Miłość w (nie) prostej formie .rozdział 7
Ginny wybiegła ze swojego pokoju kierując się do salony na dole , gdzie miała nadzieje zastać swoich rodzicieli . Zatrzymała się przy framudze drzwi i ręką otarła kropelki potu na czole :
-Wy też dostaliście ? – zapytała zdyszana ,siedzącą w salonie na kanapie parę staruszków ,unosząc w górę zaproszenie od Harrego .
Państwo Wesleyowie popatrzyli po sobie i nie wiedzieli od czego zacząć . Oby dwoje milczeli .
-Dostaliście ? – zapytała z nutą złości i goryczy w głosie .
Molly popatrzyła na męża ze smutkiem i zakłopotaniem , ten uśmiechnął się do niej pokrzepiająco i spojrzał na stojącą córkę w progu .
-Tak .- odpowiedział twardo ojciec rudowłosej .
-Wiedzieliście o tym wcześniej ? – zajęczała z łzami w oczach .
-Kochana usiądź i porozmawiajmy – zaproponowała smutnym głosem matka rudej .
-Odpowiedzcie ! – uniosła się Ginny .Para znów popatrzyła po sobie . Molly przełknęła głośno ślinę, a Artur przysunął się do żony i zaczął gładzić jej dłonie . – Więc ?!
-Usiądź…
-Nie będę siadać ! Wiedzieliście prawda ?!-przerwała jej Ginny.- Dlaczego nic mi nie powiedzieliście ? – po policzkach zaczęły spływać jej łzy . Matka rudej wstała ,a za nią jej ojciec . Oboje podeszli do szlochającej dziewczyny i przytulili ją .
-Uspokój się skarbie .-powtarzała jej matka . – Arturze zrób czekolady –Staruszek zniknoł za futrynami drzwi ,a starsza pani , tuląc do siebie dalej córkę usiadła z nią na kanapie . Uniosła jej podbródek , tak aby patrzyły sobie prosto w oczy i znów zaczęła , mówić :
-Ginervo nie możesz żyć przeszłością – powiedziała stanowczo matka rudej , która zaszlochała bardziej i chciała spuścić głowę w dół jednak ręka Molly podtrzymująca jej podbródek uniemożliwiła jej to . – Słuchaj mnie , moja droga . HARRY to przeszłość . Zapomnij o nim .
-Nie umiem , mamo – mówiła poprzez łzy .
-Ginny , wy nie jesteście ze sobą już prawie od 13 lat .
-Twoja mama ma racje – powiedział starszy pan wchodząc do salonu z tacą i parujących kubków . –Napij się . – podsunął po jej nos kubek z gorącą czekoladą . Rudowłosa podciągnęła rękawy bluzki i objęła kubek rękami . Wypiła kilka łyków i odstawiła na swoje kolana .
-Lepiej ? – zapytała jej matka . – Ginny , obiecaj mi coś .
-Co ? – popatrzyła smutnymi oczami na matkę .
-Zapomnisz o Harrym i będziesz się do niego normalnie odzywać . – Minęła chwila zanim dziewczyna odpowiedziała . Upiła jeszcze parę łyków czekolady i powiedziała nie patrząc na żadnego z rodziców .
-Obiecuję – popatrzyła najpierw na matkę ,potem na ojca z lekkim uśmiechem i oparła się o ramie rodzicielki .
-A co u Hermiony , byłaś dziś u niej , prawda ? - Artur chciał zmienić temat ,na coś o czym Ginny mogła by mówić z uśmiechem , jednak ta zmiana tematu , przyniosła całkiem inny rezultat.
-Więc , może zacznę od tego że…- Ruda opowiedziała rodzicom o tym w jakim stanie zastała dom przyjaciółki i Rona . Molly nie mogła uwierzyć , że Ginny mówi o swoim bracie , takie rzeczy . Zawiodła się na synu . Naług zniszczył go do szpiku kości . Wyniszczył mu uczucia i zdrowy rozum . Molly nie wytrzymała , zaczęła szlochać . Zakryła twarz rękoma . Zaraz obok niej przysiadł Artur i obioł ją , a ona automatycznie wtuliła się w niego .
-Molly , kochana nie płacz .Ciii… Chodź zaprowadzę cię na górę .Odpoczniesz . – Starsza para wstała i anim zniknęli za futrynami pokoju Artur poprosił Ginny żeby została w pokoju . Starusze wrócił do córki po nie całym kwadransie .
-Posłuchaj mnie Ginervo…-ojciec zwracał się do niej pełnym imieniem jeśli coś przeskrobała , lub gdy sprawa była naprawdę poważna . –Chodzi mi o Hermione…-zaczął i w między czasie wytłumaczył córce jakie niebezpieczeństwo czyha na jej przyjaciółkę . Ojciec poradził jej także aby zwróciła się o pomoc do Harrego , bo on też miała się zając poszukiwaniami Hermiony .
Ginny obiecała ojcu ,że za wszelką cenę odnajdzie przyjaciółkę . Ale od czego zacząć szukać ? – zapytała samą siebie i w oczy rzucił jej się adres z koperty od Harrego . – WIEM ! – krzyknęła zadowolona z siebie Ginny .
-Cicho matka ,śpi ! – skarcił ją Artur ,z uśmiechem na ustach .
***
Widzisz to ? – Staruszek podsuną pod nos Luxiana , żółty pergamin .
-Ty chyba nie mówisz poważnie…
Otyły, starszy mężczyzna zarechotał obrzydliwie i mówił dalej .
-Ty pójdziesz , ze mną jako…mój praktykant ! Wiesz będziesz od czarnej roboty – staruszek zasiadł na fotelu i potarł ręce z zadowolenia .- Wszystko już obmyśliłem . Zniszczę ją psychicznie , jak i fizycznie –znów zarechotał , a Lux zastanawiał się co siedzi w głowie tego starca , że chce zabijać bezbronną dziewczynę , którą on chronił przez lata , a teraz po prostu on pomoże mu ją…zabić?
***
Noc dopadła już Hogwart jak i inne zakątki , takie jak Nore czy mały zniszczony domek na drzewie , z którego tej nocy było słychać donośne krzyki mężczyzny .
-Draco , zachowujesz się zupełnie jak dziecko ! Powiedz mi komu jeszcze nie dałeś tych zaproszeń ?! – warczał Harry .
-Harry , ty nic nie zrozumiesz ! Nie znasz tak dobrze Snape , jak ja ! On mnie wyśmieje !
-Wstydzisz się mnie ?! Wiesz , z ślubu mogą być nici , jeśli chcesz !
-Nie Harry ! – krzykną arystokrata i złapał za rękę partnera , który chciał już wyjść z kuchni . – Kocham cię , i chcę tego ślubu…
-Wybacz , poniosło mnie – zielonooki przytulił się do ramienia blondyna .
-Widać , że z ciebie złoty idiota – uśmiechną się złośliwie Draco i pocałował go w policzek .
-Dracooo! – jękną Harry , przeciągając ostatnią literę . – Skoro tobie jest tak ciężko dostarczyć te zaproszenie , to osobiście je dostarczę . Obiecuje ci to – uśmiechną się równie złośliwie.
***
Hermione obudził głośny huk zamykanych drzwi i piskliwy głosik pielęgniarki wołający – „Wracaj ! Ty musisz jeszcze leżeć!” wybiegła za kimś . Kobieta podniosła się na łokciach i zdała sobie sprawę, że nie ma przy niej Severusa. Mruknęła nie zadowolona i oczami zaczęła przeszukiwać sale szpitalną w nadziej , że zobaczy gdzieś czarnowłosego mężczyznę . Jej brązowe tęczówki zatrzymały się na starszej kobiecie w nie zgrabnym koku , to była profesor McGonagal . Stała samotnie na środku Sali , wpatrzona w drzwi Skrzydła Szpitalnego . Była zdezorientowana i smutna ? Zwykle stanowcza i zdecydowana profesorka zdawała się być teraz przygnębiona .
-Profesor McGonagal – zawołał brunetka , czując , że jest z nią już o wiele lepiej .
Nauczycielka nie odpowiadała na nawoływanie młodszej kobiety . Stała bez ruchu i z tym dziwnym wyrazem twarzy . Hermiona znów zawołała , i znów i tym razem McGonagal odwróciła głowę w stronę Hermione i tak jakby te wołanie , przywróciło jej pewność siebie . Podeszła do kobiet leżącej w łóżku .
-Widzę , że już się obudziłaś . Miło cię widzieć , w końcu nie śpiącą – zachichotała profesorka .
-Jak to nie śpiącą ? – zdziwiła się młodsza z kobiet .
-To ty nic nie wiesz ? – McGonagal przysiadła na łóżku kobiety.
-Nic , a nic .
-Byłaś w śpiączce . – Hermona poczuła się teraz tak jakby , ktoś znów uderzył ją w twarz . Jaka śpiączka ,o co jej chodzi to niemożliwe… – pomyślała skołowana brunetka .- Już prawie od tygodnia . – kolejne słowa przerwały monolog wewnętrzny Hermiony .
- To…niemożliwe…przecież…ohh – oczy młodej kobiety zeszkliły się . Dopiero teraz zdała sobie sprawę do jakiego stanu doprowadził ja Ron . Jej własny mąż , wyrządził jej tyle zła , ale musiała go kochać ,musiała… jednak coś jej na to nie pozwalało… i wiedziała dobrze co , ale teraz trudno było jej to nazwać .
-Wiedziałam , że to cie zdziwi . Jak się czujesz , moja droga ? – uśmiechnęła się ciepło profesorka .
-Dziękuje , czuję się o wiele lepiej . A Sever…znaczy profesor Snape , tu był ? Zdawało mi się , że tak – Brunetka patrzyła na minę , byłej nauczycieli i znów ten dziwny wyraz smutku wpełzł na twarz profesor transmutacji.
-Skąd ty wiesz , że profesor Snape tu był ?
-Pewnej nocy , obudziła się na kilka minut i widziałam , że leży na łóżku obok .-skłamała , tak naprawdę słyszała i czuła jak Severus najpierw chwyta ją za dłoń , a potem , kładzie się obok niej .Nie wiedziała , czy mówić Minerwie o tym wszystkim .- Gdzie on jest ? Coś mu się stało ? Wszystko z nim dobrze ?
- Na pewno lepiej , niż z tobą . Nie zaprzątaj sobie nim głowy . Nie powinnaś przynajmniej . – ostanie słowa profesorki zdawałby się być bardziej radą niż zwykłą odpowiedzią .-Hermiono , musisz mi powiedzieć , kto ci to zrobił . Rozmawiałam już Poppy i doszłyśmy do wniosku , że…- zmieniła temat
-Zgwałcił mnie – wybuchnęła Hermiona wraz z napadem płaczu .
-O kim ty mówisz ?- profesorka zmarszczyła czoło
-To potwór !
-Jak on się nazywa ? – pytała spokojnie McGonagal.
-To, to , to… To Ron ! jęknęła i znów wybuchneła płaczem . –Nie chcę o tym rozmawiać – mówiła poprzez łzy .
-Dobrze – machnięciem różdżki przywołała małą aksamitną białą chusteczkę , którą otarła policzki leżącej w łóżku kobiecie . – Będzie dobrze . Zadbam o to ,żebyś już tam nie wróciła – uśmiechnęła się do niej pocieszająco .
-Dziękuje .A mogę jeszcze o coś zapytać ?
-Pytaj śmiało moja droga .
-Bo…chodzi o profesora Snape, ja martwi…
-Moja droga ! – uniosła się –Mówiłam ci już ,żebyś sobie nim głowy nie zaprzątała , on jest arogackim dupkiem z tych jego piepszonych lochów ! Przestań mnie o niego wypytywać ! – wstała z łóżka kobiety i w szybkim tempie zniknęła za dziwami Skrzydła Szpitalnego .

Komentarze (3)
Pozdrawiam, HermioneS14
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania