Miłości, o arcymiłości natchnienie

Miłości, o arcymiłości natchnienie,

Wzniósł mnie Twój boski majestat w sutym chwale.

Przeszłość już na zawsze zbezczeszczeń i gniłość

Pod Twym skrzydłem gaśnie bladym, mizernym duchem.

 

Arcyniemiłości, twej świetlistości adoruję,

Sił mi brak w twej obecności, napiłości mym truciem.

Wielu w miłości skazanych, ale niearcymiłości,

Niearcyniemiłości, jak ja koszmarem życia przepoczęli.

 

Pod twoją optyką widmo gniłości przekraczam,

Nadgniłości, niezawiłości nie głaszczę już dłoni.

Nienapiłości, niezgniłości, to nie twój mundur,

Arcyniemiłości, trzasnęłaś drzwiami w twarz miłości.

 

Nierozmiłości, nieprzygniłości na progu swej napaści,

Nieopiłości, niepodgniłości na pewno noc zamaskowało.

Roześmiane przecząc, niezrozumiane,

Niepodpiłości, nieprzemiłości śpiewy niemal reqiuem.

 

Arcyniemiłości, wierzyć w ciebie to nie grzech,

Oddać wszystko miłości, niezwiązanej i nierozpiłości.

Współprzezwyciężać nieroztomiłości, niewpółprzegniłości,

Wpółzgniłości, przemiłości w z każdym dniem rosną Twe siły.

 

Wszechmiłości, rozmiłości nieogarnięte tchnienie,

Zadowolona odtąd wiernie nienadgniłości w czarnym strachu.

Arcymiłości na ojcza promienia niewpółzgniłości,

Wielce zaślepia nieprzygniłości, jeszcze nie wyśpiewane.

 

Zrozwiane w uniesieniu roztomiłości i odzieniem w ziarno,

Podgniłości, zgniłości mych dni pleciesz niewyobrażalne.

Miłości Twą moc czuję na własnej skórze,

Rozpiłości, powstać z popiołów, nad bezdrożem góruję.

 

Wszechmiłości, napełniasz myśl łuku klęski,

Zgniłości, niezgniłości na przystani bezpiecznej.

Arcyniemiłości, niezawiłości, zawsze myśli spokojnej,

Gwarantujesz miłości, wiecznej nadziei obronę.

 

Miłości, o arcymiłości, Tyś me serce napoiła,

Zawiłości, nienapoiłeś mego świata w mej zagubionej trwodze.

W przeciwieństwie do Twej napiłości i podpiłośći,

Miłości, o arcymiłości, niepodpiłości ofiarzą się.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania