na nią co spowodowało ukucie bólu w nodze .

 

-Miałeś nawrót , prawda ? – zapytała go z troską w oczach .

 

- Nie . – wydobył się z jego ust tak szybko jak nadeszła nowa fala ukuć w nodze . Czuł jakby ktoś wbijał mu w udo tysiące małych nożyków . Jednak jego twarz ,ani ciało nie wyrażało napływu bólu , który się w nim rodził .

 

-Severusie ! – uniosła się – Widzę po tobie , miałeś nawrót , od kiedy to trwa ?

 

-Nic nie trwa , głupia kobieto Wszystko jest w normie . – syknął cicho z bólu .

 

-Jak to nie ! Widzę po tobie , schudłeś , twoja skóra pobladła , nic nie jesz , czasami mówisz kompletnie bez sensu , tak jak na przykład teraz… NIE PRZERYWAJ MI ! – krzyknęła , tak głośno że przeraziło by to każdego , ale nie Severusa Snape , bo w końcu to on był postrachem wszystkich uczniów .- Severusie , od kiedy to trwa ? – zapytała znów i usiadła w drugim fotelu naprzeciwko , mężczyzny .

 

-Od 3 tygodni . – odpowiedział wcale na nią nie patrząc , wpatrywał się w tańczące ogniki w jego kominku , z myślał , że ból ustanie . Jednak ukucia w nodze zaczęły być tak silne, że z gardła Mistrza Eliksirów wyrwał się przeraźliwy okrzyk bólu , spotęgowany kolejnym napadem utraty czucia w ciele .

 

-Merlinie… czy to znaczy , że… SEVERUSIE NA MERLINA , CO CI JEST ?!... – krzyknęła panicznie McGonagal.

PS.KOLEJNY ROZDZIAŁ W SOBOTĘ

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • BreezyLove 22.02.2015
    Trochę jak dla mnie dziwne. Czytalam wszystkie części Harry'ego Pottera i są super. Tutaj wszystko mi jakoś do siebie nie pasuje być może dlatego, że patrzę na Twoje opowiadanie przez pryzmat książki. Ale ogólnie rzecz biorąc tekst jest w porządku oprócz tych nieszczęsnych spacji przed przecinkami :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania