Miłość w (nie) prostej formie .rozdział 6
Severus ostatnimi dniami prawe w ogóle nie spał , albo rozmyślał na sensem swojego życia albo siedział przy łóżku szpitalnym Hermiony . Jej stan pogorszył się od ostatniej nocy , kiedy się spotkali . Skóra jej jeszcze bardziej pobladła , schudła i w niektóre rany wdało się zakażenie , a najgorsze w tym wszystkim było to , że kobieta zapadła w śpiączkę , pani Pomfrey nie dawała jej dużo czasu , bo Hermiona leżała już w tym stanie uśpienia trzy dni i nic nie wskazywało na to , że ma się obudzić . Do Severusa zaczynał docierać cały sens tej sytuacji i powoli i on zaczynał tracić na zdrowiu . Napady braku czucia i wymioty stawały się coraz częstsze , dłuższe i silniejsze . Ostatniego ataku Snape doświadczył ubiegłej nocy , był na tyle silny ,że nie mógł doczłapać do składzika i zażyć odtrutkę . Dopiero nad ranem znalazła go profesor McGonagal i kazała przenieść do Skrzydła Szpitalnego . Zajęcia z eliksirów zostały odwołane , jednak uczniowie nie mieli pojęcia co dzieje się z ich „ukochanym” profesorem .Jednych to obchodziło mniej , drugich bardziej . Jednak najbardziej cała ta sytuacja przytłaczała Minerwe McGonagal . Starsza kobieta przejmowała się i swoim przyjacielem i byłą uczennicą , choć wiedziała co mniej więcej się z nimi działo , to i tak nie mogła przeboleć faktu , że oboje byli unieruchomieni na łóżkach szpitalnych . Nauczycielka spędzała czasami długie noce i dni przy łóżkach przyjaciół zaniedbując przy tym siebie , jednak dawało jej to satysfakcje , że może patrzeć jak jedno z nich zdrowieje , a jedno umiera… Severus przewrócił się na bok , ale nie zasnął , ta noc była dla niego jedną z bezsennych . Patrzył którąś z rzędu noc na Hermione , kontrolował jej stan ze swojego łóżka . Obwiniał siebie za to , że wtedy nie poszedł z McGonagal , że okazał się takim arogantem i nie odprowadził jej do Skrzydła . Gardził sobą za to , szczerze to nie tylko za to , gardził sobą za to , że nigdy nie próbował odnaleźć Hermiony , że nie pozwolił sobie na nią . Bolało go to i od kilku dni myślał o samobójstwie . Mógł by to zrobić i tak też postanowił , powiedział sobie , że jeśli ta cudowna mała istotka przed jego oczami nie obudzi się w ciągu dwóch dni to on odejdzie . Przewrócił się na plecy i wpatrywał w sufit , usiłując zasnąć . Zamknął powieki .
-Severusie… - wydobył się cichutki szept .
Mężczyzna otworzył szybko oczy i zerwał się z łóżka do łóżka obok na którym była Hermiona . Wpatrywał się w nią , zastanawiając się czy mu się nic nie przesłyszało , bo kobieta leżała bez ruchu i życia . Dłonią pogładził jej policzek , potem włosy i usta . Były jak zawsze miękkie i takie…kuszące . Nie , nie pozwoli sobie na to ! Halo , przecież on ma Narcyze , nie Granger mu w głowie ! Jednak , znów potarł jej policzek i stwierdził , że Narcyza już dawno dla niego nie istnieje . Właściwie od chwili , gdy spotkali się na peronie . Od tego czasu nie ustanie myślał o Hermionie . Dzień , w dzień , codziennie . Nie umiał żyć , bez myśli o niej . Chciał tego co było kiedyś i właśnie teraz postanowił sobie , że zrobi to , będzie dążył do tego , żeby wyrwać Hermione z łapsk Rona . Znów pogładził jej policzek i o bogowie…
-Severusie…- znów wydobył się cichy szept i Snape już miał pewność , że to Hermiona cichutko szepcze jego imię .
-Słucham cię – odpowiedział cicho Snape , przysuwając sobie do jej łóżka stołeczek i usiadł na nim wpatrując się w kobietę .
-Severusie…-wydobywało się coraz ciszej z ust brunetki .
-Słucham , Słucham cie . Mów…-chwycił jej dłoń w swoją .Była prawie zimna .
-Na brodę Merlina , ty jesteś zimna , co ja mam zrobić ? – pytał sam siebie Severus . Wstał i zmaterializował kilka grubych koców , którymi przykrył ciało kobiet .- Co jeszcze mogę zrobić ? – znów zapytał samego siebie . Przyszedł mu do głowy pewnie pomysł , który miał ochotę zrealizować , ale wąchał się pomiędzy tym a ty , żeby zawiadomić Pomfrey o jej stanie . Jednak górę wzięło serce nad rozumem i Severus delikatnie podciągnął koce i pierzyny , którymi była okryta kobieta i wsunął się pod nie tak , że mógł spokojnie objąć Hermione . Wtulił się w nią mocno , tak żeby ogrzać ją nieco ciepłem swojego ciała i on tej nocy oddał się snu .
***
Ginni była zaniepokojona tym , że jej przyjaciółka nie daje znaku życia od wielu tygodni . Przecierz zawiadomiła by ją , gdyby gdzieś wyjechała , zawsze to robiła , zawiadamiała ją gdzie jedzie , jeśli miał to być wyjazd daleko od domu , jednak takie wyjazdy zdarzały się kilka razy w roku . Tak samo , martwiła się Harrym , nie był już w domu od kilku tygodni , tak samo jak Hermiona . CO SIĘ DZIEJE ?! - pytała samą siebie Ginny . Czas dowiedzieć się co z Hermi i Harrym – postanowiła rudowłosa . Na początek wymknęła się z domu i aportowała przed domek brata . Zapukała do drzwi . Nikt nie otwierał . Pociągnęła za klamkę i o dziwo drzwi były otwarta . Popchnęła je i od razu na dzień dobry w jej nozdrza uderzył silny zapach rozkładającego się mięsa . Ginny zatkała nos i weszła do środka .Zastała zdemolowany dom . Sprawdziła salon , nikogo tam nie było .Jednak wszystko było zdemolowane i wszędzie było pełno zasychającej krwi , tak jakby stoczyła się tu trzecia wojna o Hogwart . Kobieta weszła do kuchni i myślała ,że o mało nie zemdleje . Widok rozkładających się zwłok małej Emmy nie był przyjemny . Rudowłosej zbierało się na wymioty . Odwróciła wzrok od ciała dziewczynki i stwierdziła , że na razie to zostawi i sprawdzi piętro , jednak na piętrze też nikogo nie było . Dom był opuszczony i zrujnowany . Kobieta stwierdziła , że jedyne co może zrobić to wysłać ciało Emmy do miejscowej kostnicy i tak też zrobiła . Skoro małą już miała z głowy to co z Harrym , Hermioną i gdzie do jasnej cholery podział się Ron ?! – zastanawiała się Ginny . Rudowłosa ogarnęła w miarę dom przyjaciółki i usiadła w salonie , żeby dać sobie chwile na zastanowienie się co dalej .Nagle drzwi frontowe buchnęły i wparował przez nie Ron , który otaczał ramieniem dwie kobiety ,za nim szedł inny mężczyzna podobny do Rona , ale nie miał przy sobie żadnej partnerki . Cała czwórka z głośnymi krzykami skierowała się do salonu , gdzie była rozwścieczona Ginny .
-RONALDZIE ! – Ginny zagrzmiała zupełnie jak swoja matka .
Rudzielec , popatrzył na swoją siostrę i jak gdyby nic potraktował ją jak kolejną kobietę , która jest na niego napalona . Podszedł do niej i rudowłosa poczuła od brata silną woń alkoholu . Był zupełnie pijani . Chwycił ją za piersi , a ta przyłożyła mu do gardła różdżkę .
-OPANUJ SIĘ RON ! – krzyknęła na brata , a „goście” siedzący w salonie , wystraszeni zachowaniem Ginny szybko wynieśli się z pokoju .
-Kochanie , pokarze ci gdzie jest łóżko , co ty na to ? – zaśmiał się Ron i próbował uwolnić od różdżki siostry , która traciła cierpliwość .
-Ron , nie chciałam tego robić , ale zmuszasz mnie do tego .Aqua. – Z różdżki kobiety wypłyną strumyk wody . Rudzielec jęknął i otrzeźwiał trochę .
-Co ty robisz Gin ?! – mówił już normalnym tonem .
-Co zrobiłeś Hermionie i gdzie ona jest ? – Ginny nie odrywała od gardła brata różdżki .
-Nie wiem gdzie ona jest !
-Jak to nie ! To twoja żona ! RON ! – jęknęła znów jak własna matka .
-Nie wiem gdzie ona jest…Zostaw mnie już ! – jęknął Ron a z jego oczy zaczęły płynąć łzy .
-Jak zwykle dziecko – zirytowała się rudowłosa i odeszła do brata , kierując się w stronę kuchni . – Chcesz coś do picia ?
-yyy…nie…
-Zrobię ci sok , pomoże na kaca – oznajmiła Ginny i zaraz pojawiła się w salonie ze szklanką soku i kubkiem parującej kawy . Kolejne dwie godziny upłynęły jej w domu brata , na przesłuchiwaniu go i zrozumieniu całej sytuacji . Ron nakłamał trochę na temat , ilości kobiet z iloma spał i skłamał również na temat tego co zrobił Hermionie , prawdę mówiąc wpajał Ginny , że nic jej nie zrobił .Rudowłosa , nie dowiedziała się tego co chciała , ale jednak to co usłyszała od brata starczyło jej na tyle , żeby stwierdzić , że to pora wracać do domu . Wyszła z domu przyjaciółki i aportowała się do swojego pokoju . Pani Weasly nie długo potem zjawiła się u niej i wręczyła jej pocztę , która przyszła do niej dzisiaj po południu , gdy ona doprowadzała brata do stanu używalności . Ginny spokojnie przeglądała koperty , gdy jej uwagę szczególnie przykuł jedna z nich a właściwie nagłówek widniejący na niej :
„Do mojej przyjaciółki Ginervy Weasly”
Rudowłosa otworzyła kopertę i zamurowało ją :
„Mamy przyjemność zaprosić na nasz ślub,
który odbędzie się 4 czerwca , o godzinie 17.00
nad Jeziorem Słodkiego Snu w Ivanov.
Harry Potter.
Dracon Malfoy.
Po ślubie zapraszamy na coś mocniejszego .
Ps. Mam nadzieje , że się zjawisz . Zależy mi na twojej obecności ~Harry.
***
-Wysłałeś do wszystkich zaproszenia prawda ? – zapytał zielonooki ze swojego gabinetu .
-Tak , tak – odpowiedział Draco , rozsiadając się w fotelu .
-Do Snape’a też wysłałeś ?
Minęła chwila zanim młody arystokrata cokolwiek odpowiedział . Nie chciał zbytnio Snapa na weselu , bał się , że wuj wyśmieje go .
- Nie .- odpowiedział wkońcu blondyn .
Harry wychylił głowę za gabinetu i popatrzył zdenerwowany na partnera .
-Draconie ! To twoja rodzina ! Jeśli ty nie dostarczysz tego zaproszenia , to ja pofatyguję się i osobiście dostarczę je Snape’owi ! – warczał na niego Harry .
-Ani mi śni !
-DRACON ! –Harry podszedł do biurka w gabinecie i z szufladki wyją kopertę zaadresowaną do Severusa i ruszył z nią w stronę blondyna . – Masz – podsunoł mu pod nos zaproszenie .
-Ty nie mówisz serio ? – jękną arystokrata .
-Masz . – ponaglił Harry .
-Proszę cie Harry…
-Masz ! – Draco widząc wściekłość w oczach partnera , wziął nie chętnie z jego ręki kopertę i kazał dostarczyć ją swojej sowie do wuja .
-To było takie trudne ? – Zapytał go Harry i pocałował w policzek , gdy ten na odpowiedz posłał mu gniewne spojrzenie .-A Hermiona otrzymała zaproszenie ? – zapytał go.
-yyy…-zaczął blondyn .
-DRACON ! – zagrzmiał Potter.
***
Nozdrza młodego Luxiana były dręczone odorem ścieków . Jako postać kota podążał jednym korytarzem ściekowym , aż do małego pokoiku w podziemiach . Gdy dotarł na miejsce , przybrał ludzką postać i cicho wszedł do pokoju i tam czekał na niego tęgi staruszek , który od razu po wejściu Luxiana zablokował drzwi , czyli ostatnia deskę ratunku dla młodzieńca . Starszy mężczyzna rozsiadł się w czerwonym zniszczonym fotelu naprzeciwko , którego był ustawiony mały drewniany stołeczek .
-Więc gdzie ona jest ? – zapytał ostro staruszek .
-Może przejdźmy na „ty” ? Ja właściwie nawet nie wiem jak pan się nazywa – zagadnął go młody mężczyzna .
-OOO…teraz jesteśmy na pan ? Nie odchodź od tematu i siadaj nie stercz tak . –Młodzieniec wykonał posłusznie rozkaz i zasiadł na stołeczku naprzeciw staruszka .-Gdzie ona jest ? –ponaglił .
-W Hogwarcie , jest bardzo słaba . Właściwie prawie bez życia…
-Cudownie ! – ucieszył się staruszek i podniósł z fotela , zbliżając się do młodzieńca . – Drogi mój Luxianie , mam dla ciebie propozycje nie do odrzucenia – uśmiechnął się złośliwie i uniósł podbródek młodego mężczyzny w stronę swojej twarzy .
***
Zbliżał się już wieczór , mury Hogwartu oświetlały pomarańczowe promienie słoneczne . Na korytarzach szkoły było cicho i spokojnie , jak nigdy . Uczniowie byli zajęci sobą , w końcu po całym tygodniu męczenia się na lekcjach , mogli odpocząć . Wszystko w idealnie pedadyczno-snejpowskim ładzie . A propo Snape… Mężczyzna tulił do siebie Hermione , która nadal tkwiła w śpiączce . Można było powiedzieć , że Morfeusz porwał ją w swoje objęcia na zbyt długo .Choć ostatniej nocy obudziłą się i czarnowłosy mężczyzna pokładał wielkie nadzeje , że kobieta się obudzi . Severus delikatnie opuszkami palców dotknął jej ramienia , zaczynając od łokcia i podążając w górę . Kobietę przeszedł dreszcz ,a Snape uniósł konciki ust . Zachwycał się jej miękką skórą i zapachem włosów . Były dla niego jak narkotyk . Nie mógł się od niej oderwać . Nie chciał . Było mu dobrze , tam gdzie był – u jej boku . Znów dotknął jej ramienia , ta sama reakcja . Dreszcz , lekki uśmiech . Powtórzył gest . Hermiona zamruczała i odwróciła się twarzą do profesora . Znów dotknął jej ramienia i powąchał włosów . Kobieta otworzyła lekko oczy i przeraziła się , odsunęła się od profesora .
-Co pan robi…? – zapytała słabym głosem.
-Ja…to…nic nie znaczy .-Dziewczyna pierwszy raz widziała zakłopotanie na twarzy nauczyciela . Próbował się opanować , jednak z marnym skutkiem , bo jego policzki zaczęły płonąć lekkim rumieńcem . Hermiona zachichotała słabo , jednak i to spowodowało wzmocnienie czerwieni na policzkach Snape .Brunetce przyszła pewna myśl do głowy . Zastanawiała się czy zaryzykować…Bała się reakcji profesora…Jednak drgnęła :
-Czy możesz mnie przytulić jak przedtem ? – wymamrotała słabym głosem , przerywając przy tym mamrotanie Severusa . Która zamilkł i skostniał . Nie gładził jej ręki , nie robił nic . Leżał naprzeciwko niej i unikał jej wzroku . – Proszę…-powiedziała prawie nie słyszalnym głosem .
-Czy na pewno mogę ? – zapytał wcale na nią nie patrząc.
-Tak…
Snape drgnął i pogładził jej ramie , jak przedtem . Dziewczyne przeszedł miły dreszcz . Zamruczała .
-Nie mrucz , proszę – wyszeptał w jej usta Snape i dopiero teraz oboje zdali sobie sprawę z tego jak blisko są . Czuli swoje oddechy na ustach .
-Dlaczego ? - zamruczała i uśmiechnęła się lekko .
-To nie pora i miejsce na to żebym ci to tłumaczył . Jesteś jeszcze słaba . Śpij – rozkazał jej i przysunął do siebie , tuląc w ramionach . Hermiona była zaskoczona tym jak sile są barki Snape . Nie sądziła , że pod tą czarną codzienną szatą , kryje się tak umięśnione ciało . Chciała jeszcze coś powiedzieć , jednak jej powieki opadły zmęczone i Morfeusz porwał ją w swoje ramiona . Mistrz Eliksirów patrzył na nią z zaintrygowaniem . Fascynowała go to , że nie brzydziła się nim jak reszta kobiet z którymi spał , nawet Narcyza czuła do niego małe obrzydzenie . Ona była jedną z tych innych . To go fascynowało . Pogładził jej policzek
-Severusie… – jego pedantyczny spokój przerwał mocy , ciepły kobiecy głos , profesor McGonagal. Mężczyzna przestraszony nagłą wizytą przyjaciółki odsunął z policzka kobiety bladą dłoń i szybko wyskoczył z łóżka Hermiony , stając słaby i zmęczony przed Minerwą . Wstając posłyszał jeszcze , znów te słodkie mruczenie , które sygnalizowało teraz niezadowolenie .
-Mój drogi , ona ma męża i dzieci . Jedno chodzi tu do szkoły ! – skarciła go . Nauczyciel eliksirów odciągnął McGonagal od łóżka śpiącej kobiety i odszedł kilka , kroków dalej .
- Co ty z sobą robisz ? Jeszcze Amber by zauważyła i co ? Myślisz , że jak by się czuła jej córka widząc swoją matkę , z postrachem z lochów ? Severusie oprzytomniej – mówiła Minerwa . Mistrz Eliksirów spojrzał na nią z zimnym wyrazem twarzy i bąknął :
-Masz racje…- odwrócił się do niej plecami i powoli szedł do swojego łóżka .
-Severusie…- zawołała go cicho i złapała za ramie . – Wiesz , że tak być nie może. Ja nie mogę nic na to poradzić .
-Odpiepsz się już . Ja nie mam czasu – nie mógł się pohamować .Rozpierała go teraz złość . Zostawił Minerwe samą na środku Skrzydła Szpitalnego i ruszył gniewnie w stronę wyjścia , ignorują Poppy , która próbowała go zatrzymać . Jednak mężczyzna zniknął za dużymi drzwiami.

Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania