Miłość w (nie) prostej formie .rozdział 8
Ginni pokonywała wysoką zieloną trawę ,w prawej ręce trzymając różdżek ,a drugą odgarniając źdźbła długich ,zielonych pasków trawy .Coś zaszeleszczało za nią .Ruda odwróciła się napięcie i rzuciła pierwsze lepsze zaklęcie przed siebie .Odczekała chwilę i szła dalej ,spięta i zmęczona . Błądziła już w tych zielonych chwastach z godzinę i nie mogła odnaleźć domu tego piepszonego Złotego Chłopca .Znów szelest .Kolejne zaklęcie poleciało w przestrzeń .Kolejny szelest .Ktoś chyba chował się w trawie .Ginni rzuciła się w bieg .Biegła przed siebie ,nie wiedząc dokładnie gdzie . Zasłoniła twarz ręką ,żeby pasma traw nie pokaleczyły jej policzków. Odwróciła się i ktoś rzeczywiście za nią biegł .Rzuciła zaklęcie za siebie i nadal biegła .Kolejne zaklęcie i kolejne ,Ginny zaciskała swoje oczy prosząc Merlina ,żeby to wszytko się skończyło, jednak potknęła się o wystający z ziemi kamień i wylądowała na pisku. Coś nad nią przeskoczyło .Dziewczyna podniosła twarz z piasku i dalej leżąc przetarła oczy ,którym ukazał się piękny biały jednorożec. Podobno przynoszą szczęście – pomyślała Ginny i zaczęła zbierać się z piasku.
-Gdzie ja jestem ? – zapytała sama siebie ,rozglądając się po okolicy .Łany trawy były za nią ,a przed nią rozciągało się ogromne czarne jezioro .To miejsce wyglądało ,jakby wymarło .Brzydka plaża ,czarne jezioro i zniszczony domek na drzewie .I że niby tu jest Potter ?! Ruda podeszła powoli do jednorożca ,który zaakceptował jej towarzystwo i dał poklepać się po grzbiecie .Ginny dziękowała Merlinowi ,że udało jej się nie trafić w konia ,bo inaczej jej życie było by istnym piekłem na ziemi . W sumie to pół-życie…
-Dasz się dosiąść ? – zapytała jednorożca ,który posłusznie przysiadł na piasku i gdy Ginny dosiadła zwierzęcia ,koń prychnął i rzucił się w wolny galop w stronę domku na drzewie .Ruda nie wiedziała ,gdzie teraz ją poniesie ,jednak jej przejażdżka konno szybko się skończyła ,bo jednorożec zatrzymał się przy zniszczonym domku i czekał ,aż jego pasażerka zejdzie .Gdy Ginni udało s sunąć z konia ,on podniósł się i zniknął za drzewem w długich źdźbłach trawy .Dziewczyna popatrzyła w górę ,na koronę drzewa i zaczęła wspinać się w nadziei ,że koń nie przyprowadził jej tu na daremno .Stanęła na podeście ,wymijając parę zniszczonych desek dotarła do drzwi .Zapukała ,a drzwi zaczęły otwierać się z zgrzytem i piskiem ,a ręka Ginny zderzyła się z bladym czołem młodego Malfoy’a.
- Co ty robisz głupi rudzie…! – arystokrata powstrzymał się od skończenia. – Harry ! Ktoś do ciebie ,ja idę.
Blondyn wyminął ją i aportował się cicho ,a zaraz za nim w drzwiach pojawił się zielonooki mężczyzna.
-Ginny ? – szepnął cicho Harry. - Co ty tu robisz ?
-Ja…chcę porozmawiać .Mogę wejść ?
-Zapraszam – Harry odsunął się i przepuścił Ginny. – Napijesz się czegoś ?
-Nie dzięki ,musimy porozmawiać Harry – powiedziała poważnie.
-Ok, ale nie będziemy tu tak rozmawiać w progu ,choć do salonu .Oboje usiedli na kanapie
- O czym chcesz rozmawiać? -zaczął Harry. - Nie odzywałaś się do mnie ,a teraz…
-Właśnie ,chcę od tego zacząć .Przepraszam. – między nimi nastała cisza.
-Rozumiem – Harry przerwała niezręczną ciszę. – Wybaczam ,wiesz że cię lubię i traktuje jak siostrę. – uśmiechnął się ciepło i przytulił ,na znak ich przyjaźni . – Coś jeszcze cię niepokoi ?
-Właśnie…-zaczęła. – Chodzi o Hermione. – Harry złapał się za głowę. Kompletnie zapomniał o niej ! – Chce pomóc ci jej szukać .
***
Minerwa bezmyślnie kręciła się po swoim gabinecie już trzecią godzinę i drugą butelkę czerwonego słodkiego wina . Zataczała małe kółka próbują się uspokoić ,jednak pokłady alkoholu ,które płynęły w jej krwi ,doprowadzały ją do białej gorączki .Opadła w fotelu naprzeciwko portretu Albusa Dumbeldora.
-I co ja mam z nimi zrobić ? – zapytała śpiącego na portrecie mężczyznę. –Albusie…gdybyś tu był…pomóż mi…proszę… - zająknęła i upiła łyk wina z kieliszka .Kilka łez spłynęło po jej policzku, zatracając się w krwistoczerwonym kolorze wina. -Albusie…-znów jęknęła i upiła trunku. Podniosła się z fotela i zataczając się dotarła do obrazu ,żeby z żalem pogładzić jego złote ramy. – Albusie…- cały czas powtarzała cicho imię mężczyzny ,którego było dane jej kochać i to z wzajemnością .Gdyby nie Severus to Dambeldor by żył ,byłby z nią ,pomógł by jej… Jednak Minerwa nie mogła obwiniać za to Snape’a .To Voldemort zniszczył wszystko –Piepszony dupek ! – pomyślała starsza kobieta na wspomnienie o Czarnym Panie .Dopiła kieliszek wina do końca i ruszyła w stronę biurka na którym stała butelka z alkoholem .Już miała nalewać kolejną lampkę wina ,gdy jej oczy zawisły na zegarze ,który głośno wybił godzinę 20:00 . Odstawiła kieliszek ,nałożyła długi ciemno-czerwony sweter i jednogłośnie stwierdziła ,że :
-Czas na inspekcje – powiedziała sama do siebie ,zamykając drzwi gabinetu.
***
Severus w samych bokserkach ,siedział zalany w trupa w swoich komnatach ,od czasu do czasu popalając papierosy .Może nie był w swoim ulubionym stanie ,bo wtedy pojmował wiele rzeczy inaczej ,ale na razie mu to nie przeszkadzało. Z paczki wyciągnął papierosa ,odpalił go i nalał sobie kolejną porcie Whisky. Ułożył się wygodnie na sofie i zastanawiał ,jak pozbyć się rudego problemu – Weasleya ,a zarazem dostać się do Hermiony ,nie zostawiając żadnych śladów i jednocześnie nie naruszać prawa .Skończył właśnie palić i upił łyka alkoholu .Jego powieki opadły ciężko i delektował się ciszą panującą w komnatach .Prawie usnął gdyby nie… Stuk ! Stuk ! Pukanie do drzwi. Podskoczył i z ręki wypuścił szklankę .Na jego szczęście pustą .
-Odejść ! –warknął ,zabierając się do sprzątania szkła.
-Severusie ,to ja – odpowiedział głos za drzwi zamkniętych komnat.
-Jaki ja ? – Severus był zbyt pijany ,żeby rozpoznać te barwę głosu ,jednak stu procentowo mógł być pewien ,że to kobieta.
-To ja ,Minerwa .Otwórz mi !
- Nie zamierzam !
-Obniżę ci pensje ,idioto !
Mistrz Eliksirów narzucił na siebie białą koszule i zastraszony zmniejszeniem pensji ,zataczając się i przez chwile ocierając o ścianę doczłapał do drzwi komnat .Otworzył je i zastanawiał się przez chwile czy to nie sen na jawie ? Minerwa McGonagl stała u jego drzwi w ręku z dwiema butelkami Ognistej . Czy świat stanął na głowie ?
- Czego ? – warknął Snape .Kobieta przeanalizowała ubiór przyjaciela i nie zdziwił ją fakt ,iż stoi przed nią w bokserkach i koszuli .Zignorowała to. Uniosła butelki w górę i bez zaproszenia wcisnęła się do komnaty przyjaciela. -Widzę szykuje ,się zabawa . Co jest ? – zamknął drzwi z hukiem i przysiadł obok starszej kobiety.
Przyjaciele rozmawiali ze sobą kilka dobrych godzin pochłaniając przy tym spore ilości alkoholu. Razem śmiali się, kłócili ,wyzywali i dochodzili do kompromisów. Ta noc była tą jedną z niewielu, kiedy mogli spędzić ,czas ze sobą ,nie przejmując się otaczającym problemami.
-Severusie ,co się kryje pod tą szarą zasłoną ,tam na stoliku ? – wskazała palcem na przedmiot.
-Sprawdź. – uśmiechnął się złośliwie i zanurzył usta w szklance z alkoholem .Starsza kobieta ruszyła w stronę przedmiotu po ciemną zasłoną .Podniosła szary materiał ,który skrywał pod sobą nie co innego ,a gramofon .
- O ! Gdzie są płyty ? – zaczęła rozglądać się po komnacie Snape’a ,a zanim on zdążył cokolwiek odpowiedzieć ,profesorka wyjęła z jednego regału płytę i za chwile rozbrzmiała muzyka .Poruszała się wolno w tak muzyki Severus podniósł się z sofy i ukłonił przed Minerwą.
-Czy mogę prosić ? – McGonagal podała mu dłoń i teraz razem tańczyli .Nie minęło pół godziny ,a Minerwa tańczyła ze Snape’m w białej bokserce i krótkich szortach .Rozpuściła włosy i Severus musiał stwierdzić ,że gdyby nie łącząca ich przyjaźń już dawno był by z nią w łóżku.
-Severusie ,nie masz racji ! – kłóciła się z mężczyzną z uśmiechem na ustach ,dalej tańcząc.
-A owszem mam ! Nie kłuć się ze mn…-Kłótnie przerwała Narcyza ,która wtargnęła do komnat Snape ,bez zapowiedzi .
-Severusku ! – zawołała na wstępie wesoło. –Severusku ? – zmieniła ton ,zaskoczona tym ,że Snape obejmował Minerwe i oboje byli prawie nago ! -Severusie Snape ! – warknęła nie zadowolona. – Wytłumacz mi to ! – podeszła do pary ,która przestała tańczyć. -Albo lepiej nie ! Widzę co tu się wyprawia ! Zdradzasz mnie z nią ! –Minerwa roześmiała się. – Z czego rżysz ,głupia ?!
-Hamuj się Narcyzo – próbował uspokoić ją Snape.
-Severusie dlaczego ! I czemu z nią ! – posłała Minerwie karcące spojrzenie. –Z nami koniec ! – uderzyła go w policzek i wraz ze stukotem szpilek opuściła komnaty Snape’a.
-Severusku ! – zaczęła rozbawiona Minerwa. – Tylko mi tu nie płacz ! – roześmiała się i usiadła obok ,przyjaciela ,który energicznie pocierał zaczerwieniony policzek.
-Cicho bądź ,muszę się napić. – otworzył kolejną butelkę Ognistej i pociągnął z niej zdrowo.
-Severusku ! – zawołała znów rozbawiona profesorka.
-Będziesz mi to teraz wypominać…o bogowie… -westchnął i znów pociągnął z butelki.
***
-To jak zgadzasz się ? – zapytał z błyskiem w oku staruszek.
-yyy…Ja…-zająkał się Luxian.
-Crucio ! –ryknął ,a chłopak krzyknął z bólu. -Zgadzasz się nie masz wyjścia ! – zarechotał złośliwie. –Bądź u mnie znów za 3 dni. A teraz spadaj ,chyba ,że chcesz zarobić klątwą !
Lux przybrał postać kota i zniknął za drzwiami ,tego obskurnego pokoju. W co on się pakuje ? Przecież miał się nią opiekować ,tak mówił Albus…właśnie Albus…dlaczego go tu nie ma…Wszystko było nie tak .Może…albo lepiej nie…albo ,może gdy ,pozbędą się Hermiony to jego problemy znikną ?
Wszystko było tak kruche i nie pewne…
***
-Ginny !
Za kuchni wychyliła głowę pani Weasly.
-Witaj Harry ! – obdarowała go ciepłym uśmiechem.
-Dzień dobry. Jest Ginny ?
-Na górze .Już się pogodziliście ,mam rozumieć ?
-Tak – uśmiechnął się zadowolony.
-To świetnie ! – Molly rzuciła się na Harrego ,żeby go uściskać.
-Molly ! Coś się stało ?! – z drzwi garażowych wyszedł ,zaniepokojony Artur .-O Harry witaj ! – on też obdarował go uściskiem i ciepłym uśmiechem .Harry kochał to miejsce i tych ludzi .Oni pomimo tego ,że los go tak doświadczył ,akceptowali to i traktowali jak kolejnego syna. Zawsze mógł wracać do tego domu i zawsze był przyjmowany ciepło.
-Nie, spokojnie Arturze –pocałowała go w policzek. -Tylko Harry nas odwiedził ,właściwie nie nas.
-A kogo ? -Pan Weasly zmarszczył czoło, brudne od smaru samochodowego.
-GINNY ! –wykrzyknęła zadowolona staruszka.
-Tak mamo ? –zawałowała z piętra dziewczyna.
-Zejdź kochana ! Zostaniesz na obiad Harry ? Dziś mamy potrawkę .
-Molly się nie odmawia. – uśmiechnął się zadziornie pan Weasly.
-Ja nie wiem…-Harry usłyszał tupot na chodach.
-Cześć Harry ! – Ginny rzuciła się radośnie w jego ramiona.
-Chodźcie do kuchni ,na obiad. – Molly gestem ręki wskazała ,wszystkim dobrze znany kierunek i zniknęła za futrynami drzwi.
-No już ! – ponaglił ich Artur.
-No dobrze . –westchnął Harry i zaraz usiadł za stołem ,a obok niego Ginny.
-Proszę. – Powiedziała starsza pani i zaraz przed nimi pojawiły się parujące talerz z potrawką z kurczaka.
-Smacznego – rzekł Artur.
-Dziękuje –odpowiedzieli chórem Harry ,Ginny i Molly ,po czym wszyscy zebrani przy stole roześmiali się.
Zaczęli jeść .Dało się słyszeć tylko zgrzyt sztućców .
-Więc –zaczął z pełnymi ustami starszy pan.
-Nie mówi się z pełnymi ustami ,Arturze ! –skarciła go Molly.
-Nie przesadzaj ,Molly –machnął ręką. –Co dzisiaj robicie ?
-Właśnie ,dobre pytanie .-odpowiedział Harry.- Ginny musimy iść do Hogwartu ,muszę dać Snapowi zaproszenie i od razu możemy sprawdzić ,czy czasem Hermiony tam nie ma. – włożył do ust kawałek kurczak
-Chcecie zaprosić Snape? –rozczarowała się ruda.
-Tak. Co w tym złego ?
-To Snape ,to samo zło. –roześmiała się Ginny
-Nie przesadzaj ,moja droga -wtrąciła Molly .-Dobrze ,ale koniec tego dobrego ,zbieram talerze .Chcecie deser ?
-Nie mamo ,nie ma czasu. –odpowiedziała Ginny.
-Racja ,każda minuta się liczy. Nie wiadomo ,gdzie jest Hermiona. – dodał Harry.
-To weście chociaż trochę szarlotki cytrynowej. –poprosiła starsza pani .-Może jak znajdziecie Hermione ,to sobie zje .
-Dobrze już dobrze. –odpowiedział Harry i wziął od Molly kawałek ciasta zawinięty w folię.
-Zbieramy się ?-zapytała Harrego ,Ginny.
-Tak -odpowiedział zielonooki.
-Ubierzcie się ciepło .Harry chcesz mój sweter ?-zapytał Artur .-Mam ich za dużo…
-ARTURZE ! Co ty sugerujesz? – jęknęła Molly.
-Nic ,nic…
-Do widzenia – powiedział na odchodnym Harry i wraz z Ginny zniknęli za drzwiami frotowymi.
-Daj rękę. – poprosiła Harry i zobaczył w oczach Ginny ,coś czego dawno nie widział .To był ten zalążek miłości ,który jeszcze nie wygasł. -Ja nie gryzę. –zażartował. Ginny roześmiała się i chwyciła jego rękę .Cicho i bezszelestnie aportowali się przed mury Hogwartu .
-Jesteśmy – westchnął Harry, wdychając świeże powietrze .
-Ooo..tak –uśmiechnęła się Ginny i mocniej ścisnęła dłoń Harrego.

Komentarze (1)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania