Mimo wszystko

Długo się zastanawiałam, czy podzielić się z Wami tym opowiadaniem, z racji, że pisałam je w trudnym dla mnie okresie, ale postanowiłam, że Wam je pokażę. Ciekawa jestem Waszych opinii. :) Uczciwie dodam, że pewne słowa, które są ujęte w treści tej historii, padły naprawdę. :)

 

Liam

 

Szedłem ulicą, nie bardzo rejestrując to, co się działo wokół mnie. Z słuchawek płynęła rockowa muzyka, a ja myślami byłem z dziewczyną, która sprawiła, że nie wiedziałem nic. Kiedyś kochałem Scarlet, lecz ona była strasznie zimna, nie przejmowała się w ogóle moim losem. Zerwaliśmy. Zaprzyjaźniłem się z Mią. Dziewczyna pojawiła się w moim życiu tak niespodziewanie, jak tylko mogą to robić ludzie. Spędzała ze mną dużo więcej czasu niż moja była, zawsze miała dla mnie czas. Rozmawialiśmy, pisaliśmy, spotykaliśmy się... Właściwie byliśmy w kontakcie prawie dwudziestoczterogodzinnym, nie licząc tego okresu, kiedy oboje spaliśmy, czy robiliśmy coś naprawdę ważnego. Czułem, że zbliżam się do niej coraz bardziej, ale w głębi nadal bolała mnie strata Scarlet. Nie wiedziałem, co robić, a tak bardzo nie chciałem zranić Mii...

- Hej, Liam! - usłyszałem nagle czyjś głos.

Zdjąłem z uszu słuchawki. Przede mną stała Lia, przyjaciółka Mii.

- Cześć, Lia. - Uśmiechnąłem się. - Co tu robisz?

- Właściwie, to idę na zakupy. Nie sądziłam, że cię tu spotkam. Stało się coś?

- Nie, w porządku. - Uśmiechnąłem się niepewnie.

- Aha, a ja jestem Afrodyta. Chcesz pogadać?

- Powiedz mi... - Zawahałem się. - Jak długo znasz Mię?

- Od przedszkola - odparła zaskoczona. - Dlaczego pytasz?

- To trudne. Ja... - Rozejrzałem się wokół. - Chodźmy do jakiejś kawiarni, to ci opowiem.

Dziewczyna pokiwała głową. Kiedy po jakimś czasie usiedliśmy, spojrzała na mnie z zainteresowaniem.

- Więc o co chodzi?

Wziąłem głęboki oddech.

- Wiesz, jak było między mną i Scarlet... Pewnie Mia ci wspominała.

-Nie - wyznała szczerze dziewczyna. - Rozmawiamy o wszystkim, prawie, ale o tym nic nie mówiła. Chyba nie chciała przekroczyć twojej granicy.

- Nie musi tego ukrywać. - Westchnąłem. - Wszyscy i tak wiedzą. No ale dobrze, skoro nie wiesz... Scarlet była moją dziewczyną. Naprawdę ją kochałem. Byłem w stanie zrobić dla niej wszystko, lecz ona tego nie doceniała. Była strasznie chłodna, wręcz niedostępna. Nie pamiętam, kiedy po raz ostatni, zanim zerwaliśmy powiedziała, że mnie kocha, że tęskni... Kiedy po raz ostatni mnie przytuliła. Jeszcze jak byliśmy razem... Kiedy zacząłem tracić nadzieję na cokolwiek, w moim życiu pojawiła się Mia. Pojawiła się tak strasznie niespodziewanie i... wszystko przewróciła do góry nogami. Sprawiła, że zacząłem się uśmiechać. Sprawiła, że na nowo uwierzyłem w miłość, a jednocześnie się bałem. Nie chciałem stracić Scarlet, a wiedziałem, że prędzej czy później to nastąpi. Twoja przyjaciółka wspierała mnie jak mogła... Tak naprawdę dzięki niej zacząłem odżywać. To ona była przy mnie w tych najtrudniejszych chwilach. Nie Scarlet. Ona. Była zawsze, kiedy jej potrzebowałem. I nadal jest. Lio, nie chcę jej skrzywdzić, a boję się, że to zrobię. Znam siebie, wiem, że nie będę... Nawet gdybym chciał z nią być, to nie będę dla niej dobrym chłopakiem, a w przyszłości mężem i ojcem. Nie zbuduje ona ze mną wymarzonego domu.

- Liam, czy ty wiesz, co mówisz? - Lia spojrzała na mnie. - Posłuchaj. Znam Mię od dziecka. Widziałam ją w różnych sytuacjach. Przed tobą... znała wielu chłopaków, z czego dwóch kochała. Z jednym była, ale on okazał się palantem, który liczył tylko na seks z jej strony, a drugi kochał dwie dziewczyny jednocześnie i nie potrafił podjąć decyzji, którą wybrać. Długo nie mogła zapomnieć. Strasznie cierpiała. Aż w pewnym momencie pojawiłeś się ty i przewróciłeś jej życie do góry nogami. Dokonałeś czegoś, czego nikt inny nie potrafił. Sprawiłeś, że - tak jak ty - ona również na nowo uwierzyła w miłość. Odkąd zaistniałeś w jej życiu, nie słyszę o nikim innym, tylko o tobie. Wstaje rano z uśmiechem, zasypia z uśmiechem. Martwi się, gdy się nie odzywasz z jakiegoś powodu lub kiedy masz jakiś problem. Jest z tobą każdego dnia, całym sercem. Widzę, że naprawdę jesteś dla niej bardzo, bardzo ważny. Skrzywdzisz ją, jeżeli odejdziesz.

- Ale ja wcale nie chcę odchodzić - odezwałem się cicho. - Dlatego chciałem z tobą porozmawiać. Wiem, że Mia to bardzo wrażliwa dziewczyna. Ja natomiast staram się twardo stąpać po ziemi. Mamy odmienne charaktery i...

- Przeciwieństwa się przyciągają, Liam - przerwała mi spokojnie. - A poza tym, nie macie aż tak odmiennych charakterów ja ci się wydaje. Oboje przeszliście wiele i oboje zasłużyliście na szczęście. Nie wierzę w przypadki, a co za tym idzie, nie wierzę w wasze przypadkowe spotkanie. Myślę, że wy powinniście być razem.

Spojrzałem na nią zaskoczony, otwierając szeroko usta. Łyżeczka, którą trzymałem wypadła mi z ręki.

- Nie patrz tak na mnie - odezwała się śmiertelnie poważnie. - Wiem co mówię. Wy jesteście sobie przeznaczeni. Nawzajem się przyciągacie, jak dwa magnesy. Wystarczy choćby na was popatrzeć. Wy już zachowujecie się czasami jak para.

Uśmiechnęła się delikatnie.

- Proszę, nie odtrącaj jej. Powtarzam. Zarówno ty jak i ona zasłużyliście na szczęście i na miłość. No i przede wszystkim na osoby oddane, szczere, ciepłe i prawdziwe. Ale już nie musicie szukać, bo oboje się znaleźliście. Z całego serca życzę wam, żebyście byli razem, żebyście naprawdę się w sobie zakochali, a w przyszłości chcę być druhną na waszym ślubie.

- Ale to nie takie proste - powiedziałem. - Ja jestem za bardzo emocjonalny. Boję się, że ją skrzywdzę. A nie chcę tego. Za bardzo mi...

- Zależy - wpadła mi w słowo. - No widzisz? Zależy ci na niej. To widać. A skoro ci zależy, to zrobisz wszystko, żeby jej nie skrzywdzić. Wierzę w to gorąco. A jeżeli już będziesz chciał ją ranić, to nawet ci doradzę jak, ale licz się też z tym, że potem słono za to zapłacisz. Największy ból jej sprawisz, jeżeli odejdziesz. Jeżeli się od niej oddalisz. Nie daruję ci wtedy tego, zapamiętaj to.

Po jej słowach zaległa głucha i dość długa cisza. Zacząłem rozważać każde jej słowo, nie bardzo wiedząc, co o tym wszystkim myśleć. Na pewno byłem przekonany o jednym. Że nie oddalę się od Mii. Tak. Zależało mi na niej. Nie wiedziałem tylko jak. Byłem zagubiony.

- Wiem, że myślisz o Scarlet. - Głos dziewczyny wyrwał mnie z rozmyślań. - Że czasami zdarza ci się do niej wracać wspomnieniami. Mogę się tego domyślać. Lecz czasu nie cofniesz. Musisz zacząć żyć tym, co jest teraz. Musisz docenić to, co zesłał ci los. Wiem, że nie jest prosto i że nie będzie. Nikt nie powiedział, że życie będzie łatwe. Ale ja, jako dobra koleżanka, radzę ci, nie zmarnuj okazji, bo na drugą taką możesz nie trafić. Jeżeli ci naprawdę zależy na Mii, to walcz o nią. Staraj się jak najlepiej, a nie pożałujesz.

Znowu się uśmiechnęła, wstała.

- A teraz przepraszam cię, ale zakupy wzywają. Mama mnie zamorduję jak ich nie zrobię.

- Jasne. - Również wstałem. - Dziękuję. Bardzo mi pomogłaś.

- Polecam się na przyszłość - odpowiedziała, następnie oddaliła się.

 

Mia

 

Wpatrywałam się w okno, usiłując zebrać myśli. Nie mogłam przestać myśleć o Liamie. Ten chłopak zawrócił mi w głowie. Odkąd go poznałam moje życie bardzo się zmieniło. Zaczęłam wierzyć, że jeszcze będę szczęśliwa. Najbardziej mnie jednak bolało zachowanie Scarlet, która w ogóle nie przejmowała się uczuciami Liama. A on tak mocno ją kochał... Strasznie się bałam, że z jej powodu sobie coś zrobi, lecz on zapewnił mnie, że nic takiego nie będzie miało miejsca. Nie przeżyłabym tego. Z każdym dniem zależało mi na Liamie coraz bardziej i nic nie mogłam na to poradzić. Przyciągał jak magnes.

- Mia! - usłyszałam nagle wołanie.

Była to moja siostra - Caroline.

- Co? - zapytałam, wychodząc z pokoju.

- Idziesz ze mną na spacer? - zapytała.

- Właściwie, to... - Zawahałam się. - Nie bardzo. Muszę jeszcze coś zrobić.

Moja siostra westchnęła.

- Ciągle o nim myślisz - stwierdziła.

- A ty byś nie myślała? - Spojrzałam jej w oczy. - Caroline, Liam jest naprawdę wspaniałym, fantastycznym chłopakiem. Ma wady, jak każdy, ale dla mnie to nie ma znaczenia. Nie przeszkadza mi to. Nie szukam ideału. Chciałabym go uszczęśliwić. Chciałabym mu dać to, czego nie ofiarowała mu Scarlet. Nawet nie wiesz, jak bardzo o tym marzę.

- Więc się staraj. - Caroline spojrzała na mnie poważnie.

- Nie mogę - odparłam. - Nie mogę, bo nie chcę go zranić. Nie chcę się narzucać. Ale obawiam się, że... jak tak dalej będzie, to w końcu wymięknę. Naprawdę mi na nim zależy.

Westchnęłam, spuszczając wzrok. To wszystko było takie trudne...

- Uważam, że powinniście się spotkać i porozmawiać - powiedziała Caroline. - Widzę jak na niego patrzysz, a on na ciebie.

- Ale on nawet... Jemu jeszcze nie... Nie zdążył ochłonąć po Scarlet. On potrzebuje czasu.

- To mu go daj. Ale jednocześnie go nie odtrącaj. Niech ma twoje wsparcie, niech czuje twoją obecność.

Pokiwałam głową, uśmiechając się. Wiedziałam, że Caroline ma rację.

- Będzie dobrze. - Poklepała mnie po ramieniu. - Nie martw się, siostrzyczko.

- Dzięki. - Pocałowałam ją w policzek. - Kocham cię, wiesz?

- Ja ciebie też, wariatko. - Zaśmiała się.

Ja natomiast postanowiłam zadzwonić do Lii. Chciałam z nią porozmawiać. Potrzebowałam tej rozmowy.

- Mia? - Odebrała po pierwszym sygnale.

- Hej, słońce - odezwałam się cicho. - Słuchaj, bardzo jesteś zajęta? Mogłabyś wpaść?

- Jasne - odpowiedziała. - Będę za dziesięć minut.

Odetchnęłam z ulgą. Była jedyną osobą, która mogła mi pomóc. Nie minęło dziesięć minut, a już siedziałyśmy u mnie w pokoju.

- O co chodzi? - zapytała, przyglądając mi się z troską.

- Raczej o kogo. - Westchnęłam smutno. - O Liama. Widzisz... Przypomniała mi się jedna z naszych rozmów, podczas której powiedział, że on... nie chce być taki jak jego ojciec. Wiesz, jego rodzice bardzo szybko wzięli ślub, no i... to takie trochę skomplikowane. Liam ma wrażenie, że oni... nie są do końca szczęśliwi.

- Posłuchaj, Mio. - Dziewczyna popatrzyła na mnie poważnie. - Nie wiem jaki jest jego ojciec, bo go nie znam. I nie chcę wiedzieć. Ale mnie ciekawi jedno. Bo widzisz, ja też rozmawiałam dzisiaj z twoim zagubionym. On uparcie twierdzi, że nie nadaje się na chłopaka, męża, czy kogoś takiego. Twierdzi, że nawet gdyby chciał, żebyście byli razem, to nie zbudujesz z nim wymarzonego domu.

- Co on plecie za głupoty! - Zerwałam się, prawie przewracając szklankę. - On zwariował?

- Poczekaj, spokojnie. - Lia ujęła moją rękę i pociągnęła mnie z powrotem na krzesło. - W związku z tym, co powiedział on i co powiedziałaś teraz ty zaczynam się zastanawiać, czy on nie myślał nad tym, że będąc z tobą, jeżeli by tylko oczywiście chciał, mógłby udowodnić nie tylko sobie, ale też swojemu tacie, że potrafi być inny niż on? Przecież to by go bardzo mogło podbudować, takie myślenie. Jestem pewna, że byłoby mu dużo łatwiej.

Spojrzałam na nią trochę zaskoczona.

- Nie wiem - przyznałam. - Nigdy o tym nie rozmawialiśmy.

- Myślę, że powinniście. Albo on sam powinien do tego dojść. To może bardzo wiele zmienić.

- Też mi się tak wydaje - stwierdziłam. - Lio, kocham cię.

- Tak, tak, jak śpię i jeść nie wołam. - Zaśmiała się.

- Liiio... - Zgromiłam ją wzrokiem. - Nie gadaj głupot, dobrze?

- Kiedy ja... - Jej wypowiedź przerwał dzwonek komórki.

Poderwałam się jak rażona piorunem.

- Tak słucham? - zapytałam, dostrzegając nieznany numer.

- Mia? - usłyszałam po drugiej stronie. Był to Christian - brat Liama. - Przepraszam, że cię niepokoję, ale dzwonię ze szpitala.

- Ze... Ze szpitala? - Poczułam, że krew odpływa mi z twarzy.

- Tak. On miał wypadek. Został pobity przez jakichś dwóch chłopaków. Policja już ich zatrzymała, jednak...

Christian się zawahał, a ja poczułam jak robi mi się słabo. Lia podbiegła i złapała mnie w ostatniej chwili, gdyż w przeciwnym razie bym upadła.

- Ja... Dobrze... Będę za... Za dziesięć... minut... - wymamrotałam, po czym odłożyłam telefon.

- Co się stało? - Przyjaciółka wciąż mnie podtrzymywała. - Mio, jesteś strasznie blada.

- Liam... - wyszeptałam. - Liam...

Dziewczyna zrozumiała. Bez słowa objęła mnie ramieniem. Nie wiem jakim cudem dotarłyśmy do szpitala. Brata mojego przyjaciela rozpoznałam natychmiast.

- Cześć, Mio. - Podszedł do nas.

- Co z Liamem? - zapytałam natychmiast.

- Na szczęście nie jest tak źle, jak na początku wyglądało. Ma potłuczone żebra, złamaną rękę, ale poza tym nie ma większych obrażeń.

Odetchnęłam głęboko. Na myśl, że Liamowi mogło się coś stać, że mogłam go stracić ściskało mi się coś w żołądku.

- Mogę go zobaczyć? - zapytałam.

- Jasne - odpowiedział Christian.

Kiedy weszłam do sali, w której leżał, z moich ust wyrwał się zduszony okrzyk. Jeszcze nigdy nie było mi dane widzieć Liama w takim stanie.

- Hej, niuńka. - Uśmiechnął się do mnie. - Nie miej takiej przerażonej miny. Żyję.

- Liam... - wyszeptałam. - Jak Christian do mnie zadzwonił...

- Ten zawsze musi rozsiać panikę. - Westchnął. - Spokojnie. Żyję. Nie zabili mnie.

Wzdrygnęłam się na tą myśl.

- Całe szczęście - powiedziałam. - Strasznie się przeraziłam.

- Widać. – Przyjrzał mi się, krzywiąc się nieznacznie. - Jesteś blada jak śmierć.

- A ty za to masz wykrzywiony wyraz twarzy - odcięłam się.

- No co ty nie powiesz? - zapytał. - Amerykę odkryłaś?

- Liam! - zachichotałam. - Nie wygłupiaj się. Bolą cię te żebra, prawda?

- A żeby tylko. Kurde, Mia, nie wiem za co takie katusze. Jeżeli za to, że żyję, to dziękuję bardzo. Wolałbym chyba...

- Nie kończ - przerwałam mu.

Podeszłam bliżej i usiadłam tuż przy jego łóżku. Ścisnął moją dłoń.

- Mio, ja... - zaczął.

- Tak? - zapytałam cicho.

- Chciałem z tobą porozmawiać... Szedłem do ciebie jak... jak mnie napadli... Nie rób takiej miny - dodał, widząc, że blednę jeszcze bardziej. - Jestem tu. Hej, wszystko jest dobrze.

- Ale... Och, Liam, mogłeś... mogłeś...

- Cii, już spokojnie. - Objął mnie zdrową ręką. - Przytul się.

Zrobiłam to bez wahania. Dopiero wtedy zaczęłam się powoli uspokajać.

 

Liam

 

Czekałem aż się uspokoi. Była naprawdę przestraszona. Gładziłem ją po plecach.

- Już dobrze - powtarzałem. - Już w porządku.

- O czym chciałeś porozmawiać? - zapytała cicho.

- O nas. Tak właściwie o naszej relacji. Mio, ja... - Urwałem, czując jak momentalnie się spina.

- Mów... - wyszeptała.

Odetchnąłem głęboko. To, co chciałem jej powiedzieć, było strasznie trudne.

- Wiesz, że mi na tobie zależy. Nigdy na nikim nie zależało mi w ten sposób jak właśnie na tobie. Z każdym dniem czuję, że zależy mi na twojej osobie coraz bardziej, a jednocześnie wiem, że nie powinno tak być. Nie nadaję się na chłopaka, a już tym bardziej na męża czy ojca. W związku z tym...

- W związku z tym zależy ci, ale nie możesz ze mną być? - zapytała, a w jej oczach zalśniły łzy.

Pokiwałem głową.

- Przepraszam... - wyszeptałem. - Wcale nie chcę cię zranić.

- Nawet ci na to nie pozwolę - powiedziała, patrząc mi głęboko w oczy. - Pozwól teraz, że ja ci coś powiem. Rozumiem. Boisz się głębszych relacji, bo boisz się, że staniesz się taki jak twój tata. Ale czy nie myślałeś kiedyś nad tym wszystkim inaczej? Przecież ty wcale nie musisz być taki jak on. Możesz udowodnić i jemu i przede wszystkim sobie, że mając dziewczynę, a w przyszłości własną rodzinę nie musisz być taki jak on. Możesz udowodnić, że potrafisz być inną osobą. Ja wiem, że potrafisz. Widzę to. Tylko trochę wiary w siebie, misiaku.

Patrzyłem na nią z szeroko otwartymi oczami. Ręka, którą ją obejmowałem opadła bezwładnie na kołdrę, a ja sam czułem się tak, jakby właśnie wylała na mnie kubeł zimnej wody.

- Mia... - wymamrotałem, zbyt oszołomiony, by powiedzieć coś więcej.

- Słucham? - Wciąż patrzyła mi w oczy.

- Ty... Dziewczyno... Nie... Nie wierzę... Daj mi... pięć minut. Ja... muszę... muszę to przetrawić.

- Dam ci nawet godzinę, tylko mnie nie odtrącaj - oświadczyła poważnie, wstając.

- Poczekam na korytarzu. Nie będę ci przeszkadzać w rozmyślaniach.

Byłem jej wdzięczny. Jej obecność na pewno by mnie dekoncentrowała.

- Dziękuję... - wyszeptałem, niemal nie poruszając wargami.

Ona w odpowiedzi uśmiechnęła się, a następnie opuściła pomieszczenie. Ja natomiast leżałem, wpatrując się w sufit. Spodziewałem się z jej strony wszystkiego, ale nie tego, co usłyszałem. Jej wypowiedź naprawdę mnie zdumiała.

"A może ona ma rację? - przemknęło mi przez myśl. - Przecież nie musi wcale być tak, jak ja myślę. Mogę być zupełnie innym człowiekiem. Przecież to ja kieruję moim życiem, nie on. Wiem, że przez wiele lat był moim autorytetem, ale ta świadomość nie może mnie zniszczyć. Nie może mi odebrać szczęścia".

Zamrugałem powiekami, a decyzja w mojej głowie zrodziła się niemal w tej samej chwili. Już wiedziałem, czego chcę i co powinienem zrobić.

- Teraz albo nigdy - powiedziałem sobie.

Sięgnąłem po telefon z zamiarem napisania SMSa do Mii, kiedy drzwi otworzyły się i stanął w nich Christian.

- Jak się czujesz? - zapytał.

- A jakbyś chciał, żebym się czuł? - odpowiedziałem pytaniem. - Zamorduję cię. Czy ty zawsze musisz tak panikować? Biedna Mia o mało nie zemdlała ze strachu. A w ogóle to gdzie ona jest?

- Przepraszam. - Wyglądał na naprawdę skruszonego. - Na samym początku było naprawdę źle, znaczy jak do niej dzwoniłem. Lia zaciągnęła ją na herbatę i ciastko.

- Rozumiem. - Westchnąłem. - W porządku. Jak przyjdzie, to ją zawołaj, dobrze?

- Nie trzeba. Już jestem. - Pojawiła się w drzwiach obok Christiana.

Mój brat przyglądał mi się przez chwilę uważnie, po czym bez słowa się wycofał.

- Podejdź - poprosiłem.

Kiedy podeszła, spojrzałem jej prosto w oczy.

- Mio... Przemyślałem twoje słowa... Wywarły na mnie one ogromne wrażenie i... ja... chciałbym spróbować. Wiem, że nie będzie prosto. Że będą sytuacje, które... mogą nam sprawić trudność, ale mimo wszystko chcę... chcę spróbować. Chcę dać szczęście i tobie i sobie. Chcę udowodnić, że mogę, że potrafię...

Zawahałem się, lecz ona ścisnęła moją dłoń.

- Nie mów nic więcej - powiedziała łagodnie. - Pomogę ci. Wierzę, że dasz radę. Razem podołamy wszystkiemu. Tylko trochę zaufania i wiary.

Uśmiechnęła się słodko, a ja poczułem jak wlewa się w moje serce nowa fala nadziei. Wiedziałem, że Mia ma rację. Ta dziewczyna była naprawdę aniołem zesłanym mi przez los, a ja nie mogłem i nie chciałem tego zmarnować.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania