Miłość w (nie) prostej formie .rozdział 9
-Ej ,jeszcze zmiażdżysz mi dłoń ! –zażartował Harry. Ginny zaczerwieniła się i jak poparzona wypuściła z uścisku dłoń mężczyzny.
-Przepraszam. –uśmiechnęła się krzywo.
-W porządku. – odwzajemnił uśmiech .-To co idziemy ?
-Idziemy.
Oboje przekroczyli bramy Hogwartu .Dobrze wspominali to miejsce. Kochali te powietrze ,te mury i tych ludzi ,z którymi tyle przeżyli .To ,aż nie możliwie ,że jedno miejsce może budzić tyle wspomnień.
-Proszę . –Harry teatralny ruchem ,otworzył Ginny ciężkie drzwi .
-Dziękuje ,milordzie – ukłonił się i weszła do środka. -Od czego zaczniemy ?
-Profesor McGonagal ! –zawołał Harry ,widząc postać nauczycielki ,która gdzieś krzątała się po korytarzu. Oboje ruszyli w jej stronę .
-Harry ,nie masz lekcji i ty Ginny ? –zapytała wyraźnie zaniepokojona ,profesorka.
-Pani profesor ,my już dawno skończyliśmy Hogwart. – zaśmiała się ruda.
-Ahh…rzeczywiście. –uśmiechnęła się krzywo ,McGonagal.
-Coś się stało ,jakaś dziwna pani ? –zapytał Harry ,widząc przerażenie w oczach byłej nauczycielki.
-Ależ nie ,mój drogi. Miło cię widzieć Harry. –przytuliła najpierw jego. -I ciebie Ginervo. -Potem dziewczynę. –Czego tu szukacie ,właściwie ?
-Profesora Snape’a i Hermiony .
-Hermiona jest w Skrzydle ,a profesor…-zasmuciła się –Nie ma go ,ale powinien za nie długo wrócić. –ściągnęła z głowy tiarę i zaczęła nerwowo pocierać jej rondel.
-Hermiona jest w skrzydle ? –zapytali chórem Harry i Ginny.
-Tak ,niestety. – w jej oczach zbierały się łzy. –Powinniście ją odwiedzić. Ja…-zadrżał jej głos. –Muszę iść .Do widzenia. –Założyła tiarę na głowę i zniknęła za zakrętem .
-Coś tu jest nie tak. – zamyślił się Harry .-Chodźmy do tego Skrzydła, może tam się dowiemy o co chodzi.
***
Hermiona siedziała na swoim łóżku szpitalnym i czytała jedną z książek wypożyczonych z biblioteki –„Czarno magiczne Eliksiry” .Ostatnimi czasami tylko czytanie książek czarno magicznych dawało jej szczęście .Od dwóch dni czuła się samotnie .Severus gdzieś znikł ,tak samo jak profesor McGonagal przestała ją odwiedzać ,czy wtedy powiedziała coś nie tak ? Przecież martwiła się tylko o zdrowie profesora… Chciała znów się do niego przytulić i poczuć się bezpiecznie .Westchnęła zrezygnowana i poczuła ,że oplatają ją ciepłe dłonie .Jednak za małe ,żeby mógł być dłońmi jej profesora .Podniosła wzrok z nad książki i pisnęła zadowolona.
-Ginny ! Co ty tu robisz ? Harry !-przytuliła następnie ,mężczyznę.
-Raczej co ,ty tu robisz ? –zapytała ruda ,która usiadła po turecku ,naprzeciw przyjaciółki. Harry przysiadł obok niej.
-To długa historia.-radość spełza z jej twarzy ,na to miejsce wtargnął bezlitośnie smutek.-A wy ?
-Pogodziliśmy się. –uśmiechnął się ,zadowolony z siebie Harry.
-Mamy czas Hermi ,opowiadaj .-powiedziała z podekscytowaniem ruda.
-To trudne…- Hermiona tak bardzo potrzebowała wsparcia .
-Widzę po twoich oczach ,są szare .Takie same jak powiedziałaś Ronowi „tak” w dniu ślubu. Widziałam ,że cię to boli.- powiedział Ginny ,chwytając rękę Hermiony .
-A właściwie ,gdzie jest Ron ? –zapytał Harry.
-Tyle się wydarzyło ,tak długo nie rozmawialiśmy- Hermiona westchnęła i opowiedziała wszystko przyjaciołom .Płakała ,jak opowiadała im o Ronie ,Emmie .Jednak dla własnego dobra ,pominęła wątki z Severusem ,nie chciała całkiem się rozklejać. Ból w sercu męczył ją od kilkunastu lat .Dopiero gdy spotkała Severusa na peronie tego dnia. Coś w niej drgnęła .Jej oczy nie ,jak to określiła Ginny ,nie były już szare.
-Ty nie mówisz poważnie ?! –zapytał ,zdenerwowany Harry.
-Tak było .-mówiła poprzez łzy Hermiona.
-Już dobrze –Ginny tuliła do swojego ramienia przyjaciółkę i wycierała jej policzki ,po których spływały gorzkie łzy. –Tak mi przykro.
-Nie mogę nic ,zrobić. Jesteśmy z Ronaldem małżeństwem. –westchnęła ciężko.
-Racja. –dodał zasmucony Harry .-Ja się z nim policzę ! Tak nie może być ,że ujdzie mu to na sucho ! Uważałem go za przyjaciela ,ale z tym koniec. –zacisnął dłonie w pięści.
-Harry ,ja uważałam go kiedyś za brata. –dodała Ginny.
-Nie proszę ,nie róbcie mu krzywdy .To mój mąż. –zaszlochała brunetka.
-Hermiona ! –ryknęli chórkiem Harry i Ginny.
-Ty jeszcze go bronisz ?! –zapytał wściekle zielonooki .
-Przepraszam ,ale musze go kochać. -Dodała Hermiona. Harry cały chodził, nie umiał się uspokoić .Chciał rzucać zaklęcia nie wybaczalne, na wszystkie strony .Wrzał w środku.
-Harry…-poczuł na ramieniu dłoń. –Uspokój się ,idź się przejdź. –poradziła mu Ginny.
-Dobrze. –Mężczyzna wyszedł z Sali.
-A właściwie ,to jak się czujesz ? –zapytała Ginny ,przyjaciółki.
-W porządku. –uśmiechnęła się krzywo Hermiona. –Wiesz ,nie chciałam mówić tego przy Harrym, ja już dawno ,nie kocham Rona .Właściwie to.. nigdy go nie kochałam. –zaśmiała się lekko z rozpaczy.
-To dlaczego ten ślub, to wszystko ? –Ginny była wstrząśnięta.
-Severus ,to jego kocham. On jeszcze ,może o tym nie wie ,ale ja wiem. –popatrzała w niebieskie oczy przyjaciółki.
-Mówisz o Snape ?
-Tak.
-Przecież wy ,nie macie kontaktu. A ostatni raz widzieliście się przed wojną. Tyle lat temu…
-Mamy –uśmiechnęła się przywołując wspomnienie ,w którym Severus tulił ją. Wytłumaczyła Ginn ,że tak naprawdę to ,oni spotkali się i tak naprawdę ,to te uczucie między nimi odżyło .Wszystko wróciło ,jednak Snape przepadł. Znów płakała gdy mówiła ,że nie ma go przy niej ,że go potrzebuje .
-Kochana ,jesteś tego pewna?
-Stu procentowo. Nie chcę kochać nikogo innego. – Hermiona znów ,uśmiechnęła się nie winie i otarła policzki.
-Dobrze. –Ginny uśmiechnęła się wesoło.-Właśnie to ja ,też musze ci coś powiedzieć ,ale nie chcę ci dokładać zmartwień .
-Co ? Mów. –Rudowłosa powiadomiła Hermione o ,czyhającym na nią nie bezpieczeństwie ze strony Polluxa Crabba.
-Dopóki jestem w Hogwarcie ,to jestem bezpieczna i dopóki on jest ze mną. –zaczerwieniła się na ostatnie słowa. Ginny roześmiała się .
-Ty naprawdę ,go kochasz ! –uściskała przyjaciółkę. –Właśnie to za ile będziesz mogła wyjść ?
-Za dwa ,może trzy dni ?
-Świetnie ! Bo…
-Moje wesele wkrótce. –przerwał rudej ,Harry. –Uspokoiłem się już. –uśmiechnął się ciepło.
-Twoje wesele ? –Hermiona zmarszczyła czoło.
-Czyżbyś ,nie dostała zaproszenia ? – zapytała Ginny ,patrząc zadziornie na Harrego.
-Nie. – uśmiechnęła się brunetka.
-Proszę. –Mężczyzna wyciągnął w stronę brunetki ,białą kopertę .-A z Draco ,będę musiał sobie porozmawiać…
-To z Draco ! Winszuje ! Harry ! –rzuciła się ,żeby uściskać przyjaciela.
-To możecie ,iść wspólnie co ,wy na to .Żadna z was ,nie ma partnera . –zaproponował Harry ,a obie kobiety popatrzyły po sobie i roześmiały się .-No co ? Ja o czymś nie wiem ? –zdziwił się ,Harry.
-Oj ,nie wiesz o wielu rzeczach ! –odpowiedziała mu Ginny ,a Hermiona zaczerwieniła się .
***
Severusie ,gdzie ty jesteś ! Na cholerę, ci o tym mówiłam ! –Minerwa McGonagal błądziła po całej szkole ,próbując dać myślą ujście .-Byłam pijana. –tłumaczyła się. –Ja głupia ,powinnam cię zatrzymać! Nie pozwolić! Powinnam zacząć ,od Hermiony! Powinna była zniknąć! -kierowała się po schodach na wieże astronomiczną –Minerwo, na boga ,o czym ty myślisz ,głupia ! Dobrze ,że wzięłaś ją pod swoje skrzydła ,ale po co, zagłębiałaś się w to ! –weszła na szczyt . -Na boga ! Merlinie ! Albusie ! Co ja mam robić !? Drugi dzień go nie ma !
-Severusie ! –ryknęła z całych sił ,była zrozpaczona i nie mogła pozbierać myśli w całość ,bała się wydarzeń ubiegłej nocy .Oboje byli pijani ,nic nie mogła poradzić .Wymsknęło jej się kilka słów za dużo .Usiadła na kamiennym parapecie i patrzyła w dal ,dalej się obwiniając. Zaczęła prawie płakać ,z bezsilności. Spojrzała na ławkę ,na placu przed szkołą, na którą niegdyś siadała z Albusem ,żeby porozmawiać ,o zwykłych przyziemnych rzeczach .Kochała go i nadal kocha ,choć śmierć jej go zabrała ,choć ludzie mówili jej ,że to manipulator i nie jest wart niczyjego uczucia .Jednak ją coś pociągało w nim .Nie wiedział dokładnie co ,ale dla niej miał to coś… Zastanawiała się czy ,by postąpiła tak jak Severus ,czy by z marszu podjęła decyzje i ją zrealizowała, czy zabiła by ? Patrząc z perspektywy Severusa ,zjawisko nazywane śmiercią nie było mu obce… Znów spojrzała na ławkę ,człapała do niej zakapturzona, czarna postać .
-Severus ! – krzyknęła i zbiegła z wieży ,kierując się na plac przed szkołą. –Severusie ,to ty ?
-A kto inny. –odpowiedział ponuro ,wyczerpany Snape.
-Słodka Kirke ,twoja szata. -zasłoniła usta, rękoma.
-Tak, ocieka krwią winnych.
-Ty…
-Zabiłem ,tak bez wahania i litości .-odetchnął .-Nie żyje ,jutro pewnie będą pisać o tym w Proroku.-wstał i uśmiechnął się ponuro ,a w jego oczach było widać dosłownie żywe ,namacalne zło i euforie zemsty. –Już widzę te nagłówki „Zbity ! Ministerstwo pracuje nad odnalezieniem sprawcy” ; „Czy śmiercorzercy powrócą?” i tak dalej –zaśmiał się złowieszczo.
-Severusie ,ty… naprawdę to zrobiłeś ? –nie mogła mu uwierzyć.
-Dowód spływa po, mojej szacie. –złowieszczy uśmieszek nie znikał mu z twarzy. –Zemsta to, słodka rzecz. –dodał i wyminął ją.

Komentarze (5)
Pozdrawiam, HermioneS14
Przeczytam Twój blog od samego początku i jest wspaniały. Jestem pod wielkim wrażeniem tego jak pięknie, z doskonałością opisujesz wszystkie sytuacje, myślę że wena Cię nie opuści i będziesz kontynuować rozdziały!!!!!!!!!!!!! :) :)
Pozdrawiam Katharina88
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania