Miłość w (nie) prostej formie .rozdział 5
Hermiona stała w drzwiach kuchni całkowicie roztrzęsiona . Krew , która przed chwilą stężała , znów puściła się z nosa , a rany i siniaki zaczęły szczypać i boleć . Łzy spływające po policzkach mieszały się z krwią . Kobieta wolnym , zmęczonym krokiem podeszła do stołu . Schyliła się . Jej oczy rozszerzyły się do granic możliwości , a płacz stał się tak mocny , tak że oczy zaczęły jej przeraźliwie puchnąć . Patrzyła na swoją córeczkę . Mała Emma leżała na boku , w przerażająco szkarłatnej kałuży krwi , która z minuty na minutę robiła się większa . Hermiona wyjęła rękę w stronę córki , ale po chwili zabrała ją i przycisnęła mocno do piesi , wydając z siebie coś na kształt krzyku rozpaczy . Po kilku dłuższych minutach przemogła się i przewróciła ciało dziewczynki na plecy . Z trudem skóra dziewczynki oderwała się od podłogi . Hermiona musiał chwile szarpać ciało córki , żeby za chwile usłyszeć syk odrywającej się skóry od kości . Oczy kobiety napuchły do tego stopnia , że ledwo teraz mogła zobaczyć ciało Emmy , i wiecie co miała szczęście , bo żadna matka nie chciała by ujrzeć swojego dziecka w tak choro-obrzydliwym stanie . Rude włosy dziewczynki były rozsypane po podłodze i mieszały się z krwią , różowa sukieneczka była podarta , a jedna z rąk dziewczynki dziwnie wykręcona i fioletowa , jednak twarz Emmy była najgorszym . Oczy były szeroko otwarte i kompletnie białe , policzki miały dziwne długie cieniutkie rany , tak jakby ktoś pociął jej twarz nożem . Kobieta odgarnęła kawałek sukienki zasłaniający kolano dziewczynki i żałowała tego co zrobiła , z początku Hermiona myślała , że jej córeczka zgięła nóżkę w kolanie jednak , nie . Nie było tam łydki i stopy . Z kolana przestawała się sączyć krew , za to wylewało się z niego krwisto czarowne mięso . Hermiona szybkim ruchem dłoni , przykryła skrawkiem sukienki kolano dziewczynki i oderwała od niej ręce i wzrok , łapiąc się teraz za swoje kolana i chwiejąc histerycznie na boki . Popatrzyła jeszcze raz na Emme i przyciągnęła jej ciało do siebie . Przytuliła mocno dzieweczkę i usłyszała chrupot łamanych kości i oddech na ramieniu . To Emma , tuliła się do mamy ostatkami sił .
-Kociam…si-si-sie , macio-mamo – zasepleniła cichutko do niej mała rudowłosa dziewczynka , jednak Hermione to przeraziło i wypuściła ciało dziewczynki z takim impetem , że było słychać jak czaszka Emmy rozbija się na podłodze w kuchni . Hermiona ani chwili dłużej nie została w domu . Wybiegła z niego i tuż za białym ogrodzeniem domu , aportowała się . Kobieta , nie za bardzo wiedziała gdzie dokładnie się aportowała , jednak coś jej to wszystko przypominało . Wszędzie było ciemno , ale nie na tyle ciemno , żeby nic nie widziała . Otaczały ją kamienne ściany od których bił chłód . To był jakiś korytarz . Nie zbyt długi bo przed sobą Hermiona widziała schody wykonane z tego samego materiału co ściany . Czy , czy , czy ? – pytała sama siebie . Zaczęła pocierać dłonie i z namiastką nadziei w sercu i strachu w oczach odwróciła się , i już tak naprawdę wiedziała gdzie jest .
***
Ciało Severus , zaczęło przeraźliwe drżeć , a z jego gardła wydzierały się okrzyki bólu , tym razem zaczął szybciej tracić czucie w ciele . Mężczyzna chciał wstać i ruszyć w stronę składzika , żeby zażyć odtrutkę , jednak przechylił się nie bezpiecznie w stronę ciemno brązowych paneli na podłodze . Minerwa , wstała szybko i złapała przyjaciela pod ramie .
- Co mam zrobić Severusie ? – zapytała McGonagal , z ledwością podtrzymując przyjaciela ,
-Składzik , fiolka , szary – wymamrotał nauczyciel eliksirów i stracił kompletnie panowanie nad ciałem . Nie czuł rąk , nóg , jak bije jego serce . Nie czuł swojego ciała , za to czuł piekący ostry ból w klatce piersiowej . Zaczął osuwać się na ziemi . Obraz rozmazywał się i w końcu jego blade powieki opadły na czarne tęczówki . Minerwa patrzała przerażona na młodszego od niej mężczyznę . Oparła jego ciało o fotel i pobiegła w stronę składzika szukając fiolki . Po kilku sekundach i rozbiciu kilku innych fiolek znalazła , to czego szukała . Wlała w usta Mistrza Eliksirów szarą ciecz i patrzyła na efekty . Nic się nie działo . Święty Merlinie , czy on skonał ?! – wyjęczała do siebie w myślach nauczycielka . Potrzęsła ramieniem Severusa , dalej nic . Przeniosła ciało Snape’a do jego sypialni i ułożyła na łóżku , zastanawiając się co jeszcze może zrobić . Nic szczególnego nie przychodziło jej go głowy . W końcu uklęknęła przy ciele przyjaciela i kilka łez pojawiło się na jej policzkach .
-Severusie , proszę obudź się – potrząsnęła nim lekko – Wiem , że może za mną nie przepadasz , ale wiem , że… zbędne moje gadanie . Obniżę ci pensje jak się nie obudzisz ! – krzyknęła i wyprostowała się – Severusie Snape , przepraszam za wszystko . – usiadła okrakiem na przyjacielu i patrzyła na jego dalej zamknięte powieki – Jeśli się obudzisz …to nie wieże , że to mówię , przyniosę ci 3 butelki Whisky. – znów potrzęsła ciałem mężczyzny , jednak dalej nic . Zaczęła płakać , ukryła twarz w dłoniach .
-Liczę , na to że Whisky , dalej jest aktywną propozycją ? – wydobył się , aksamitny spokojny głos z gardła mistrz Eliksirów .
-Severusie , ty żyjesz ! - podskoczyła na brzuchu przyjaciela , który jęknął z bólu i przytuliła go do siebie .
-Zawsze wiedziałem , że ci się podobam , ale złaź już ze mnie ! – warknął na nią uśmiechając się złośliwie .
Hermiona usłyszała parę stłumionych krzyków , jednak nie zniechęciła się i podeszła do potężnych mosiężnych drzwi .Oparła się o nie całym ciałem i zamknęła oczy . Tak dobrze jej znane miejsce . Aportu się tu gdy będziesz chciała poczuć się bezpiecznie – mówił jej tak, ta brunetka o czekoladowych oczach , opierała się o drzwi komnat Mistrza Eliksirów . Chciała wejść do środka i zobaczyć co z nim , bo zaintrygowały ją te krzyki , jednak powstrzymała się . Nie mogła sobie na to pozwolić . Zatraciła się w zimnie lochów , które tak uwielbiała . Tę chwile błogości przerwało jej otwierające się drzwi .
-Witaj kochana ! – rzuciła się na szyję Hermiony , Minerwa McGonagal – Co ty tu robisz…Merlinie jak ty wyglądasz ?! Severusie !
-Ja…nie….proszę , poradzę sobie – uśmiechnęła się krzywo
-Nie moja droga , zaraz się tobą zaopiekujemy – uśmiechnęła się ciepło , a za lodowatych , ciężkich drzwi wydobył się równie zimny głos .
-Czego ?! – warknął Snape .
-Choć tu , ty stara pierdoło . Zobacz kto nas odwiedził .
-Któż to taki…-Jego głowa wyłoniła się za drzwi , a policzki Hermiony zaczęły płonąć rumieńcem .-Witam , panne Granger . Co panią tu sprowadza ?
-Mnie nic…ja…
-Severusie ! Nie pora na rozmowę !- przerwała jej profesor trasmutacji . – Popatrz w jakim ona jest stanie , odprowadzę ją do Skrzydła Szpitalnego .
-Nie trzeba – uśmiechnęła się znów krzywo Hermiona .
-TRZEBA ! – oburzyła się Minerwa – Ciebie zresztą Severusie , również bym tam posłała ! –zwróciła się w stronę przyjaciela .
-I co jeszcze ? – zapytał ironicznie nauczyciel eliksirów
-SEVERUSIE ! – ryknęła McGonagal .
-Miłej nocy życzę panią . – i drzwi komnat zamknęły się bezszelestnie .
-SNAPE ! – ryknęła znów Minerwa – Zapomnij o Whyski !
-Spokojnie mam swoje ! – wydobył się głos za drzwi komnat .
-Choć , moja droga . Bo ten stary idiota , nie wie co robi . – Hermiona posłusznie ruszyła za swoją byłą nauczycielką nie chcąc bardziej jej rozwścieczać , bo ona akurat wiedziała , jak wygląda opiekunka jej domu w furii , i to nie był przyjemny widok…
Kobiety podążały powoli korytarzami szkoły . Hermiona nie chciała zostawać , tu dłużej . Jednocześnie kochała i nienawidziła to miejsce . Gdyby nie wojna i Voldemort , który zniszczył jej całe życie to było by inaczej . Przeszły jeszcze kilka alejek i znajdowały się już przed drzwiami Skrzydła Szpitalnego . Nauczycielka zatrzymała się zagradzając jej dostęp do tego , aby wejść do środka .
-Kto ci to zrobił ?- wydobył się cichy stanowczy głos McGonagal .
-Nie chcę o tym rozmawiać , nie teraz przynajmniej… - Hermiona spuściła głowę i przecisnęła się miedzy nauczycielką , a drzwiami .
-Połóż się tu – Nauczycielka palcem wskazała wolne łóżko . – Ja pójdę po panią Pomfrey .
Hermiona posłusznie wykonała polecenie . Ułożyła się wygodnie na łóżku i zamknęła oczy nie chcąc spać , jednak sen był silniejszy od niej . Poddała się objęciom Morfeusza .
***
Słońce wschodziło nad czarnym jeziorem , budząc przy tym okoliczną przyrodę i zwierzęta a także parę dwóch mężczyzn , dla których ten dzień miał być decydującym .
-Jak się czujesz ? – zapytał młody arystokrata , swojego partnera .
-Draco , nie uciekaj od tematu . Dzisiaj im powiemy . W końcu trzeba – odsunął się od blatu kuchennego i postawił przed blondynem talerz z kanapkami .
-No dobra…
-Nie dąsaj się – uśmiechnął się wrednie Harry i postawił przed nim jeszcze kubek parującej kawy . – Właściwie to do kogo idziemy najpierw , do ciebie czy do mnie ?
-Może…Mam świetny pomysł Harry ! – mówił z pełnymi ustami Draco .
-Znam , te twoje świetne pomysły , nigdy nie wychodzą nam na dobre . – powiedział złośliwie Harry i upił łyk kawy ze swojego kubka .
-Marudzisz tylko , złoty idioto ! – posłał w stronę zielonookiego złośliwy uśmiech i kontynuował – Zbierzemy ich w jedno miejsce . Na przykład tu w salonie . Zrobimy kolacje , wiesz taki miły wieczorek razem .
-Nie wiem czy to dobry pomysł umieszczać Wesleyów i Malfoyów w jednym pokoju , Draco…
-Harry ! Prędzej czy później i tak będą musieli siebie znosić – puścił w stronę Wybrańca , oczko .
-No w sumie…Dobra zgadzam się ! Zaraz po śniadaniu pędzę do staruszków i dziś wieczorem robimy te kolacyjkę ! – powiedział uradowany i wypił do końca kawę .
***
Gdy ostatecznie duży perski , zielony kot , przybrał ludzką postać tęgi mężczyzna podszedł do leżącego przed nim teraz młodego mężczyzny i podniósł go z ziemi , usadowił na małym stołeczku na środku pokoju . Rzucił na niego zaklęcie unieruchamiające i zaczął mówić :
-Gdzie ona jest ? – pytał spokojnie tęgi staruszek .
Ze strony młodego mężczyzny nie było jakiekolwiek odpowiedzi .
-Gdzie ona jest !? - zagrzmiał niski mężczyzna .
Znów zero odpowiedzi .
Staruszek wycelował swoją różdżkę w młodzieńca i posłał w jego stronę wiązkę torturującą .
-Zacznij gadać ! – darł się tęgi , starszy mężczyzna. I znów wiązka torturująca i znów i znów . Młody mężczyzna siedzący na stołeczku wydawał z siebie prze różne okrzyki bólu , zaczynając od cichych po najgłośniejsze i najokropniejsze krzyki jak z horroru .
-Będę mówił – wyszeptał cicho młodzieniec .
-A więc – rozsiadł się w fotelu tęgi mężczyzna – gdzie ona jest ?
-Nie wiem dokładnie…-wiązka torturująca , okrzyk bólu – znaczy się – sprostował młodszy mężczyna – daj mi 3 dni a odnajdę ją dla ciebie .
-Skąd mam mieć pewność , że po prostu nie uciekniesz ?
- Wiem , że ty odnajdziesz mnie i zabijesz , na szali przelewa się moje życie . Więc chętnie ci ją wydam w zamian za oszczędzenie mnie .- zaproponował młodzieniec.
***
Kolejny rozdział , może w czwartek !

Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania