Miłosne zawirowania :)
Prolog
Wszystko zaczęło się od momentu, kiedy poszłam do liceum. Nowi ludzie, nowe otoczenie. Na szczęście miałam swoje najlepsze przyjaciółki. Wszystkiego dowiecie się niedługo...
Rozdział 1
No i zaczął się rok szkolny. Niestety... Mama obudziłam mnie o 7.00 rano. Nie chciało mi się wstać, ale no cóż musiałam. Po śniadaniu mama zawiozła mnie do szkoły. Spotkałam się tam z moimi przyjaciółkami: Zuzą, Kasią, Agą i Kingą. Chwilę potem zadzwonił dzwonek informujący o apelu. Wszystkie poszłyśmy na salę gimnastyczną. Po przemowie pani dyrektor, wszyscy wyszliśmy na przystanek, by poczekać na autobus. Zostałam sama, bo moje przyjaciółki odebrały mamy. Chciałam, żeby autobus przyjechał szybko. Wszyscy się na mnie gapili, to było wstrętne. Po 15 minutach wreszcie przyjechał. Gdy dotarłam do domu, nikogo w nim nie zastałam. Mama pracowała w biurze, a tata wyjechał w delegację. Chciałam z kimś porozmawiać no, ale z kim, przecież nikogo nie było, więc postanowiłam zadzwonić do Zuzy:
- Cześć Zuza. - Możemy porozmawiać?
-Hej! - Przywitała się. - Sorry, ale teraz jadę z tatą do babci. -Poinformowała mnie.
- No dobra. To cześć.
- Cześć.
Chciałam, żeby ten dzień się skończył. Poszłam do swojego pokoju. Moja pierwsza ocena szkoły : DO BANI ! Gdy weszłam do tego budynku od razu mi się nie spodobała. Już nie chciało mi się myśleć, co będzie potem, więc postanowiłam obejrzeć jakąś fajną komedię. Zaraz po filmie przyjechała moja mama:
- Cześć Kochanie! - przywitała się ze mną.
- Witaj mamo!
- Jak w szkole?
- Fajnie. - Skłamałam, bo nie chciałam martwić mamy, przecież i tak miałam dużo problemów na głowie.
- No to wspaniale. Chodź zrobimy sobie kolację.
- Dobrze.
Poszłyśmy do kuchni. W czasie przygotowań, zaczęłyśmy rozmawiać:
- Mamo, kiedy tata wróci?
- Córeczko już niedługo.
- Bardzo mi go brakuje.
- Wiem, mi też. Nakryj do stołu, proszę. - Powiedziała moja mama.
Po nakryciu stołu, spożyłyśmy posiłek. Chwilę milczałyśmy, aż do momentu gdy moja mama powiedziała:
- Sara, idź spakuj plecak i połóż się spać. Jutro musisz wstać rano do szkoły, a ja jeszcze trochę popracuję. Skinęłam głową na znak, że już idę.
DRUGI DZIEŃ SZKOŁY
To był wtorek. Obudziłam się o 5.00 rano. Już nie mogłam zasnąć. Za to myślałam, co wydarzy się dzisiaj w szkole. Chciałam zrobić coś, aby do niej nie iść, ale jak to by wyglądało. Drugi dzień w szkole a ,,Sary Kaster '' nie ma. Z drugiej strony chciałam zapoznać się z innymi uczniami w szkole. Mama jeszcze spała, więc postanowiłam zadzwonić do mojego taty. Nie obierał... Dałam się na spokój. Nim się obejrzałam była już godzina 7.05. Zrobiłam śniadanie i poszłam obudzić moją mamę. Przyszłyśmy razem do kuchni, by zjeść. Widziałam, że mama o czymś myśli, chyba nie spała całą noc. Zaraz po śniadaniu od wiozła mnie. Usiadłam na murku obok szkoły. Podeszła do mnie jakaś dziewczyna:
-Jak ty wyglądasz. - Powiedziała.
-Normalnie... a co cię to w ogóle obchodzi?
-Normalnie? Pff. Grzeczniej trochę.
-Bo co? - Spytałam.
-Mam na imię Luiza. Jestem tu najpopularniejszą dziewczyną, znam wszystkich.
-No i co z tego?
-Zobaczysz.
Na szczęście już poszła. Zaczęłam się obawiać jej słowa ,, Zobaczysz”. Nie wiedziałam co miała na myśli. Zadzwonił dzwonek na lekcję. Miałam pierwszą historię. Porażka....
-Dzień dobry. - Powiedziałam do pani.
-Dzień dobry.
Usiadłam w ostatniej ławce z Agą. Historia była beznadziejna. Nie rozumiałam jej wcale. Kompletna nuda... Po lekcji zaczęłam rozmawiać z przyjaciółkami:
-Hej. Opowiedzieć wam, co mi się dzisiaj wydarzyło?
-Tak. - razem odpowiedziały.
-No więc, siedziałam sobie na murku obok szkoły i podeszła do mnie najpopularniejsza dziewczyna-Luiza.
-O jak ci zazdroszczę. - Powiedziała Zuza.
-My też. - Oznajmiła Aga.
Kinga z Kasią pokiwały głową na znak, że one też mi zazdroszczą.
-Dziewczyny jeszcze wam nie powiedziałam wszystkiego, więc kiedy ona przyszła zaczęła się czepiać o to jak wyglądam. Kompletnie nie wiedziałam,o co jej chodzi.
-No to nie zbyt miłą miałyście rozmowę. - Powiedziała Kinga.
-Właśnie wiem. Chyba będzie się teraz na mnie mściła. Nie wiem co teraz mam robić.
-My chcemy się z nią za przyjaźnić. Bo przez to, będziemy popularne w całej szkole. - Powiedziała Kasia.
-Aha. - Odparłam i poszłam.
Dobrze, że lekcje już się skończyły. Wróciłam do domu. Zastałam tam moją mamę, która płakała. Od razu do niej podeszłam:
-Mamo, co się stało? - Spytałam.
-Nic córeczko.
-No przecież widzę.
-Moją firmę okradziono, nie mamy już nic.
-To straszne. Masz mnie i tatę. A tą kradzieżą niech zajmie się policja.
-Masz rację Sara, mamy siebie.
-Przestań mamo już płakać. Opowiedz, co policja powiedziała.
-Oni powiedzieli, że trzeba czekać.
-Już dobrze, nie przejmuj się tym. Jest już późno, mamo idź się połóż.
-Dobrze pójdę córeczko, kolacja leży na stole po niej, odrób lekcje i też się połóż spać. Dobranoc. Śpij dobrze.
-Dobranoc.
Rozdział 2 . Pseudo Przyjaciółki.
Wstałam o 8.00 rano. Za 30 minut zaczynałam lekcje. Mama jeszcze spała, nie chciałam jej budzić. Uszykowałam się sama do szkoły. Zostawiłam jej kartkę, w której napisałam:
,, Mamo ja idę już do szkoły. Wrócę o godzinie 16.00. Nie martw się już tym. Zadzwoń do taty i opowiedz mu o wszystkim. Życzę Ci miłego dnia
Sara.”
Gdy szłam na przystanek myślałam o tej sytuacji, co spotkała moją mamę. Zapomniałam nawet o wczorajszym incydencie z Luizą. Wsiadłam do autobusu, gdzie były moje przyjaciółki. Przywitałam się z nimi:
-Cześć dziewczyny.
Żadna z nich mi nie odpowiedziała. Nie wiedziałam, co się dzieje. Zajęłam miejsce na samym końcu autobusu. Siedziałam sama. Bardzo się tym przejmowałam, że dziewczyny się do mnie nie odzywają. Myślałam nad tym, czy nic przykrego im nie powiedziałam. Wyszłam z autobusu i poszłam do szatni. Zobaczyłam tam dziewczyny, które rozmawiają z Luizą. Gdy tylko mnie zobaczyły zaczęły do mnie mówić:
-A ty tu czego? -odparła Luiza.
-Przyszłam przebrać buty.
-To szybko i wypad! -powiedziała Zuza.
-Zuza o co wam chodzi?
-Weź spadaj stąd i nic do nas nie mów. Mamy ciebie dość. - rzekła Kinga.
Rozpłakałam się i wybiegłam z szatni. Dziewczyny zostawiły mnie.... To były moje przyjaciółki? To pytanie zadawałam sobie w myślach, ale odpowiedzieć na nie, nie mogłam. Przecież przyjaciółka to osoba, która zawsze cię będzie wspierała, która zawsze z tobą będzie w dobrych i złych chwilach. Ja zawiodłam się na swoich ,,przyjaciółkach”, jeśli mogę je jeszcze tak nazwać. Okazało się, że dla nich jest ważne, by być popularną w szkole niż jakaś ,, przyjaźń”. No cóż musiałam poradzić sobie sama. Nie dość, że okradziono mamie firmę to i moje niby przyjaciółki odwróciły się ode mnie. Totalny pech, porażka... Zadzwonił dzwonek. Poszłam na lekcję. Czułam się tam obco. Wtedy, jak miałam Zuzę, Agę, Kingę i Kasię mogłam z kimś porozmawiać. A teraz w szkole nie znam nikogo. Chciałam jak najszybciej wrócić do domu. Na przerwie, gdzie spojrzałam to wszyscy się na mnie patrzyli. Myślałam, że każdy mnie obgaduje. Miałam tego dość. Minęła druga, trzecia, czwarta, piąta i szósta lekcja. No i bardzo dobrze, w szkole było mi źle. Przyjechała po mnie mama, nawet się tego nie spodziewałam:
-Hej mamo. Nie wiedziałam, że po mnie przyjedziesz.
-Cześć Sara. Już nie mogłam siedzieć w domu, więc postanowiłam, że przyjadę.
-Dzwoniłaś do taty? - Spytałam.
-Tak, ale tata nie może do nas przyjechać, bo ma ważne zlecenie. Kazał ciebie mocno przytulić i ucałować.
-No to szkoda, że w takim czasie nie będzie z nami.
-Nie przejmuj się, tata niedługo wróci.
-Dobrze. Jak mamo minął ci dzień?
-Policja była i chcieli zobaczyć monitoring z biura. Zabrali nagrania na komendę. Zanim tu zajechałam to byłam na zakupach. ---Mam dla ciebie niespodziankę.
-A jaką? -spytałam z ciekawości.
-Niespodzianka to niespodzianka. Zobaczysz w domu.
Byłam ciekawa, co mama ma dla mnie. Przychodziło mi do głowy wiele pomysłów. Nie mogłam się już doczekać,aż dojedziemy do domu. Nareszcie ta chwila nastąpiła. Byłyśmy w domu. Pomogłam mamie wyjąć z samochodu zakupy. Wniosłam je i położyłam na blacie stołu. Usiadłyśmy razem na kanapie:
-Proszę to dla ciebie.
-Dziękuję co to jest ? - Spytałam, za nim otworzyłam małe pudełeczko.
-Zobacz.
Po prosu mnie zatkało. To był naszyjnik, ale to nie był byle jaki naszyjnik. Mama mi o nim opowiadała jak byłam mała. On należał do mojej babci, potem do mamy, a teraz do mnie. To jest niesamowite uczucie, jak się dostaje taki prezent, który przechodzi z pokolenia na pokolenie. Byłam szczęśliwa:
-Mamo dziękuję ci jeszcze raz. Kocham cię.
-Ja ciebie też córeczko.
Od razu założyłam go na szyję. Wyglądał pięknie. Nie mogłam się nim nacieszyć. Ciągle oglądałam się w lustrze. Zapomniałam o moich problemach w szkole. Mama poszła przygotowywać obiad. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Poszłam je otworzyć:
-Dzień dobry. Jest mama?
-Dzień dobry. Jest, proszę wejść i chwilę zaczekać. Już po nią idę.
-Dobrze.
-Poszłam po moją mamę, ten facet wyglądał jakoś podejrzanie. Wydawało mi się, że gdzieś go widziałam. Nie mogłam sobie t-jego przypomnieć:
-Mamo jakiś pan przyszedł do ciebie, jest w salonie.
-Dobrze już idę, a ty zostań tutaj.
-Ale dlaczego?
-Zostań. Proszę cię.
Mama poszła. Ja nie mogłam zrozumieć dlaczego nie pozwoliła mi iść razem z sobą. Czego ten facet od niej chce? Nad tym pytaniem zastanawiałam się przez chwilę. Postanowiłam, że podsłucham ich rozmowę. Drzwi były zamknięte. Usłyszałam tylko jedno zdanie wydobyte z ust tego mężczyzny ,, Masz czas do niedzieli”. O co mu chodziło? Postałam chwilę jeszcze, ale już nic więcej nie usłyszałam. Zaraz po tym facet wyszedł. Mama zaczęła płakać. Nie chciałam wchodzić, bo by wyszło, że ich podsłuchiwałam. Nie wytrzymałam, weszłam:
-Czemu płaczesz? Co ci mówił ten pan ? - Spytałam.
-Nic ważnego, dam sobie radę. A teraz muszę wracać do kuchni.
-No dobrze.
Zostałam sama w salonie. Na kanapie, w miejscu gdzie siedział ten facet, leżała jakaś kartka. Chyba wypadła mu z kieszeni. Bez wahania zajrzałam. Pisało tam: ,, Edward Wilson, 689457031” te liczby to chyba był numer telefonu. Chciałam to sprawdzić. Wzięłam telefon i poszłam na górę, by moja mama nie widziała. Wbiłam numer do telefonu i połączyłam. Włączyła się sekretarka ,, Tu Edward Wilson zostaw wiadomość”. Postanowiłam, że spróbuję się z nim skontaktować później. Zeszłam na dół i wtedy mama mnie zawołała:
-Sara, chodź na obiad.
-Już idę.
Poszłam do kuchni mama była uśmiechnięta wydawało mi się, że udaje. Chciałam jej powiedzieć, co znalazłam w salonie, ale stwierdziłam, że jak się dowiem kim jest ten Edward, to dopiero pokażę tę kartkę. Podczas obiadu mama nie odezwała się do mnie, ani słowem. Po skończonym posiłku, po raz kolejny poszłam zadzwonić do tego faceta. Znowu włączyła się sekretarka. Próbowałam jeszcze kilka razy, ale bez skutku. Robiło się już późno... Musiałam odrobić lekcje.. Gdy byłam w trakcie, zadzwonił telefon. To był Edward. Od razu odebrałam telefon:
-Halo! - Mówiłam kilka razy do słuchawki, ale nikt nie odpowiadał.
Po minucie jakiś mężczyzna odezwał się.
-Dzień dobry. Z kim rozmawiam? - spytał.
-Nazywam się Sara Kaster.
Po tych słowach ten facet się rozłączył. Była już 23.00. Mama już spała. Ja też musiałam już iść się położyć. Jeszcze chwilę myślałam, może gdybym się nie przedstawiła to bym się czegoś chociaż dowiedziała, ale już teraz na to nic nie poradzę.
Następnego dnia rano
Zeszłam na śniadanie. Przywitałam się z mamą:
-Dzień dobry mamusiu.
-Hej kochanie. Usiądź do stołu, już podaję.
Zajęłam miejsce. Nie chciało mi się iść do szkoły. Zresztą jak zwykle... nie mogłam nawet z nikim w niej porozmawiać. Nikogo nie znam... Postanowiłam, że na razie nie będę się tym przejmować. Mama położyła na stole kanapki i rozmawiałyśmy:
-Córeczko, dzisiaj nie będę mogła po ciebie przyjechać. - Powiedziała moja mama.
-To wrócę autobusem.
-Dobrze. A teraz jedz bo zaraz do szkoły.
-Już dziękuję. Możemy jechać.
-No to zabieraj torbę i jedziemy.
Wsiadłam do samochodu razem z moją mamą. W drodze do szkoły,odtworzyłam skrytkę. Zobaczyłam tam anonimy z pogróżkami. Nie wiedziałam, co mam powiedzieć. Wyjęłam je i pokazałam mojej mamie. Mama bardzo się zdenerwowała. Więcej niestety nie pamiętam... Kompletnie nie wiedziałam gdzie jestem. W szpitalu. Podszedł do mnie lekarz:
-Dzień dobry. Jak się czujesz?
-Czuję się dobrze. Gdzie jest moja mama?
-Twoja mama jest w drugiej sali. Ma ciężkie obrazy po wypadku.
-Wypadku ? Jakim wypadku.
-Ja Miałam wypadek razem ze swoją mamą?
-Tak.
-Ja nic nie pamiętam. – Powiedziałam.
-Wiem tak czasem bywa. A teraz odpoczywaj.
-Nie, ja chcę teraz zobaczyć się z mamą.
-Teraz to nie możliwe. Twoja mama nie jest w stanie.
-Proszę. Chcę ją zobaczyć. Obiecuję tylko na chwilę.
-No dobrze. Chodźmy.
Moja mama leżała tam kompletnie nie przytomna. Zaczęłam płakać. Parę minut posiedziałam przy jej łóżku. Potem przyszła pielęgniarka i kazałam mi wrócić. Ze łzami w oczach odeszłam... Miałam nadzieję, że to koszmar. Chciałam się w końcu z niego obudzić. Ale niestety to nie był sen. Wszystko wydarzyło się naprawdę. Myślałam sobie, że gdybym nie pokazała mojej mamie tych listów to by się nic nie stało. To była moja wina... Nie wiedziałam, co mam teraz robić. Zostałam sama. Tata w delegacji. Nienawidziłam, jak wyjeżdżał. Brakowało mi go. Mieliśmy problemy a dla niego ważna była praca. Czasem zdawało mi się, że wcale go nie obchodzimy. Postanowiłam, że do niego zadzwonię:
-Hej tato. Proszę cię przyjedź. Razem z mamą miałam wypadek. Mi się nic prawie nie stało, gorzej jest z mamą. - Powiedziałam smutnym głosem.
-Dobrze już wsiadam w samolot. O 23.00 najwcześniej będę. W którym szpitalu jesteście?
Jesteśmy w szpitalu koło parku.
-Trzymaj się córeczko. Ucałuj ode mnie mamusię. Niedługo przyjadę do was.
-Czekam pa.
Modliłam się by mama z tego wyszła. Szkołą się nie przejmowałam, miałam większe problemy. Moja mama wyglądała fatalnie. Idąc do łazienki, usłyszałam rozmowę dwóch lekarzy rozmawiających o mojej mamie. Mówili, że są małe szanse na przeżycie. Od razu się rozpłakałam i pobiegłam do jakiegoś pokoju . Leżały tam żyletki. Zabrałam jedno i poszłam do toalety. Nie chciało mi się wtedy żyć. Wzięłam żyletkę i podcięłam sobie żyły. Krew lała się z moich nadgarstków. Chwilę potem weszła do łazienki jakaś pacjentka. Przestraszona zaczęła wołać lekarza. Szybko przyszedł:
-Dlaczego to zrobiłaś? - Spytał.
-Nie chcę już żyć. Mam tego dość. Chcę z tym skończyć.
-Dobrze. Już nic teraz nie mów.
Wziął bandaż i zatrzymał krwawienie z moich rąk. Poszliśmy do psychologa. Nie chciałam z nim rozmawiać, przecież on mi nic nie pomoże. Po przemilczanej rozmowie wróciliśmy razem z doktorem do sali :
-Twoja mama jak się dowie co chciałaś zrobić, raczej nie będzie zadowolona. - Powiedział poirytowanym głosem lekarz.
-Sami mówiliście, że nie przeżyje. Wszystko słyszałam.
-Mówiliśmy, że ma małe szanse na przeżycie. Zrobimy wszystko co w naszej mocy, by twoja mama przeżyła. Może chcesz teraz jeszcze z kimś porozmawiać?
-Nie, dziękuję. Tata nie długo przyjedzie.
-Dobrze to teraz się połóż i spróbuj zasnąć. Musisz teraz odpoczywać.
Po tych słowach doktor wyszedł. Nie mogłam spać. Myślałam tylko o mamie. Była już godzina 23. 30. Ze łzami w oczach na pisałam do taty SMS-a:
,,Tato kiedy będziesz jest już po 23.00. Czekam. Kocham cię”
Po 15 minutach przyszedł SMS od taty:
,, Dzisiaj nie mogę przybyć do szpitala. Samolot się spóżni. Następny lot będzie jutro rano. Bądź dzielna. Wiem, że dasz radę. Trzymaj się córeczko”.
No to super... Po prostu wspaniale... zostałam sama... Jeszcze myślałam o tej całej sytuacji, a potem zasnęłam. Miałam koszmarny sen, w którym śniło mi się, że moja mama umarła. Od razu się obudziłam. Przy moim łóżku siedział mój tata. Mocno go przytuliłam:
-Dzień dobry tato.
-Dzień dobry Sara. Rozmawiałem z lekarzem. Czemu to zrobiłaś?
-To wszystko moja wina, że mama jest w takim stanie.
-Nie mów tak. Opowiedz co się wydarzyło.
-No więc... Nie wiem jak zacząć..
-Najlepiej od początku.
Wsiadłyśmy do samochodu. Otworzyłam skrytkę i zobaczyłam tam listy z pogróżkami. Pokazałam je mamie i wtedy ona się zdenerwowała i miałyśmy ten nieszczęsny wypadek.
-Nie zauważyłem tego jak dostawała te pogróżki.
-Bo ciebie ciągle nie ma. - Powiedziałam.
-Taką mam pracę Sara.
-Yhy. – Mruknęłam pod nosem.
Po moich słowach tata wyszedł, żeby porozmawiać o stanie mamy. Ja się czułam dobrze. Za dwie godziny miałam wyjść z tego szpitala. Moja mama nadal była nie przytomna. Bałam się o nią. Byłam zmęczona po tych przeżyciach...Zasnęłam... Gdy się obudziłam tata siedział przy moim łóżku z kopertą w ręku:
-Cześć Sara. Możemy już iść do domu, mam wypis. Mama musi jeszcze zostać. - Te ostatnie zdanie powiedział ze łzami w o-oczach. Przytuliłam go mocno. Potem się ubrałam i poszliśmy do sali, gdzie leżała mama. Posiedzieliśmy chwilę, bo przyszedł lekarz.
- Minęło już dwa tygodnie. Wreszcie moja mama wyszła ze szpitala. Odwiedzałam ją codziennie. Chodziłam normalnie do szkoły. Przez ten czas nie miałam żadnych nieprzyjemnych sytuacji ze strony kolegów. Mama mogła nie przeżyć, ale na szczęście lekarze uratowali jej życie. Byłam im za to bardzo wdzięczna. Razem z tatą opiekowaliśmy się mamą. Policjanci złapali złodziei i anonima, który wysyłał pogróżki. Mama już całkowicie wyzdrowiała. Tata już nie wyjeżdżał w delegacje. Był z nami. Moje życie znowu wróciło do normy. Zapowiadało się dobrze...
Rozdział 3 Zauroczenie
To był piątek. Wstałam rano, bo musiałam iść do szkoły. W drodze do łazienki usłyszałam rozmowę telefoniczną mojego taty mówił coś w stylu,, Już niedługo nie będziemy się ukrywać. Kochanie daj mi trochę czasu. Muszę na to wszystko przygotować Sarę i Jessice. Już muszę kończyć pa kochanie. Całuję gorąco”. No nie wytrzymałam.... Weszłam:
- Co ty wyprawiasz? - Spytałam.
-Nic. Śniadanie robię.
-Nie udawaj. Proszę cię.
-Nie wiem, o co ci chodzi.
-Chodzi mi o twoją rozmowę telefoniczną.
-Podsłuchiwałaś?
-Teraz to jest mało ważne. Możesz mi powiedzieć o co chodzi?Mama wie?
-Miałem już dawno wam powiedzieć, ale tak wyszło.
-Jak wyszło? Wiesz co uważałam ciebie za dobrego ojca, chyba się myliłam. Od kiedy to trwa?
Od 1 roku.
-Szybko się za bawiłeś na tych swoich delegacjach. Mama dopiero wyszła ze szpitala, a ty już jej niespodziankę szykujesz.
-To nie moja wina.
-A może moja? - Spytałam zdenerwowanym głosem.
-Nie. Samo tak wyszło.
-Kto jest to twoją nową wybranką?
-Nie ważne. Nie mów mamie sam jej dzisiaj powiem. Tyle chyba możesz dla mnie zrobić?
-Dobra.
Ubrałam się do szkoły i wyszłam. Nie żegnając się z nikim. Weszłam, do szatni. Miałam szczęście nikogo tam nie było. Kiedy się przebrałam poszłam do toalety. Zaczęłam płakać. W głowie zaczęłam zadawać pytania: Dlaczego akurat nas to spotkało? Dlaczego mój tata znalazł sobie kochankę? Dlaczego moje życie jest takie beznadziejne? Dlaczego?! Na żadne z tych pytań nie mogła odpowiedzieć... Zadzwonił dzwonek. Poszłam na lekcję. Usiadłam w czwartej ławce. Zaraz po dzwonku przyszła pani z biologii:
-Dzień dobry. Proszę przypomnieć sobie trzy ostatnie tematy. Zaraz będę pytać. - Powiedziała pani profesor.
-O nie tylko nie to. - Pomyślałam. Nic nie umiałam. No bo, kiedy miałam się tego nauczyć? Nie miałam czasu. Po dziesięciu minutach:
-Dobrze. Jest ktoś chętny? - Spytała.
Ona jest chyba jakaś nie poważna. Pyta, czy ktoś jest chętny. Po prostu przeraziła mnie. Oczywiście nikt nie podniósł ręki do góry. Miałam nadzieję, że mnie nie zapyta, ale z moim szczęściem to pewnie zapyta...:
-Sara Kaster.
-Słucham?
-Opowiedz nam o czym mówiliśmy na ostatnich lekcjach.
-Ja?
-Tak ty. Umiesz?
-Nie.
-Wiesz, że z biologi masz same niepozytywne oceny.
-Wiem.
Wzięłam torbę i wybiegłam. Przyszedł do mnie Krystian z mojej klasy. Miał brązowe oczy. Był przystojny, ale nie w moim stylu.Usiadł obok mnie:
-Co ty tu robisz? - Spytałam
-Przyszedłem do ciebie. Dlaczego wybiegłaś z klasy?
-Mam już wszystkiego dość.
-Nie rozumiem. Może mógł bym ci jakoś pomóc?
-W sumie to nie wiem. Chciałabym z kimś porozmawiać, ale nie będę ciebie zanudzać.
-Mam czas. Może zrobimy sobie dzisiaj wolne od szkoły?
-Mi pasuje. - Powiedziałam z uśmiechem na twarzy.
Poszliśmy w stronę parku. Rozmawialiśmy bardzo długo. Nawet wymieniliśmy się numerami telefonu.
-Robi się późno, muszę wracać. - Powiedziałam.
-Odprowadzę cię.
-Okey
W drodze do domu Krystian opowiadał mi o sobie.
-To już tutaj jest mój dom.
-Szkoda, że już idziesz.
-No niestety.
Na pożegnanie Krystian pocałował mnie w policzek. Zdziwiło mnie to. Ledwo się znamy. To fajny chłopak i jest spoko. Weszłam do domu. Mama pakowała walizki ojca. Nie wiedziałam co mam robić. Gdy weszłam nawet mnie nie zauważyli. Poszłam do swojego pokoju, żeby pouczyć się z biologi. Postanowiłam, że jutro pójdę do pani i poprawię swoje oceny. Po nauce zeszłam na dół. Siedziała tam moja mama. Była zapłakana:
-Mamo nie przejmuj się już tak tym. Damy we dwie sobie radę.
-Ja tak kochałam twojego Ojca. Zresztą nadal go kocham.
-Wiem mamo, wiem. Może jutro nie pójdę do szkoły i zostanę w domu z tobą?
-Nie córeczko. Dam sobie radę. Teraz pójdę się położyć.
-Dobrze.
Ta cała sytuacja przerosła moją mamę. Nie wiedziałam jak mam ją pocieszyć. Samej mi trudno jest się odnaleźć w tym wszystkim. Nagle dostałam SMS-a to był Krystian. Zdziwiło mnie to trochę. Myślałam, że nie napisze tak szybko po tym incydencie z buziakiem. Z drugiej strony to było miłe. Chociaż mogłam zapomnieć chociaż na jakiś czas o tym, co się dzieje w mojej rodzinie. Napisał:
,, Hej sorry, że ci przeszkadzam mam pytanie”
,, Hej. Jakie?” - Spytałam
,, Może miałabyś ochotę iść ze mną jutro do kina ? ”
,, Przepraszam, ale nie mogę. Wiesz przecież jaką mam trudną sytuację w rodzinie. Może kiedy indziej :) ”
,, Okej :) Dobrze ja ci już nie przeszkadzam pa :D ”
,, Dzięki za zaproszenie. Pa ”
Znam Krystiana krótko. Wydaje mi się, że jest super kumplem. Zawsze chciałam mieć takiego kolegę. Teraz, gdy w szkole wszystko mi się układa, to w domu nie. Czasami mam takie wrażenie, że jestem ,, pechową dziewczyną” Poszłam do swojego pokoju. Włączyłam muzykę. Chciałam się wyciszyć. Moją głowę zajmował pocałunek Krystiana. Miałam to wszystko przed oczami. Moje rozmyślania przerwał kolejny SMS od ,, Krystiana” :
,, To znowu ja. Pewnie myślisz, że jestem natrętny. Przepraszam za to, ale zapomniałem spytać, czy mógłbym zajść po ciebie i moglibyśmy iść razem do szkoły. No to jak? :D ”
,, Spoko :) Będę czekała. ”
Ten chłopak zaskakiwał mnie z godziny na godzinę. Co raz, to sprawiał jeszcze lepsze wrażenie. Brakowało mi kogoś takiego, jak on. Poprawia mi humor :). Było późno, więc postanowiłam iść spać.
Następnego Dnia.
Obudziłam się o godzinie 6.50. Chciałam ładnie wyglądać. Wyciągnęłam z szafy wszystkie ubrania, ale nic mi się nie podobało. Przypomniałam sobie o sukience, którą dostałam od mojej babci. On była przepiękna. Babcia zawsze mówiła, że wyglądam w niej ,,Niebiańsko” bardzo podobało mi się te określenie. Postanowiłam, że ją dzisiaj na siebie włożę. Wyjęłam ją z kartonika. Szukałam do niej odpowiednich butów. Gdy wszystko znalazłam, zrobiłam sobie lekki makijaż. Mama jeszcze spała, postanowiłam jej nie budzić, zostawiłam tylko informację, że poszłam do szkoły. Szybko zjadłam śniadanie i wyszłam przed dom. Czekał już tam na mnie Krystian:
-Hej. Długo czekasz?
-Cześć. Na ciebie mogę czkać i czekać. Tak na poważnie, to dopiero przyszedłem. Ładnie dzisiaj wyglądasz. -Powiedział z uśmiechem na twarzy.
-Dziękuję. Myślisz, że w szkole będą gadać, że wybiegłeś za mną i poszliśmy na wagary.
-A niech sobie gadają. Nie zwracam uwagi na takie głupoty. Gdybym na wszystko zważał, to nie wiem, co by było.
-No to ja mam inaczej. Zważam na wszystko, co mówią o mnie ludzie. Chciałabym mieć taką pewność siebie, jak ty.
-Pochlebiasz mi.
-Wiem. - Powiedziałam rozbawionym głosem.
-Wiesz. Jesteś naprawdę super dziewczyną. Podobasz mi się. Lubię w tobie, twoją wrażliwość.
-Dziękuję za te słowa. Ty też jesteś fajnym kumplem.
-Dzięki. Myślisz, że moglibyśmy być razem?
To zdanie mnie zaskoczyło. Znamy się przecież niecałe dwa dni. Nie wiedziałam, co mam mu odpowiedzieć:
-Znamy się zbyt krótko. Nie sądzisz?
-Masz rację. Zrobiłem z siebie totalnego idiotę. Przepraszam za to.
-Nic nie szkodzi. Fajnie, że mi to powiedziałeś. Jeszcze nikt w moim życiu nic takiego nie powiedział.
-Cieszę się, że jestem pierwszą osobą.
Na szczęście już doszliśmy do szkoły. Bardzo się tym ucieszyłam. Bo nie musiałam dalej rozmawiać o uczuciach, jakie wyznał mi Krystian:
-Już doszliśmy. - Powiedziałam.
-Nie chce mi się iść do tej szkoły. Może zrobimy sobie jeszcze raz wolny dzień od szkoły? - Spytał.
-Nie mogę. Dzisiaj poprawiam biologię.
-Spoko, rozumiem.
-Muszę iść, cześć.
-Pogadamy po szkole?
-Dobrze.
-Pa.
Bałam się dalszej rozmowy z Krystianem. Poszłam do pani z biologii. Udało mi się poprawić wszystkie jedynki. Byłam szczęśliwa. Zapomniałam wtedy o wszystkim. Myślałam tylko o poprawionych ocenach. Minęły wszystkie lekcje. Przez ten czas nie rozmawiałam z Krystianem. Unikałam go. Zostałam sama w szatni, aż do momentu gdy przyszedł do niej mój klasowy kolega. Pomyślałam ,, O nie, tylko nie to ” Miałam nadzieję, że wymknę się ze szkoły i uniknę tej rozmowy. Milczeliśmy oboje. Gdy już się ubrałam chciałam wyjść. Nie mogłam, drogę zagrodził mi Krystian:
-Co ty robisz?
-Ja? Nic. Chcę tylko porozmawiać.
-Dobra. Poczekam przed szkołą, a teraz mnie puść.
-Nie zostań, proszę. Widzę przecież, co się dzieje. Od rana mnie unikasz.
-Zdaje ci się.
-Nie możemy porozmawiać normalnie? - Spytał poważnym tonem.
-No, okej. Zdziwiły mnie te twoje słowa wypowiedziane rano. Obawiałam się tej rozmowy.
-Spoko, rozumiem. Gdybym wiedział, że jeśli ci to powiem, a ty tak zareagujesz, jak zareagowałaś, to bym ci tego nie mówił.
-To było nawet miłe, ale nie znamy się dobrze.
-Wiem, ale możemy przecież się poznać.
-No tak. Dla mnie to wszystko za szybko się dzieje. Jest dobrze tak, jak jest teraz. Nie chcę niczego popsuć. Jesteś naprawdę fajnym kumplem.
-Dzięki za szczerość. Jeszcze nigdy nie czułem nic takiego do żadnej dziewczyny. Chciałem ci to wszystko wcześniej powiedzieć, ale nie miałem odwagi.
-Przepraszam. Naprawdę dla mnie to się dzieje za szybko. Może na razie bądźmy przyjaciółmi, a potem zobaczymy.
-Okey. - Powiedział smutnym głosem i wyszedł.
-Nie wiedziałam, czy mam za nim iść, czy nie. Jeszcze nigdy nie byłam w takiej sytuacji. Myślałam, że wszystko wraca do normy, a tu coraz więcej niezręcznych dla mnie sytuacji.. Postanowiłam, że dam mu chwilę spokoju. Gdybym to ja była na jego miejscu, to nie wiem, co by mi strzeliło do głowy. Szłam w stronę domu. Pisząc SMS-y z mamą wpadłam na przystojnego chłopaka. Wszystkie jego książki spadły na ziemię:
-Przepraszam. Nic ci nie jest? - Spytałam.
-Nic się nie stało.
-Schylił się, aby pozbierać wszystkie swoje książki.
-Pomogę ci. - Powiedziałam.
-Nie musisz.
-Przecież to ja przypadkowo na ciebie wpadłam.
Zaczęłam podnosić jego notatki. Została ostatnia książka. Chwyciłam za nią razem z tym chłopakiem. Zobaczyłam wtedy jego piękne niebieski oczy, które wpatrywały się w mój dekolt. Kiedy wstałam, byłam lekko skrępowana .
-Mam na imię Sara. Jeszcze raz przepraszam za to.
-Drobiazg. Ja nazywam się Filip Barner. Miło mi.
-Mi również, chyba muszę już wracać do domu. Cześć.
-Pa
Ten chłopak wpadł mi w oko. Czułam, że to jet to. Zaczęłam myśleć co było, gdybym była z nim. Wiem to głupie... takie szczeniackie, a ja przecież mam już 17 lat. Dotarłam do domu. Drzwi były zamknięte. Zdziwiło mnie to, przecież mama nic mi nie mówiła, że gdzieś wychodzi. Na szczęście miałam ze sobą klucze. Weszłam. Na stole leżała kartka. Miałam dość takich komunikacji przez makulaturę. Odczytałam ją:
,, Dzisiaj nie będzie przez całą noc. Jadę do swojej przyjaciółki, nie rób nic głupiego.
Mama.”
Rozdział 4
Ucieszyłam się z tego powodu. Nie dość, że był dzisiaj piątek to jeszcze nie ma mojej mamy w domu. To oznacza, wolną chatę! Postanowiłam, że napiszę do Krystiana i zaproszę go na lampkę wina. Po pięciu minutach dostałam odpowiedź:
,, Dobrze, przyjdę. Niedługo będę :) ” Ucieszyłam się z tego powodu, że się nie obraził. Jego zachowanie świadczyło o dojrzałości jaką w sobie miał. Niektórzy w naszym wieku chłopcy zachowują się, jak gówniarze, ale on wydawał się inny. Na stole postawiłam wino. Zaraz po tym zadzwonił dzwonek do drzwi. To był Krystian.
- Hej, nie za wcześnie?
-Cześć. Nie, zapraszam do środka.
Usiedliśmy na kanapie. Wypiliśmy kilka lampek wina. Byliśmy już wtedy nieźle wstawieni. Krystian zaczął mnie całować, nie opierałam się. Dałam się ponieść chwili. Potem obudziłam się w sypialni moich rodziców z Krystianem. To był dla mnie szok.Ubrałam się szybko i obudziłam go:
-Ubieraj się. - Powiedziałam.
-Spokojnie. - Odpowiedział ironicznym głosem. Jakby wszystko zaplanował.
-Jak to się stało? Nie powinno do tego dojść.
-Wiedziałem, że ta wspaniała chwila, kiedyś nastąpi.
-Przestań ! - powiedziałam lekko zdenerwowanym głosem.
-Dobrze. Może już pójdę?
-Myślę, że to będzie najlepsze rozwiązanie.
Odprowadziłam go do drzwi. Byłam przerażona. Alkohol nie był moim zwolennikiem. Uświadomiłam sobie, że to nie był najlepszy, pomysł zapraszając go do domu. Aby nie myśleć tyle o tym, co się właśnie stało, postanowiłam obejrzeć jakiś film. Po trzech godzinach znowu przyszedł Krystian. Nie miałam ochoty otwierać mu drzwi, ale chciałam z nim tę sytuację wyjaśnić. Wpuściłam go:
-Mogę wejść? - Spytał.
-Tak, proszę
Usiedliśmy na kanapie. Byłam skrepowana, nie wiedziałam jak mam zacząć tą rozmowę:
-Przepraszam za moje dzisiejsze zachowanie. - Powiedział.
-Spoko, ja też przepraszam. Nie powinniśmy tyle pić. Nie myśleliśmy racjonalnie.
-Powiem ci szczerze. Czułem się bardzo dobrze przy tobie.
Gdy wypowiadał te słowa patrzył mi się w dekolt. Bardzo mi to przeszkadzało.
-Mógłbyś się tak nie gapić?!
-Ale jak ?
-Pomyśl!
-Po tych słowach podniósł głowę do góry:
-Wracając do tematu, to powinno się było wydarzyć, przynajmniej nie tak szybko.
-Spoko. - odrzekł poważnym tonem.
-Nie planuję jeszcze zostać mamą. Przynajmniej na razie nie chcę paprać się w pieluchach, czy coś takiego..
-Okej, rozumiem.
-Nom, może napijesz się czegoś?
-Jasne, masz może winko. - Powiedział żartobliwie.
-Bezalkoholowego to nie mam, a tak na poważnie?
-Sok, jeżeli masz?
Nalałam mu soku pomarańczowego. Porozmawialiśmy jeszcze chwilę i sobie poszedł, no i w końcu zostałam sama. Zastanawiałam się, czy dobrze mu powiedziałam. Postanowiłam, że pójdę do sklepu po jedzenie. Idąc, zobaczyłam tego chłopaka, na którego wpadłam w parku. Myślałam, że mnie nie zauważy, ale się myliłam:
-Hej, to ty?
-Cześć. Jeśli ci chodzi o dziewczynę, która na ciebie przez przypadek wpadła, tak to ja.
-Dobrze, że cię widzę. Wcześniej nie miałem odwagi zagadać, ale teraz... - Nie dokończył.
-Aha.
-Spodobałaś mi się. Miałem szczęście, że wpadliśmy na siebie.
-Ty też mi się podobasz.
Nie wiedziałam, że ja to powiedziałam. Jestem skrytą dziewczyną, ale wreszcie powiedziałam to, co myślę.
-Moglibyśmy się poznać?
-Jasne.
-Może pójdziemy na kawę? - Spytał.
-Spoko.
Idąc do kawiarenki Filip mi dużo o sobie opowiadał:
-Ja tu gadam, a ciebie to już pewnie nudzi. Może teraz ty opowiesz coś o sobie?
-Ja? Nie mam wiele do opowiadania. Wiodę naprawdę bardzo nudne i spokojne życie. - skłamałam.
-Każdy ma w życiu wzloty i upadki. Każdy z nas coś przeżył.
-No więc, tak. Mieszkam z mamą. Tata ma nową kobietę. Mam czasem wrażenie, że nikt się mną nie interesuje. Moje życie jest nudne i bez sensu.
-Nie myśl tak. Każdy ma czasem jakieś problemy. Życie bez nich byłoby zbyt idealne.
Nareszcie doszliśmy do kawiarenki, tam długo rozmawialiśmy. Potem Filip odprowadził mnie i dałam mu swój numer telefonu. Było późno i położyłam się spać. Wstałam rano. Zrobiłam sobie śniadanie. Później poszłam odrabiać lekcje. Gdy byłam w trakcie zadzwonił telefon. Nie wiedziałam, że tak szybko zadzwoni. To był Filip:
-Hej, nie przeszkadzam?
-Cześć, Nie.
-Chciałbym cię zaprosić do miejsca, gdzie się udaję, gdy mi smutno.
-Zaproszenie przyjęte. - Powiedziałam z radością w głosie.
-Moglibyśmy się spotkać w parku?
-Okej, a o której?
-12.30?
-Spoko, na pewno będę.
-Jesteśmy umówienie. Pa.
-Pa.
Nie mogłam doczekać się tego spotkania. Musiałam jakoś wyglądać. Ubrałam się w najlepsze ubrania i zrobiłam sobie makijaż. Zaraz potem na nieszczęście Krystian napisał mi SMS-a:
,,Cześć możemy się spotkać dzisiaj w południe?”
Odpowiedziałam mu:
,,Sorry, dzisiaj nie mogę. Będę się uczyć”
Po wysłaniu odpowiedzi nie dostałam już żadnego SMS-a. Nie przejmowałam się tym. Była już 12.00. Stwierdziłam, że już pójdę. Usiadłam na ławce w parku. Po pewnej chwili ktoś zasłonił mi oczy. Poczułam zapach męskich perfum. Tym kimś był Filip:
-A ty co mnie straszysz? - Spytałam żartobliwie.
-Ja? taki miły chłopak. - Po tym roześmiał się.
-Jego oczy były przepiękne. Wyglądały jak bursztyny. Mogłabym się w nie wpatrywać godzinami.
-No to jak, idziemy? - Spytał
-Idziemy. - Odpowiedziałam z uśmiechem na twarzy.
Po drodze żartowaliśmy. Nie myślałam o niczym innym, tylko o tym, co się teraz dzieje. Miałam wrażenie, że ktoś nas śledzi. Nie chciałam o tym mówić Filipowi, bo nie byłam pewna, ale nie przejmowałam się tym za bardzo, ponieważ przy nim czułam się bezpieczna.
-Jesteśmy.
-Ale tu pięknie. Dziękuję, że mnie tutaj zabrałeś.
-Też mi się tu podoba.
Nagle za krzaków wybiegł Krystian, Rzucił się na Filipa. Próbowałam go powstrzymać. Bez skutku. Filip nieźle oberwał, ale Krystian gorzej. Byłam na niego zła.
-Przepraszam za niego.
-To nie twoja wina. Kto to był? - Spytał.
-Krystian, kolega z klasy. Odrzuciłam jego uczucia. Nie chciałam ci mówić , jak szliśmy miałam wrażenie, że ktoś nas śledził. Nie miałam pewności i ci tego nie mówiłam.
-No to naprawdę mu na tobie zależy. - Powiedział.
-Jeszcze raz przepraszam. Chodźmy do mnie. Jesteś poobijany. Trzeba przyłożyć lód.
-Nic mi nie jest.
-Właśnie widzę. Nie bądź dzieckiem i nie daj się prosić.
-No okej.
Gdy szliśmy do mojego domu. Widziałam, że Filipa to boli. On tylko zgrywał ,,twardziela”. Tak było mi go szkoda. Doszliśmy na miejsce:
-Proszę, rozgość się. Ja pójdę po lód.
-Dziękuję.
-Przyniosłam zimny okład, przyłożyłam mu go do twarzy.
-Bardzo boli? - Spytałam
-Nie, prawie wcale.
-Zgrywus. - Powiedziałam.
No co ty, ja?
Tak, ty.
-Ja ci dam zgrywusa.
Przewrócił mnie na kanapę. To było piękne, nie chciałam żeby się skończyło. Nachylił się nade mną. Popatrzył mi w oczy i puścił. Tą chwilę zapamiętam na długo. Mimo, że się krótko znamy, to był wspaniały moment.
-Chyba już pójdę. - Powiedział.
-Nie, zostań. Twoja twarz wygląda fatalnie. Może pójdziemy do szpitala?
- Nie trzeba.
-Trzeba. Chodźmy.
-Dobrze pójdę, ale tylko dlatego, że cię bardzo lubię.
-Okej .
W drodze do szpitala nie odzywaliśmy się do siebie, ani słowem. Gdy dotarliśmy na miejsce:
-Filip, idź się zarejestruj.
-Ale ja nie umiem. - Powiedział rozbawiony.
-Nie żartuj, tylko idź.
-No dobrze już idę.
Usiadłam na krześle w poczekalni. Lekarz przyszedł po Filipa:
-Dzień dobry. Proszę za mną, a twoja dziewczyna niech na ciebie po czeka.
-Dobrze kochanie zaczekaj na mnie. - Powiedział do mnie Filip.
Zdziwiło mnie to, ale po nim to bym się wszystkiego spodziewała. To taki szalony chłopak. Po 20 minutach wyszedł. Miał całą swoją głowę obandażowaną. Próbowałam zachować powagę:
-Dobrze wyglądasz. - Rzekłam.
-Nawet sobie nie żartuj.
-Spoczko .
-Jest już naprawdę późno, a poza tym mam już dość przygód na dzisiaj. Odprowadzę cię i wracam do domu.
-Nie możesz się przemęczać, wrócę sama. A ty idź się połóż.
-Dzięki za troskę. Bez gadania ja ciebie odprowadzam i prosto idę do domu. Zgoda?
-Ale ty jesteś uparty. Zgoda.
-Po prostu nie chcę żeby ci się coś stało.
-Ty prawie mnie nie znasz. A troszczysz się o mnie jakbyś był moim bratem. Naprawdę to w tobie cenię.
-Jesteś wspaniałą dziewczyną, a uwierz mi ja wyczuwam takich ludzi.
Doszliśmy do mojego domu. Pożegnałam się z Filipem i poszłam. Myślałam jeszcze o nim. Potem weszła do mieszkania moja mama. Cała zalana łzami:
-Hej. Co się stało? - Spytałam.
-Widziałam przed chwilo ojca z tą.... - Nie dokończyła.
-Spokojnie. Porozmawiamy jutro, a teraz pójdźmy spać.
-Dobrze.
Poszłam do swojego pokoju. Niespodziewanie ktoś zapukał w okno mojego pokoju. To był Filip z różą. Wpuściłam go:
-Ej, a ty co tutaj robisz?
-Nie mogę już,muszę ci coś powiedzieć. - Powiedział.
-Co?
-Podobasz mi się, wiesz już o tym. No i chciałabym żeby z naszej znajomości wyszło coś więcej.
Wyglądał super jeszcze z tą różą. Po prostu przystojniak.
-Nie wiem, co powiedzieć.
-Nie musisz mi teraz odpowiadać. Proszę to dla ciebie.
Dał mi kwiatek. Nie wiedziałam jak mam się zachować, ale serce mi ,,mówiło”, że powinnam spróbować.
-Jesteś wspaniały i szalony. Zgadzam się. - Powiedziałam.
Po moich ostatnich słowach. Filip mocno mnie przytulił. Miał łzy w oczach. On jest taki boski.
-Myślałem, że mnie wyśmiejesz.
-Nie mówmy już o tym. Mój ,,chłopaku”
-Dobrze, moja ,,dziewczyno”
-Mieliśmy szczęście, że na siebie wpadliśmy.
-Racja.
-A teraz zmykaj do domu i się połóż. Posłuchaj mnie proszę.
-No dobrze.
Dał mi buziaka w policzek i szedł w stronę okna:
-A może wyjdziesz teraz drzwiami? - Spytałam żartobliwie.
-Wolę oknem papa.
-Okej, pa. Uważaj na siebie.
To był wspaniały dzień. Przejmowałam się tylko Krystianem, przecież muszę z nim coś wyjaśnić. Nie miałam ochoty się z nim spotkać, ani jutro, ani nigdy, ale musiałam, przecież on jest moim kolegą z klasy. Widujemy się prawie codziennie. Nie chcę z nim kończyć kumpelstwa. Chcę, żeby moje relacje były z nim koleżeńskie. Położyłam się spać.
Rozdział 5
Był poniedziałek. Wstałam rano, spakowałam książki do szkoły. Zeszłam na śniadanie:
-Witaj mamo. - Powiedziałam uśmiechnięta.
-Cześć córeczko.
-I jak masz siłę wrócić do naszej rozmowy?
-Nie ma o czym mówić. Już mi lepiej.
-Mamo nie da się uciec od problemów. Trzeba je jakoś rozwiązywać.
-Sara jesteś już prawie dorosła. Niedługo się wyprowadzisz, a ja zostanę sama.
-Mamo nie mów tak. Na pewno jeszcze kogoś dla siebie znajdziesz.
-Dziękuję ci, że we mnie wierzysz. A teraz jedz bo niedługo do szkoły.
Po zjedzonym śniadaniu pożegnałam się z mamą i wyszłam. W drodze do szkoły spotkałam Krystiana. Chciałam z nim porozmawiać:
-Hej, możemy pogadać?
-Nie mamy o czym.
-Ja myślę inaczej. -Powiedziałam.
-Jasne.
-Nie zachowuj się jak dzieciak. Zawsze miałam o tobie zdanie, że jesteś bardzo dojrzałym chłopakiem.
-No dobra mów, co masz mi do powiedzenia.
-No nie chcę, żeby nasze relacje się popsuły. Chcę nadal, żebyśmy byli kumplami.
-Już powiedziałaś, a więc żegnam.- oznajmił oschle i odszedł.
Minęło już pięć lekcji, jeszcze tylko dwie i do domu. Była długa przerwa. Usiadłam na murku przed szkołą. Czytałam książkę, gdy nagle ktoś przystawił mi bukiet róż pod nos. Bardzo ładnie pachniały. To był mój chłopak:
-Cześć kochanie. - Powiedział.
-Hej.
-Mogę cię dzisiaj gdzieś porwać?
-Zależy gdzie. - Odparłam z uśmiechem na twarzy.
-To niespodzianka.
-No jeśli tak to zgadzam się.
-O której kończysz lekcje?
-Za 2 godziny.
-Będę na ciebie czekał przed szkołą.
-Spoko.
Zadzwonił dzwonek. Filip już sobie poszedł, a ja poszłam na lekcje. Byłam ciekawa, co on kombinuje. Nareszcie minęły wszystkie lekcje. Wyszłam ze szkoły. Był już tam mój chłopak. Siedział na motorze:
-Wskakuj. - Powiedział.
-O nie, ja się boję.
-Ze mną się boisz? Niemożliwe. Obiecuję będę uważał.
-No dobra.
-Wsiadłam na motor. Objęłam Filipa w talii. Powiew wiatru unosił moje włosy. Z nim naprawdę czułam się bezpiecznie. -Zatrzymaliśmy się przy jeziorku:
-To tutaj.
-Ale tu pięknie. Nigdy tu nie byłam. Skąd znasz takie miejsca?
-Jeszcze ci wszystkiego nie pokazałem. Chodź za mną.
-Okej.
Po drodze ujrzałam koc na którym było wino, dwie lampki i truskawki. Czułam się jakbym oglądała jakiś film.
-Proszę usiądź. - Powiedział.
-Teraz to mnie zaskoczyłeś.
-Nie przesadzaj. Proszę.
-Podał mi lampkę wina. Nie powinnam brać, ale wzięłam z grzeczności. Siedziałam blisko Filipa. Patrzyłam mu się w oczy. On nachylił się znowu nade mną i powiedział:
-Teraz mogę cię w końcu pocałować.
Po tym bardzo namiętnie mnie pocałował. Jego usta błądziły po mojej szyi. Ta cudowna sytuacja trwała chwilę. Do niczego nie doszło. Może to i lepiej. Potem jeszcze trochę posiedzieliśmy na łące i rozmawialiśmy. Później poszliśmy nad jezioro. Filip popchnął mnie do wody. Na początku byłam na niego zła, ale potem mi przeszło. Zaraz po tym zdjął swoją bluzę i sam wskoczył do wody. Po kąpieli było mi strasznie zimno. Filip dał mi swoją bluzę. Nagle dostałam SMS-a, to była moja mama.
,, Sara przyjdź już do domu, proszę. Potrzebuję ciebie.” :
Filip odwieziesz mnie do domu? - Spytałam.
-Dla ciebie wszystko.
Ruszyliśmy w kierunku mojego domu. Mój chłopak jest świetnym kierowcą. Dotarliśmy na miejsce. Zeszłam z motoru, pocałowałam Filipa i poszłam do mamy:
-Już jestem. - Powiedziałam.
-Usiądź, proszę.
-Okej
-Chcę cię o czymś poinformować. Znalazłam dobrą pracę.
-To wspaniale.
-Ta praca jest w Norwegii.
-Zatkało mnie:
-I chcesz tam jechać?
-Tak, jesteś już na tyle dorosła, że mogę ciebie zostawić samą.
-No jeżeli tak bardzo chcesz.
-Chcę, a poza tym niedługo kończysz szkołę. Został jeszcze miesiąc. W wakacje możesz do mnie przyjechać.
-A kiedy jedziesz? - Spytałam.
-Jutro.
No nie wierzę. Moja mama jedzie jutro do Norwegii. Mówi mi to dopiero dzisiaj. Byłam na nią zła. Nie chciałam tego okazać.
-Dobrze. Nie będę się sprzeciwiać.
-Moja dorosła córeczka. - Powiedziała.
-Uśmiechnęłam się.
-No to jakąś kolację pożegnalną zrobimy? - Rzekła mama.
-Jasne, ale chciałabym ci kogoś przedstawić. Poczekaj, zadzwonię. Poszłam na górę:
-Hej.
-Cześć. Coś się stało?
-Nie, nic. Mógłbyś przyjechać. Moja mama jutro wyjeżdża i chciałabym cię z nią poznać.
-Nie ma sprawy. Zaraz będę.
-Zeszłam na dół.
-Niedługo będziemy miały gościa. - Powiedziałam.
-No to zabierajmy się do pracy.
Przygotowałyśmy parę potraw. Gdy już wszystko było na stole. Moja mama poszła się przebrać. Po chwili zadzwonił dzwonek. To był Filip. Miał na sobie czarny garnitur, dwa bukiety kwiatów i wino:
-Proszę, wejdź.
-Dziękuję i proszę to dla ciebie.
-Dzięki.
-Gdzie twoja mama?
-Na górze, zaraz zejdzie. Nie bój się. - Powiedziałam lekko rozbawiona.
-Mam nadzieję, że mnie polubi.
-Na pewno.
-Ze schodów schodziła moja mama;
-Mamo poznaj Filipa. To mój chłopak.
-Dzień dobry, to dla pani proszę.
-Miło mi ciebie poznać.
-Mi również. - Powiedział Filip.
-Usiądźmy do stołu.
-Chyba moja mama polubiła Filipa. Jego nie dało się nie lubić. Słodziak mój. Po zjedzonej kolacji:
-Chyba już pójdę. - Powiedział Filip.
-Jest już bardzo późno. Może zostaniesz u nas. Jest wolny pokój gościnny. Tylko poinformuj swoich rodziców. - Rzekła moja mama.
-No dobrze.
Byłam zaskoczona decyzją mamy, ale odpowiadało mi to. Razem z Filipem udaliśmy się do mojego pokoju. Mama została w jadalni.
-Usiądź, proszę.
-Dzięki.
-Co teraz robimy? Oglądamy jakiś film? - Spytałam.
-Ja to bym wolał coś innego.
Po słowie ,,innego” zaczął mnie całować. Nie opierałam się. Był taki cudowny, spostrzegawczy też. Zobaczył, że drzwi są otwarte, przekręcił zamek. Zaczął mi rozpinać moją koszulę. Był w tym naprawdę dobry. Musieliśmy być bardzo cicho, bo przecież moja mama była na dole. Rano obudziłam się w łóżku, na ramieniu Filipa. Miał takie wyrzeźbione ciało. Nasze ubrania były porozrzucane po całym pokoju. Chciałam żeby ta chwila trwała wiecznie... Ale nagle mama zapukała do drzwi:
-Sara śniadanie gotowe. Jest może u ciebie Filip bo nie ma go w salonie.
-Tak jest, rozmawia ze swoją mamą. - Skłamałam.
-Dobrze zaraz przychodźcie na śniadanie.
-Okej. - Powiedziałam.
-Gdy już moja mama poszła, budziłam Filipa.
-Wstawaj.
-Jeszcze chwila. - Powiedział.
-Nie teraz, moja mama woła nas na obiad. Powiedziałam jej, że ty rozmawiasz przez telefon i zaraz zejdziemy.
-Chwila.
Gdy się ubrałam Filip jeszcze leżał w łóżku.
-Filip, no wstań.
-Pod jednym warunkiem, że mnie pocałujesz.
-Mały szantażysta. - Rzekłam żartobliwie.
-No to jak?
-Zgoda.
Dałam mu buziaka.
-Ty myślisz, że mi to wystarczy?
-Na tyle zasłużyłeś, a teraz ubieraj się.
-No dobrze, jakoś nie mogę ci odmówić.
Ubrał się i zeszliśmy na dół.
-Dzień dobry. - Powiedział Filip.
-Dzień dobry, siadajcie. Ja muszę już jechać na lotnisko. Do wiedzenia córeczko. Filip zaopiekuj się Sarą.
-Dobrze.
-Do widzenia mamusiu.
-Dałam jej całusa na pożegnanie.
Po pójściu mojej mamy zjedliśmy śniadanie i postanowiliśmy, że upieczemy jakieś ciasto.
-No to, do dzieła. - Powiedziałam.
Wszystko szło sprawnie, aż do momentu, kiedy Filip zaczął szaleć. Obsypał mnie mąką, a potem popchnął na stół. Zrobiłam to samo, też sypnęłam go mąką. Nie spodziewał się chyba tego i kichnął.
-Na zdrowie. Masz za swoje. - Powiedziałam z rozbawieniem w głosie.
-Ja ci pokażę. - Rzekł z uśmiechem.
Szybko pobiegłam na górę. Ganialiśmy się po całej górze. No i mnie złapał... Pocałował mnie tak słodko. Zaraz po tym zadzwonił dzwonek do drzwi. Dom wyglądał... no tak, jak wyglądał, Mąka była wszędzie. Nie wiedziałam kto, to mógł być.
-Otwórz – Powiedziałam.
-Udajmy, że nas nie ma. Mamy lepsze rzeczy do roboty.
-Jasne, chodź na dół i otwórzmy te drzwi.
-No, okay.
Zeszliśmy na dół, było pełno dymu. Zapomnieliśmy o włączonym piekarniku. Poszłam otworzyć szybko drzwi. To byli strażacy. Sąsiadka ich wezwała, gdy zobaczyła dym. Na szczęście nic się nie stało.
-Otwórzcie okna, nasza pomoc nie będzie konieczna. Do widzenia. - Powiedział jeden ze strażaków.
-Dobrze, dziękujemy. - odparł Filip.
Byłam lekko zdenerwowana, nie mogłam nic powiedzieć. Dobrze, że Filip był przy mnie. On zawsze wie, co powiedzieć.
Mama godzinę temu wyjechała, a już mamy taką sytuację. Nie wiem, co ja bez niej zrobię.
-Spokojnie, przecież nic się nie stało. Masz mnie.
-Mógłbyś się do mnie wprowadzić? - Spytałam.
-Czekałem aż o to zapytasz. Oczywiście, że tak. - Powiedział z uśmiechem na twarzy.
Przytuliłam go i do ucha wyszeptałam ,,dziękuję”.
Rozdział 6
Posprzątaliśmy dom i pozamykaliśmy okna. Było już wszystko w porządku. Postanowiliśmy, że obejrzymy jakiś film. Po nim Filip pojechał motocyklem po swoje rzeczy. Cieszyłam się z przeprowadzki, mój chłopak będzie teraz cały czas przy mnie. Czułam, że już wszystko układa się po mojej myśli. Było już późno, a Filip nie wracał. Bałam się o niego. Do głowy przychodziły mi różne myśli. Dzwoniłam kilkanaście razy na jego telefon.... i nic... nie odbierał. Postanowiłam, że zadzwonię do jego mamy:
-Dzień dobry. Jest może Filip?
-Dzień dobry. Filip pojechał właśnie do ciebie pół godziny temu.
-Ale u mnie jeszcze go nie ma. Martwię się.
-Dzwoniłaś do niego?
-Tak.. Nie odbiera.
-Boję się o niego. Musimy zacząć go szukać.
-Dobrze. Ja już idę rozejrzeć się po okolicy. A pani niech szuka w waszej miejscowości. - Powiedziałam poważnym tonem i się rozłączyłam.
Wzięłam szybko kurtkę i wybiegłam. Szukałam go wszędzie. Idąc nad jezioro usłyszałam syreny karetki. Byłam przerażona. Gdy dotarłam na miejsce zobaczyłam motor Filipa. Była już tam pomoc. Ze łzami w oczach pobiegła do niego. Motocykl Filipa był mało uszkodzony, z nim było gorzej. Lekarze nic nie chcieli mi powiedzieć. Zadzwoniłam po jego rodziców. Szybko przyjechali. Dowiedzieli się tylko, że Filip jest w ciężkim stanie i może z tego nie wyjść. Wtedy to się załamałam. Nie przeżyję tego jak Filip umrze. Zabrali go do szpitala. Ja razem z jego rodzicami pojechałam do kliniki. Po pięciu godzinach czekania w napięciu, przyszedł lekarz:
-Na szczęście chłopak jest silny, wyjdzie z tego. - Powiedział.
Mama Filipa zaczęła płakać, ja razem z nią. Jego tata nie okazywał bólu i radości jaka go dotknęła, ale widziałam, że on też bardzo to przeżywa. Lekarz wyszedł z sali. Pozwolił nam do niego wejść:
-Ja poczekam, a państwo idźcie. Wejdę potem. - Powiedziałam.
-No dobrze. - Odpowiedziała mi mama Filipa.
Po 15 minutach wyszli. Była kolej na mnie. Zebrałam myśli i weszłam. Rozpłakałam się jak zobaczyłam mojego chłopaka tak poobijanego. Usiadłam obok niego i wzięłam za rękę. Wiedziałam, że mnie słyszy. Wyszeptałam mu parę zdań, żeby walczył. Obudził się na chwilę po moim ostatnim zdaniu wyszeptanym do jego ucha ,,Walcz dla nas” Miałam już dawno mu powiedzieć, że będziemy mieć razem dziecko. Po chwili przyszedł lekarz i musiałam opuścić pomieszczenie w którym znajdował się mój ukochany.

Komentarze (2)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania