Miły spacer

To opowiadanie dedykuję Kemilk*

 

Był przyjemny, słoneczny dzień. Dwóch mieszkańców naszej wsi szło spokojnie przez Kości Wielkie. Dotychczas był to zwyczajny spacer podczas którego nic się  specjalnego nie wydarzyło. Przynajmniej na razie.

 

Idąc minęli jeden palący się dom. Co w tym jednak takiego niezwykłego? W sumie nic. Budynki tak mają, że czasami któryś się zapali. Większą sensacją byłby, gdyby ktoś wezwał straż pożarną.

 

Później spotkali małą, bosą dziewczynkę, która głaskała psa, śpiewając przy tym coś w nieznanym im języku. W tym też nie było żadnej rewelacji; i nie zmieniało tego, nawet to, że ten pies był zdechły. Niektóre dzieci wolą głaskać nieżywe zwierzęta.

 

W pewnym momencie drogę przebiegła im wrzeszcząca (chyba po łacinie) kobieta, o czerwonych oczach. Biegł za nią ksiądz proboszcz z Krucyfiksem. Niby nic wielkiego, ale i tak ksiądz postanowił wyjaśnić:

 

- Uciekła mi z egzorcyzmów! To wyjątkowo ciężki przypadek diabelskiej ingerencji! - mówił to tak, jakby nikt nie wiedział o co chodzi. Przecież to było oczywiste. Natomiast w samych egzorcyzmach nie ma niczego nowego.

 

Potem na ich drodze stanął inny osobnik, mianowicie czarny kot. Oczywiście, zupełnie się tym nie przejęli, gdyż żaden z nich nie był przesądny. Zwierz podniósł się, i teraz stał tylko na tylnych łapach, niczym człowiek. To też ich nie zainteresowało, wszak niektóre czworonogi tak mają. Teraz można było zobaczyć, że w przedniej łapie (niczym w ręce) trzyma ludzki palec. Tę rzecz, też olali, wszak zwierzęta znajdują różnie rzeczy. A nawet, jeśli ten kot sam oderwał komuś ten palec, to jest to problem właściciela ręki, nie ich.

 

Niedługo potem usłyszeli głos sołtysa:- Hej wy dwaj, moglibyście mi pomóc! - było to niby pytanie, ale naprawdę ton był rozkazujący.

 

Okazało się, że sołtys, wraz ze swoją córką, próbowali wsadzić do bagażnika jakiś worek foliowy. Jednak było to dla Karoliny za ciężkie. Chcąc, nie chcąc pomogli im. Przy okazji przez niezapięty suwak podejrzeli, iż w worku były ludzkie zwłoki, ale kogo by to interesowało? To nie ładnie wtrącać się w nieswoje sprawy.

 

Gdy uszli dalej, z góry rozległ się głos:- Cześć chłopaki, ładny dzisiaj mamy dzień!Spojrzeli w niebo i ujrzeli przelatująca nad nimi na miotle czarownicę.

 

- Cześć wiedźmo! - przywitali się.

 

- Lecę właśnie na Łysa Górę! - wyjaśniła im.- Tylko nie zderz się z jakimś ptakiem!

 

Oczywiście to spotkanie z czarownicą nie było niczym, nad czym byłoby warto dłużej się zastanawiać. Przecież czarownica przelatuje nad nimi regularnie.

 

Potem spotkali pana Edwarda.

 

- Cześć! - powiedział im.

 

- Cześć! - odpowiedzieli mu.

 

Edward był taki jak zwykle, to znaczy bez połowy twarzy. Skoro był taki jak zwykle, to możemy śmiało nazwać to spotkanie najzwyklejszym. Nawet nie chcieli z nim dłużej rozmawiać.

 

Przechodzili po chwili koło domu, pod którym stał tłum gapiów.

 

- Co się tutaj tak zebraliście? - spytali.

 

- Jakiś wariat ma zamiar skoczyć z dachu i się zabić - wyjaśnił ktoś z tłumu.

 

- Też nie macie lepszego pomysłu na widowisko - odrzekli i poszli dalej.

 

Nie mieli ochoty patrzeć na jakieś tam samobójstwo. Co w tym jest ciekawego?

 

Nie uszli daleko, gdy spotkali dwóch policjantów. Jeden był duży i chudy, a drugi niski i gruby.

 

- Szukamy groźnego pedofila, który skrył się w państwa wsi. Czy nie wiecie, gdzie może być? - spytał ten chudy.

 

- Chyba się ukrył w piwnicy pod zawaloną chałupą na Wisielców 5.

 

- Dziękujemy! - odparł ten gruby.Policjanci poszli sobie.

 

W sumie nic ciekawego. To przecież zwykła praca policjanta.

 

Nie zamienili natomiast słowa z owczarzem. Z nim nie warto, gadać kiedy idzie wściekły z zakrwawionym nożem w ręku. To oczywiście żadna sensacja, wszyscy o tym wiedzą.

 

Minęli też mały dom, z którego wydobywały się odgłosy strzelaniny. Nie zwrócili na to uwagi. W wielu domach ludzie strzelają, nikt już sobie tym nie zaprząta głowy.

 

Gdy tak szli, napotkali na swojej trasie leżąca czyjeś  zwłoki. Spokojnie je ominęli. Nie było czym się przejmować. Wszak już dawno wszyscy się pogodzili, że na wsi Kości Wielkie służby porządkowe nie specjalnie radzą sobie ze sprzątaniem.

 

Potem jednak spotkali głupią Jadźkę, która wyglądała na przybitą. Miała smutną twarz i spuszczone na dół spojrzenie.

 

- Co się stało? - spytali.

 

- Wszyscy się ze mnie śmieją, że nie mam Facebooka - wyjaśniła im.

 

Obydwaj stanęli jak wryci. Wydawać by się mogło, że w dzisiejszych czasach każdy ma już Fejsa, nawet na takim zadupiu jak nasze. Wreszcie, podczas tego spaceru, zdarzyło się coś niezwykłego.

 

Marek Adam Garbowski

Warszawa 2019

www.zapisacmarzenia.pl

*Pewne (pisząc delikatnie) kontrowersyjne wypowiedzi osoby, której dedykowałem opowiadanie, spowodowały, że zerwałem definitywnie współpracę z nią. Dla uczciwości dedykacja zostaje.

Średnia ocena: 4.4  Głosów: 7

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (16)

  • ania_marzycielka 02.05.2019
    Bardzo mi się spodobało :) Przyjemnie się to czytało, a na koniec jeszcze takie zaskoczenie. Bardzo mądry tekst :) Pozdrawiam:)
  • Bardzo mi miło. Polecam się na przyszłość.
  • Anonim 02.05.2019
    Niezłe, niezłe, nawet się uśmiechnąłem. Masz talent do pisania takich krótkich, lekkozabawnych tekstów.

    Pozdrawiam.
  • No, jasne!
  • yanko wojownik 03.05.2019
    Niby można pójść (bez podtekstu albo z... - zależnie od wizji, albo upodobań i polityki wewnętrznej) na stronę i przeczytać wszytko, co tam jest, ale przekora trochę wyklucza łatwizny i jak coś jest za łatwe, to się troszeczkę choć utrudnia sobie, tak to czekam na kolejne wstawki Twych dzieł tutaj. Te wieś polubiłem, sam myślę czy sobie jakiejś nie wymyślić, bo współcześnie większość zatraca charakter, fikcyjna może zachować. Podobało się jak wszytko dotychczas - rozrywka wyczekiwana. Tradycyjnie znów mam skojarzenia (wizje łapię przy Twoich treściach - czy one powstają w oparach... i się udziela...) - czarny kot jak Behemot ze znanej książki, ale on działał w Moskwie i potrafił oberwać głowę a nie tylko palec.





    .
  • yanko wojownik 03.05.2019
    i znów zapomniałem o tej kropce....
  • Dzięki. Możesz stworzyć swoją.
  • Dzięki. Możesz stworzyć swoją.
  • Trochę nadużywasz słowa „był”.... ale co tam.

    Taki „zwyczajny” ten spacerek, dobrze, że puenta zaszokowała :)
    Bardzo fajny leciutki, taki na poprawę nastroju tekst.
    Pozdrawiam
  • Miło mi. Staram się unikać powtórzeń, niestety jak widzimy nie zawsze skutecznie.
  • Miło mi. Staram się unikać powtórzeń, niestety jak widzimy nie zawsze skutecznie.
  • Zenobiusz 03.05.2019
    Niezłe. Sama nazwa wsi szokuje, wróć, nie ma w niej nic nienormalnego.
  • Polecam inne opowiadania z serii.
  • Zenobiusz 03.05.2019
    Ta wieś to taki dom wampirów.
  • Justyska 03.05.2019
    Witaj, taki ironiczny tekst, niby zupełnie zwykły, a całkiem fajny :)) Tylko warto naprawić te entery, bo się strasznie rozjechało.
    Pozdrawiam
  • Dziękuję! Lubuję się w ironii, ale również w sarkazmie. Za entery przepraszam.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania